Wojna i co dalej?

    Giennadij Radczenko, przedstawiciel Stowarzyszenia Przedsiębiorców Ukraińskich, opowiada o konsekwencjach wojny dla biznesu, szansach na odbudowę kraju i rozkwicie patriotyzmu.

    Reprezentuje pan w Polsce Stowarzyszenie Przedsiębiorców Ukraińskich.

    Jest to organizacja, która powstała sześć lat temu i działa bardzo aktywnie. Skupia 900 firm różnej wielkości, z jednym tylko wyjątkiem – założyciele ustalili regułę, że stowarzyszenie nie będzie przyjmowało przedsiębiorstw powiązanych z oligarchami. Nasz głos jest wyraźnie słyszalny, co cieszy, ponieważ wcześniej rząd brał pod uwagę wyłącznie postulaty Amerykańskiej Izby Handlowej i European Business Association. Nigdy nie występujemy w interesie poszczególnych przedsiębiorców, tylko całego środowiska. Jak już wspomniałem, w naszym gronie nie ma firm, które powstały w wyniku prywatyzacji majątku państwowego. Model, który wspieramy, doskonale sprawdził się również w Polsce. Najlepsze, najbardziej kreatywne firmy to dzieło ich założycieli. Doskonały tego przykład stanowi Nowa Poszta – spółka podobna do InPostu. 20 lat temu dwie osoby zaczęły ten biznes od zera, od małego samochodu, którym osobiście rozwoziły paczki. A teraz jest to firma, która rocznie dostarcza 360 mln przesyłek. Jej klientem jest każdy statystyczny Ukrainiec. Dziś sporo się o niej mówi, ponieważ jej kurierzy z narażeniem życia rozwożą przesyłki do miejsc, w których toczą się walki. Wspólnie z kilkoma firmami Nowa Poszta wynajęła w Polsce magazyny, tworząc hub pomocy charytatywnej.

    Na czym polega pańska rola w stowarzyszeniu?

    Jestem przewodniczącym, a zarazem koordynatorem Komitetu Przemysłu i Infrastruktury skupiającego 10 największych firm. Zarządzają nimi przedsiębiorcy, którym zależy, żeby zmienić Ukrainę i klimat wokół lokalnego biznesu. Największym problemem w naszym kraju, do wybuchu wojny, był system oligarchiczny i związane z nim nienaturalne monopole obejmujące różne dziedziny gospodarki. Podkreślam słowa – do czasu wojny, ponieważ po jej zakończeniu musimy przyjąć model spełniający zachodnioeuropejskie standardy.

    Duża część infrastruktury, którą Rosjanie zniszczyli, była nienowoczesna, często postsowiecka. Co dalej? UE i USA deklarują olbrzymią pomoc na odbudowę Ukrainy.

    Oczywiście, czeka nas olbrzymi wysiłek związany z odbudową kraju. Eliminacja patologii związanej z działalnością oligarchów i właściwe wykorzystanie środków, jakie będziemy mieli do dyspozycji, powinny pozwolić na budowę nowoczesnej gospodarki, która będzie spełniała nie tylko normy związane z ESG. Powinniśmy promować nowe standardy związane z wymogami zrównoważonej gospodarki, co zapewni nam dobrą pozycję na konkurencyjnym rynku. Warto pamiętać, że nie będziemy w tej dziedzinie startowali od zera. Na Ukrainie funkcjonują zakłady na wysokim poziomie. Odnosimy sukcesy w branży farmaceutycznej i spożywczej. Ale nie tylko. Firma Ajax produkuje systemy alarmowe wysoko cenione w USA i UE. Inny przykład to ukraińskie dystrybutory do piwa, które działają w 16 proc. barów na całym świecie.

    Obecnie, z dala od domu, czym się pan zajmuje?

