King of the Road

 Z chwilą pojawienia się naszego magazynu do salonów wjechał zupełnie nowy Porsche Panamera. Jako pierwsi mieliśmy okazję przetestować go na mazurskich drogach. I to w trzech wersjach silnikowych

Jesienny niedzielny poranek nie zachęcał do wstania z łóżka, jednak pod warszawskim hotelem Bristol czekały najnowsze egzemplarze jeszcze ciepłej Panamery. Kawa, krótki briefing, kluczyki i do samochodu. Normalnie wskoczyłbym za kierownicę i dałbym się poprowadzić nawigacji, ale nie z Porsche takie numery… Nowa Panamera jest jak najlepszy ogier w stadzie. Nie możesz tak po prostu sobie wsiąść i pojechać. Producent twierdzi, że to zupełnie nowy samochód. Niezmienione pozostały jedynie koncepcja sportowej limuzyny, znaczek na masce i nazwa modelu. Panamera zdecydowanie wyładniała i może się naprawdę podobać. Oczywiście, puryści dalej będą narzekać, że jedyne słuszne Porsche to model 911, ale dla kogoś, kto nie jest samolubem lub chociaż ma rodzinę, niemiecki producent przygotował coś wybitnie ekstra. Zresztą Panamera mocno upodobniła się do 911. Przód nadwozia wyraźnie przypomina flagowy model marki, tylne światła także są łudząco podobne. Porsche połączyło tylne lampy świecącą na czerwono listwą, co jeszcze dodało tylko sportowego charakteru. Boczna linia nadwozia, którą producent nazywa Fly Line, nie pozostawia złudzeń. Mamy do czynienia z najprawdziwszym Porsche.

Porsche_Panamera2Czas jednak wsiąść do środka. I tu kolejne zaskoczenie – wnętrze jest po prostu obłędne. Wysmakowane stylistycznie, zaawansowane technologicznie, sportowe i luksusowe jednocześnie. Porsche jest jednym z niewielu producentów, którzy potrafią połączyć wszystkie te cechy w jednym modelu samochodu. Zegary analogowe są dwa: pierwszy to obrotomierz, który tradycyjnie umieszczono pośrodku zegarów, a drugi – zegarek pakietu Sport Chrono na podszybiu. Za wskazania parametrów jazdy odpowiadają dwa 7-calowe ekrany po obu stronach obrotomierza oraz 12,3-calowy centralny wyświetlacz na desce rozdzielczej. Należy zaznaczyć, że przycisków na desce jest teraz mniej, a cały kokpit sprawia wrażenie bardziej skandynawskie, choć z ogromną dozą niemieckiej precyzji i dbałości o detale.

Dobrze, dobrze… Już ruszam… Najpierw powoli, by nie spłoszyć ogiera. Model, którym jechałem, to nowy 4S Diesel. Tak, tak – diesel. Jednak to nie jest już 3-litrowy V6 znany z wielu modeli Audi. To zupełnie nowa konstrukcja sprzężona z również nową 8-biegową skrzynią PDK i napędem na cztery koła. A teraz trochę cyferek, które opiszą ten silnik: 4 l, osiem cylindrów w układzie V, 422 KM i – uwaga – 850 Nm dostępne już od 1 tys. obrotów! Panamera z tym silnikiem to istna rakieta. Sposób, w jaki startuje z miejsca, jest trudny do opisania. To jak kopnięcie, którego siła przenosi kierowcę w przestrzeni na dalekie odległości. Przyspieszenie do setki to katalogowe 4,3 s (z pakietem Sport Chrono), a prędkość maksymalna to 285 km/h. Auto z adaptacyjnym zawieszeniem (amortyzatory mają aż trzy komory dla lepszej kontroli nad pojazdem) przepływa przez nierówności, nie tracąc nic z niewiarygodnej wręcz precyzji prowadzenia. Producent zapewnia, że spalanie przy spokojnej jeździe można utrzymać na poziomie 8,5 l, ale Panamerą nie da się jechać spokojnie. Spalanie na trasie do Mikołajek to niecałe 12 l na 100 km i uważam, że przy takim silniku to rewelacyjny wynik.

Krótki odpoczynek w pięknej scenerii hotelu na wodzie i zamiana aut. Teraz nawigacja prowadzi mnie do miejsca docelowego, czyli uroczego butikowego hotelu Masuria Arte w okolicach Kalinowa. Siedzę za kierownicą benzynowego modelu Panamera 4S. Spod maski dobiega znajomy ryk silnika V6. Ma pojemność 2,9 l i moc 440 KM. Do setki przyspiesza jak diesel, ale ze sportowym układem wydechowym brzmi tak, że nie chce się przestawać przyspieszać. Następnego dnia, a był to poniedziałek, do przetestowania pozostał już tylko on. Pan i władca lewego pasa, jego ekscelencja King of the Road – Porsche Panamera Turbo. Przed zajęciem miejsca za kierownicą należy się ukłonić i pod żadnym pozorem nie wolno go klepać po tylnej części nadwozia.

Porsche_Panamera

To, jakie emocje wywołuje jazda modelem Turbo, jest jeszcze trudniejsze do opisania niż w przypadku diesla.Obłęd w najczystszym wydaniu, dzika furia zamknięta w 5-metrowym nadwoziu. Samochód nie tylko powoduje gęsią skórkę i dreszcze na plecach. On wyciska łzy z oczu i ciśnie do gardła krzyk o treści, której nie mogę przelać na papier… Obcowanie z modelem Turbo wprawia w euforię, którą przerwać może jedynie pytanie pana przy dystrybutorze: „Do pełna?”. Jeśli 75-litrowy zbiornik okazałby się za mały, Porsche wyposaży nas nieodpłatnie w 90-litrowy, żebyśmy nie musieli zbyt często słuchać tego pytania. Panamera Turbo to auto, którym masz ochotę po prostu się przejechać… Wsiąść, odpalić silnik i zwyczajnie jechać. Za każdym razem chce się poczuć, jak przyspiesza (3,6 s do 100 km/h). Prędkość maksymalną 306 km/h będzie można jednak sprawdzić na jeszcze kilku odcinkach niemieckiej autostrady bądź w kontrolowanych warunkach na torze.

Uff… Nadszedł czas rozstania, bo nawigacja miłym kobiecym głosem oznajmiła, że dotarłem do celu. Została jeszcze część paliwa w zbiorniku, ale musiałem już oddać to niewiarygodne auto. I teraz sam nie wiem, czy lubić poniedziałki, czy ich nienawidzić? Lubić, bo przypominać będą ten dzień z Panamerą, czy nienawidzić, bo nie jest moja… Wszystkich, którzy mogą mieć podobny. dylemat, mogę zaprosić do salonów Porsche. King of the Road – nowe Porsche Panamera już tam czeka