Michał Leksiński na co dzień wspiera korporacje w zakresie komunikacji i kryzysów wizerunkowych, wcześniej pomagał przy tworzeniu portalu Patronite w Polsce. Dzisiaj przekazuje wiedzę innym w ramach wielu projektów edukacyjnych.
Góry i biznes – te obszary mają naprawdę ze sobą tak wiele wspólnego?
Zdziwiłby się pan jak wiele ile. Jednak warto sobie to wszystko usystematyzować. Jest kilka filarów tej wiedzy: zarządzanie projektowe, działanie w warunkach wysokiego ryzyka i stresu, budowanie zespołu, fundraising, storytelling i w końcu najważniejsze – uniwersalne wartości, które wyniesione z gór mogą pomagać w życiu na nizinach. W każdym z tych obszarów jest wiele mechanizmów podobnych do siebie w kontekście działań korporacyjnych, komunikacji korporacyjnej, czy w końcu zarządzania dużymi projektami. Góry to mój poligon metafor i staram się go przenosić na co dzień do swojej pracy. Oczywiście działa to w dwie strony, ponieważ umiejętności zawodowe przekładam również na grunt planowania ekspedycji i mniejszych wypraw.
Zacznijmy od tego zarządzania projektowego, bo to chyba najpojemniejsza kategoria?
Zarówno w życiu zawodowym, jak i w górach jest ono fundamentem, na którym buduje się wszystko inne. Każdy projekt w kontekście komunikacji składa się z określonych cegiełek ułożonych w starannie zaplanowaną mozaikę, która na końcu ma przynieść określony skutek wizerunkowy. Planowanie wypraw w góry w tym przypadku jest podwójnie identyczne. Po pierwsze, tak samo wygląda planowanie i zarządzanie, a po drugie, identycznie wygląda sytuacja komunikacyjna: przy dużych wyprawach, gdzie praca ze sponsorami jest istotnym elementem. Adaptacja, umiejętność przewidzenia dalekosiężnych konsekwencji, wizualizacja potencjalnych kryzysów – wszystkie te składowe w obu przypadkach są równie ważne. Dla mnie to było pewne odkrycie dopiero po pewnym czasie. Gdy już miałem kilka wypraw za sobą, jak również trochę więcej lat doświadczenia zawodowego, wtedy zacząłem dostrzegać mnogość wspólnych mianowników. To fascynująca przygoda – porównywać te dwa światy i nieustannie dostrzegać podobieństwa. Sprawdzać co działa, na którym gruncie.
Wspomina pan o trochę bardziej abstrakcyjnych umiejętnościach, jak storytelling i fundraising. W pracy stratega komunikacji korporacyjnej to ważne komponenty?
Zawsze powtarzam, że dzisiaj bez lektury „Bohatera o tysiącu twarzy” Josepha Campbella trudno umiejętnie interpretować świat i zjawiska komunikacyjne. Przedstawiona przez niego struktura monomitu jest niejako podwaliną pod współczesny storytelling – trend mówiący o tym, żeby nasze idee, pomysły i produkty traktować w kategoriach wartościowych opowieści, a nie jednorazowych promocji. Storytelling ma w tym względzie niebagatelne znaczenie. Górskie przygody każdorazowo również staram się przekuć w wartościowe opowieści. Nie wspominając już o fakcie, że gdy rozmawiasz ze sponsorami, aby zaprosić ich do wspólnej przygody, takiej jak wyprawa na Antarktydę czy Everest, trzeba umieć zbudować wokół tego wartościową historię. Te umiejętności są nieodzowne dla specjalistów zajmujących się jakąkolwiek sferą komunikacji. Jeśli chodzi o fundraising, niewątpliwie nie ma przełożenia jeden do jednego w kontekście działań w obszarze komunikacji korporacyjnej, ale zdobyte doświadczenie pozwala lepiej zrozumieć rynek. Wysłałem prawie 2 tysiące ofert sponsorskich, rozmawiałem z przedstawicielami działów marketingu, prezesami wielkich i małych spółek, piąłem się po szczeblach działów komunikacji, wielokrotnie oczywiście mi odmawiano – taki urok tej dziedziny. Bywało też tak, że ostatecznie udawało mi się za trzecim lub czwartym razem przekonać kogoś do swojej idei. Fundraising daje ogromną znajomość rynku, sektorów i mechanizmów działania struktur korporacyjnych. To doświadczenie z pogranicza masowego networkingu.
