W magazynie – Czy nadal warto marzyć o Ameryce?

I have a dream! Na początek pozwolę sobie przywołać słowa wielkiego Martina Luthera Kinga, sprzeciwiającego się rasistowskiej polityce. Był sierpień 1963 roku kiedy w Waszyngtonie ćwierćmilionowy tłum słuchał o jego marzeniu. To marzenie się spełniło, mimo iż musiał on i sprzyjający mu prezydent JFK przypłacić je życiem. To marzenie się spełniło także dlatego, że jest to Ameryka, którą tworzą po prostu normalni ludzie. Mówiąc o normalności Amerykanów, nie chodzi mi o ich szczególne wykształcenie czy też jednolitość kulturową. W sumie to nie wiem, jak to nazwać, ale spróbuję: Amerykanie roztaczają wokół siebie taką specyficzną, wręcz eteryczną aurę pozytywności.

Korespondencja własna z nad Hudson River, Aureliusz „Wilk” Herczakowski

Od kilku miesięcy na nowo ciągle przebywam w ich towarzystwie, poznaję coraz to nowych ludzi, a każdy z nich ma ten fluid w sobie, którym z wielką przyjemnością nasiąkam. Zapewne każdy z nas ma jakiś wzorzec Amerykanina, który przywołuje w pamięci na myśl o USA lub słuchając informacji zza Oceanu. Ja oczywiście taki wzorzec miałem i mam – kiedyś był nim tzw. Kowboj Marlboro. Taki ideał faceta dla pań z lat 80, który pewnie i teraz znalazłby mnóstwo adoratorek, mimo palenia niemodnego ostatnio papierosa.

Dzisiaj mój wzorzec nieco się zmienił, kowboj stał się bardziej marines, ale dalej jest to heros. Ale czy to wystarczy, żeby marzyć o Ameryce? Myślę, że dla ludzi odważnych i wiedzących czego chcą, jak najbardziej tak. Takich ludzi na świecie jest mało i właśnie dlatego większość z nich można właśnie spotkać tutaj. To oni, emigrując do nieznanego, lepszego świata ze swoich ojczyzn, w których nie było dla nich miejsca, stworzyli i tworzą ten kraj. I czego by o USA nie mówić, jest on dla nich lepiej skonstruowany niż jakikolwiek inny kraj na świecie. A to skłania Amerykanów do szacunku dla swojego kraju.

Celowo unikam słowa „patriotyzm”. Ostatnimi czasy słowo to nabrało niewłaściwego zabarwienia i służy do usprawiedliwiania prześladowań mniejszości etnicznych, kulturowych, religijnych, etc. Nie da się też, niestety, pominąć wątku naszej mentalności mówiąc o Ameryce z punktu widzenia Polaka, bo amerykański stosunek do życia to odwrotność naszej pełnej rezygnacji mentalności. Absolutnie genialna odwrotność, bo USA potrafi także pomieścić Polaków i ich asymilować, co jest chyba w tej Ameryce najwspanialsze. Niestety, ten argument dla nieznających Ameryki lub tylko marzących o Ameryce jest niedostępny, by go poczuć trzeba tu chwilę pomieszkać, do czego zachęcam. Można też zaufać moim słowom, na co oczywiście liczę…

Jeśli jesteś odważny, masz tzw. balls of steel, a ponadto poczujesz, że hipokryzja i konformizm są obrzydliwe lub czujesz się niepotrzebny, wykorzystywany, karmiony okruchami ze stołu i nie masz już siły walić głową w mur, a twoje zasady moralne nie pozwalają ci zginać karku przed byle kim, to Ameryka jest dla ciebie. Ameryka jest jak most łączący nas z normalnością i normalnymi ludźmi. Nie jest oczywiście łatwo się tu dostać, ale jest to możliwe i tylko trzeba chcieć.

W tym kontekście chciałbym odnieść się do często przytaczanych w naszych mediach informacji o zainteresowaniu USA sprawami polskimi. Otóż, jeśli takie zainteresowanie ze strony rządu USA faktycznie jest, to z pewnością nie dowiemy się o nim wyłącznie od polityków. Na marginesie, należy mieć nadzieję, że USA nieco inaczej niż historyczni „sprzymierzeńcy” wciąż Polsce sprzyjają i sprzyjać będą. Co do zainteresowania przeciętnych obywateli sprawami polskimi, czy szerzej europejskimi, to jest ono żadne, a w środowisku Polonii znikome, ograniczające się jedynie do ustalenia warunków wizyty w rodzinnym kraju.

