Wojciech Szyszko

Rozmowa z Wojciechem Szyszko, dyrektorem zarządzającym Kia Motors Polska

– W latach 60. produkty japońskie uważano za znacznie gorsze od europejskich lub amerykańskich. Dziś wygląda to zupełnie inaczej – znaczek „Made in Japan” to gwarancja niezawodności. Podobny proces można obserwować w przypadku wyrobów koreańskich.
– Mam nadzieję, że za kilka lat dogonimy w tej konkurencji Japończyków. Nic nie dzieje się bez przyczyny. Wyroby koreańskie są z roku na rok lepsze. Firmy, takie jak Samsung czy LG, podbiły rynek produktów elektronicznych i AGD. Także w dziedzinie motoryzacji nastąpił imponujący postęp. Dotyczy to nie tylko jakości, ale też designu, jaki cenią Europejczycy. Było to prawdziwe wyzwanie dla twórców, by stworzyć projekty, które będą akceptowane w skali globalnej – w Europie, USA i w Azji.

– Kia, jak i siostrzany Hyundai, odnoszą znaczące sukcesy na całym świecie. Co tu dużo mówić – wasze auta prezentują się równie dobrze, jak samochody prestiżowych producentów.
– O tym, jak ważne są to dla nas sprawy, najlepiej świadczy bardzo wysoka pozycja, jaką zajmuje w firmie jej CEO, a od niedawna jeden z trzech prezesów, Peter Schreyer – wybitny projektant, który wcześniej pracował dla Audi. Zwiastunem zmian zachodzących w naszej firmie była premiera Sorento w 2003 roku. Potem nastąpiły kolejne premiery, które miały ogromny wpływ na poziom sprzedaży naszej marki. Zmienił się znacząco profil klientów. Coraz częściej nasze auta kupują ludzie młodzi, dynamiczni, podążający za modą. Dla nich ważne jest to, że, jako jedyna firma motoryzacyjna, organizujemy w Polsce własny cykl wyścigów Kia Lotos Race. Widzą też nasze zaangażowanie marketingowe w dziedzinie piłki nożnej oraz windsurfingu. Kilkanaście lat temu fani motoryzacji żartowali, że naszymi autami jeżdżą głównie „kapelusznicy”, czyli stateczni panowie, dla których najważniejsza jest wygoda i niezawodność.

– Jak rozwijał się biznes pańskiej firmy w naszym kraju?
– Od 1995 roku rolę importera pełniło PB Motors, dwa lata później uruchomiliśmy polskie przedstawicielstwo, czyli Kia Motors Polska. W 1998 roku Kia została przejęta przez koncern Hyundai, co przyspieszyło rozwój technologiczny obu firm. Kolejnym kamieniem milowym była budowa naszej fabryki na Słowacji, która – co tu kryć – zaoferowała lepsze warunki niż Polska. Miało to bezpośredni wpływ na planowanie sprzedaży. Wcześniej zdarzały się opóźnienia spowodowane strajkami w Korei. Muszę wyjaśnić, że koreańskie związki zawodowe są bardzo silne i nierzadko sięgają po ostateczne środki podczas negocjacji z pracodawcami.

– Co stanowiło kamień milowy dla firmy Kia w Polsce?
– Niewątpliwie premiera modelu cee’d w 2006 roku. Jest to samochód, który fantastycznie sprzedaje się w całej Europie. Łączy mnóstwo zalet – jest nowoczesny, świetnie zaprojektowany, tani i, co równie ważne, ma siedmioletnią gwarancję. Nie trzeba chyba przekonywać, że tak długi czas gwarancji to najprostszy i najlepszy dowód jakości tego samochodu. W zeszłym roku pojawił się jeszcze lepszy cee’d, drugiej generacji. Auto zebrało pokaźną kolekcję wyróżnień przyznawanych przez media motoryzacyjne i, podobnie jak poprzednik, wygrało już wiele testów porównawczych z konkurencją niemiecką, francuską czy japońską.