Zatrzymajmy się tu i wróćmy do początku – skąd te góry i czym jest właściwie projekt Korony Ziemi?
Góry pojawiły się w moim życiu stosunkowo niedawno. Dokładnie 5 lat temu, gdy znajomy zaprosił mnie na wyprawę na Mount Blanc. Wtedy byliśmy całkowitymi żółtodziobami górskimi i nic nie wiedzieliśmy o wspinaczce wysokogórskiej. Zrobiliśmy sporo kursów i zaczęliśmy naszą przygodę z górami od nieudanej próby zdobycia Dachu Europy. Wszedłem na ten szczyt dopiero za trzecim razem. To spora lekcja pokory. Wtedy dość odważnie, żeby nie powiedzieć zuchwale, podjąłem decyzję, iż chcę podążać szlakiem gór Korony Ziemi – najwyższych szczytów poszczególnych kontynentów. Nawet obwieściłem to publicznie. To szalona przygoda i wielkie wyzwanie górskie, choć do prawdziwego himalaizmu takiemu wyzwaniu daleko. Przede wszystkim to siedem kontynentów i 9 gór. W wersji rozszerzonej zdobywa się po dwa szczyty w Europie i Australii – wynika to z rozbieżności definicji geograficznych. Tego projektu nie da się zaplanować od A do Z – to przygoda, która zawłaszcza dużą część twojego świata i jednocześnie żyje swoim własnym życiem. Wiedząc, ile to będzie kosztować czasu i poświęceń, uznałem, że chciałbym robić to w formule, która będzie umożliwia mi pomaganie innymi. By w większym lub mniejszym wymiarze ta wieloletnia górska wędrówka miała jakiś swój cel nadrzędny. Połączyłem siły z Fundacją Happy Kids zawiadującą kilkunastoma rodzinnymi domami dziecka, stworzyliśmy projekt „7 Happy Summits”, którego motywem przewodnim jest właśnie Korona Ziemi, a my realizujemy sporo działań dookoła na rzecz Fundacji.
Czyli warto pomagać?
Zdecydowanie. To jedna z ważniejszych prawd, jakie staram się przekazywać niezależnie od tego, czy spotykam się z uczniami, czy też z przedstawicielami korporacji. Jeśli mamy taką możliwość, warto pomagać innym i do naszych pasji czy aktywności dodać komponent charytatywny.
Realizuje pan wiele działań na polu edukacji – od najmłodszych po profesjonalistów.
Kiedyś poświęcałem dużo czasu na własną edukację. Z jednych studiów podyplomowych przeskakiwałem od razu na kolejne. 10 lat temu nie przewidziałbym, że tak potoczą się moje losy i sam będę stał po drugie stronie sali w roli wykładowcy. Początki były niewinne, zostałem pro bono zaproszony na zajazd Super Belfrów, aby opowiedzieć o górskich metaforach, które mogą być przydatne w edukacji i rozmowie z najmłodszymi. To był pierwszy mały kamień, który uruchomił całą lawinę. Miałem okazję spotkać się z setkami, jeśli nie tysiącami, młodych ludzi w całej Polsce i rozmawiać o tym, czego uczą góry. Chciałem też stworzyć od podstaw projekt edukacyjny kierowany do profesjonalistów – International Public Affairs Academy (IPAA). Jest to projekt realizowany przy współpracy z CEC Group i TrendHous w Cambridge Innovation Center. IPAA to akademia lobbingu i komunikacji korporacyjnej, w ramach której zgromadziliśmy fantastycznych wykładowców, praktyków najwyższej klasy, którzy podczas dwumiesięcznego kursu przekazują profesjonalną wiedzę na temat polityki, mediów i otoczenia biznesowego. Wystartowaliśmy z pierwszą edycją w październiku i już dzisiaj planujemy kolejną na marzec 2022 roku – tak duże było zainteresowanie projektem. Nie ukrywam, że jestem bardzo dumny z tego projektu, widzę tu wielką przestrzeń do integracji środowiska specjalistów public affairs.
