Rozmowa z Alesem Bartunkiem, dyrektorem generalnym IBM Polska i Kraje Bałtyckie
– Każdego roku IBM opracowuje listę pięciu największych innowacji, które w ciągu najbliższych lat zmienią nasze życie. Według was teraz to komputer, który zachowuje się jak człowiek, myśli, czuje, słyszy, smakuje, wącha…
– Mówi pan o „5 in 5”, naszej corocznej liście innowacyjnych rozwiązań. W tym roku skoncentrowaliśmy się na komputerze, który będzie umiał posługiwać się ludzkimi zmysłami. Liczba 5 w zestawieniu „5 in 5” odnosi się do pięciu ludzkich zmysłów. Laboratoria IBM pracują nad nowymi technologiami analitycznymi, opracowując specjalne receptory, czujniki oraz oprogramowanie, które pozwolą komputerowi odczuwać tak, jak człowiek.
– Słynny Watson jest już komputerem, który potrafi odpowiadać na pytania na podstawie gromadzonych informacji, zadawać pytania, myśli podobnie jak człowiek, podejmuje decyzje…
– Tak, ale tutaj chodzi o zmysły. Jeżeli weźmiemy pod uwagę węch, to uważamy, że odpowiedni receptor mógłby być wbudowany w komputer czy telefon komórkowy, żeby wykrywać chemiczne molekuły i składniki zapachów, analizować skład powietrza, dokonywać ekspertyzy i diagnozować stan zdrowia danej osoby. Na podstawie analizy zapachów można stwierdzić, że coś złego dzieje się w naszym organizmie. Następnie, po postawieniu diagnozy, można doradzić odpowiednią dietę czy zmianę sposobu postępowania. Możemy zastosować niezwykle czułe czujniki, które mogłyby rozpoznać znacznie więcej zapachów niż jesteśmy to sobie w stanie wyobrazić.
– To przywodzi mi na myśl psy szukające narkotyków na lotniskach…
– Wrażliwość i skala tych czujników jest porównywalna z węchem psa, a może jest nawet większa. Same czujniki to jednak nie wszystko. Konieczna jest wiedza potrzebna do analizy zebranych informacji. Analiza zaś powinna prowadzić do wniosków i diagnoz, które będą miały znaczenie dla człowieka. Tak to właśnie wygląda w przypadku komputera Watson, który zwyciężył w telewizyjnym teleturnieju Jeopardy!, w Polsce zwanym jako Va Banque, w którym uczestnicy zadają pytania do postawionych tez.
– A jak to ma działać w przypadku wzroku?
– Widzenie w przypadku komputera odnosi się do umiejętności rozpoznawania przedmiotów. Taką zdolność mają tylko istoty żywe. Może być ona wykorzystana na różne sposoby. Może to być inteligentny system parkowania, sortowania konkretnych przedmiotów, itp. Wyposażenie komputera w taką umiejętność jest bardzo trudne. Komputery nie mają bowiem wbudowanego kontekstu, nie mają doświadczenia. Mogą „patrzeć” na krzesło i widzieć je, nie wiedząc, że jest to krzesło. Potrzebne jest oprogramowanie z ogromną bazą danych wyposażoną w taką wiedzę. Słowem – komputer musi zostać odpowiednio „wytrenowany”.
– A dotyk?
– To bardzo interesujące zagadnienie, rodzaj naukowego science-fiction nawet dla mnie. Przewidujemy, że komputery będą mogły pozwalać człowiekowi odczuwać wrażenia dotykowe poprzez urządzenia naręczne. Specjalne czujniki będą pozwalały wyczuwać strukturę materiału, którego dotykają. To może trudno sobie wyobrazić, ale taka technologia już istnieje. Interesującą sprawą, nad którą pracują laboratoria, jest kwestia odczucia, jakie się ma przytulając kogoś. Przytulanie kogoś, kogo się zna, to bardzo skomplikowane uczucie, ważną rolę odgrywają tu emocje. To wymaga zastosowania specjalnych sensorów, treningów i technologii.
– Jeszcze słuch i smak…
– Słuch jest obszarem najlepiej zbadanym. Istnieje już wiele specjalistycznych technologii. Komputery są już w stanie rozpoznawać mowę. Stosowanych jest wiele aplikacji sterowanych głosem, znajdują zastosowanie w call center, w nawigacji, w samochodach, itp. Następnym etapem będzie możliwość głosowego otwierania stron internetowych i nawigacji w sieci oraz komunikowania internetowych treści i przekazywaniu informacji użytkownikowi. To wspaniałe rozwiązanie dla ludzi niewidzących. Będą mogli surfować po Internecie prowadzeni przez syntetyczny głos.
