Jeszcze trzy lata temu firma SAP, niemiecki potentat na rynku oprogramowania dla biznesu, był skazany na pożarcie i mówiło się, że lada chwila padnie ofiarą przejęcia. Klienci byli niezadowoleni z podwyżki opłat serwisowych, konieczne było wdrożenie programu redukcji zatrudnienia, wreszcie doszło do zmiany kierownictwa firmy.
Dzisiaj szanse na przejęcie są niewielkie, jeśli nie żadne. Akcje SAP od chwili, kiedy na czele firmy stanęło dwóch prezesów, Bill McDermott w USA i Jim Hagemann Snabe w Europie, poszły w górę aż o 92 proc. Co więcej, pod względem kapitalizacji SAP zdystansował Siemensa oraz Volkswagena stając się najdroższą spółką giełdową w Niemczech, mimo że jego przychody stanowią zaledwie 10 proc. obrotów Volkswagena i 20 proc. Siemensa. Nowi szefowie przejęli innowacyjne firmy specjalizujące się w chmurze obliczeniowej i aplikacjach mobilnych, zainwestowali w bazę danych, która w ciągu sekundy analizuje ponad tysiąc razy więcej informacji niż do tej pory, a także przyspieszyli rozwój nowych produktów. Dzięki temu SAP zwiększył sprzedaż do klientów poczynając od producentów aut po banki centralne i amerykańską National Football League.
W 2012 r. SAP wygenerował przychody w wysokości 16,2 mld euro (+14 proc.) przy 238 tys. klientów i zatrudnieniu powyżej 65 tys. osób. Z kapitalizacją ok. 85 mld dol. pod koniec I połowy 2013 r. stał się dziewiątą najdroższą firmą technologiczną na świecie i jedyną europejską w pierwszej dziesiątce, mając przy tym wskaźnik ceny do zysku (22,8) znacznie większy niż jego odwieczny rywal Oracle (14,0).
Zmiana strategii działania przyczyniła się do wzrostu marki o 34 proc. w ciągu ostatniego roku, co pozwoliło firmie SAP awansować z 23. na 19. miejsce w rankingu 100 najcenniejszych marek świata i na 1. w przypadku Europy kontynentalnej w badaniu BrandZ, które jest połączeniem ogólnoświatowego, ilościowego badania opinii konsumentów z wyliczeniami wartości finansowej oraz wpływu marki na przychody. A to rewelacyjny wynik na tle większości innych marek technologicznych, które pozostały w tym czasie mniej więcej na tym samym poziomie. Jeszcze bardziej spektakularny jest fakt, że SAP został w tym badaniu liderem pod względem wzrostu wartości marki od 2006 r. zyskując w tym czasie aż 259 proc. To nagłe przyspieszenie zbiegło się w czasie ze zmianą podejścia firmy, która zamiast pomagać klientom w zwiększeniu wydajności pomaga im przekształcić swoją działalność w innowacyjny sposób. Zmiana ta była najbardziej widoczna w ofercie SAP dotyczącej przetwarzania bazy danych w pamięci operacyjnej komputera, SAP HANA, która znajduje zastosowanie nie tylko w biznesie, ale także w medycynie, np. przy ustalaniu genotypu pacjenta.
Wojciech Gryciuk
Rozmowa z Hasso Plattnerem, założycielem SAP, przewodniczącym rady nadzorczej SAP
– Dlaczego sądzi pan, że SAP HANA może zrewolucjonizować przyszłość rynku IT?
– Bo jest to rozwiązanie, które pozwala firmom drastycznie skrócić czas realizacji pewnych zadań. Planowanie produkcji, analiza sprzedaży, obliczanie rabatów czy optymalizacja transportu może być obecnie przeprowadzana w ciągu kilku sekund, kiedy wcześniej nie starczało na to całej nocy. Ten niezwykły wzrost szybkości trzeba jednak jeszcze przenieść na grunt przedsiębiorstwa, bo za pomocą platformy HANA można tworzyć całkiem nowe modele biznesowe, takie jak na przykład spersonalizowana opieka medyczna czy indywidualne terapie nowotworów, które opierają się na analizach genomu w czasie rzeczywistym.
– A co z aplikacjami, które SAP systematycznie przerabia tak, by mogły działać na platformie SAP HANA? Co mogą zmienić w świecie biznesu?
