Władysław Ortyl, marszałek województwa podkarpackiego, o wielkich zmianach w Mielcu i w całym regionie oraz o kamieniach milowych swojej kariery
Podkarpacie to region, który kojarzy się z udaną transformacją gospodarczą.
Tak, to prawda, możemy mówić o sukcesie gospodarczym Podkarpacia. Dla mnie, jako inżyniera, szczególnie ważne są miejsca pracy w przemyśle, które powstały w ostatnich latach oraz innowacyjne technologie, wprowadzane w znajdujących się na terenie województwa przedsiębiorstwach. Firmy, które stawiają na badania i rozwój, lokując tu swą działalność wybierają właściwy adres. Jesteśmy otwarci na nowe technologie i tworzymy wszystkim dogodne warunki do działania.
Pan też ma doświadczenia i swój udział w tworzeniu dobrej przestrzeni dla biznesu?
Tak, pracując w Agencji Rozwoju Regionalnego byłem zaangażowany w powstawanie Specjalnej Strefy Ekonomicznej w Mielcu. Współpracowałem też z Agencją Rozwoju Przemysłu, która pozyskiwała kolejnych inwestorów. W Mieleckim Parku Przemysłowym działa obecnie wiele firm o znanych markach. Zasada „Jesteś innowacyjny i będziesz prowadził prace badawczo-rozwojowe, na pewno znajdzie się dla ciebie miejsce” ustalona na podstawie doświadczeń z mieleckiej strefy, obowiązuje dziś także w Parku Naukowo-Technologicznym w Jasionce.
Gdy wychodzi się z lotniska, od razu rzucają się w oczy budynki o nowoczesnej architekturze i świetna infrastruktura drogowa.
Z wielu względów jest to dla nas powód do dumy. Na Podkarpaciu mamy świetny klimat dla inwestycji, a co równie ważne, mieszkają tu pracowici, kompetentni i uczciwi ludzie. Ważnym czynnikiem, który pobudził rozwój gospodarczy naszego regionu, była specjalizacja w takich dziedzinach, jak lotnictwo, kosmonautyka, motoryzacja, informatyka i jakość życia. Ważnym elementem tego rozwoju było przemyślane wykorzystanie środków europejskich i budżetowych, które kieruje się przede wszystkim na badania i rozwój, innowacje, nowe technologie i na tworzenie miejsc pracy z tak zwaną wartością dodaną. Gdybyśmy popatrzyli na różnego rodzaju statystki, Podkarpacie sytuuje się obecnie bardzo wysoko. Myślę o danych dotyczących nakładów na badania i rozwój oraz naukę. To zasługa przedsiębiorców. W tej dziedzinie przegrywamy tylko z nielicznymi regionami, choć ciągle jeszcze trudno nam konkurować z Mazowszem, które ma nieporównywalny potencjał.
Jak widać, polityka zorientowana na innowacje daje świetne efekty.
Jak już wspomniałem, do Strefy Ekonomicznej i Parku Naukowo-Technologicznego pozyskujemy firmy, które rzeczywiście są innowacyjne. Pomagając im na wiele sposobów, inwestujemy w przyszłość regionu. Wierzymy, że w efekcie tych działań są szanse na powstanie innowacyjnych produktów i wartościowych prototyówy. A to z kolei może zaowocować eksportem. Właśnie w taki sposób staramy się nadrobić zaległości goniąc bardziej rozwinięte części kraju. W roku 2019 przesunęliśmy się w górę o jedną pozycję. Co ważne, mieliśmy najwyższy przyrost PKB w kraju.
Podkarpackie startowało z niskiego poziomu…
To prawda, byliśmy na ostatnim lub przedostatnim miejscu.
Dzisiaj region ma znakomity PR.
Jest to efekt konsekwentnego stawiania na innowacje, wspierania inwestorów, którzy wprowadzają nowe technologie i ich aktywnego poszukiwania. Niespecjalnie interesuje nas współpraca z podmiotami, które nie chcą wiązać się na dłużej z regionem. Zależy nam na firmach, które tworzą własne centra badawczo-rozwojowe i planują rozwój na długie lata, mądrze wykorzystując oferowane przez nas wsparcie oraz ulgi i preferencje. Kolejny nasz atut to dobra infrastruktura: lotnisko, autostrada, budowana obecnie droga szybkiego ruchu S19. To wszystko – w kategoriach decyzji inwestycyjnych – zdecydowanie przyciąga. Ktoś, kto u nas zaczyna budować firmę, wie, że może w sensowny sposób planować rozwój biznesu. Kiedy udało nam się pozyskać światowe marki, był to prawdziwy sukces, również w dziedzinie PR. To pomaga budować wizerunek naszego regionu. Te uznane firmy i marki potwierdzają, a nawet dają nam swoisty „certyfikat” – warto na Podkarpaciu inwestować.
