Wrogie przejęcie

ManagerOnline

Przejęcie kontroli nad spółką przez innego akcjonariusza może być konsekwencją działań w pełni legalnych, choć określanych pejoratywnie jako wrogie przejęcie – dosłowne tłumaczenie: „hostile takeover”. Może też być konsekwencją działań nielegalnych o różnym rozmiarze

Termin „kradzież spółki” określa raczej sytuację przejęcia kontroli w drodze nielegalnej. Nim przejdziemy do kwestii sposobów przejęcia kontroli, kilka kwestii ogólnych. Natura spółki akcyjnej jest taka, że zmiany w akcjonariacie mogą prowadzić do zmiany zarządu i kontroli nad spółką. Legalne hostile takeover, polegające na skupie akcji wbrew stanowisku zarządu spółki, nie jest uważane za zjawisko negatywne.

Dopuszczenie innych akcjonariuszy niesie zawsze ryzyko chęci wpływu, a gdy będzie to znaczące, skutkuje przejęciem kontroli nad spółką. Kiedyś jeden z moich znajomych był zdziwiony, gdy utracił wpływ na spółkę, kontrolując poniżej 10 proc. akcji, a kontrolę przejęli inwestorzy finansowi, z których wiodący miał ok. 15 proc. akcji.

Oczywiście są pewne sposoby zabezpieczające przed utratą kontroli, np. zachowanie apakietu kontrolnego, obsadzanie określonych stanowisk z mocy statutu, akonieczność uzyskiwania zgód na określone aposunięcia, uprawnienia osobiste itd. Wreszcie w praktyce często decyduje zwyczajna przewaga wyrażona w sile fizycznej w zakresie „wpuszczania” na walne zgromadzenie, dopuszczenia do lokalu spółki, pieczątek, dokumentów bankowych itd. Istotna może też być bardzo szybka i skuteczna akcja prawników, szczególnie w zakresie powództw o zabezpieczenie przed wykonaniem pewnych uchwał.

Inaczej ma się sprawa z przejęciem nielegalnym, wręcz złodziejskim. Może ono zostać przeprowadzone w drodze zwołania „dzikiego” walnego zgromadzenia, które szybko wybierze nową radę i potem, za jej pośrednictwem, zmieni zarząd. Takie przejęcia wiążą się zwykle z działaniem notariusza, które może dla niego rodzić odpowiedzialność cywilną, dyscyplinarną, odszkodowawczą, a nawet karną. Jednakże, choć to nie on, ale przewodniczący stwierdza prawidłowość zwołania walnego zgromadzenia, to jednak nie wymaga nadmiernej bystrości stwierdzenie, że mamy do czynienia z dzikim walnym zgromadzeniem. Nie ma powodu, aby pokrzywdzeni ukrywali ten fakt zarówno przed organami nadzorującymi notariat, jak i przed prokuratorem. Często nie poprawi to ich sytuacji, ale zahamuje pewną praktykę. Pewne zabezpieczenie przed takimi zdarzeniami stanowi wymóg umieszczenia ogłoszenia o walnym zgromadzeniu także na stronie internetowej, odbywanie go w tym samym miejscu i czasie, najlepiej w pomieszczeniach spółki, dobra obsługa prawna każdego walnego zgromadzenia, pewne ograniczenia w dysponowaniu pieniędzmi zgromadzonymi na rachunku bankowym i innymi składnikami majątku. Istotne jest uniemożliwienie szybkiego przejęcia aktywów spółki, nim przyniosą efekt akcje prawników.

Należy zwrócić uwagę, że w sensie cywilistycznym takie dzikie walne zgromadzenia nie są oświadczeniem woli organu spółki, zatem nie skutkują powstaniem uchwał spółki akcyjnej. Odnosi się to przynajmniej do następujących przypadków – gdy takie uchwały podejmują osoby niebędące akcjonariuszami oraz gdy walne zgromadzenie zostaje zwołane przez nieuprawniony organ. Działania takie ocenić należy jako bezprawną praktykę podmiotów spoza struktury spółki, co powinno spotkać się z reakcją w postaci represji organów państwa, opartej na środkach prawnokarnych, które wskazywać winny bezwzględną nieważność przedsiębranych czynności (bezprawnych) oraz skutkować odpowiedzialnością karną sprawców.