Beata Jarosz

Rozmowa z Beatą Jarosz, Wiceprezesem Zarządu GPW

– Ukończyła pani SGH w okresie przełomu, kiedy rynek kapitałowy był w powijakach.
– Kiedy zaczynałam studia, a uczelnia nosiła jeszcze nazwę SGPiS, uczono nas oddzielnie ekonomii kapitalizmu i socjalizmu. Oczywiście, nasi wykładowcy zdawali sobie sprawę, że taki podział jest fałszywy. Niezależnie od ideologicznych nacisków, gospodarka podlega takim samym prawom rynku. O tym, jak wygląda prawdziwy rynek kapitałowy, dowiadywaliśmy się… z książek i z filmów. Na szczęście, wkrótce potem absolwenci SGH przeszli przyspieszony praktyczny kurs tego, jak działa wolny rynek.

– Trafiła pani najpierw do Ministerstwa Przekształceń Własnościowych.
– Było to ciekawe doświadczenie. W dwóch równoległych departamentach rodził się polski rynek kapitałowy. Powstawały regulacje rynkowe, zasady obrotu giełdowego. Kiedy więc w 1990 r. pojawiła się możliwość zatrudnienia w zes­pole, który później stanowił obsadę Komisji Papierów Wartościowych, nie zastanawiałam się ani przez chwilę. Byłam siódmą osobą, którą zatrudnił Jacek Socha. Pojawiałam się na giełdzie, obserwując jak przebiega sesja giełdowa. Miałam pokoik na piątym piętrze, obok biur maklerskich, w budynku byłego KC PZPR, gdzie ulokowana została GPW. Bardzo często spotykałam się tam z inwestorami, udzielając im – patrząc na to z dzisiejszego punktu widzenia – podstawowych informacji. Był to okres, kiedy wszyscy uczyliśmy się reguł kształtującego się w Polsce rynku. Wybór pierwszego pracodawcy, wiele lat temu, nie był przypadkowy. Dokonałam go z mocnym przeświadczeniem, że dołączenie do grona osób zaangażowanych wówczas w tworzenie polskiego rynku kapitałowego stanowić będzie prawdziwe wyzwanie. Poczucie udziału w przedsięwzięciu na tyle trudnym i ambitnym, co niepowtarzalnym i dającym wiele satysfakcji, towarzyszy mi niezmiennie od przeszło 20 lat.

– Do naszego kraju przeniesiono wzory z Francji i USA.
– Wiele rozwiązań czerpaliśmy z już dojrzałych rynków kapitałowych, na przykład z Francji i USA, dostosowując je, rzecz jasna, do polskich realiów. To właśnie wtedy bardzo przydatna była moja znajomość języka francuskiego. Dzięki niej miałam okazję odbyć staże we Francji, zdobywając praktyczne informacje w zakresie nadzoru na rynkiem giełdowym. Spotkania ze specjalistami uświadomiły mi wagę nadzoru w budowaniu wiarygodności rynku i bezpieczeństwa obrotu. Ten początkowy okres rozwoju polskiego rynku był bardzo istotny z punktu widzenia budowy zaufania wśród inwestorów i emitentów. Zaproponowane regulacje miały sprzyjać rozwojowi rynku, ale jednocześnie gwarantować najwyższe standardy rynkowe z punktu widzenia bezpieczeństwa obrotu. Z perspektywy czasu mogę powiedzieć, że zdały egzamin. Rosła liczba spółek notowanych na warszawskim parkiecie, stopniowo zwiększało się zainteresowanie naszym rynkiem zarówno inwestorów krajowych, jak i zagranicznych.

– Wspomniała pani o specyfice polskiego rynku. Na czym polegała?
– Trudno mówić o specyfice polskiego rynku – raczej o nowoczesnych rozwiązanych organizacyjnych i prawnych, które funkcjonowały na zagranicznych rynkach i od samego początku były przez nas implementowane, jak np. dematerializacja papierów wartościowych. W tym okresie pieniądze i dokumenty nosiło się w teczkach…

– Lub w torbach foliowych.
– Naszym priorytetem było bezpieczeństwo obrotu. Jak zapewne pan pamięta, w latach 90. miało miejsce kilka głoś­nych afer związanych z wykorzystywaniem poufnych informacji. W tamtym okresie wymiar sprawiedliwości nie wypracował jeszcze procedur postępowania w takich sytuacjach. W naszym zespole byli młodzi prawnicy, którzy wyjaśniali policjantom i prokuratorom, jak funkcjonuje rynek kapitałowy. Wówczas ludzie skupieni wokół giełdy dobrze się znali. Z przykrością myślę o zdolnych początkujących maklerach, którzy zrujnowali sobie świetnie zapowiadające się kariery, ponieważ skusiła ich perspektywa szybkiego zarobku. Osoby, które straciły licencje, nie miały już szansy powrotu na rynek kapitałowy.