– Firmy, które korzystają z naszego oprogramowania, mogą zyskać dzięki temu przewagę czasową w skali, jakiej nie widziałem w ciągu ostatnich 45 lat, a tak długo działam w tej branży. W przyszłości dane będzie można analizować jeszcze szybciej, przy czym mam tu na myśli przyspieszenie rzędu 10 tys. razy i więcej. Na razie wiele osób nie może w to jeszcze uwierzyć.
– Czy to oznacza możliwość kierowania przedsiębiorstwem w czasie rzeczywistym?
– W zasadzie tak. Weźmy taki przykład. Obliczanie zapotrzebowania materiałowego dla fabryki traktorów firmy John Deere jeszcze do niedawna trwało sześć godzin. Ponieważ przedsiębiorstwo ma pięć zakładów, obliczenia trwały łącznie ok. 30 godzin. Obecnie, dzięki platformie HANA, przetwarzanie danych udało się skrócić do pół minuty na jeden zakład, co łącznie daje 2,5 minuty. W ten sposób John Deere może planować produkcję znacznie bardziej elastycznie i wydajnie, a przy tym oferować klientom całkiem nowe rozwiązania serwisowe dostosowane do ich potrzeb.
– Rozumiem, że przekłada się to także na zadowalające wyniki finansowe?
– W 2012 r. osiągnęliśmy dzięki niej obroty sięgające 390 mln euro, a tak dobrego startu nie miał jeszcze żaden inny produkt SAP. Ponieważ HANA optymalizuje działanie innych naszych aplikacji i znacznie je przyspiesza, spodziewam się, że najbliższe 5-10 lat będzie dla nas bardzo udane.
– Czy nie obawia się pan rosnącej konkurencji ze strony amerykańskich gigantów, na którą zanosi się w tak przyszłościowych aspektach jak chmura obliczeniowa, Big Data czy przetwarzanie danych na platformach mobilnych?
– To prawda, że doszło do ciekawej sytuacji, w której SAP bezpośrednio rywalizuje z takimi firmami, jak Oracle, IBM czy Microsoft, a częściowo również z HP i EMC, czyli z amerykańską czołówką. Ponieważ wszyscy oni zaczęli już oferować bazy danych działające w pamięci operacyjnej, takie jak nasza platforma HANA, to gra zaczyna się robić ryzykowna. Jeśli jednak nie odważylibyśmy się do niej stanąć, przegapilibyśmy największą szansę, jaka nadarzyła się firmie SAP od czasu wprowadzenia na rynek popularnego oprogramowania biznesowego R/3 ponad 20 lat temu.
– Jeśli stało za tym duże ryzyko, jak przekonał pan zarząd?
– Powiedziałem, że dostrzegam w tym wielką szansę na stworzenie czegoś naprawdę innowacyjnego. Postawiłem jednak warunek, aby mój zespół mógł korzystać z trzech rozwiązań software’owych i żebym to ja osobiście mógł wytyczać kierunek dalszego rozwoju projektu. Efekt przekroczył najśmielsze oczekiwania, a dziś platforma HANA ma wielu naśladowców w firmie SAP. Realizowane są kolejne nowe programy, takie jak Fiori, w międzynarodowych, wirtualnych, bardzo kreatywnych zespołach. Największe laboratorium rozwojowe to w dalszym ciągu ośrodek w siedzibie koncernu SAP w Walldorf, drugie pod względem wielkości laboratorium znajduje się w Indiach, a kolejne w Palo Alto i Szanghaju. Oprócz nich mamy jeszcze wiele innych, jak choćby czekający na otwarcie nowy obiekt w Turcji.
– Czy pana osobisty model biznesowy polega na wpływaniu na SAP z Poczdamu i Palo Alto?
– Gdy w 2002 r. ustąpiłem ze stanowiska prezesa zarządu zostając przewodniczącym rady nadzorczej, moim wzorem był założyciel Microsoftu, Bill Gates. W 2000 r. wycofał się on ze stanowiska szefa i objął rolę głównego architekta oprogramowania, czyli doradcy w tej dziedzinie z naciskiem na badania, a nie rozwój. Chciałem zrobić podobnie. Podczas jednego z wykładów nt. informatyki na uniwersytecie w Poczdamie zauważyłem, że wybiegam zbyt daleko. Musiałem więc nauczyć się informatyki praktycznie od nowa, by móc doradzać firmie SAP tak, by rzeczywiście przyczyniać się do powstawania nowych inicjatyw w zakresie oprogramowania.
– Jaką rolę odgrywa objęty pana patronatem i wsparciem finansowym instytut na uniwersytecie w Poczdamie?
