Nowy Volkswagen Touareg – pierwsze jazdy w Czarnogórze

Grupa Volkswagen ma w swoim portfolio wiele marek, także tych premium i luksusowych, jak Audi, Porsche i Bentley, nie dziwi zatem fakt, że najnowsze wydanie flagowego modelu z Wolfsburga czerpie garściami z technologii swoich kuzynów, a jego walory poznawaliśmy na drogach i bezdrożach Czarnogóry.

Arystokracja w genach

Volkswagen Touareg już od pierwszej generacji zyskał uznanie kierowców nie tylko w Europie. To dopracowany w najmniejszych szczegółach duży SUV, który nie ma się czego wstydzić i w żadnym wypadku nie można go nazwać ubogim krewnym swoich znamienitych kuzynów. Jest bowiem bliskim kuzynem takich modeli jak: Porsche Cayenne, Audi Q7, Bentley Bentayga i Lamborghini Urus. Oczywiście, że jest najtańszy z całej rodziny i może mniej prestiżowy, ale nie odstaje technologicznie. To tak, jakby mieć apartament wyposażony w technologię inteligentnego domu, ze wszelkimi wygodami i wykończony włoskim alabastrem, ale zlokalizowanym na Gocławiu, zamiast w jednym z nowoczesnych wieżowców w centrum Warszawy. Nie oznacza to, że będzie się nam żyło gorzej. Po prostu będziemy mieć nieco dalej do pracy.

Trzy napędy, trzy samochody

O przynależności do tej motoryzacyjnej ekstraklasy niech świadczy fakt, że pod maską niemieckiego SUV-a pracują wyłącznie 6-cylindrowe jednostki napędowe. W gamie nowego Volkswagena Touarega znalazły się trzy zespoły napędowe: benzyna, diesel oraz hybryda plug-in. Napędzają to samo nadwozie, jednak mają tak różną charakterystykę, więc zanim dokonacie ostatecznego wyboru, warto przejechać się każdym z nich, albo choćby przeczytać ten test w całości.

Podstawowa jednostka benzynowa to 6-cylindrowy motor o pojemności 3 litrów i mocy 340 KM. Dźwięk V-szóstki zachęca do wciśnięcia gazu, ale subiektywnie z całej trójki ta opcja najgorzej radzi sobie z, bądź co bądź, ciężkim nadwoziem. Nie oznacza to wcale, że jest mało dynamiczny, bo gdy już złapie obroty, to wyprzedzanie na krótkich odcinkach pomiędzy ciasnymi zakrętami na górskich drogach daje sporo frajdy, tym bardziej, że auto jest dobrze zbalansowane, a zawieszenie ma przyjemnie komfortową charakterystykę. Po prostu brakuje mu nieco momentu obrotowego (450 Nm), by popchnąć do przodu to „tłuściutkie ciałko” na wyjściu z zakrętu. O perfekcji niemieckiej inżynierii niech świadczy fakt, iż pierwszego dnia podróżowaliśmy egzemplarzem bez pneumatycznego zawieszenia, o czym zdaliśmy sobie sprawę dopiero przed ostatnim szutrowym odcinkiem, kiedy to zauważyliśmy brak pokrętła wyboru trybu jazdy. I wiecie co? Wcale nam go nie brakowało nawet podczas jazdy terenowej.

Następnego dnia przyszła kolej na test silnika wysokoprężnego. To także konstrukcja V6 o pojemności 3 litrów, ale o mniejszej, w porównaniu z silnikiem benzynowym, mocy 286 KM, jednak w przypadku diesla ważny jest moment obrotowy. Tu do dyspozycji mamy 600 Nm, dostępnych w zakresie 1750-3250 obrotów. I to jest to, co lubimy w dużych SUV-ach najbardziej. Auto bez zbędnego proszenia nabiera prędkości i wydaje się, że nie sprawia mu to najmniejszej trudności. Wyprzedzanie pod górę? Łatwizna, gwałtowne przyspieszenie z niskich prędkości? Proszę bardzo… Choć klienci odwracają się od silników napędzanych olejem napędowym, to wciąż uważam, że to właśnie diesel jest najlepszym wyborem do dużego samochodu. Ten silnik, współpracujący ze świetnie zestopniowaną 8-biegową skrzynią DSG, ma największą klasę, a zarazem lekkość i coś, co nazywamy plastycznością. Zużywa też najmniej paliwa, bo podczas normalnej jazdy pozamiejskiej zadowalał się nieco ponad 8 litrami na 100 kilometrów. W podstawowej wersji wyposażenia, nazwanej po prostu Touareg, dostępny będzie też diesel 3.0 V6 TDI o mocy 231 KM i momencie obrotowym 500 Nm.

