Cesarz Franz Beckenbauer

Od lat 70. jest ikoną światowego sportu i najbardziej znanym Niemcem na świecie. Do czego się dotknie, to jak Midas zamienia w złoto. Franz Beckenbauer kilka miesięcy temu skończył 70 lat

To dobry czas do pewnych refleksji i podsumowań, bo życie i działalność Cesarza to pasmo sukcesów nie tylko jako piłkarza, ale i działacza oraz przede wszystkim utalentowanego managera. Biografia Beckenbauera to gotowy scenariusz na dobre kino. Urodził się krótko po wojnie, we wrześniu 1945 roku. Dorastał jako syn urzędnika pocztowego w Obergiesing, robotniczej dzielnicy Monachium. Na pierwszą piłkę musiał się złożyć z kolegami z podwórka. Inwestycja się opłaciła.

Pierwsze piłkarskie kroki stawiał w SC München 1906. W 1958 roku postanowił przenieść się do większego klubu. TSV 1860 München był wówczas największym klubem w Monachium. Tak na dobre jego kariera zaczęła się w 1963 roku, gdy podpisał profesjonalny kontrakt z Bayernem Monachium, w którym zadebiutował 6 czerwca 1964 roku w meczu ze Stuttgarter Kickers w rozgrywkach Regionalligi (wówczas 2. poziom rozgrywkowy w RFN). Rok później z Bawarczykami awansował do Bundesligi.

Potem były tylko sukcesy. W latach 1965-1977 rozegrał 103 mecze w narodowej reprezentacji RFN, 50 jako kapitan. W tym czasie, a dokładnie w roku 1968, w Wiedniu zrobił sobie sesję zdjęciową pod pomnikiem cesarza Franciszka Józefa I. Od tej pory Beckenbauer nosi przydomek nadany mu przez kibiców – Kaiser, czyli Cesarz. W 1972 r. zdobył mistrzostwo Europy, a dwa lata później świata. Ten sukces powtórzył w 1990 r., jako trener. Był europejskim piłkarzem roku (1972 i 1976)  niemieckim piłkarzem stulecia (1990). Jest honorowym obywatelem ekwadorskiego Quito i doktorem honoris causa Akademii Sportowej w Sofii. Jego podobizna ozdobiła znaczek austriackiej poczty o wartości 75 centów.

Na początku swojej profesjonalnej kariery piłkarskiej w latach 60. zarabiał 400 marek miesięcznie. W 1965 roku, kiedy zaczął kopać piłkę w Bayernie szybko dorobił się miliona marek rocznie. Beckenbauer ma szczęście do doradców. Jego mentorem i przewodnikiem po świecie finansów był nieżyjący już Robert Schwan, prawnik i manager Bayernu Monachium. Już w 1966 r. Schwan wynegocjował dla Beckenbauera, wschodzącej gwiazdy reprezentacji Niemiec, 12 tys. marek za udział w reklamie zup Knorra. Później posypały się kolejne kontrakty. W 1976 roku wyjechał do USA, gdzie grał w słynnym Cosmos New York. Za 3-letnią pracę otrzymał honorarium w wysokości 7 mln euro. Dzisiaj z majątkiem wycenionym na 160 mln euro należy do 500 najbogatszych Niemców. Od 1982 r. o finanse Beckenbauera dba Wilfried Krebs. Podpowiada, jak inwestować pieniądze i uniknąć wysokich podatków. A że umie liczyć pieniądze i nie za bardzo lubi płacić wysokie podatki przeniósł się do austriackiego Kitzbühel, gdzie mieszka w ogromnym pałacu z własnym, ekskluzywnym dostępem do stoku narciarskiego.