– To właśnie on odegrał istotną rolę w powstaniu nowej platformy do przetwarzania danych SAP HANA. Bez kreatywności i pomocy moich studentów, choćby przy budowie prototypów, nie zaszlibyśmy tak daleko. Dzięki nim udało mi się przekonać kilka dodatkowych osób w firmie SAP i znaleźć wielu sojuszników. Na stanowisku przewodniczącego rady nadzorczej nigdy takiego planu nie udałoby mi się zrealizować. Platforma HANA została też stworzona inaczej niż całe dotychczasowe oprogramowanie SAP – w wirtualnym zespole obejmującym programistów z całego świata: Korei, Chin,
Indii, Izraela, Niemiec, Francji i USA.
– Czy platforma HANA nie mogłaby powstać w firmie SAP?
– Nie, ten projekt w samej firmie SAP nie miałby szans na realizację. Istniały jednak trzy ważne komponenty software’owe SAP, które technicznie wpłynęły na platformę HANA. Poprosiłem moich studentów o przeprowadzenie z nimi eksperymentów i stworzenie prototypu. W rezultacie oparty na nim produkt powstał już w firmie SAP.
– Czy to prawda, że pana nowa, rewolucyjna technologia bazodanowa HANA ma swoje początki w butelce czerwonego wina z 2006 roku?
– Punktem wyjścia był w zasadzie fakt, że ciągłe opowiadanie na mojej katedrze uniwersyteckiej w Poczdamie tylko o aplikacjach biznesowych SAP zaczynało mnie coraz bardziej nudzić. Studenci interesowali się raczej rozwiązaniami Google i tworzeniem nowoczesnych aplikacji internetowych. Wynikało to być może również z tego, że skrypt wykładów stworzony dla mnie przez SAP, nawet po wielokrotnych przeróbkach, brzmiał zbyt marketingowo, a studenci nie lubią takich prezentacji. Aby oczyścić umysł, rzeczywiście usiadłem w ogrodzie z butelką czerwonego wina. I właśnie wtedy wpadłem na genialny w swojej prostocie pomysł: a gdyby tak wynaleźć oprogramowanie biznesowe na nowo?
– Korzystanie z aplikacji SAP ma sprawiać przyjemność – czy dla wielu nie zabrzmi to tak, jak gdyby powiedział pan, że przyjemna ma być praca w kamieniołomie?
– Dużo czasu spędzam w Ameryce i nieprzerwanie słyszę, jak okropne są interfejsy stworzone przez niemieckie firmy. Taka opinia funkcjonuje we wszystkich branżach, nawet u najlepszych dostawców rozwiązań. Dlatego w ciągu ostatnich dwunastu miesięcy po raz pierwszy od dłuższego czasu ponownie zajęliśmy się strukturą i uproszczeniem wybranych produktów. Doświadczenia te zostały wykorzystane w naszej nowej serii rozwiązań o nazwie Fiori, czyli „kwiat”. Tu odpowiedzi na pytania i decyzje są proste, zrozumiałe, przejrzyste i intuicyjne, dzięki czemu jest to znakomity produkt. Księgowość jest natomiast realizowana przez specjalistów i dlatego musi być przede wszystkim szybka.
– Obaj prezesi zarządu SAP, Jim Hagemann Snabe i Bill McDermott, mówią od jakiegoś czasu, że SAP chce zbliżyć się do konsumentów. Jak firma chce to osiągnąć za pomocą programów księgowych?
– SAP musi nabrać wyrazistości pod względem emocjonalnym. W Chinach wprowadziliśmy na przykład produkt o nazwie „Runway”. To rodzaj sieci społecznościowej, w której można wymieniać się ze znajomymi informacjami o modzie. Można więc na przykład wysłać im zdjęcie nowych butów lub ubrań i spytać, co o nich sądzą – a potem to oni decydują, czy warto kupić daną rzecz. Na rynku chińskim rozwiązanie to cieszy się dużą popularnością w grupie wiekowej 15-19-latków, ponieważ korzystanie z niego jest po prostu przyjemne.
opr. wog na podstawie wypowiedzi udzielonych przez Hasso Plattnera pismom Wirtschaftswoche i Focus w lipcu 2013 r.
Co lubi Hasso Plattner?
Wypoczynek – pasjonat regat transoceanicznych, podobnie jak założyciel Oracle, Larry Ellison, chociaż obaj panowie osobiście się nie lubią.
Hobby – Uwielbia jazdę na nartach i snowboard, gra także w tenisa i golfa (ma własne pole golfowe w RPA)