Co stanowi kolejny priorytet samorządu?
W naszych perspektywicznych planach dużą rolę odgrywa kształcenie, lepsze przygotowanie młodzieży do pracy. Mamy politechnikę, uniwersytet i wiele innych wyższych uczelni, utworzyliśmy 12 centrów kształcenia praktycznego finansowanych z Regionalnego Programu Operacyjnego. Są to średnie szkoły techniczne, których uczniowie mają do dyspozycji m.in. obrabiarki sterowane numerycznie. To zupełnie inny typ placówek oświatowych, niż szkoły w starym stylu. Stanowią dużą wartość dla inwestorów, np. firma EME Aero (w niej udziałowcem jest Lufthansa), która zajmuje się naprawą i przeglądem silników lotniczych, nawiązała współpracę z Zespołem Szkół w Łańcucie w zakresie szkolnictwa zawodowego. Jest to godny promocji przykład kompleksowego działania na rzecz przemysłu i młodzieży, która wkrótce zasili, jako dobrze przygotowani pracownicy, nasze podkarpackie firmy.
Kolejny z naszych priorytetów stanowi infrastruktura. Spodziewamy się, że droga ekspresowa S19 na odcinku Rzeszów-Lublin zostanie oddana do użytku na początku przyszłego roku. Bardzo skróci to czas podróży z Rzeszowa do Lublina i dalej, do Warszawy.
Wasze Centrum Wystawienniczo-Kongresowe to ważne miejsce na eventowej mapie kraju.
Inwestycja ta została sfinansowana z Programu Operacyjnego Rozwój Polski Wschodniej. To dla nas wizytówka regionu. Odbywa się tu dużo ważnych wydarzeń, z Kongresem 590 na czele. Jest to miejsce, w którym możemy w pełni zaprezentować nasz region. Centrum wielokrotnie gościło czołowych polityków, z prezydentem i premierem na czele, ale też najważniejszych przedstawicieli gospodarki. Lista imprez jest zbyt długa, by wymienić je wszystkie. Wspomnę jednak o Aerospace and Defense Meetings Central Europe, gdzie spotykają się firmy branży lotniczej i obronnej oraz o targach produktów i żywności wysokiej jakości Ekogala, na której prezentujemy nie tylko specjalności regionu, ale również prowadzimy działania ukierunkowane na prezentację oferty polskich i zagranicznych producentów żywności ekologicznej.
Na Podkarpaciu działa kilka inkubatorów przedsiębiorczości.
Ostatnio został uruchomiony bardzo nowoczesny inkubator technologiczny w Krośnie. Tam właśnie – podobnie jak w innych tego rodzaju placówkach, a jest ich na Podkarpaciu aż 7 – ulokowało się wiele interesujących startupów. Pojawiają się twórcze rozwiązania. Ich autorami zwykle są młodzi ludzie, którzy niedawno jeszcze studiowali. Kilka firm stworzyli przedsiębiorcy, którzy zdecydowali się wrócić z zagranicy i rozpocząć swoją działalność właśnie w naszym regionie. Za szczególnie cenną uważam możliwość wymiany doświadczeń między firmami działającymi w inkubatorach.
Kiedy zostanie uruchomione Podkarpackie Centrum Nauki „Łukasiewicz”, które wyróżnia świetna architektura?
W przyszłym roku. Uczcimy w ten sposób dwusetną rocznicę urodzin Ignacego Łukasiewicza, który zgodnie z decyzją Sejmu, będzie patronem roku 2022. Planujemy wiele wydarzeń upamiętniających postać tego wielkiego wynalazcy i jego zasługi dla rozbudowy przemysłu naftowego. Chcemy pokazać na Expo w Dubaju w przyszłym roku nie tylko osiągnięcia Łukasiewicza, ale też przypomnieć, że pierwsza kopalnia ropy powstała właśnie na Podkarpaciu, a nie w Teksasie.