Swoją pozycję i fortunę zawdzięcza przede wszystkim swoim umiejętnościom managerskim. Sprawdził się, jako sportowiec komentator, no i oczywiście, jako prezes, obecnie już honorowy, bawarskiego klubu. Bayern Monachiumza jego rządów stał się dobrze prosperującym przedsiębiorstwem. FC Bayern inwestuje w nieruchomości, gadżety, akcje, ale także w młode kadry, czemu służy powołana wiele lat temu przez Beckenbauera akademia futbolu. Sam Karl-Heinz Rummenigge stwierdził, że jeżeli dwa procent ze szkółki Bayernu trafi do pierwszej drużyny, to i tak się opłaca prowadzić taką szkółkę. A trafia znacznie więcej. Do tej pory ławy szkolne, a raczej boiska szkolne opuścili tacy zawodnicy, jak Lahm, Contento, Badstuber, Schweinsteiger, Kroos czy Müller. Jak stwierdził Andreas Jung, odpowiedzialny za sponsoring i eventy w Bayern Monachium, klub jest bardzo konserwatywny i bliżej mu w sposobie myślenia i zarządzania do tradycji „skórzanych spodni bawarskich” niż do cywilizacji laptopa. I dlatego w FC Bayern wszyscy zgodnie twierdzą i cieszą się, że klub jest prowadzony i zarządzany nie jak koncern, co też jest zasługą Cesarza, ale jak rodzinne przedsiębiorstwo. Niewątpliwie zasługą Beckenbauera jest i to, że wartość FC Bayern dzisiaj wynosi, bagatela, 2 miliardy euro i stale rośnie. Inne źródło przychodów Cesarza to reklamy, które zapewniają mu od 4 do 10 milionów euro rocznie. Do tego doszła rola telewizyjnego eksperta stacji ZDF, która powiększyła od 2003 roku jego konto o ponad 6 mln euro. Nikt ze złotego pokolenia niemieckiej piłki– ani Gerd Müller, ani Sepp Maier, ani Paul Breitner – nie mogą nawet marzyć o takich przychodach.

Fortuna i popularność nie zawróciły mu w głowie. Pozostaje skromnym i pokornym człowiekiem. Traktuje jednakowo robotnika i głowę państwa – chwalą go znajomi. Mówi się, że gdyby chciał, mógłby zostać kanclerzem lub papieżem. Gdy w hotelowych recepcjach przychodzi mu podać zawód, wpisuje często: „prace dorywcze”. Od lat trwają spekulacje, czy kiedyś zostanie szefem FIFA, a jak tak to kiedy. Sam Cesarz: zaprzecza, jakoby szykował się do objęcia tej funkcji. Kiedyś nie ukrywał, że interesowałoby go jedno z miejsc w komitecie wykonawczym FIFA. „To ciekawe wyzwanie, najwyższe gremium decyzyjne w piłce nożnej” – stwierdził w jednym z wywiadów. Obecnie jest komentatorem telewizji Sky Deutschland i felietonistą dziennika „Bild”. Na pytanie, czy pamięta pamiętny mecz z Polską w 1974 roku w strugach deszczu, odpowiada: „Pamiętam i muszę powiedzieć, że mieliśmy dużo szczęścia w tym spotkaniu, bo Polska miała wtedy drużynę na mistrzostwo świata”. Jako, że Cesarz jest z natury rzeczy nieomylny, to zaprzecza temu jego wypowiedź sprzed 3 lat, kiedy to w mediach odradzał Bayernowi zakup Roberta Lewandowskiego. Zawiodła go intuicja, gdyż twierdził, że Polak będzie grzał ławę, bo konkurencja na jego pozycji jest przeogromna. Jest mistrzem ciętej riposty i bon motów. Swoją wiedzę czerpie z lektury dzieł filozoficznych od Konfucjusza do Schopenhauera.

Zawsze towarzyszy mu w podróżach co najmniej jedna książka. A jak już mowa o pasjach, to kocha golfa i każdą wolną chwilę spędza na tyrolskich polach golfowych. Nagrywał piosenki, w tym hit zatytułowany „Dobrzy przyjaciele, których nikt nie rozdzieli”. Na boisku – jak twierdzą złośliwi – radził sobie dużo lepiej niż przed mikrofonem. Nadal jest osobą bardzo zajętą. O trzeciej potrafi zasiąść w loży honorowej prezesa drużyny Bayern Monachium. Trzy godziny później spotyka się z działaczami jednego z afrykańskich państwwe Frankfurcie, a wieczorem komentuje kolejną kolejkę Bundesligi w niemieckiej telewizji w Hamburgu. 330 dni w roku spędza w samolocie. Kiedy stał na czele komitetu organizacyjnego Mundialu w Niemczech, przelatywał tysiące kilometrów helikopterem.Obecnie więcej czasu poświęca swojej rodzinie i dzieciom. Jak sam podkreśla, dojrzał do roli ojca rodziny. Jest autorem wielu kultowych powiedzeń, m.in. „piłka nożna jest najważniejszą wśród rzeczy nieważnych” oraz „jest tylko jedna możliwość, zwycięstwo, remis i porażka”. W jego przypadku jedyną opcją i to w każdej dziedzinie było zwycięstwo, i to często do zera.