Trzeci w gamie, czyli hybryda plug-in zapewnia najwyższą (na papierze) moc 380 KM. To ten sam silnik benzynowy, co w wersji podstawowej, ale podrasowany obecnością silnika elektrycznego. Auto także jedzie bez proszenia, choć jego moment obrotowy 450 Nm jest wyraźnie niższy niż w dieslu. Czuć również wyższą masę auta, zwłaszcza podczas jazdy po krętych drogach. Ta wersja napędowa przypadnie do gustu w szczególności kierowcom, którzy większość czasu jeżdżą po mieście. Hybryda potrafi bowiem przejechać ponad 50 km wyłącznie na prądzie. Jeśli jednak zamierzacie wykorzystywać możliwości zespołu napędowego, nastawcie się na soczyste 15 l/100 km.

Wszystkie wersje mają napęd 4Motion i wszystkie zapewniają wybitny komfort jazdy. Volkswagen, w swojej historii wielokrotnie eksperymentował z modelami, które miały zawojować segment premium i prawie się to udało z oszałamiającą limuzyną Phaeton. Wtedy w odniesieniu sukcesu przeszkodziła wysoka cena i wciąż „masowy brand”. Dzisiaj Volkswagen Touareg ma wszystko. Jest luksusowy na miarę najlepszych modeli w swoim segmencie, tym bardziej, że dzieli z nimi technologię (Porsche Cayenne, Bentley Bentayga), wygląda wystarczająco prestiżowo, by nikt nie zwracał na niego uwagi, kiedy stał na podjeździe luksusowego hotelu w marinie w Zatoce Kotorskiej, ma też bardzo przyzwoitą cenę, bo cennik otwiera się kwotą niecałych 320 000 zł.

Wszystkomający

Przynależność do klasy premium zobowiązuje, dlatego inżynierowie Volkswagena dostali klucze do magazynów Porsche oraz Audi i w pełni wykorzystali swoją szansę. W najnowszym Touaregu znajdziemy zatem najlepsze ergonomiczne fotele, regulowane we wszystkich płaszczyznach. O tym, że są podgrzewane, wentylowane i mają funkcję masażu nie wypada nawet wspominać. Jest pneumatyczne zawieszenie o kilku trybach pracy, najnowocześniejsza łączność bezprzewodowa i świetny zestaw audio. O bezpieczeństwo pasażerów dbają wszystkie dostępne systemy asystujące, a adaptacyjny tempomat działa do prędkości 250 km/h! Taka też jest prędkość maksymalna wersji benzynowej i hybrydowej (3.0 TDI osiąga prędkość maksymalną 236 KM). Są wreszcie porażająco efektywne reflektory przednie LED, zbudowane z 18 000 (słownie: osiemnastu tysięcy) diod LED, każdy!!! Światła o podobnej konstrukcji ma obecnie tylko Porsche Cayenne. Nie dostaniemy ich jeszcze w Audi Q7 (w momencie pisania tego testu). Touareg znalazł się zatem w technologicznej ekstraklasie i świetnie się w niej odnajduje.

Królestwo Volkswagena

Czarnogóra jest krajem pełnym kontrastów. Kraj zachwyca szybko rozwijającymi się nadmorskimi kurortami i marinami pełnymi jachtów należących do najbogatszych ludzi świata. Wystarczy jednak odjechać od tego luksusu na kilka kilometrów, by zobaczyć inną, tę prawdziwą Czarnogórę, w zasadzie nie skażoną przemysłem, z krajobrazem niezakłóconym cywilizacją. Małe miejscowości, które można nazwać wręcz osadami przyklejone są gdzieś do skał lub kryją się w zakolach górskich rzek. Ten teren to istne królestwo Volkswagena i tak, jak Albania stoi Mercedesem W123 i W124, tak tu w dobrym tonie jest poruszać się Golfem II lub Jettą. Tych samochodów spotkacie na swojej drodze setki i to w różnym stanie: od całkowitych wraków, na których widok cierpnie skóra na plecach, po odpicowane perełki, mogące bez większych przygotowań wziąć udział w sesji zdjęciowej dla magazynu VW Scene. W tym towarzystwie nasze Touaregi wyglądały niczym przybysze z przyszłości. Dla przykładu ekran centralny na desce rozdzielczej najnowszego SUV-a ma przekątną 15 cali, zaś felga w Golfie II zaledwie 13! Te samochody różni wszystko, jednak łączy je to samo logo, a co za tym idzie, pełny szacunek na drodze.

Najnowsze wcielenie dużego SUV-a z Wolfsburga nie zaskoczyło mnie niczym tylko dla tego, że w pełni spodziewałem się najlepszych materiałów wykończeniowych, doskonałego systemu audio, rasowego brzmienia silników oraz wyszukanej technologii. Dlatego też, z całą odpowiedzialnością informuję, że Volkswagen Touareg jest pełnoprawnym przedstawicielem klasy premium. Zaskoczyła mnie za to urzekająca przyroda Czarnogóry, ale o niej opowiem przy innej okazji.