Dorota M. Fal

Rozmowa z Dorotą M. Fal, doradcą zarządu ds. ubezpieczeń zdrowotnych Polskiej Izby Ubezpieczeń

– Co, pani zdaniem, stoi na przeszkodzie we wprowadzeniu dodatkowych ubezpieczeń zdrowotnych w Polsce?
– To w dużej mierze kwestia polityczna oraz niechęć do faktycznego rozwiązania istniejących problemów. Przede wszystkim nadal pokutuje myślenie, że publiczna opieka zdrowotna jest „za darmo”. Dlaczego więc mamy zacząć płacić za coś, co dawniej było bezpłatne? Trzeba powiedzieć to wprost: nie ma czegoś takiego, jak darmowa opieka zdrowotna. Przecież ktoś za to płaci. To ci, którzy pracują i odprowadzają składki do Narodowego Funduszu Zdrowia. W przypadku większości ludzi składki te są naliczane od wynagrodzeń wypłacanych przez pracodawcę, a więc są dla nich jak gdyby niewidoczne. Podobnie, obowiązek zapewnienia pracownikom świadczeń medycyny pracy przez podmioty opieki zdrowotnej nie uderza bezpośrednio po kieszeni.

To sprawia, że nie jesteśmy w stanie docenić prawdziwej wartości i kosztów opieki zdrowotnej. Tylko gdy sami, z własnego portfela wyciągamy pieniądze i płacimy za usługę możemy docenić jej wartość. Bardzo cenionym przez pracowników świadczeniem dodatkowym są ubezpieczenia zdrowotne lub abonamenty medyczne fundowane im przez pracodawców na zasadzie dobrowolności. Pracownicy doceniają je, ponieważ mogą zobaczyć swoje „oszczędności” podczas każdej wizyty w prywatnej placówce medycznej na podstawie widocznego cennika opłaty za usługi. Po drugie, mentalnie żyjemy jeszcze spuścizną komunizmu, zobowiązującego do zapewnienia obywatelom większości państw europejskich bezpłatnej opieki zdrowotnej.

W krajach byłego bloku wschodniego powszechne świadczenia opieki zdrowotnej zostały uznane za jeden z jego prawdziwych atutów, niezależnie od tego, jaki był wówczas poziom tych usług. Ten pogląd jest nadal żywy wśród ludzi, którzy pamiętają tamte czasy. W obliczu takiego podejścia przeprowadzenie reform jest naprawdę trudne. Konieczne jest stworzenie systemu ochrony zdrowia otwartego na konkurencję oraz zastrzyk funduszy, który może zapewnić jedynie dodatkowe ubezpieczenie zdrowotne.

– Czy ludzie naprawdę nie chcą płacić za opiekę zdrowotną?
– Tak i nie. To wszystko jest kwestią tego, w jaki sposób zadajemy to pytanie. Jeżeli spytamy kogoś, czy chce płacić za dodatkowe ubezpieczenie zdrowotne, bez wątpienia odpowie: „A niby dlaczego?”. Będzie zdania, że otrzymywanie świadczenia zdrowotnego to jego podstawowe prawo, bo przecież co miesiąc płaci „na NFZ”, więc z jakiego powodu ma płacić za to samo dodatkowo. Ludzie nie rozumieją, jak działa prywatne ubezpieczenie zdrowotne.

Wszelkie reformy, które miałyby zostać wprowadzone, wymagałyby ustalenia reguł, na przykład, określenia tych zabiegów, które będą nadal finansowane z NFZ, i tych, które będą pokrywane wyłącznie z prywatnego ubezpieczenia zdrowotnego. Można też rozważyć podział kosztów związanych z pobytem w szpitalu, z częścią opłacaną przez NFZ i dodatkowymi kosztami objętymi ubezpieczeniem prywatnym, itd. Możemy wybierać spośród wielu dostępnych modeli, ale nie możemy udawać, że problem nie istnieje. Jednocześnie argumenty przeciwko dodatkowym ubezpieczeniom zdrowotnym najczęściej nie mają poparcia w faktach. Wydają się tym bardziej absurdalne, gdy weźmie się pod uwagę, jak wiele osób faktycznie, już dziś dopłaca do preferencyjnego traktowania w ramach systemu publicznego.

