Rozmowa z Michałem Czeredysem, prezesem Arcus SA

– ARCUS ROZPOCZYNAŁ SWOJĄ DZIAŁALNOŚĆ OD SPRZEDAŻY KSEROKOPIAREK I DRUKAREK, ALE OBECNIE JEGO DZIAŁALNOŚĆ JEST ZNACZNIE BARDZIEJ ZRÓŻNICOWANA. KTÓRY Z RODZAJÓW DZIAŁALNOŚCI JEST NAJBARDZIEJ ZYSKOWNY?

– Nadal biznes związany z drukiem, chociaż coraz mniej jest on związany ze sprzedażą sprzętu. Nasz profil działania zmienił się po wejściu na GPW w 2007 roku, kiedy to z dostawcy sprzętu zaczęliśmy się stawać dostawcą usług. Z naszych obserwacji wynikało bowiem, że klienci najwięcej problemów mają z optymalizacją, i to nie tylko urządzeń do drukowania, ale także przetwarzania dokumentów, a generalnie z kompleksowym zarządzaniem zasobami. Początkowo zaczęliśmy im pomagać oferując w outsourcingu usługi zarządzania drukiem, ale z czasem w naszej grupie pojawiły się nowe firmy, które swym zakresem objęły inne obszary działalności.

DocuSoft specjalizuje się we wdrażaniu autorskiego systemu VARIO do zarządzania procesami i projektami, Arcus Systemy Informatyczne we wdrażaniu systemów ERP oraz komunikacji zunifikowanej naszego strategicznego partnera, jakim jest Microsoft, uzupełniając o swoje rozwiązania i aplikacje w tym zakresie, a T-matic Systems w oferowaniu systemów telematycznych TiMS, pozwalających m.in. optymalizować koszty zarządzania flotą samochodową. Chociaż produkty i usługi z zakresu zarządzania drukiem mają obecnie w przychodach największy udział, bo ok. 75 proc., to chcielibyśmy, żeby w długim okresie nie przekraczały 50 proc.

– SKĄD POMYSŁ NA PRZEJMOWANIE OD KLIENTA INFRASTRUKTURY I OFEROWANIE MU USŁUG DRUKOWANIA, A NIE SAMEGO SPRZĘTU?


– Z naszych ponad dwudziestoletnich doświadczeń wiemy, że procesem drukowania dokumentów trzeba odpowiednio zarządzać, żeby nie ponosić zbędnych wydatków, obniżać standardów bezpieczeństwa oraz odnotowywać spadku produktywności, a także dodatkowo obciążać pracą informatyków w firmie. Jak wynika z badań, 20 proc. zgłoszeń do wewnętrznych działów IT dotyczy właśnie eksploatacji drukarek. Ponad 80 proc. decydentów

w ogóle nie zdaje sobie sprawy z tego, ile pieniędzy przeznacza na produkcję dokumentów, bo na posiadane przez siebie drukarki patrzą głównie poprzez pryzmat kosztów ich zakupu, chociaż w rzeczywistości stanowią one nie więcej niż 15 proc. całkowitych kosztów związanych z ich eksploatacją. Przymierzając się więc do zmniejszenia wydatków na druk, trzeba brać pod uwagę nie tylko koszt samej drukarki, ale przede wszystkim materiałów eksploatacyjnych, przeglądów serwisowych, napraw oraz energii. Umiejętne zarządzanie tym procesem pozwala rocznie zaoszczędzić nawet kilkaset złotych w przeliczeniu na pracownika, co w przypadku dużych firm może przełożyć się na setki tysięcy złotych.

– ALE OD CZEGO ZACZĄĆ?

– Przede wszystkim od audytu druku, który pozwala odpowiedzieć na pytania jak, gdzie i ile się drukuje, a po dokonaniu tych ustaleń zaprojektowania rozwiązania dokładnie dopasowanego do potrzeb klienta. Najwięcej drukowanych dokumentów w firmie generuje zazwyczaj księgowość i dział sprzedaży. O ile jednak księgowość robi to najczęściej pod koniec miesiąca, przy okazji generowania faktur i raportów finansowych, o tyle przedstawiciele handlowi potrzebują kolorowych, dobrej jakości prezentacji oraz materiałów ofertowych każdego dnia. Optymalnym rozwiązaniem może więc okazać się wyposażenie obu działów w jedno uniwersalne wielofunkcyjne urządzenie z przydzielonymi prawami do określonej funkcjonalności…

Do zapoznania się z resztą wywiadu z Michałem Czeredysem zapraszamy do lipcowo-sierpniowego numeru Managera.