Nagroda dla taty

Scenariusz jest zwykle taki sam: ojciec znosi walizki, sprzęt sportowy i próbuje upchnąć to wszystko w bagażniku. Dzieci biegają wokół auta podczas, gdy mama kończy robić kanapki na drogę. Krzyk, nerwy i to poczucie, że czegoś zapomnieliśmy spakować. W końcu udaje się wszystkich zapakować i można ruszyć w drogę. A gdyby tak przenieść się w inny wymiar? Wymiar spokoju, przestrzeni i komfortu?

 

Modelu S-Max nie trzeba nikomu przedstawiać. Od lat jest synonimem dobrego wyboru w klasie aut rodzinnych, a także świadomości i dobrego smaku swojego właściciela. Zbudowany na płycie podłogowej Forda Mondeo, jest największym przedstawicielem klasy mini vanów. Długością i wielkością wnętrza nie dorównuje mu żaden rywal. Dodać do tego należy jeszcze fantastyczne zawieszenie i właściwości jezdne i chyba mamy przepis na samochód doskonały. W tym rozumowaniu jest wiele prawdy i w zestawieniu z każdą wersją modelu S-max można by się zgodzić z tą tezą. Czy jednak w specyfikacji Vignale ten rodzinny Ford nie jest przypadkiem przerostem formy nad treścią?

Nie można negować badań przeprowadzonych przez producenta, które przyniosły wnioski mówiące, że klienci marki Ford to osoby aspirujące do klasy średniej wyższej. Nie chcą rezygnować z wszechstronności vanów, czy aut klasy średniej, ale oczekują od samochodu czegoś więcej, niż tylko możliwości przemieszczania się z miejsca na miejsce. Oczekują jakości, lepszych materiałów wykończeniowych i tego czegoś, co znajdziemy jedynie w klasie premium. Wychodząc naprzeciw oczekiwaniom klientów powstała cała rodzina modeli sygnowana nazwiskiem słynnego producenta nadwozi.

S-max został zaproszony do tej rodziny, miałem jednak pewne obawy, czy to dobry pomysł, aby samochód zaprojektowany po to, by małe rączki mogły go wysmarować czekoladą, powinien mieć aż tak luksusową oprawę. Otwierając drzwi widać od razu, że to auto rodzinne. 3 oddzielne fotele nadają się idealnie do wpięcia w nie foteliki dla dzieci. Stoliczki w oparciach przednich foteli mają dzielnie znosić zalewanie lepiącym sokiem i malowanie kredkami. Przepastny bagażnik ma pomieścić walizki, małe rowerki, wanienkę do kąpieli najmłodszego potomka i koniecznie wiaderko z morskim piaskiem i muszelkami. I ten cały przedział wykończono miękką, ciekawie przeszytą skórą z lamówką podkreślającą prestiż tej wersji wyposażenia. Serce boli od samego myślenia, jak to będzie wyglądać za kilka godzin, gdy już dojedziemy do celu. I wtedy zająłem miejsce należne głowie rodziny. Przede mną kierownica i rozpoczynająca się nitka asfaltu. Obok w fotelu siedzi już piękna i kochana żona, która dzielnie znosi trudy wojny z kilkulatkami. Dotarło do mnie właśnie, dla kogo jest S-max Vignale. Ten samochód jest dla taty! Jest oazą spokoju, która koi nerwy, pomieszczeniem, w którym izolujemy się od świata zewnętrznego. Bowiem po włączeniu silnika i wtuleniu się w mięciutki fotel zapomniałem o tym co dzieje się w drugim rzędzie. Zostałem także skutecznie odizolowany od małych stópek, które zwykle próbują przestawić fotel nieco bardziej do pionu, bo tu zwyczajnie do niego nie dosięgały. Dotychczasowe problemy nie miały już kompletnie żadnego znaczenia, a ja dostałem swoją nagrodę – możliwość jazdy tym fantastycznym autem, otoczony najlepszymi materiałami. Ford S-max prowadzi się doskonale, a zawieszenie to wzór w tej klasie. Bliżej mu do sportowej limuzyny, niż rodzinnego autobusu.

Jazda autostradą to czysta przyjemność, ale samochód świetnie sprawdza się także na krętych podjazdach w terenach górskich. Silnik wysokoprężny generuje moc 180KM i to w zupełności wystarczy, ponieważ w trudnej sztuce dawania przyjemności dzielnie pomaga jej moment obrotowy o wartości 400Nm. Do elastyczności nie można się przyczepić. Przyspieszenia są odczuwalne, ale nie na tyle, by zakłócić pracę układów pokarmowych naszych dzieci. Testowany egzemplarz wyposażony był w napęd na wszystkie koła AWD oraz skrzynię biegów Powershift. I to jest ten moment, w którym będę się czepiał. Moim zdaniem skrzynia dość mocno ogranicza dynamikę Forda. Dodatkowo zawsze, wrzucając „drive”, przestawimy skrzynię w tryb sport, ponieważ właśnie to położenie jest krańcowym. Niby nic takiego, ale po pierwsze, nie zawsze chcę jechać w trybie sportowym, po drugie, dla osób, które korzystają z przekładni  automatycznych, odruchem staje się przesuwanie drążka o dwie pozycje podczas manewrów przód-tył. I tu niespodzianka, bo będąc w trybie „sport” dwa ruchy to pozycja „neutral”, a nie „reverse”. Trzeba się tego zwyczajnie nauczyć. Przyczepić się muszę także do zestawu audio, który nie dostaje jakością dźwięku do ceny auta. Powinien grać o wiele lepiej. Poza tym Ford S-max Vignale to fantastyczny samochód dla kierowcy. Doskonały azyl dla taty i mamy oraz odrobina luksusu, gdy nie przewozimy dzieci. Będzie świetnie wyglądał zarówno pod stokiem narciarskim, jak i modną restauracją. A czekolada na tylnych fotelach? Specjaliści od detailingu mówią, że łatwiej jest czyścić skórę niż zwykłą tapicerkę…