To zjawisko powszechne i trwa już tak długo, że ujmujemy je nawet w naszych statystykach, chociaż zdajemy sobie sprawę z tego, że mamy do czynienia z „szarą strefą”. Faktem jest, że w ostatnich latach około 33 proc. wszystkich wydatków na opiekę zdrowotną pochodzi ze środków prywatnych. To ponad 33 mld złotych! Jeśli odejmiemy od tego ubezpieczenia, abonamenty i bardzo niewielką ilość pieniędzy wydawanych w prywatnych szpitalach, otrzymamy kwoty wydawane na leki – ponad 19 mld zł – oraz pozostałe – 12 mld zł – wydawane na usługi prywatne rozumiane jako opłaty „fee for service”. To bardzo dużo pieniędzy i widać wyraźnie, że ludzie są gotowi je wydać. Tak więc rynek dla dodatkowych ubezpieczeń zdrowotnych już istnieje, tylko to po prostu nie zdajemy sobie z tego sprawy.

– Więc czego brakuje?
– Gotowości do urealnienia ceny za zabiegi i procedury medyczne oraz akceptacji społecznej, zrozumienia dla faktu, że trzeba za nie płacić. Zrozumienia, że choć ludzie mają prawo do opieki zdrowotnej, to ta opłacana z publicznych środków ma ograniczone źródło finansowania. Przekazanie tej informacji wydaje się być najtrudniejszym zadaniem dla polityków odpowiedzialnych za przeprowadzenie niezbędnych reform. Powinny się one koncentrować na podkreślaniu korzyści z dodatkowego ubezpieczenia zdrowotnego, szczególnie teraz, kiedy znajdujemy się w punkcie zwrotnym jeśli chodzi o finansowanie opieki zdrowotnej.

Nasze społeczeństwo się starzeje, a liczba płacących składkę zdrowotną do NFZ będzie malała. Tymczasem starzejące się społeczeństwo oznacza ludzi, którzy już nie opłacają składek, a którzy w większym stopniu będą korzystać z opieki zdrowotnej. Problemem jest nie tylko fakt, że mamy coraz więcej osób starszych, ale to, że oni kosztują więcej. Przeciętny 30-latek „kosztuje” NFZ około 600 złotych rocznie. Mówimy tu o uśrednionych kosztach leczenia. Średni koszt na osobę w wieku poniżej 65 lat wynosi około 1200 złotych rocznie. Dla osób powyżej 65. roku życia roczny koszt dochodzi do 3200 złotych, czyli jest blisko trzykrotnie większy. Czysta matematyka. Mówiąc prościej, w przyszłości mniej pieniędzy będzie trafiało do systemu opieki zdrowotnej, a zapotrzebowanie na nią będzie większe.

– Jakie jest rozwiązanie?
– Obecnie każdy polski pracownik opłaca składkę do systemu opieki zdrowotnej, a kiedy zachoruje to z niego korzysta. Pracując przyczynia się do tworzenia PKB kraju. Dlatego też poprawa zdrowia narodu leży w najlepszym interesie kraju. Istotnym czynnikiem będzie więc stworzenie środowiska sprzyjającego zbudowaniu rynku prywatnych ubezpieczeń zdrowotnych. Rynek ten musi być na tyle duży, aby zapewnić rozłożenie ryzyka ubezpieczeniowego i zachęcić ubezpieczycieli do stworzenia oferty. Również w najlepszym interesie ubezpieczycieli jest dbanie o zdrowie swoich klientów, bo to zmniejsza ryzyko nadmiernych roszczeń. Pamiętajmy, że aż w 70. procentach zdrowie danej osoby zależy od jej zdrowego stylu życia i warunków pracy. Tylko w 10 procentach jest ono bezpośrednio związane z leczeniem. Gdy będzie funkcjonował rynek, ludzie będą kupować produkty opieki zdrowotnej, gdy będą ich potrzebować.

Logicznie rzecz biorąc, popyt na te produkty rośnie z wiekiem pacjenta i jest największy w grupie wiekowej powyżej 65 lat. Jednocześnie bardzo rozsądnym wydaje się poprawienie stanu zdrowia ludzi młodych, którzy tak naprawdę finansują system. Polski rząd powinien mieć żywotny interes w zapewnieniu pomocy w utrzymaniu ich w jak najlepszym stanie zdrowia, ponieważ to oni napędzają gospodarkę. Poprzez zachęcanie do dodatkowego ubezpieczenia zdrowotnego tworzymy kulturę, w której ludzie są bardziej świadomi swojego zdrowia. Dlaczego? Bo płacąc składki, faktycznie zdają sobie sprawę z wartości swojego zdrowia i wysokich kosztów chorowania. Często mówi się, że aby ograniczyć korzystanie z czegoś, należy ustanowić odpowiednią cenę. Możemy to zaobserwować chociażby w przypadku globalnej inicjatywy mającej na celu ustalenie ceny węgla. Pomyślmy o ubezpieczeniu tak, jakbyśmy chcieli wycenić koszty choroby.