– A co ze smakiem?
– To również bardzo skomplikowany system receptorów. Żeby rozpoznawać smak potrzebne jest doświadczenie, umiejętność rozumienia smaków, świadomość, czy coś jest dobre czy nie, zdolność analizy, czy coś jest świeże lub zepsute. Odpowiednie oprogramowanie doprowadzi do sytuacji, w której komputer będzie w stanie nam doradzić, jaki produkt jest dla nas zdrowy, a którego powinniśmy unikać. I to również w kontekście wiedzy o tym, co lubimy, albo do czego jesteśmy przyzwyczajeni chociażby ze względów kulturowych.
– Czyli kiedyś przewodnik gastronomiczny Michelina będzie przygotowywany przez komputery…
– Nie sadzę. Komputery pozostaną komputerami, a ludzie ludźmi. Człowiek jest unikalną istotą ze swoimi uczuciami, emocjami, umiejętnością uczenia się. Gwiazdki Michelina przyznawane są na bazie indywidualnych odczuć, subiektywnych ocen znawców. To smak, podanie potraw, wystrój restauracji…
– Dwa miesiące temu widziałem w Los Angeles wystawę poświęconą twórczości Stanleya Kubricka. Wielka sala w LACMA mieściła dekoracje z „Odysei kosmicznej 2001”. To niezwykłe, że wasz Watson przewyższa zbuntowany komputer HAL z tego filmu. Skąd biorą się inspiracje waszych obecnych projektów?
– Niewątpliwie filmy inspirują. Sam jestem wielkim fanem science-fiction, i to od dziecka. Zawsze fascynowała mnie przyszłość i ludzka wyobraźnia. Komputery robią tak wiele rzeczy lepiej niż ludzie. Prześcigają nas, jeśli chodzi o precyzję działania, przetwarzania danych, poprawiają jakość naszego życia na wielu polach. Nie sądzę jednak, żeby możliwy był bunt maszyn, jakiekolwiek przejawy agresji w stosunku do ludzi.
– IBM rejestruje co roku mnóstwo nowych patentów. Jesteście pod tym względem liderem w branży?
– Zdecydowanie tak. IBM istnieje na rynku od ponad 100 lat. W 2011 roku obchodziliśmy jubileusz. Powodem, dla którego nasza firma przetrwała tak długi czas i pozostaje liderem w branży IT, jest fakt, że od lat przeznacza pokaźny budżet na innowacje. Badania i nowe technologie są w centrum naszych zainteresowań. Mamy wspaniałe laboratoria, w których nieprzerwanie prowadzone są badania. Najważniejsze jest jednak podejście do innowacyjności naszego zespołu zarządzającego. Efekty badań są natychmiast wcielane w życie. W tym IBM naprawdę jest dobry. Świadczy o tym liczba patentów, które znajdują zastosowanie w realnym życiu. IBM jest też firmą, która otwiera swoje laboratoria na całym świecie. Liczba patentów to jedynie czubek góry lodowej, jaką jest wkład naszej firmy w badania w branży IT. To ogrom pracy naszych specjalistów rozsianych po całym globie.
– Kiedyś komputer PC i IBM to były synonimy, co znakomicie ilustruje rolę waszej firmy w tej dziedzinie. Jakie patenty IBM były, pana zdaniem, kluczowe?
– Rzeczywiście, kiedy zacząłem pracę w IBM także i ja byłem przekonany, że PC równa się IBM. Innowacje w IBM? Na przykład, we wczesnych latach 60. – System/360. W jego ramach zaprojektowano cały szereg modeli komputerów do zastosowań uniwersalnych, wybrano małą długość przetwarzanej porcji informacji – jednostką tą był bajt, zdefiniowany przez projektantów IBM najpierw jako grupa bitów charakterystyczna dla danej dziedziny zastosowań, a potem sformalizowany w dokumentacji firmy jako 8 bitów. Komputer nazwano System/360, bo miała to być cała rodzina komputerów, zaś liczba 360 oznaczała system trzeciej generacji na lata sześćdziesiąte. Thomas Watson Jr., syn założyciela firmy, zainwestował 5 mld dol. w opracowanie tej maszyny, która stała się sukcesem rynkowym. IBM 360 zapoczątkował rodzinę kompatybilnych maszyn, spopularyzował pracę na odległość – terminale podłączone przez linie telefoniczne. Do roku 1968 sprzedano 14 tys. takich komputerów.
