EFEKT MOTYLA – felieton Ediego Pyrka

W Genewie 11 marca 2020 roku było zimno i sucho. W siedzibie WHO kłębili się dziennikarze z całego świata. Wyraźnie zmęczony i podenerwowany szef WHO Tedros Adhanom Ghebreyesus oświadczył: „Powodowana przez koronawirusa SARS-CoV-2 choroba COVID-19 zostaje uznana za pandemię”. Tego dnia skończył się świat, który znaliśmy. Pandemia Covidu jest typowym „efektem motyla”. W teorii chaosu efekt motyla opisuje małą zmianę, która może mieć ogromne, nieprzewidywalne konsekwencje. Motyl trzepoczący skrzydłami w Afryce powoduje tornado na Florydzie. A zjedzenie nietoperza przez jakiegoś zapracowanego chińczyka z Wuhan powoduje, że Warren Buffet pozbywa się wszystkich akcji linii lotniczych i…

Jakieś 750 kilometrów od Genewy mieszka Ervin Laszlo. Pisarz, muzyk, wizjoner dwukrotnie nominowany do Pokojowej Nagrody Nobla oraz myśliciel uznawany za jednego z 50 najbardziej wpływowych nauczycieli duchowych XX wieku.

Jego dom, stara włoska, średniowieczna kaplica, stoi na wzgórzu. Pod nim dolina z wąską nitką rzeki. W domu tam, gdzie kiedyś był ołtarz, stoi otwarty fortepian. Laszlo właśnie skończył grać. Pod nim, pod grubą warstwą średniowiecznych kamieni, jest podziemna, kościelna krypta. Ervin nigdy jej nie otworzył. Nie chce wiedzieć, co tam jest. Jest to jego maleńki, podziemny kot Schrödingera, który mu przypomina, że zawsze będą rzeczy, których nie będziemy rozumieć i wiedzieć.

– Powrót do normalności, zachowań i praktyk oraz wartości i założeń z niedawnej przeszłości jest niemożliwy, a co więcej jest… samobójczy – mówił Laszlo. – Pandemia otworzyła dla nas nowe drzwi i możemy przez nie wejść. Nasz stary świat jest zdestabilizowany. Systemy społeczne, ekonomiczne, polityczne i kulturowe, które kształtowały nasze życie, zostały wstrząśnięte do korzeni. Ta przełomowa zmiana jest wstępem do całkowitej transformacji naszej rzeczywistości. Musimy więc przygotować się na nieznane.

Pandemia nie tylko zmusiła nas do zatrzymania i uświadomienia sobie, że nie da się żyć tak, jak przedtem, że coś musimy zmienić, inaczej żyć, myśleć, działać. Ale już zmieniła naszą codzienność na każdym poziomie.

Wydaje się, że jednak najważniejsze zmiany, bo systemowe, zaczęły zachodzić w sferze świadomości i religii. Bo wielu wiernych oczekujących pomocy i wsparcia ze strony Kościołów zawiodło się. Instytucje nie były zdolne do wystarczająco szybkiego dostosowania się do nowych potrzeb wyznawców. Do ich pytań.

Paul Tillich, jeden z najsłynniejszych teologów XX wieku, który opracował koncept teologii korelacji, powiedział: „Odpowiedzi, jakie oferuje religia, powinny odpowiadać na pytania, które stawia kultura”.

Dzisiejsza zinstytucjonalizowana religia miała z tym problem już przed pandemią. Teraz tym bardziej nie będzie w stanie odpowiedzieć na pytania, jakie stawi przed nami nowy świat.

Nawet w Polsce, gdzie blisko 90 proc. Polaków przyznaje się do katolicyzmu, tylko 5 proc. z nich jest tzw. katolikami prawdziwymi, wierzącymi w piekło, dziewictwo Maryi i nieomylność papieża. Reszta swój katolicyzm wzbogaca wiarą w horoskopy, karmę i reinkarnację. Powstają więc lawinowo „sałatkowe religie”, bo każdy komponuje swoją religię z tego, co chce. Miesza chrystusową miłość, karmę buddyjską, tarot i kabałę żydowską, mantry hinduskie i fizykę kwantową oraz wiarę w czarnego kota. Jeszcze większe zmiany w rozumieniu duchowości przyniesie pandemia.

Dr Diane Winston jest religioznawcą oraz medioznawcą i profesor nadzwyczajną na Uniwersytecie Kalifornijskim.

– Koronawirus będzie przełomowym momentem w historii religii oraz w historii naszej duchowości. Zostaliśmy zmuszeni do postawienia sobie pytań, których nigdy przedtem sobie nie stawialiśmy. I te pytania dotyczące moralności, śmiertelności i metafizyki będą częścią każdej opowieści o tej pandemii. Kto ma przeżyć? Kto ma umrzeć? Kto dostaje respirator? To są pytania religijne, pytania etyczne. A my zaczynamy powoli rozumieć, że za każdym razem wychodząc z domu podejmujemy decyzje moralne. Przecież przy kolejnej fali pandemii świat się już tak bardzo nie zatrzyma. Kiedy na jednej szali będą pytania o gospodarkę a na drugiej życie kilku osób wraz z ich chorobami towarzyszącymi to… Co zrobimy? Co wybierzemy?

W czasie kolejnych fali pandemii kilka europejskich krajów proponowało wprowadzić wskaźniki „przydatności społecznej” obywateli. W zależności od ilości punktów na skali przydatności podejmowane będą decyzje, co do wyboru ścieżki leczenia. Leczony będzie ten, kto będzie bardziej użyteczny. Kto włoży więcej do krajowego PKB.

Okazało się więc, że wartość naszego życie da się sprowadzić do prostego algorytmu. A my powoli zaczęliśmy to akceptować. Życie człowieka przestało być wartością bezwzględną. Nasze myślenie niezauważenie zaczęło się zmieniać. Nasze wartości ulegać transformacji. Nie da się już zatrzymać tych pytań i naszych na nie odpowiedzi.

Dlatego też wpływ na losy świata ma efekt Covidu, który często jest porównywany do efektu Czarnej Śmierci. Wtedy też motyl zamachał skrzydłami. I istniejące dotąd pewniki i instytucje tłumaczące człowiekowi świat zachwiały się.

Zakończyło się średniowiecze, a rozpoczęło Oświecenie. Zmienił się system polityczny i ekonomiczny – feudalizm zamienił się w kapitalizm, absolutyzm w demokrację, a wiara w szkiełko i oko. Powstały „Mona Lisa” i hiszpańska inkwizycja, reformacja i maszyna parowa. Zmieniła się nasza świadomość.

A ludzkość stanęła przed pytaniami, których dotąd sobie nie stawiała. Dżuma była prawdopodobnie pierwszą epidemią, która doprowadziła do zmiany paradygmatu. Covid będzie drugą.