Przez zachęcanie do korzystania z dodatkowego ubezpieczenia zdrowotnego można zachęcić ludzi do pozytywnego podejścia do zdrowia i zrobienia wszystkiego, aby być jak najzdrowszym, trzymać się z dala od szpitala. W takiej sytuacji medycyna prewencyjna staje się ważną częścią systemu zdrowotnego. Dodatkowo, powinniśmy w pierwszej kolejności skupić się na leczeniu pacjentów, gdy tylko pojawią się pierwsze niepokojące symptomy choroby. Mówimy tu więc o profilaktyce oraz wczesnym wykrywaniu i leczeniu chorób. Podsumowując, można poprawić stan zdrowia nas wszystkich, przy jednoczesnym zmniejszeniu zapotrzebowania na usługi systemu opieki zdrowotnej i zapewniając mu trwały zastrzyk pieniędzy.

– W porównaniu z obecnym systemem, ta wizja wydaje się nieco idealistyczna…
– Tylko dlatego, że żyjemy w kulturze, w której choroba postrzegana jest jako coś nieuchronnego, a ludzi leczy się dopiero jak poważnie zachorują. Ma to bardzo złe skutki dla całej gospodarki. Często słyszymy o konstytucyjnym prawie do ochrony zdrowia, ale fakt jest taki, że konstytucja daje prawo do ochrony zdrowia, ale nic nie mówi na temat finansowania tego prawa. Dopiero kolejnym zapisem jest prawo do równego dostępu do opieki zdrowotnej dla każdego, niezależnie od sytuacji materialnej. Ale tu uwaga – tylko tej finansowanej ze środków publicznych. Konstytucja nie określa także, jaki ma być zakres opieki zdrowotnej finansowanej ze środków publicznych! Nie narzuca modelu finansowania ochrony zdrowia, ani też nie stawia przeszkód we wprowadzeniu prywatnego modelu finansowania jako uzupełnienia istniejącego już, publicznego systemu, ani też prawie obywateli do wyboru leczenia w prywatnej zamiast publicznej placówce zdrowia.

Z pewnością też nie nakazuje, by wszystkie nasze składki zdrowotne miały być wpłacane na konto jednego płatnika publicznego, jakim jest NFZ. Ekonomia jasno określa takie zjawisko – to monopson. Co więcej, NFZ jest ograniczony wielkością składki, którą otrzymuje. Podpisując kontrakty na świadczenia zdrowotne z różnymi podmiotami może zakontraktować tylko tyle usług, na ile ma środków. Przypuśćmy, że do lekarza przychodzi chory pracownik. Kwalifikuje się do zabiegu operacyjnego i otrzymuje skierowanie do szpitala. Ponieważ jednak liczba zakontraktowanych procedur jest ograniczona, a w kolejce do szpitala czeka już spora grupa ludzi, którzy nie zmieścili się w liczbie zakontraktowanych procedur, nasz pracownik musi „stać w kolejce”, czekając do następnego roku czy nawet dłużej. Nie tylko powoduje to odpływ pieniędzy z NFZ, ale staje się problemem ubezpieczeń społecznych. Pracownik nie może wrócić do pracy dopóki operacja nie zostanie wykonana i w tym okresie pobiera świadczenia socjalne. Jest to więc dodatkowe obciążenie finansowe dla państwa, a zarazem dla pracodawcy.

W dodatku cały czas pracownik nie pracuje, co oznacza, że ani on, ani jego pracodawca nie przyczynia się do finansowania NFZ, więc ilość pieniędzy w krajowym budżecie zdrowia jest mniejsza. Nasz pracownik nie pracuje, więc i nie odprowadza składek, a to ma bardzo wymierny wpływ na pracodawcę, finanse publiczne i wreszcie PKB! Obecną sytuację w służbie zdrowia obrazuje niekończące się domino. Ma to bardzo zły wpływ na gospodarkę i jest całkowicie bezsensowne. Ale żeby przerwać upadek tego domina, musimy zmienić sposób myślenia i skupić się na prewencji i utrzymaniu ludzi w dobrym zdrowiu oraz wczesnym i skutecznym leczeniu. Pomoże to w zwiększeniu wydajności i zbudowaniu równowagi systemu, który będzie mógł zapewniać pomoc medyczną tym, którzy naprawdę jej potrzebują. Korzyści będą odczuwalne dla wszystkich.