– W październiku ub. roku branżę zelektryzowała wiadomość,  że Kia wyprzedziła w sprzedaży niepokonanego dotąd lidera, czyli Škodę.
– W skali całego 2012 roku zajęliśmy znakomite drugie miejsce w dziedzinie sprzedaży dla osób fizycznych. W zależności od miesiąca, z udziałem rynkowym na poziomie blisko 6 proc. lokujemy się w Polsce na szóstej lub siódmej pozycji wśród wszystkich importerów. Kilka lat temu mogliśmy tylko marzyć o takich wynikach. W 2004 roku sprzedaliśmy w naszym kraju 4 tys. aut, a w roku ubiegłym 17,3 tys. Same tylko trzy wersje modelu cee’d pozwalają nam sprzedać rocznie od 4,5 tys. do 6 tys. aut. Kolejny nasz przebój rynkowy to SUV – Sportage – który kupiło 5 tys. osób.

– Większość aut policyjnych na polskich drogach to darmowa reklama firmy Kia…
– Był to jeden z powodów, dla których tak bardzo zależało nam na wygraniu tego dużego i prestiżowego przetargu. Mówiąc ściśle – policja zorganizowała aż 8 przetargów, z czego 7 udało nam się wygrać. Sprzedaliśmy dzięki temu aż 4,8 tys. samochodów. Choć mieliśmy bardzo poważnych konkurentów, odnieśliśmy sukces dzięki bardzo starannemu przygotowaniu naszej oferty. Wiedzieliśmy o tym, że szczególnie ważne będą nie tylko ceny aut i specjalistycznego oprzyrządowania, ale też terminy dostaw. Dzięki bliskości słowackiej fabryki łatwo mogliśmy spełnić ostatni z wymogów, w odróżnieniu od konkurentów, którzy uzależnieni byli od decyzji zagranicznych centrali. Kiedy wygraliśmy trzeci z kolei przetarg, producenci policyjnego oprzyrządowania zgodzili się na poważne rabaty. A to z kolei pozwoliło nam na jeszcze większą elastyczność cenową. Na marginesie, wymóg dwuletniej gwarancji bez limitu kilometrów nie stanowił dla nas żadnego problemu. Oferujemy przecież gwarancję siedmioletnią.

– Kieruje pan polskim oddziałem firmy Kia od 2004 roku. Czym zajmował się pan wcześniej?
– Jestem absolwentem politechniki, na której przez kilka lat byłem asystentem. Potem przez 4 lata pracowałem w Zakładach Włókien Chemicznych w Tomaszowie. W 1990 roku trafiłem do Mitsubishi, dla którego budowałem sieć dealerską. W 1995 roku zostałem dyrektorem oddziału, żeby 9 lat później przejąć zarządzanie Kia Motors Polska. Działo się to w okresie, gdy koncern zadecydował, że dyrektorami zarządzającymi w poszczególnych krajach zostaną europejczycy. Obecnie koledzy nazywają mnie dowcipnie „dziekanem korpusu dyrektorów”, ponieważ spośród 12 osób mianowanych 9 lat temu, tylko ja dalej zajmuję swoje stanowisko.

– Co uważa pan za najważniejsze elementy pracy managera?
– Właściwy dobór współpracowników. Nie potrafiłbym pracować z ludźmi, do których nie miałbym zaufania. Kolejny element to stabilność zarządzania. Jest to szczególnie ważne dla naszych dealerów, którzy muszą czuć wsparcie importera. Jest to jeden z najistotniejszych elementów sukcesu, jaki udało nam się wypracować. I jeszcze jedno – manager powinien jasno określać cel, do którego dąży z zespołem. W naszym przypadku jest to awans z siódmej pozycji do polskiego „Top five”.

Co lubi Wojciech Szyszko?

Zegarki – IWC, ma trzy modele tej firmy
Pióra – Montblanc, używa tego samego długopisu od 20 lat. Kiedy musiał wymienić wysłużony element, pomimo nietypowego, dziś już nie produkowanego, bordowego koloru, nie miał najmniejszych problemów z naprawą
Wypoczynek – narty w Aspen, w Kolorado lub w Alpach
Kuchnia – włoska
Restauracja – chwali warszawskie bary sushi, zwłaszcza „Miseczkę Oshi”
Samochód – Kia Cadenza
Hobby – łodzie podwodne. Aż połowę jego biblioteki stanowią książki na ten właśnie temat. Interesuje się też kolejkami górskimi. Planuje zagraniczne podróże w taki sposób, żeby przejechać się nietypowym rollercoasterem. Za najciekawsze uważa: kolejkę w Japonii z siedzeniami, które pełnią rolę pojedynczych wagoników oraz zbudowaną na wieży kopalnianej pod Johannesburgiem, gdzie wagoniki z całym impetem wjeżdżają… pod ziemię