Na czym będzie polegała działalność Centrum?
To nasz regionalny, nieco skromniejszy, odpowiednik warszawskiego Centrum Nauki Kopernik. Zależy nam na tym, by wspierało ono kształcenie nowych kadr dla przemysłu, pomagało uruchamiać twórcze myślenie i inżynierskie procesy. Podobną rolę pełnił nasz mobilny Podkarpacki Festiwal Nauki, który jeździł po całym regionie. Prezentacje odbywały się w szkołach, najczęściej w salach gimnastycznych. Widać było głód wiedzy wśród młodzieży, co warto wspierać i rozwijać.
Jak sam pan to ujął na wstępie – patrzy pan na świat jak inżynier.
Studiowałem na Politechnice Rzeszowskiej, ponieważ pociągała mnie motoryzacja, ale kiedy mieszka się w Mielcu, oczywistym wyborem jest WSK i lotnictwo. Przez prawie 10 lat konstruowałem samoloty w Ośrodku Badawczo-Rozwojowym. Pracowałem m.in. nad Iskierką, Mewą i Skytruckiem. Bardzo cenię sobie tamto doświadczenie, lubiłem próby lotniskowe Kiedyś zastanawiałem się, czy słusznie zrobiłem rzucając tak ciekawe zajęcie. Ale dziś wiem, że umiejętności inżynierskie przydały mi się jednak w późniejszej karierze managerskiej, politycznej i samorządowej.
Co zadecydowało o zmianie zawodu?
W 1980 roku, wkrótce po rozpoczęciu pracy, zaangażowałem się w działalność NSZZ „Solidarność”, by po 1989 roku zostać wiceprzewodniczącym Komisji Zakładowej NSZZ „Solidarność” w WSK Mielec, zatrudniającym wówczas ponad 20 tys. pracowników. Wkrótce potem zostałem przewodniczącym związku, działałem w krajowej sekcji przemysłu lotniczego. A to spowodowało, że zainteresowałem się problematyką rozwoju regionalnego. Brałem udział w szkoleniach i spotkaniach organizowanych przez Fundację Gospodarczą „Solidarność”. W tym okresie w WSK dużo się działo, walczyliśmy o przemysł lotniczy, wybuchły dwa potężne strajki, miałem kontakt z politykami z pierwszych stron gazet. Co ważne, zawsze uważałem, że powinniśmy nie tylko protestować, ale też coś konstruktywnego i wartościowego proponować. Jest to sposób myślenia, który zawsze był mi bliski. Tym pomysłem było stworzenie instytucji, która wspierała rozwój regionu i walczyła ze strukturalnym bezrobociem. Był to bardzo ważny problem – zatrudnienie w WSK spadło z ponad 20 tys. do prawie 12 tys. osób.
I tak powstała…
Agencja Rozwoju Regionalnego MARR S.A., trzecia w kraju. W Komisji Zakładowej Solidarności WSK powstał statut, stworzyliśmy pierwszy zespół i co szczególnie ważne – pozyskaliśmy akcjonariuszy, ponieważ MARR miała formę spółki akcyjnej. Korzystaliśmy z doświadczeń Fundacji Gospodarczej NSZZ „Solidarność” i współpracy z Agencją Rozwoju Przemysłu. Jako zupełni nowicjusze pożeglowaliśmy na bardzo głęboką wodę. Warto dodać, że jako aport rzeczowy otrzymaliśmy willę przedwojennego dyrektora WSK, co miało symboliczną wymowę. Dużym impulsem finansowym było wsparcie funduszy japońskich. A to z kolei pozwoliło nam stworzyć fundusz restrukturyzacyjny, pożyczkowy, promocyjny, szkoleniowy i inwestycyjny i wybudować właściwie pierwszy w kraju inkubator przedsiębiorczości. Dystrybucja tych środków była łatwiejsza niż dziś, gdy dzielimy pieniądze unijne. Dobrze je wykorzystaliśmy, m.in. na budowę światłowodu pomiędzy centralą telefoniczna miasta i WSK oraz stację ozonowania wody z Wisłoki, którą notorycznie zatruwały ścieki przemysłowe. Słowem, były to inwestycje prospołeczne i prorozwojowe. Opracowaliśmy też przy pomocy ekspertów z Warszawy program restrukturyzacji, zakładający powstanie wolnego obszaru przemysłowego, pierwowzór specjalnej strefy ekonomicznej i inkubatora przedsiębiorczości. Po raz pierwszy miałem wtedy okazję współpracować ze śp. Grażyną Gęsicką.