A w czasach wszechpanującego covidu taka podróż to spory wysiłek. Dowodzi tego ostatnia podróż – w połowie września – mojego przyjaciela Amerykanina z Los Angeles do Warszawy przez Londyn, która z 14 godzin zmieniła się w 3-dniowy biurokratyczny koszmar. Ilość rodzajów testów, które musiał zrobić – pomimo, że był zaszczepiony – i dokumentów, które musiał zgromadzić, i kwarantann, które musiał odbyć to materiał na oddzielny felieton, ale w końcu dotarł do Warszawy.

Wracając do głównego pytania. Czy warto nadal marzyć o Ameryce? Otóż moja odpowiedź brzmi tak: marzenia trzeba mieć, nawet pozornie nierealne, lecz piękne, jak M. L. Kinga. Każdy z nas ma marzenia, jedni piękne inni obrzydliwe. Zauważyłem zresztą, że te obrzydliwe marzenia mają większą siłę, a ludzie tak marzący aż się nimi krztuszą realizując je bez moralnych skrupułów i po trupach. Zaś marzenia piękne są delikatne, nienachalne, powiedziałbym, że są jak propozycje typu chodź za mną, jeśli chcesz.

Często też przy realizacji tych pięknych marzeń trzeba się natrudzić, ale efekt z realizacji pięknego marzenia jest obiektywnie piękny i szlachetny. Ameryka jest takim właśnie pięknym marzeniem. Czy warto nadal marzyć o Ameryce? To wszystko zależy od ciebie, jaki rodzaj marzeń masz.

Dla marzących o Ameryce, a konkretnie o przylocie tutaj, kilka plotek. USA są nadal zamknięte dla turystów i osób odwiedzających ten kraj bez istotnego uzasadnienia, czyli np. prywatni importerzy rozbitych amerykańskich aut nie mogą się tu dostać. Oczywiście odbija się to na kondycji biznesu nastawionego na obsługę przyjezdnych. Lokale w NYC świecą pustkami, restauracje niegdyś wymagające zapisów z wielotygodniowym wyprzedzeniem praktycznie dostępne są ad hoc, co pozwala skorzystać z ich doskonałej oferty w przystępnych cenach.

Niestety, sporo dobrych restauracji, sklepów nie wytrzymało braku klientów i po prostu zniknęło. Wciąż obowiązuje proklamacja prezydenta Joe Bidena z 26 stycznia „Cudzoziemcy, którzy w ciągu 14 dni przed przybyciem do USA przebywali w krajach Strefy Schengen… nie uzyskają prawa wjazdu na terytorium Stanów Zjednoczonych pomimo spełnienia formalnych kryteriów. Ograniczenie to obowiązuje do odwołania”.

Ja tę proklamację nazywam instrukcją, jak dostać się do USA. Wystarczy przeczytać to, czego autor nie chciał napisać i się zastosować, no ale… tu się powtórzę, trzeba chcieć. Dla zainteresowanych informacja wprost, jeśli np. polecisz na 14-dniową wycieczkę do Turcji lub Chorwacji to w 15. dniu wsiadasz do samolotu do USA i tu jesteś. Są także inne możliwości, ale one już są mniej oczywiste, wymagają kontaktu z konsulatem i wykazania, że nasza wizyta jest istotna dla gospodarki USA.

Kiedy Ameryka otworzy granice? Najprościej jest odpowiedzieć, że nie wiem, bo tak w istocie jest, ale mogę podzielić się plotkami, które różnymi drogami do mnie docierają. Otóż mówi się o dacie listopadowej, kiedy mają zostać otwarte granice USA. Urzędnicy lubią tu ogłaszać swoje dobre wiadomości przy okazji świąt, w listopadzie mamy 3 daty: Halloween – 31 października/1 listopada, Veterans Day – 11 listopada, Thanksgiving – 25 listopada. Cała branża turystyczna czeka na chwilę otwarcia granic z utęsknieniem, mam więc nadzieję, że będziemy mogli już niebawem w pięknej Ameryce się spotkać.