– Jak kształtowała się pani kariera w Komisji?
– Nad wyraz typowo – najpierw zostałam specjalistką, potem naczelnikiem, w końcu dyrektorem departamentu nadzoru rynku. Byłam pierwszą kobietą na tym stanowisku w KPWiG. Nadzorowałam rynek giełdowy, a więc przyglądałam się transakcjom zawartym na GPW w pod kątem ich zgodności z obowiązującymi przepisami prawa. Do moich zadań należało m.in. – w przypadku uzasadnionego podejrzenia popełnienia przestępstwa – przygotowywanie i skierowanie zawiadomień do prokuratury. Mieliśmy do czynienia z nowego typu przestępczością. W ciągu roku prowadziliśmy kilkadziesiąt postępowań, około pięćdziesięciu kończyło się skierowaniem zawiadomienia do organów ścigania. Tylko w nielicznych przypadkach zapadały wyroki skazujące. Nie jest to specyfika polskiego rynku czy też wymiaru sprawiedliwości. Po prostu, przestępstwa przeciwko publicznemu obrotowi, takie jak manipulacja instrumentem finansowym czy wykorzystanie informacji poufnej, należą do jednych z najtrudniejszych do udowodnienia. Dlatego ważne jest, by każdy przypadek kończący się wyrokiem skazującym był nagłaśniany i działał prewencyjnie w stosunku do uczestników rynku, którzy mogą być kuszeni szybkimi zyskami.

– Reprezentowała pani KPWiG na forum Europejskiego Komitetu Regulatorów Rynku Papierów Wartościowych, a także sprawowała funkcję przewodniczącej Komisji Egzaminacyjnej dla Maklerów Papierów Wartościowych…
– Nigdy nie uchylałam się przed dodatkowymi obowiązkami, choć dzieje się tak zwykle kosztem czasu, który chcemy poś­więcić rodzinie. Mając do czynienia z młodymi ludźmi, którzy przygotowywali się do naprawdę bardzo trudnych egzaminów na maklerów, ostrzegałam ich: „Pamiętajcie, że w tej branży utrata reputacji jest jak śmierć cywilna. Niezwykle łatwo jest stracić wszystko, dorobek wielu lat nauki i pracy.”

– Mam wrażenie, że dziś miejscem, które biorą na celownik różnej maści aferzyści, jest rynek NewConnect.
– Na szczęście, nie są to częste przypadki, ale nie oznacza to, że nie przyglądamy się bardzo uważnie każdemu z nich. Systematycznie analizujemy regulacje prawne, organizacyjne i proponujemy rozwiązania adekwatne do poziomu rozwoju rynku. Celem takiego dokładnego przeglądu jest podniesienie bezpieczeństwa rynku i sprawienie, aby był on bardziej atrakcyjny dla inwestorów. Ważne jest, by nasze propozycje były odpowiednie do potrzeb, wielkości spółek notowanych, oczekiwań inwestorów i przede wszystkim wymogów bezpieczeństwa obrotu. Niezwykle istotnym czynnikiem wpływającym na zwiększenie bezpieczeństwa i przejrzystości obrotu w zakresie notowanych instrumentów finansowych jest wypełnianie przez spółki publiczne obowiązków informacyjnych. Mając świadomość wagi tych informacji dla inwestorów i całego rynku, uważnie poddajemy je analizie i wyciągamy surowe konsekwencje wobec spółek, które naruszają zasady obowiązujące na NewConnect.

Uruchomienie rynku NC umożliwiło kilkuset przedsiębiorstwom pozyskanie kapitału na rozwój. Nie zapominajmy, że sektor MŚP jest swego rodzaju siłą napędową polskiej gospodarki oraz katalizatorem wielu istotnych zmian w otoczeniu gospodarczym. To właśnie ta grupa przedsiębiorstw generuje blisko 50 proc. polskiego PKB. Obecność na NC wymusza wyższą kulturę prowadzenia biznesu – zmusza do porządku i transparentności. Stawia też spore wyzwania przed managerami. Mimo trudnego okresu, w jakim rynkowi NC przyszło się rozwijać, wiele podmiotów notowanych na nim znakomicie wykorzystało swoją szansę, umacniając pozycję rynkową oraz zdobywając nowych partnerów biznesowych. Cóż – bywają przypadki, że pozyskany przez spółki kapitał jest różnie wykorzystywany, niezgodnie z oczekiwaniami inwestorów. Aby zmniejszyć ryzyko wystąpienia takich przypadków, kilka miesięcy temu wprowadziliś­my nowe przepisy dotyczące emitenta, którego instrumenty finansowe notowane są na NC, oraz Autoryzowanych Doradców (AD).