To pierwszy system, który był początkiem technologii IBM mainframe. Innymi innowacjami były prace związane z produkcją układów scalonych. W laboratoriach IBM dokonano ważnych odkryć w technologii krzemowej, ostatnio były to chipy optyczne czy nanofotoniczne. To badania opierające się na podstawowych prawach fizyki, wykorzystujące do maksimum atomową strukturę krzemu. To zwiększanie prędkości, pojemności i wydajności chipów. Obecnie innowacje IBM związane są z metodami analizy oraz przetwarzania danych, cyberbezpieczeństwa, urządzeń mobilnych, sieci społecznościowych i rozwiązań cloud computing. W 2012 roku pracownicy IBM zarejestrowali 6 478 patentów. Zapewniło to nam, po raz dwudziesty z rzędu, pierwszą pozycję na liście najbardziej innowacyjnych przedsiębiorstw.
– Nie ma dla was konkurencji?
– Tu nie chodzi o rywalizację, ale ciągłe podnoszenie poprzeczki. To jednak fakt, że plasujemy się na szczycie firm sektora IT.
– Czy ludzie słusznie obawiają się komputerów, myśląc, że w przyszłości zabiorą im pracę?
– Nie chodzi o starcie człowieka z komputerem, ale o pracę człowieka z komputerem. Komputery będą przejmowały coraz więcej zadań wykonywanych przez człowieka, przede wszystkim związanych z mechaniką, np. w produkcji samochodów. Człowiek będzie miał więcej do zrobienia na polu innowacji. I to dobra droga. Pamiętajmy, że komputery nie potrafią pracować same, potrzebują człowieka, w dodatku bardzo dobrze wykształconego, który nie tylko go programuje, ale też monitoruje i naprawia. Powiem żartem – komputer raczej nie stanie na czele IBM… Istnieje jednak obszar, którym jestem absolutnie zafascynowany – to komputery pracujące w chirurgii. To wspaniały przykład tego, jak komputer może pomóc człowiekowi swoją precyzją, ekspertyzą, bezbłędnością w działaniu. Operacje przeprowadzane w asyście komputera są po prostu bezpieczniejsze.
– Innowacja to kluczowe pojęcie w filozofii IBM. Jak wprowadzać innowacje w mniejszych firmach?
– Sądzę, że w Polsce ludzie są gotowi do innowacji i mogą być naprawdę dobrzy na tym polu. Brakuje jednej rzeczy, w której doświadczenie IBM mogłoby im pomóc: jak sprawić, by te innowacje naprawdę działały, jak wcielać je w życie, przenosić z kreatywnego środowiska, w którym powstają, do biznesu. W tym polskim firmom przydałaby się pomoc IBM. Managerowie powinni wiedzieć, jak używać pewnych procesów i rozwiązań, by poprawić kondycję i funkcjonowanie firm. Na przykład, jak efektywnie wykorzystywać media społecznościowe? Okazuje się, że w Polsce firmy wykorzystują ich potencjał w niewielkim stopniu. W USA robi to połowa firm, a w Polsce zaledwie kilka procent. Tymczasem to wspaniałe narzędzie w handlu, marketingu, reklamie.
– Wiele mówi się obecnie o powodzi danych i związanymi z tym zagrożeniami.
– Żyjemy w obliczu lawinowego przyrostu danych. Wszystko wokół nas produkuje nowe informacje. Są wśród nich informacje nieuporządkowane. Jak z nich korzystać? Jak sortować te, które mogą być dla nas cenne? W dodatku firmy starają się przysyłać nam reklamy ukierunkowane, setki e-maili, które mogą sparaliżować nasze działania. IBM opracowuje specjalne systemy zabezpieczające przed tego typu spamami.
Bezpieczeństwo i prywatność – na to stawiamy i prowadzimy badania na tym polu. Niestety, te kwestie są jeszcze nieuregulowane przez prawo, a urządzenia mobilne, których używamy i ich aplikacje mogą dostarczać wiele wiadomości na nasz temat. Trzeba, by te aplikacje pomagały nam, a nie szkodziły. IBM to nie tylko synonim innowacyjności, ale i systemów bezpieczeństwa, i ochrony prywatności. Stawiamy to na pierwszym miejscu przy opracowywaniu nowego oprogramowania czy aplikacji. Myślę jednak, że korzyści z danych dostarczanych przez komputery są większe niż ewentualne zagrożenia.
