Anna Sieńko

Rozmowa z Anną Sieńko, dyrektor generalną IBM Polska i Kraje Bałtyckie

– Najnowszy, szósty z kolei, raport „Next Five in Five” dotyka dziedzin, które kojarzyły nam się dotąd z dziełami science-fiction.
– Takie elementy pojawiały się już we wcześniejszych edycjach tego raportu, jak choćby praktyczne zastosowanie hologramów, co zapowiadaliśmy w zeszłym roku. Ten sposób przestrzennej prezentacji funkcjonuje już na lotnisku w Zurychu i londyńskim Heathrow. Na marginesie – w związku z tym, że pasażerowie notorycznie usiłowali sprawdzać, jak działają hologramy, trzeba było ustawić tam szklane ścianki… Czekam też niecierpliwie na auta, które będą przemieszczały się bez udziału kierowców. Jest to technicznie wykonalne, dzięki coraz lepszym systemom GPS. W tej dziedzinie pierwszy krok też został już zrobiony – nowa kolej w Dubaju funkcjonuje w pełni automatycznie. Na marginesie – skoro już mówimy o komunikacji, czy wie pan, kto 80 lat temu wymyślił światła drogowe?

– Odpowiedź nasuwa się sama – IBM.
– Podobnym przykładem naszego wynalazku, który bez rozgłosu zmienił świat, jest kod kreskowy. Jego wprowadzenie zrewolucjonizowało logistykę i handel. Przez długi czas równie ważną rolę pełniły karty perforowane, które wprawdzie trafiły do lamusa, ale umożliwiły rozwój maszyn liczących. Warto wspomnieć, że niektóre z naszych dawnych rozwiązań informatycznych nie straciły aktualności, pomimo ogromnego tempa zmian w tej dziedzinie. Najlepiej ilustruje to przykład oprogramowania z lat 60. XX wieku, nadal wykorzystywanego w Stanach Zjednoczonych do rezerwacji lotów.

– Niewątpliwie największym prezentem, jaki zafundowała światu pani firma, była rezygnacja z praw patentowych do komputera typu PC. Gdyby nie to, pewnie mielibyśmy dziś na rynku kilka niekompatybilnych systemów i absurdalnie drogi sprzęt. Wątpliwe, czy rozpowszechniłby się Internet…
– Na tym m.in. polega realizacja naszej misji „Smarter Planet”, czyli tworzenia lepszego, mądrzejszego świata. Pracujemy nad wynalazkami, które dotychczas pojawiały się w książkach i filmach S-F, nie zapominając o tym, że kluczowe może być nie tylko samo odkrycie, ale też możliwości wdrożenia. Jeśli dane rozwiązanie będzie nawet znakomite, ale zbyt drogie, nie ma ono szans na szerokie upowszechnienie.

– Zacznijmy od pierwszego, najbardziej efektownego punktu „Next Five in Five”, czyli sterowania urządzeniami za pomocą myśli.
– Jestem przekonana, że w ciągu najbliższych pięciu lat technologia ta będzie popularna w branży rozrywki, a zwłaszcza gier. Natomiast najbardziej czekam, aż będą mogli z niej korzystać lekarze opiekujący się osobami po udarach mózgu lub cierpiącymi na autyzm. Obecnie testowane są hełmofony wyposażone w czujniki umożliwiające odczyt elektrycznej aktywności mózgu, identyfikujące wyraz twarzy, poziom emocji lub koncentracji. Niczym więc zaskakującym będzie sterowanie za pomocą myśli smartfonami lub komputerami. Jeszcze przed rokiem nikt nie wierzył w triumf sztucznej inteligencji, tymczasem komputer IBM Watson pokonał najbardziej doświadczonych uczestników słynnego teleturnieju „Jeopardy!”, zdobywając przy okazji 1 mln dolarów. Dodam, że nagroda została przekazana na cele społeczne.