Ze szczególną starannością poddajemy analizie spółki, które nie radzą sobie na rynku NC oraz w pewnym sensie zawiodły zaufanie inwestorów. W uzasadnionych przypadkach obligujemy takie podmioty do sporządzenia analizy sytuacji finansowej i gospodarczej oraz perspektyw prowadzenia działalności, która później stanowi podstawę do podjęcia przez Zarząd GPW ostatecznej decyzji co do pozostawienia spółki na parkiecie. Jak już wspomniałam, nowe regulacje dotyczą również działalności AD. Ta grupa podmiotów odgrywa niezwykle istotną rolę na rynku NC. Chcemy, by współpracowały z nami i emitentami tylko podmioty profesjonalne i odpowiedzialne. Dla firm, które nie respektują reguł Alternatywnego Systemu Obrotu, nie ma miejsca na NC. Stworzyliśmy ten rynek dla mniejszych, aktywnych podmiotów, które chcą i umieją pozyskać kapitał na rozwój, a nie tych, które zamierzają tylko wegetować.

– I w ten sposób doszliśmy do kolejnego etapu pani kariery – od czerwca 2006 roku jest pani członkiem Zarządu GPW, a od lutego tego roku wiceprezesem. Jaki jest zakres pani obowiązków?
– Na przestrzeni ostatnich kilku lat obszary, które podlegały mojemu bezpośredniemu nadzorowi, zmieniały się. I nic w tym dziwnego, gdyż zmiany organizacyjne są nieodłącznie związane z działalnością każdej firmy. Staramy się być organizacją, która płynnie dopasowuje się do szybko zmieniających się warunków zewnętrznych. Jesteśmy przekonani, że będą one miały pozytywny wpływ na wzrost efektywności firmy. Niezmiennie od kilku lat swoim nadzorem obejmuję prace w zakresie dopuszczania i wprowadzania instrumentów finansowych do obrotu oraz kształtowania i promowania wysokich standardów w zakresie komunikacji spółek publicznych z uczestnikami rynku.

Od kilku tygodni odpowiadam za cały Pion Operacyjny, a więc również za Dział Notowań. Do tej pory m.in. bezpośrednio sprawowałam nadzór nad akwizycją nowych spółek na różne rynki prowadzone przez GPW. Zależy nam na rozwijaniu i podnoszeniu atrakcyjności rynku regulowanego oraz wzmocnieniu i podniesieniu jakości pozostałych platform obrotu, tj. rynków NC i Catalyst. Dążymy do stałego poszerzania naszej oferty, przy uwzględnieniu potrzeb różnych grup inwestorów. Dzięki prowadzeniu aktywnych działań w zakresie przyciągania nowych emitentów i budowie świadomości giełdowej wśród przedsiębiorców, GPW już od kilku lat postrzegana jest jako jeden z najbardziej aktywnych rynków IPO w Europie.

Coraz częściej na warszawskim parkiecie debiutują firmy zagraniczne – z Ukrainy, Bułgarii, Czech, Słowenii i Węgier. Obserwujemy także rosnące zainteresowanie ze strony spółek rosyjskich. Dla wielu firm zagranicznych nasz parkiet to ciekawe wyzwanie. Oprócz tańszego kapitału, który można pozyskać na naszym rynku, nieporównywalnie łatwiej średniej wielkości spółce (jak na europejskie standardy) zakwalifikować się do głównego indeksu WIG20 niż np. do głównego indeksu w Londynie. Zmiany, które dokonały się w ostatnich latach na giełdzie, mają charakter fundamentalny – dotyczą nie tyko powstania nowych rynków oraz przejęcia Towarowej Giełdy Energii, ale przede wszystkim zmiany pozycji, jaką zajmuje dziś GPW w regionie. Straciła ona ściśle krajowy charakter i jest największą giełdą w Europie Środkowej i Wschodniej. Dążymy do zbudowania pozycji giełdy jako europejskiego lidera na rynku średnich i małych firm. Wiem, że to niełatwe zadanie, ale możliwe do realizacji.

– Jak postrzegają GPW analitycy z Londynu czy też Frankfurtu?
– Przyglądają się nam uważnie. Odnotowują nasze sukcesy, dominującą pozycję w Regionie CEE. Dostrzegają rozwój nowych rynków, mocną pozycję w obszarze IPO. Pozytywnie odnoszą się do przejęcia Towarowej Giełdy Energii. Czynnikiem, który zwraca ich uwagę, są wysokie stopy wypłaty dywidendy za poprzednie lata.

