Kevin Lobo

Rozmowa z Kevinem Lobo,  dyrektorem kreatywnym BOSS Menswear

– Dlaczego wybrał pan karierę w branży mody?
– Jestem dzieckiem pokolenia MTV. To był czas, kiedy zmieniające się style i kierunki stały się częścią naszej codzienności i odcisnęły swoje piętno na naszym życiu. Muzyka i moda stały się jednością i to zainspirowało mnie do wejścia w świat mody, ponieważ wydawało mi się, że jest to branża, w której będę mógł próbować nowych rzeczy i pracować w środowisku, które nie jest sztywne, jest środowiskiem otwartym na zmiany.

– Skąd czerpał pan inspirację?
– Jeśli pomyśli się o początkach stacji MTV, wspomina się takie zespoły, jak Spandau Ballet, ABC i Heaven 17, prawda? To te zespoły tak naprawdę mnie zainspirowały, im zawdzięczam mój styl, aż do dzisiaj. Bardzo podobał mi się klasyczny look, styl „dressed-up”, garnitury i krawaty. Muszę tu wymienić też Wernera Baldessariniego, dawnego szefa Hugo Bossa, który nadał kształt naszemu dziedzictwu i DNA marki.

Powiedziałbym, że nie chodzi tylko o samą stylizację czy projektowanie ubrania, ale również o możliwość wyprodukowania tego, co zostało zaprojektowane. Kiedy postanowiłem wejść do branży mody, szczególnie ważne stało się dla mnie, by nauczyć się technik szycia ubrań, chciałem zostać krawcem i szyć męskie ubrania. Jeżeli projektuję jakieś ubranie, chcę wiedzieć, jak je uszyć, znać sposób, w jaki powstaje. Jeśli znamy sposób, w jaki są wytwarzane nasze projekty, jesteśmy na znacznie lepszej pozycji, by móc odeprzeć zarzuty krytyków i malkontentów, którzy twierdzą, że czegoś nie da się zrobić. Mówiąc prosto: jeśli jesteś w stanie wyprodukować to, co zaprojektowałeś samodzielnie, możesz udowodnić, że krytykujący bądź wątpiący w ciebie ludzie nie mają racji. A to ważna umiejętność.

– Miło to słyszeć. Pokolenie „Project Runway” wydaje się pełne projektantów, którzy skarżą się, że oczekuje się po nich, żeby byli krawcami.
– Tak, i to sprawia, że ich praca jest trudniejsza. Ale żeby być w porządku, muszę przyznać, że jest to innego rodzaju projektowanie, dlatego zazwyczaj unikam mówienia o sobie, że jestem projektantem. Wolę raczej nazywać siebie dyrektorem kreatywnym, bo jestem odpowiedzialny nie tylko za sam projekt, ale i jego finalną realizację, i za budżet. To zarządzanie marką. Są projektanci, którzy coś tam sobie rysują, a potem mówią: „No to cześć, do zobaczenia za pół roku. Tylko nie tnijcie za bardzo”. To nie działa, przynajmniej w przypadku takich marek, jak BOSS.

– Jak dobiera pan współpracowników?
– To kwestia smaku. Można nauczyć się wielu rzeczy w swoim życiu, ale albo mamy w sobie wrodzone poczucie smaku, albo też nie. To nie jest coś, czego można się nauczyć. Można za to szybko sprawdzić, czy ktoś to ma, czy nie. Nasz kierownik projektowy, Senior Head of Design, pracuje dla mnie i ma pod sobą 4 lub 5 projektantów. On ma wyczucie smaku i wszyscy oni je mają. Ale poza smakiem jest również kwestia rozumienia naszej marki i jej wartości. Marka jest gwiazdą. BOSS jest gwiazdą. Nie jesteśmy marką, dzięki której projektant może wyrobić sobie nazwisko radykalnie redefiniując jej wizerunek. Wizerunek jest rzeczą stałą. DNA marki, która została założona przez Baldessariniego, jak już wspomniałem, jest tym, co jest najważniejsze. Każdy z nas w BOSS ma rozumieć i być ambasadorami marki.

– A jak można określić DNA marki BOSS? Co sprawia, że jest „typowo niemiecka”, jak to pan kiedyś określił?
– Proszę spojrzeć na naszą konkurencję. Większość marek pochodzi z Włoch i to moda włoska jest zakorzeniona w historii i tradycji tej branży. Krótko mówiąc, Włosi projektują z ukłonem w stronę przeszłości. W HUGO BOSS stawiamy na innowacyjność, jakość wykonania i technologię. Robimy dla garniturów to, co niemieccy producenci samochodów robią dla samochodów… Łączymy najlepsze rozwiązania technologiczne z ładnym designem. Proszę spojrzeć na historię garnituru BOSS.