Wszystko to brzmi niezwykle interesująco, ale czy jest pan w stanie zarządzać taką ilością projektów i jeszcze myśleć o wyprawach?
Jest to jedno z najczęstszych pytań jakie otrzymuję. Jestem fanem list zadaniowych, więc mam swoją aplikację z serii To Do, na której mam co najmniej dziesięć kategorii, w których lokuję zadania. Każdego dnia rano i wieczorem robię rewizję tych punktów i przesuwam je do kategorii „Do zrobienia dziś”. Ma to, niestety, też ciemną stronę – muszę uważać, żeby nie stać się zakładnikiem listy zadań. Do tego dochodzi planowanie e-maili i ich kategoryzacja – tak, aby odpisywać i nie pominąć niczego. Bywa, że dzień wcześniej przygotowuję drafty maili do wysłania rano. Staram się, aby pod koniec dnia nie mieć żadnego SMSa, wiadomości na WhatsApie, Facebooku, czy maila bez odpowiedzi. No i na koniec kalendarz: próbowałem wielokrotnie używać papierowego kalendarza, ale nigdy mi to nie wychodziło. Zostałem przy wirtualnym, w którym mogę nadawać priorytety zdarzeniom.
A teraz w żołnierskich słowach: proszę o pięć krótkich lekcji zarządzania, które opiera pan na wiedzy wyniesionej z gór.
Przygotowanie i wiedza to podstawa, niezależnie, czy jest to projekt komunikacyjny, czy wyprawa. Wiedza pozwala przewidywać zdarzenia i szybciej się adaptować do zmieniającej się rzeczywistości. Nie przygotujemy się na wszystkie kryzysy – nie ma takiej możliwości, żeby wymyślić wszystkie potencjalne scenariusze zagrożenia. Liczy się zdolność adaptacji i szybkie podejmowanie decyzji. To one często definiują efektywne wyjście z kryzysu. Zespół jest kluczowy, bez niego nigdy nie osiągniemy tyle, ile byśmy próbowali osiągnąć sami. Współpraca, rozumienie potrzeb zespołu, wsparcie – to kluczowe elementy zarówno w górach, jak i w codziennej pracy. Mentorzy mają moc: otaczanie się ludźmi mądrzejszymi od nas samych jest szalenie ważne. Dzięki temu szybciej i lepiej możemy się uczyć i zdobywać doświadczenie, niezależnie od dziedziny. „Aby być zwycięzcą, należy nauczyć się być doskonały przegrywającym” – te słowa Simone’a Moro, włoskiego himalaisty w odpowiedzi na pytanie o to, jak ocenia porażkę Polaków pod K2 zimą 2017-2018, stały się moją mantrą. W każdej drodze rozwoju porażka jest naturalnym elementem. Umiejętność jej zrozumienia jest być może najważniejszym elementem na drodze do rozwoju zawodowego. W zarządzaniu projektami czy w górach – porażki będą się pojawiać. To nie pytanie „czy”, a bardziej „kiedy”. Musimy odpowiednio do nich podchodzić, aby wyciągnąć najlepsze lekcje z naszych potknięć.
Jakie są pana najbliższe plany zawodowe i górskie?
W styczniu 2022 roku ruszam na najbardziej skomplikowaną logistycznie wyprawę w ramach Korony Ziemi – na Antarktydę. To projekt, który zajął mi dwa lata przygotowań, więc jestem w kulminacyjnej fazie. Pozyskanie sponsorów, przygotowania logistyczne i sprzętowe to proces, który pochłaniał mój wolny czas bez reszty. Teraz już wszystko mam dopięte na ostatni guzik i ruszam 3 stycznia 2022 roku na ADATA Antarctic Expedition. Zawodowo każdy rok jest inny i przynosi nowe wyzwania. Rozwój branży i świadomość wagi komunikacji korporacyjnej są dzisiaj bardzo widoczne. To z pewnością sprawi, że rok 2022 nie będzie rokiem nudnym. To również dobrze wróży naszej akademii – ruszamy z II edycją w na przełomie lutego i marca 2022 roku i kto wie, może będzie też III i IV edycja jeszcze w tym samym roku.