Później kierowała ona Ministerstwem Rozwoju Regionalnego, w którym pełnił pan funkcję wiceministra.
Zanim do tego doszło, dużo się wydarzyło w moim życiu. Przez osiem lat byłem prezesem Zarządu Agencji Rozwoju Regionalnego MARR S.A. pozyskując znaczne środki na jej działalność. Zdecydowałem się wystartować w wyborach do samorządu województwa podkarpackiego. Już jako radny otrzymałem propozycję wejścia do zarządu województwa. Stało się tak za sprawą moich doświadczeń związanych ze środkami europejskimi i rozwojem regionalnym. Wkrótce potem zostałem wicemarszałkiem. Po kolejnych wyborach wróciłem do mieleckiej agencji, już jako zwykły pracownik. W wyborach 2005 roku zdobyłem mandat senatora, a Grażyna Gęsicka zaproponowała mi stanowisko wiceministra.
Po raz kolejny został pan senatorem w wyniku wyborów w 2007 roku i ponownie w 2011 roku, by jednak złożyć mandat i objąć w 2013 roku stanowisko marszałka województwa. Obecnie jest pan marszałkiem już po raz trzeci…
Praca na rzecz regionu jest zgodna z moimi predyspozycjami. Lubię tę pracę, lubię negocjować, mediować, działać na rzecz Podkarpacia wykorzystując wcześniejsze doświadczenia ministerialne, parlamentarne i managerskie.
W tym miejscu samo nasuwa się pytanie o pański model zarządzania.
Kluczowa jest umiejętność współpracy z zespołem, którego członkowie nie mogą konkurować między sobą. Najważniejsza jest realizacja wspólnego celu. Wewnętrzna walka wyniszcza. To zasadniczy powód, dla którego czasami podejmuję decyzję o zerwaniu współpracy z określoną osobą. Jak wiadomo tego rodzaju sytuacje są trudne, ale można je rozwiązywać w taki sposób, by w przyszłości uniknąć zadrażnień. Ważna jest też otwartość i bezpośredniość w relacjach międzyludzkich. Współpraca ze wspomnianą wcześniej minister Gęsicką nauczyła mnie, by wymagać przede wszystkim od siebie, a dopiero potem od innych. Kolejna sprawa to zdolność pamiętania o tym, że nie zawsze jest się na „szczycie”. Powrót na zwykłe stanowisko w spółce, którą wcześniej kierowałem, spowodował, że także dzisiaj czasami sam wykonuję wiele zadań, które mógłbym komuś zlecić. Nie wolno tracić praktycznych umiejętności, które mogą się okazać niezbędne, gdy zostaniemy bez zaplecza, do którego przywykliśmy. Zawsze trzeba być gotowym do tego, by wziąć do ręki przysłowiową łopatę…
Co lubi Władysław Ortyl?
Hobby – „Moją pasją jest też majsterkowanie. Zacząłem od uruchomienia starego motocykla WSK, który dostałem od ojca. Kiedyś często, a dziś już tylko czasami sam wykonuję prace w domu i w ogrodzie. Wielką przyjemność sprawa mi modelarstwo, którym staram się zarażać wnuki. Sklejamy rakiety i modele latające.”
Wypoczynek – „Bardzo lubię wykorzystywać urlop na pobyt w Bieszczadach, na Roztoczu oraz Beskidzie Niskim. W tym roku, w czerwcu pływałem kilka dni po Solinie, poznając zalew znacznie lepiej, z zupełnie innej strony.”
Kuchnia – „Kocham tradycyjną kuchnię, najbardziej w wykonaniu mojej żony.”
Motoryzacja – To moja kolejna pasja. Ulubiona firma to FIAT, której jestem wierny od bardzo dawna. Zaczynałem od Fiata 126p, obecnie używam modelu 500. Preferuję małe samochody. Jeżdżę też na motocyklu Hondzie Shadow 125, który pomimo niewielkiego silnika świetnie sobie radzi. Niedawno, wspólnie z wnukiem i wnuczką, przejechaliśmy nim Pętlę Bieszczadzką.