– Jakie są te korzyści?
– Co oznacza wprowadzenie dodatkowych ubezpieczeń zdrowotnych? Po pierwsze, pacjenci będą mieli łatwiejszy dostęp do usług. A te z kolei będą znacznie lepszej jakości. Skróci się też czas oczekiwania na wizytę czy zabieg, a pacjenci nie będą zmuszeni za każdym razem dopłacać z własnej kieszeni. Będą mieli możliwość wyboru dostawcy usług medycznych, lekarza i leczenia. Co równie istotne, pojawi się wreszcie model efektywnego wykorzystywania przeznaczanych na zdrowie wydatków prywatnych. Po drugie, z dodatkowych pieniędzy w systemie skorzystają również świadczeniodawcy w całym systemie ochrony zdrowia. Dzięki temu będą mogli realizować większą liczbę procedur medycznych, co zwiększy ich produktywność i poprawi wyniki finansowe. Umożliwi to również regulację zasad współpracy między dostawcami usług publicznych a prywatnymi płatnikami. Lekarze mogą spodziewać się poprawy warunków pracy dzięki lepszej sytuacji finansowej świadczeniodawców. W dłuższej perspektywie, dzięki lepszemu zdrowiu swoich pracowników, skorzystają także pracodawcy, bo przełoży się to na zmniejszenie ich absencji. chorobowej.

– Dlaczego mimo tak złego funkcjonowania systemu ochrony zdrowia w Polsce, wciąż zwleka się z wprowadzaniem koniecznych zmian?
– Uważam, że sytuacja jest krytyczna. W mojej ocenie, rządzącym obraz zaciemniają nie najgorsze dane dotyczące usług ambulatoryjnych. Korzystają z nich niektórzy pracownicy objęci ubezpieczeniami zdrowotnymi i abonamentami dla firm lub indywidualnymi uprawniającymi do korzystania z prywatnej opieki zdrowotnej. Należy mieć jednak świadomość tego, że usługi ambulatoryjne są stosunkowo tanie i dostępne dla znacznej części społeczeństwa. Dostęp do usług szpitalnych jest w dużej mierze ograniczony przez listy oczekujących i rozwój „szarej strefy”. Problemem jest także to, że chociaż istnieje kilka firm ubezpieczeniowych, które oferują prywatne ubezpieczenie zdrowotne, ich oferta nie jest kompleksowa. Nie istnieją też żadne zachęty finansowe, np. w postaci ulg podatkowych, które zwiększałyby skłonność do korzystania z ubezpieczeń.

– Czy możemy spodziewać się takich zachęt w przyszłości?
– Obecnie, ze względu na wyraźne zobowiązanie do trzymania kontroli nad budżetem państwa aż do 2016 roku, rząd nie jest skłonny do wprowadzania zachęt podatkowych. Wraz z rosnącymi potrzebami dodatkowego finansowania systemu opieki zdrowotnej i odczuwalnym już teraz zmniejszeniem liczby osób wpłacających składki zdrowotne, wątpię, by chciano ryzykować dodatkowe zmniejszenie przychodów do budżetu. Dosyć jasno jednak rysuje się scenariusz, zgodnie z którym, głównie za sprawą starzenia się społeczeństwa, w niedługim czasie budżet opieki zdrowotnej wpadnie w prawdziwe tarapaty. Można przypuszczać, że rząd będzie musiał więc w końcu znaleźć dodatkowe źródła finansowania i odciążyć płatnika publicznego. Wierzę, że zanim to jednak nastąpi rządzący dostrzegą niezaprzeczalne korzyści wynikające z ubezpieczeń dodatkowych i wykorzystają je wraz z dodatkowymi zachętami do skłonienia ludzi do inwestowania w swoje zdrowie.

Co lubi Dorota M. Fal?

BIŻUTERIA – dyskretna
WYPOCZYNEK – podróże
KUCHNIA – „Jestem wegetarianką”
RESTAURACJA – „Nie mam ulubionej, małe
knajpki w pięknych zakątkach świata podczas wakacji.”
SAMOCHÓD – „Lubię SUV-y, bo są wygodne i wytrzymałe.”
HOBBY– „Znajdować piękno w zwykłym życiu.”