– Kolejna z przewidywanych przez was modernizacji dotyczy delikatnego tematu, czyli identyfikacji biometrycznej. Liczni zwolennicy teorii spiskowych uważają, że kiedyś wszyscy będziemy mieli wszczepione chipy, którymi zawładnie wszechmocna organizacja.
– Powiem żartem, że nasze rozwiązanie powinno zapewnić nam wdzięczność nawet najbardziej zagorzałych przeciwników tego rodzaju identyfikacji, bowiem zakłada… rezygnację z jakichkolwiek chipów. Wszczepione pod skórę urządzenie elektroniczne ma mnóstwo wad, łącznie z tym, że można je przecież przeszczepić komuś innemu. Na szczęście, natura wyposażyła nas w niepowtarzalną tożsamość biologiczną. To zupełnie wystarcza, byśmy w przyszłości mogli obywać się bez kart kredytowych, paszportów, itp. Podstawą naszego systemu identyfikacji za pięć lat będą skany siatkówki, pliki głosowe i definicje twarzy.

– Dzięki takiej identyfikacji powinniśmy uzyskać dostęp nie tylko do konta bankowego, ale też użytecznych, spersonalizowanych informacji.
– Wiąże się z tym następna innowacja z raportu „Next Five in Five”. W związku z tym, że często podróżuję, sama chciałabym automatycznie otrzymywać ważne dla mnie informacje o pogodzie, połączeniach komunikacyjnych czy też o nowych książkach. Tymczasem, tak jak wszyscy, jestem atakowana przez mało przydatne – a w efekcie nieskuteczne – przekazy reklamowe. Obecnie IBM pracuje nad technologią, która pozwoli tak zinterpretować wszystkie informacje, które zostawiamy o sobie w Internecie, choćby w portalach społecznościowych, byśmy dzięki temu otrzymywali zindywidualizowany przekaz zgodny z naszymi preferencjami. Przestaniemy go nawet postrzegać jako reklamę.

– Ktoś, kto usystematyzuje i spersonalizuje nasze kontakty z globalną siecią, zasłuży na nagrodę Nobla. Zapewne otrzyma ją również wynalazca lekkiej i wydajnej baterii.
– Naukowcy związani z naszą firmą pracują od dawna nad rozwiązaniem tego problemu. Wydajny akumulator to jednak za mało. Szczególnie ważna jest kwestia odzyskiwania energii, którą produkuje wszystko, co się porusza. Chodząc, biegając, jeżdżąc na rowerze wytwarzamy przecież energię, którą moglibyśmy np. ładować baterię telefonu. Postęp w tej dziedzinie polega na wydajnym magazynowaniu odzyskanej energii. W skali globalnej najlepszym i praktycznie niewyczerpalnym źródłem jest ruch fal morskich. Choć wydaje się to z pozoru oczywiste, to jednak dotychczas nauka nie potrafiła sobie poradzić z tym problemem. Przełomu dokonali niedawno naukowcy IBM z Irlandii, którzy zaproponowali racjonalny ze względów ekonomicznych model konwersji energii fal oceanicznych na prąd elektryczny.

– Piąte z wyzwań, jakie IBM stawia sobie i światu, to „koniec cyfrowego wykluczenia”.
– Nikt nie zaprzeczy, że dziś rozwój i dobrobyt zależy w znacznej mierze od dostępu do informacji. Za pięć lat na 7 mld ludzi żyjących na naszej planecie przypadać będzie 5,6 mld urządzeń mobilnych z dostępem do Sieci. Oznacza to, że 80 proc. ludzkości będzie miało dostęp do Internetu.

– Co z pozostałymi 20 proc.?
– Prowadzimy w Indiach projekt dotyczący tego, jak nauczyć niepiśmiennych przesyłania informacji głosowych za pomocą telefonów komórkowych. Dzięki temu mogą poznać prognozę pogody, dowiedzieć się, jakie nawozy warto stosować, w razie potrzeby mogą ściągnąć lekarza. Projekt ten może w znaczący sposób ułatwić likwidację opóźnień cywilizacyjnych w najbiedniejszych regionach.