– Nie sposób nie wspomnieć też o zmianach w informatycznej chmurze…
– To kolejny obszar, w którym IBM jest innowacyjny. Pracujemy nad sposobem, w jaki moc obliczeniowa komputerów jest dostarczana naszym klientom. Liczba aplikacji klienckich obsługiwanych w chmurze przez IBM jest naprawdę imponująca. Na zagadnieniach cloud computingu koncentruje się znaczna część naszej strategii na przyszłość. Również w przypadku Polski. Była ona pierwszym krajem w Europie Centralnej i Wschodniej, gdzie zorganizowaliśmy warsztaty poświęcone pracy w chmurze dla ponad 500 studentów rocznie, powstał tu też pierwszy w tym regionie Wirtualny sklep IBM SmartCloud Enterprise, oferujący moc obliczeniową w postaci usługi za pośrednictwem naszej strony internetowej – już od 250 zł miesięcznie.
– Jak układała się pańska kariera, zanim trafił pan do Polski?
– Jestem absolwentem czeskiego uniwersytetu technicznego w Pradze, inżynierem lotnictwa. Zaraz po studiach, w latach 80. przez 6 lat pracowałem w zawodzie, odwiedziłem kiedyś nawet służbowo polskie zakłady lotnicze. Potem, kiedy upadł komunizm, uznałem, że otwierają się przede mną nowe możliwości i zacząłem się zastanawiać, co powinienem robić. Spędziłem rok jako asystent do spraw oprogramowania w jednym z czeskich banków. Potem dostałem ofertę pracy w małej firmie zajmującej się sprzedażą sprzętu komputerowego i oprogramowania. Byłem sprzedawcą, szkoleniowcem i konsultantem.
Z czasem zostałem dyrektorem zarządzającym tej firmy. Pracowałem następnie dla kilku amerykańskich firm z branży IT mających swoje przedstawicielstwa w Czechach. W końcu w 1998 roku trafiłem do IBM, najpierw jako manager sprzedaży sektora publicznego. W 2003 roku zostałem dyrektorem generalnym czeskiego oddziału IBM. Moja inżynierska edukacja i praca w tej niewielkiej firmie bardzo mi pomogły w dalszej karierze. Nauczyłem się zasad zarządzania i prowadzenia biznesu, mimo że podlegało mi 25 osób. Przed przybyciem do Polski pracowałem w strukturach regionalnych IBM w Europie Środkowo-Wschodniej, ostatnio pełniąc również obowiązki dyrektora generalnego IBM Turcja.
– Mówił pan, że uczył się zarządzania w małej firmie, a jak zarządza się tak dużą firmą, jak IBM Polska?
– Jestem managerem zorientowanym na wyniki. Zawsze wyznaczam standardy osiągnięć organizacji, którą zarządzam i staram się ich przestrzegać. Zakładam, że każdy ma prawo do błędu, ale tylko raz… Na błędach możemy się uczyć, lecz nie wolno ich powtarzać. Wierzę też, że ludzie są z natury utalentowani, pracowici i reprezentują sobą wiele możliwości, dlatego chętnie deleguję wiele zadań, żeby pobudzić ich do działania i nauczyć ich czegoś, poprawić ich umiejętności, doświadczenie.
– Jaki preferuje pan styl zarządzania?
– Myślę, że jestem otwarty i przewidujący. Manager na każdym szczeblu powinien zachęcać współpracowników do tego, by nauczyli się brać odpowiedzialność za swoje działania. Bardzo ważna jest również dla mnie praca zespołowa i relacje w zespole.
Co lubi Ales Bartunek?
Zegarek – IWC, Omega, Breitling
Wypoczynek – Istambuł, Praga, góry, najlepiej Wysokie Tatry
Kuchnia – lubi próbować nowych potraw
Restauracja – gospoda „Kogo” w Pradze, na Starym Mieście
Samochody – BMW X5
Hobby – samoloty i latanie (niestety, z instruktorem). Zbiera modele samolotów. Najmilej wspomina lot czeskim L29 Delfin i podniebne akrobacje. Jeździ motorem
Honda Blackbird