Jacek Trojanowski

Rozmowa z Jackiem Trojanowskim, dyrektorem generalnym Citroën Polska

– Citroën należy do nielicznych na naszym rynku firm, które inwes­tują w pracowników i niechętnie się z nimi rozstają.
– Dotyczy to również mnie. Trafiłem do polskiej filii koncernu w 1994 roku, kilka miesięcy po jej powstaniu. Byłem absolwentem romanistyki, nie miałem jednak ochoty na karierę nauczycielską; pociągał mnie prawdziwy biznes. Trafiłem do działu handlowego, gdzie odpowiadałem za rozwój sieci w terenie i politykę handlową. Natychmiast zrozumiałem, że to praca dla mnie. Był to okres, w którym powstawały nowe struktury. Patrząc z dzisiejszego punktu widzenia, brakowało nam profesjonalizmu, ale nasze spontaniczne działania przynosiły bardzo dobre efekty. Była to prawdziwa przygoda z Citroënem.

– Nigdy nie nabrał pan ochoty, by zmienić „barwy klubowe”?
– Powiem żartem – nigdy nie miałem czasu, by rozstrzygać takie dylematy. Regularnie otrzymywałem nowe zadania, co wiązało się ze zmianą stanowiska. Dzięki temu znam firmę od podszewki. Zajmowałem się wieloma sprawami – byłem m.in. odpowiedzialny za szkolenia handlowe, reklamę, a potem za cały dział marketingu. Od stycznia 2012 roku jes­tem dyrektorem generalnym, pierwszym Polakiem na tym stanowisku.

– Co charakteryzuje sposób działania Citroëna?
– Jasno określone cele i reguły działania. Jest to firma odporna na jakiekolwiek naciski polityczne, itp. Ważną kwes­tią jest szacunek dla pracowników, którzy wiążą z firmą nierzadko całą swoją karierę zawodową. Cieszy mnie to, że mogę współpracować z kolegami, z którymi zaczynałem na początku lat 90. Zajmujemy różne pozycje w hierarchii, ale to w niczym nie przeszkadza. Wręcz przeciwnie – wiem, że to osoby, na które zawsze mogę liczyć. Generalnie opieram się na wierze w zaangażowanie mojego zespołu, darzę współpracowników zaufaniem, delegując im wiele zadań. Zdarza się, że nawet ktoś mnie pyta: „czy przypadkiem doza autonomii nie jest zbyt duża?”. Jestem przekonany, że w sprawnie działającej organizacji zawsze przynosi to znakomite efekty. Co więcej – buduje dobrą atmosferę.

– Jak wyglądały początki Citroëna w Polsce?
– Zaczynaliśmy skromnie. Kiedy pojawiłem się w firmie działało 12 dilerów, a sprzedaż osiągnęła poziom 1000 aut. Dla porównania: dziś mamy 58 dilerów i sprzedajemy  12 tys. samochodów rocznie. Nasz udział w krajowym rynku to 3,5 proc. Gdybyśmy mogli sobie pozwolić na długofalową politykę handlową – efekty byłyby lepsze. Nasz podstawowy problem to niestabilność związania z częstymi zmianami kursu euro. Kupujemy auta płacąc tą walutą, a sprzedajemy za złotówki. Trudno w takiej sytuacji porządnie planować. Kolejny element destabilizujący rynek stanowi reeksport około 15 proc. aut sprzedawanych w Polsce na Zachód. Dzieje się tak oczywiście w związku z różnicami cen. Nas tego rodzaju operacje nie interesują, koncentrujemy się na polskich klientach, to przecież dzięki nim funkcjonuje nasza sieć dilerska. W tym biznesie nie można funkcjonować w sposób: „sprzedam auto i nic więcej mnie nie obchodzi.”

– Sprzedaż aut to również system zachęt.
– Od czerwca tego roku wszystkim klientom, którzy zdecydują się złomować stary pojazd, proponujemy 8 tys. zł upustu. Nie muszę chyba dodawać, że tego typu działanie przynosi korzyść naszemu państwu – po naszych drogach jeździ stanowczo za dużo niesprawnych technicznie samochodów. Niestety, nie możemy się doczekać podobnych inicjatyw na szczeblu centralnym. Podobnie jak w innych krajach UE, powinny u nas obowiązywać dopłaty premiujące niskie normy spalania i emisji szkodliwych substancji. Kolejna kwestia to możliwość odpisania podatku VAT przy zakupie auta przez firmę. Rozwiązanie byłoby stymulatorem wzrostu rynku motoryzacyjnego w Polsce, co w konsekwencji oznaczałoby wzrost wpływów budżetowych.