– Siłą raportu „Next Five in Five” jest to, że stoi za nim potężna firma, której przychody można porównywać z budżetami średniej wielkości państw.
– Od 1 stycznia 2011 r. wartość akcji IBM wzrosła o 11 procent, podczas gdy indeks Dow Jones spadł o 5 procent. Na zeszłorocznej liście „Fortune” 500 największych amerykańskich firm IBM zajął 18. miejsce, z przychodem sięgającym 99,9 mld dolarów. To więcej niż wpływy Google i Apple razem wzięte. Jak na stuletnią firmę to chyba całkiem nieźle (śmiech). Przez te sto lat zmieniała się nasza strategia, ale wciąż jesteśmy drugą najbardziej wartościową marką na świecie, po Coca-Coli. Do roku 2015 spodziewamy się 30-procentowego wzrostu przychodów, sięgającego 30 mld dolarów. W tym czasie amerykańska gospodarka ma wzrosnąć o 1 procent. Mamy dobre perspektywy i dobrą strategię – stawiamy na analitykę biznesową, cloud computing i systemy inteligentne, które budują mądrzejszy świat. Mnie szczególnie cieszy, że rozwijamy naszą obecność w Polsce. W 2010 r. otworzyliśmy kolejne centrum IT – tym razem we Wrocławiu. Dołączyło ono do podobnych ośrodków, które mamy w Krakowie i Gdańsku.

– Mówi pani z dużym zaangażowaniem, o swojej firmie. Wielkie korporacje, oprócz niewątpliwych zalet mają też minusy…
– W przypadku IBM elementy pozytywne dominują. Wręcz należałoby pewne reguły przenieść na szerszy grunt; zwłaszcza pełną transparentność w relacjach biznesowych. Twarde reguły w tej dziedzinie mogą przeszkadzać osobom przyzwyczajonym do innych standardów, ale w konsekwencji przynoszą doskonałe efekty.

 – Słyszałem o świetnym handlowcu, który stracił u was pracę, ponieważ kupił zbyt drogie prezenty dla klientów.
– Reguły to reguły i trzeba się do nich stosować. Próby pozyskiwania klientów za pomocą kosztownych podarunków nie są zgodne z naszą etyką biznesu. Gdy spotykam się na lunchu z osobą z administracji publicznej, zawsze każdy płaci sam za siebie. To staje się coraz częstsze w polskich realiach, choć musimy pamiętać, że nasz kraj jest dopiero w połowie drogi w dziedzinie czystości biznesu. W rankingach pokazujących działania korupcyjne – Transparency Index – Polska oceniana jest na nieco powyżej 5 punków w skali dziesięciopunktowej. Mamy naprawę jeszcze dużo do zrobienia.

– Zarządza pani wielkim zespołem, złożonym w większości z wysoko wykwalifikowanych pracowników.
– W Polsce zatrudniamy kilka tysięcy ludzi. Operacyjnie zarządzam główną częścią IBM. Jeżeli chodzi o nasze centra i laboratoria w Krakowie i Wrocławiu, to włączam się bezpośrednio tylko w przypadku szczególnie ważnych lub trudnych spraw. – Na czym polega specyfika zarządzania tak dużą organizacją? – Przede wszystkim na odpowiednim delegowaniu zadań. Staram się uważnie słuchać managerów, z którymi pracuję, i cieszy mnie, gdy w swoich dziedzinach umieją więcej niż ja. Ze swojej strony – staram się im pomagać w odpowiednim kształtowaniu ścieżki kariery. Zwykle pytam: „Co chciałbyś robić pięć lat przed emeryturą?” Taka właśnie perspektywa pozwala na racjonalne zaplanowanie kolejnych etapów rozwoju zawodowego.