– A jaką strategię powinni przyjąć krajowi inwestorzy, którzy zwykle nastawiają się na szybki zysk, więc każde zachwianie rynku odbierają jako trzęsienie ziemi.
– Trudno mi doradzać. Każdy z inwestorów ma własne cele i pomysły na inwestowanie. Jeśli nie akceptujemy wysokiego poziomu ryzyka, nasza strategia inwestycyjna powinna niewątpliwie uwzględniać dywersyfikację portfela. Próbujmy kontrolować swoje emocje, by nie dopuszczać do sytuacji, kiedy to one kontrolują nas. Na akcjach najlepszych firm trudno stracić w dłuższym przedziale czasowym, dobrą alternatywą dla akcji są obligacje podmiotów należących do elity polskiego biznesu. GPW stara się oferować inwestorom różne kategorie instrumentów, o różnym ryzyku inwestycyjnym.

– Co uważa pani za najważniejsze w pracy managera?
– Jestem zdania, że szefa firmy powinna cechować przede wszystkim odpowiedzialność, w szerokim tego słowa znaczeniu. Ocenie powinno podlegać nie tylko to, co się robi, ale też to, czego się nie zrobiło. Dobry manager nie powinien bać się podejmowania ryzykownych decyzji, szczególnie wtedy, kiedy ma szansę na stworzenie nowej jakości. Cytując Le’a Iacoccę, managerowie muszą być nie tylko decydentami, lecz także inspiratorami zdolnymi do motywowania ludzi. Czasem jestem pytana o tzw. damski styl zarządzania. Uważam, że to źle sformułowany problem. Po prostu, nie ma czegoś takiego. Liczy się skuteczność – nieważne, czy manager chodzi w spodniach czy też w spódnicy. Ważne jest to, żeby miał autorytet, umiał dzielić się wiedzą i doświadczeniem ze współpracownikami. Kolejny element to umiejętność budowy zespołu. Podchodzę do tego ze szczególną starannością. Dobrze dobrany zespół ludzi to klucz do sukcesu.

– A co w pani oczach dyskwalifikuje pracownika?
– Utrata zaufania i brak poczucia odpowiedzialności. Staram się bardzo precyzyjnie przekazywać moim współpracownikom, czego od nich wymagam. A także w jasny sposób okreś­lam, jak oceniam wyniki ich pracy. Jestem z stanie zrozumieć, gdy ktoś popełni jakiś błąd. Proszę jednak nie zapominać o specyfice GPW: tutaj obowiązują ścisłe procedury – drobne zaniedbanie może mieć bardzo poważne konsekwencje. Dla mnie praca nie jest obowiązkiem, ale przygodą i pasją. Staram się tym zarazić wszystkich moich współpracowników.

– Co stanowiło dla pani najważniejsze wydarzenie podczas pracy na GPW?
– Było ich kilka. Nie było roku, który wyglądałby tak, jak poprzednie. Każdy miesiąc przynosi nowe wyzwania. Wspomnę tylko o uruchomieniu rynku NC, Catalyst czy też naszego przedstawicielstwa w Kijowie. Szczególnie jednak silnie zapadły mi w pamięć przygotowania do naszego włas­nego IPO. Spotkania z prawnikami nierzadko kończyły się o 5 rano. Mieliśmy silną motywację, by zakończyć proces w planowanym terminie, w końcu czekaliśmy na to kilkanaście lat. Niektórzy już stracili nadzieję, że kiedykolwiek będzie miało miejsce upublicznienie GPW. Udało się, sukces przerósł nasze oczekiwania. W kolejce po akcje GPW czekało ponad 320 tys. inwestorów indywidualnych. Nasze IPO zostało bardzo pozytywnie ocenione przez zagranicznych analityków.

– Czy należy pani do managerów, którzy już w dzieciństwie lubili rządzić?
– Odpowiem żartem – zarządzałam zaskórniakami swoimi i mojego młodszego brata. Rówieśnicy chętnie przyjmowali moje pomysły i sugestie. Przełożyło się to pewnie na moje relacje z kolegami ze szkoły, którzy zwykle wybierali mnie na przewodniczącą klasy… Przyszli liderzy są świetnie widoczni wśród studentów, z którymi mam kontakt jako wykładowca na Uniwersytecie Warszawskim. Zdecydowałam się na prowadzenie zajęć z rynku kapitałowego na studiach podyplomowych, ponieważ uważam, że managerowie powinni dzielić się wiedzą. Potrzebni są nam absolwenci nie tylko dobrze wykształceni teoretycznie, ale też przygotowani do podjęcia pracy na rynku finansowym.

Co lubi Beata Jarosz?

Zegarki – Omega Constellation
Ubrania – styl elegancki
Kosmetyki – zmienia co 6 miesięcy
Biżuteria – białe złoto i brylanty
Wypoczynek – latem Prowansja, w wynajętym domu, zimą – narty w Alpach
Samochód – Audi
Hobby – sport, 2-3 razy w tygodniu fitness. Najlepiej odreagowuje stresy pracując w ogrodzie lub jeżdżąc na rowerze