– A jak wyglądają relacje w ramach koncernu PSA – między Citroënem a Peugeotem?
– Nasza oferta dobrze się uzupełnia, choć w pewnych dziedzinach konkurujemy jako dwa oddzielne podmioty. Dzieje się tak z korzyścią dla klientów. Przez pewien czas obie marki były zarządzane wspólnie, ale rozwiązanie to miało z założenia charakter tymczasowy. Tak więc znów na powrót działamy osobno – realizując strategię koncernu.

– Jakie modele są „końmi pociągowymi” marki?
– Znakomicie sprzedaje się C3, Berlingo i cała linia Picasso. Ważnym wydarzeniem było wprowadzenie prestiżowej linii DS – nawiązującej do najsłynniejszego z Citroënów. Nie chodziło tu o stworzenie współczesnej kopii klasycznego auta, ale o odwołanie do tych elementów, dzięki którym DS przeszedł do historii motoryzacji. Projektanci, zamiast powtarzać stare, skądinąd świetne, wzory, zdecydowali się na „anty-retro” – innowacyjne rozwiązania techniczne oraz wyrafinowany design. Dziś gama ta obejmuje cztery auta: DS3, DS3 Cabrio, DS4 i DS5. Za design serii DS odpowiada Thierry Metroz, a gamy C – Alexandre Malval.

– Jeśli chodzi o formę plastyczną, prawdziwą rewolucję zapowiada pokazany za frankfurckich targach Citroën Cactus.
– Możemy się pochwalić wieloma nowatorskimi prototypami. Warte podkreślenia jest to, że śmiałe linie nie zostały zarezerwowane dla aut wystawowych, ale stanowią inspirację kolejnych modeli naszej oferty. Proszę zwrócić uwagę, że francuski design jest znów symbolem zmian w motoryzacji. Między innymi dzięki bezkompromisowemu designowi nasza marka jest wybierana przez wielu przedstawicieli świata filmu, teatru i sztuki. Naszymi stałymi klientami są m.in. Justyna Steczkowska, Artur Żmijewski, Tomasz Karolak, Maciej Zień.

– Przed laty Citroën postanowił pójść własną drogą stawiając na własne unikalne technologie, jak choćby zawieszenie hydropneumatyczne.
– Widać to i dzisiaj. Wielu właścicieli Citroënów podkreśla, że są wierni marce, ponieważ w ten sposób wyrażają swój indywidualizm. Od pięciu lat aktywie wspieramy „Citromianiaków”, którzy stworzyli klub skupiający już ok. 70 użytkowników zabytkowych aut. Cieszy mnie ich aktywność, m.in. na Facebooku, gdzie publikują setki zdjęć i wpisów. Co tu kryć – to jedna z ciekawszych form promocji naszej marki. Postanowiliśmy się też włączyć w organizację 21. edycji światowego zlotu 2CV, który odbędzie się w Polsce w 2015 roku. Inna, bardzo dla firmy istotna forma aktywnoś­ci to Citroën Racing, którego szefem operacyjnym w podparyskim Wersalu jest nasz kolega Marek Nawarecki. Na marginesie – jest to przykład kariery polskiego managera, który dziś świetnie radzi sobie we Francji. Jedną z jego zasług jest to, że Robert Kubica jeździ Citroënem DS3 w Rajdowych Mistrzostwach Świata.

Co lubi Jacek Trojanowski?

Wypoczynek – jeździ po świecie starając się nie odwiedzać dwa razy tego samego miejsca. Ceni egzotykę, poznając świat poprzez organizowane samodzielnie wyprawy. Interesują go bezpośrednie kontakty z ludźmi reprezentującymi różne kultury. Zafascynowała go Birma i jej mieszkańcy
Kuchnia – włoska, owoce morza
Samochód – Citroën C5, oczywiście z zawieszeniem hydropneumatycznym
Hobby – żeglarstwo, ma patent sternika morskiego. Wybiera rejsy wymagające dużej odporności, ponieważ pociąga go walka z żywiołem, możliwość sprawdzenia samego siebie w trudnych warunkach