– Zwróciłem uwagę, że jest pani po imieniu z pracownikami różnych szczebli.
– To kolejna zasada – wszyscy mówimy do siebie „ty”. Upraszcza to relacje międzyludzkie, a jednocześnie – zapewniam – nie umniejsza szacunku do osób zajmujących kluczowe stanowiska. Ze smutkiem muszę stwierdzić, że „bizantyjskie reguły”, np. takie, że prezes rozmawia tylko z prezesem, są u nas nadal bardzo mocne. Znam tylko jeszcze jeden kraj, w którym wygląda to podobnie. Są to Chiny.

– Kiedy zorientowała się pani, że zostanie managerem?
– Zaraz, zaraz, nikt mnie jeszcze o to nie pytał. Jeśli jednak sięgnę wstecz pamięcią, to przecież zawsze pełniłam jakieś funkcje kierownicze, byłam na przykład przewodniczącą samorządu szkolnego (śmiech). Po ukończeniu automatyki na krakowskiej AGH trafi łam do ośrodka obliczeniowego NBP. Było to pod koniec lat 80. Wtedy też po raz pierwszy zetknęłam się z komputerami IBM, sprowadzanymi z drugiej ręki z Zachodu. Wspólnie z kolegami pisaliśmy programy, dzięki którym komputery te mogły współpracować z rosyjskimi, działającymi w systemie RIAD. Kolejne spotkanie z IBM to szkolenie w okresie przełomu ustrojowego 1989 roku. Był to okres wielkich zmian, moje centrum obliczeniowe przekształciło się w spółkę, której zostałam prezesem. Po jakimś czasie właściciele postanowili sprzedać spółkę. Jednym z potencjalnych klientów był IBM.

Była to najlepsza propozycja, ale zabrakło czasu, żeby przeprowadzić due dilligence. W związku z tym podjęłam najważniejszą decyzję w mojej karierze i przeszłam do IBM na stanowisko szefa działu outsourcingu, budując go od podstaw. Po roku skusiła mnie propozycja, by stanąć na czele polskiego oddziału spółki Optimus Lockheed Martin. Jak się okazało dział LM – Mission Systems (część LM, która założyła w Polsce spółkę z Optimusem) – powstał na bazie spółki odkupionej od IBM i obie firmy miały biura w tym samym budynku. Gdy po trzech latach zadzwoniono do mnie z IBM i zaproponowano powrót, chętnie wyraziłam zgodę. Przejście było łatwe, tym bardziej że przez cały czas utrzymywałam kontakt z kolegami z IBM. Uprzedzając pytanie dodam, że objęłam to samo co wcześniej stanowisko. W 2006 roku rozpoczęłam pracę jako GTS Manager, a po 2 latach zostałam dyrektorem Integrated Technology Services IBM GTS na region Europy Środkowo-Wschodniej. Od 2009 roku pełnię funkcję dyrektor generalnej IBM Polska, od ubiegłego roku odpowiadam również za kraje bałtyckie: Litwę, Łotwę i Estonię.

CO LUBI ANNA SIEŃKO?

ZEGARKI – ma dwa ulubione Tag Heuer
UBRANIA – oszczędna elegancja, bez ozdób. Ceni Armaniego i Dolce Gabbana ponieważ każda rzecz, którą przymierza, leży bez zarzutu
WYPOCZYNEK – Włochy, zwłaszcza Toskania i Sycylia
KUCHNIA – włoska
HOBBY – bardzo dużo czyta, zwłaszcza książki historyczne i reportaże. Nie stroni też od dobrych kryminałów. Zachęca znajomych do ćwiczenia znajomości angielskiego poprzez czytanie. Ze względu na styl poleca m.in. „Sagę Rodu Forsyte’ów” Johna Galsworthy’ego. Lubi sport – biega, jeździ na nartach. Każdą wolną chwilę spędza z mężem i trójką dzieci