Nasz „fused suit” (skondensowany garnitur), którego sekret tkwi w idealnym dopasowaniu podszewki do tkaniny zewnętrznej, stał się przełomem produkcyjnym. Potem przerzuciliśmy się na dopasowane garnitury płócienne i musieliśmy zwrócić szczególną uwagę na sposób ich szycia.

Od tamtego czasu nasi projektanci nieustannie szukają nowych rozwiązań i są pionierami nowych technologii, zarówno jeśli chodzi o sposób pracy, jak i sposoby wytwarzania garniturów. I nie chodzi tylko o tkaninę, która w 80 proc. dostarczana jest na wyłączność BOSS, nie chodzi tylko o sam projekt, ale chodzi też o produkcję. Te wszystkie trzy elementy są nierozerwalnie połączone.

Więc gdy mówimy, że to typowo niemiecki koncept, mówimy o połączeniu innowacji, technologii i naszego stylu. To znaczy, że nikt nigdy nie spojrzy na garnitur BOSS i pomyli go z włoskim garniturem. Klapa jest znacznie węższa, a styl bardzo monochromatyczny. Nie bawimy się kolorem. Nasz styl jest wyważony, męski i nowoczesny.

– W jaki sposób wasze garnitury osiągnęły tak silną pozycję w branży mody?
– To była nasza pierwsza linia produktów. Oczywiście, BOSS to też odzież damska i ubrania sportowe, ale kiedy mówisz BOSS myślisz o garniturze, dlatego, że był naszym pierwszym i sztandarowym wyrobem. Wiąże się to też z intensywnymi działaniami marketingowymi w latach 70. i 80., których twarzą był nasz wyjątkowy model, Michael Flinn. Był twarzą marki i  niemieckiego garnituru. To jest nasze DNA i najprostszy sposób, aby komunikować poprzez garnitur czym jest marka BOSS.

Pamiętajmy, że garnitur jest zawsze na miejscu. Jest to najbezpieczniejsza opcja ubioru dla mężczyzny. Możesz nosić garnitur w ciągu dnia, a następnie zdjąć krawat, rozpiąć górny guzik koszuli i iść na kolację lub na drinka po pracy, wiedząc, że zawsze wyglądasz dobrze i po męsku.

– Jaka jest przyszłość garnituru?
– Po pierwsze, garnitury są coraz bardziej dopasowane, wąskie. Po drugie, garnitur jest teraz tylko punktem wyjścia. Mężczyźni bardziej dbają o siebie i starają się mieć garnitur, który do nich pasuje. Mimo to 80 proc. mężczyzn nadal nosi garnitur niewłaściwej wielkości: albo rękawy są za długie, albo marynarka. Ogólnie rzecz biorąc, noszą za duże garnitury. Źle dopasowane. Wygląda to okropnie. To jednak się zmienia, bo coraz bardziej interesują się swoim wyglądem. Nauczyli się tego od kobiet, które w większości przypadków stoją ramię w ramię z mężczyzną w garniturze.

W modzie ubrania męskie i damskie uzupełniają się. Oczywiście, historycznie rzecz ujmując zwyczaje zakupowe kobiet i mężczyzn nie zawsze były takie same. Kiedy kobiety kupują ubrania, zawsze zwracają uwagę na to, żeby mieć do niego odpowiednio dopasowany pasek czy torebkę. Dla mężczyzn myślenie o akcesoriach jest stosunkowo nowe. Tradycyjnie, mężczyźni kupują tylko to, czego potrzebują. Kiedy kupują garnitur, to dlatego, że go potrzebują i na tym to się kończy. Nie zwracają uwagi na krawat, pasek, skarpetki czy buty, które przecież razem składają się na ich wygląd. Teraz jednak również oni zaczęli zdawać sobie sprawę, że muszą zmienić swój sposób myślenia i upodobnić się do kobiety, która jest przy nich.

– Czy BOSS stara się zmienić ten sposób myślenia?
– Chcemy pomagać tej idei rozwijać się, nie tylko przez sprzedaż garniturów. Sprzedajemy świat mężczyzny Bossa, bo styl Bossa jest tylko wtedy idealny, gdy jest jednolity, całkowity. Zaczyna się od garnituru i wyraża się poprzez krawat, pasek, dobre buty, które są absolutną podstawą, aż do torby. To cała historia i tak widzę przyszłość garnituru. Bo nie chodzi już o sam garnitur, ale o cały wygląd.

Co lubi Kevin Lobo?

Zegarek – BOSS
Pióro – Montblanc
Ubranie – BOSS
Wakacje – Bali
Kuchnia – japońska
Resturacja – latem Shintori w Szanghaju, zimą Minetta Tavern w Nowym Jorku
Samochód – Aston Martin Vanquish i Mercedes E (ma żonę i dwie córki, więc potrzebuje dużo miejsca)
Hobby – rodzina