    Jestem aktywny na wielu polach – m.in. organizuję w Warszawie ukraińskie radio internetowe. Jako przedstawiciel stowarzyszenia pomagam jednemu z jego członków w przeniesieniu biznesu do Polski z terenu objętego działaniami zbrojnymi. Jest to firma, która funkcjonuje od 1989 r., a wszystko zaczęło się od pomysłu jej twórcy – inżyniera specjalizującego się w formach do wtryskarek. Jest to działalność wymagająca wysokich kwalifikacji personelu i precyzyjnych urządzeń. Jej produkty – obrazowo mówiąc – charakteryzuje zegarmistrzowska dokładność. Ich odbiorcy to koncerny samochodowe, którym dostarcza plastikowe elementy do sprzętu audio. Chcąc realizować dotychczasowe kontrakty, właściciel podjął decyzję o przeniesieniu części sprzętu do waszego kraju i uruchomieniu produkcji. Pojawił się jednak poważny kłopot. Obowiązek mobilizacyjny zatrzymał kluczowych pracowników w Ukrainie. To poważny problem, który wymaga rozwiązania na szczeblu rządowym, ponieważ zablokowanie firm nastawionych na eksport do Unii Europejskiej byłoby poważnym błędem strategicznym. Rosjanie zniszczyli już m.in. magazyn jednej z największych ukraińskich firm farmaceutycznych. Straty wyniosły 50 mln dol. Można by ich uniknąć, gdyby produkcja została przeniesiona za granicę. Inny przykład to firma z Charkowa produkująca na cały świat chłodziarki do supermarketów. Jestem przekonany, że trzeba zrobić wszystko, by ochronić przed zniszczeniem dorobek ukraińskich przedsiębiorców. Nie wolno zapominać, że wojna toczy się na trzech frontach – zbrojnym, propagandowym, ale też gospodarczym. Każdy z nich jest ważny.

    Rosjanie chyba już zrozumieli, że zwycięstwo militarne i okupacja Ukrainy są niemożliwe?

    W związku z tym nastawili się na niszczenie naszego kraju. Wojna wymaga od nich zaangażowania gigantycznych sił, co i tak nie przynosi spodziewanych efektów. Jest więc duża szansa, że wkrótce wycofają się z Ukrainy. Ale na tym nie koniec. Trzeba zmusić Rosję do głębokich przeobrażeń, ponieważ ten kraj – z ponad 80 procentowym poparciem społeczeństwa dla wojny – nie daje gwarancji długofalowego powodzenia inicjatyw pokojowych. W niedalekiej przyszłości może to oznaczać olbrzymi problem nie tylko dla Ukrainy, lecz także dla Europy. To nie tylko kwestia Putina i jego rządów. Problem jest znacznie głębszy, dotyczy 140 mln ludzi wierzących w absurdalną propagandę z Kremla. Dopóki się to nie zmieni, dopóty potrzebna jest pełna blokada ekonomiczna Rosji.

    Wspaniale pan mówi po polsku.

    Wiele osób pyta, czy mam polskie korzenie. Urodziłem się w Moskwie, ale nie czuję się związany z Rosją. Znam ten kraj, więc mam moralny obowiązek krytycznie odnosić się do Rosji i jej polityki.

    Proszę opowiedzieć o kamieniach milowych swojej kariery.

    Z wykształcenia jestem dziennikarzem i przez jakiś czas pracowałem w tym zawodzie. Z narażeniem życia relacjonowałem przebieg katastrofy w Czarnobylu, choć moją specjalność stanowił sport. Po przełomie systemowym mój kolega został pierwszym ministrem współpracy gospodarczej z zagranicą. Namówił mnie, żebym dołączył do niego jako szef gabinetu. Po czym przez siedem lat pracowałem w przedstawicielstwie Mitsubishi Corporation, co stanowiło dla mnie doskonałą szkołę działania korporacji. Następnie los rzucił mnie na dwa cudowne lata do Pragi, gdzie byłem radcą handlowym w ambasadzie. Po powrocie do Ukrainy zostałem wiceprezesem telewizji narodowej. Nawiązując do niedawnych wydarzeń, żartem powiem, że wygrałem Eurowizję 2004. Telewizja nie miała wówczas pieniędzy i chciała zrezygnować z udziału w tym konkursie. Powiedziałem współpracownikom: macie dwa tygodnie na to, żeby znaleźć środki i kogoś, kto zaśpiewa. No i trafiła się Rusłana, która doskonale sobie poradziła. Uczestniczyłem też w organizacji programu z największym ratingiem na Ukrainie, czyli pierwszej debaty prezydenckiej. Mieliśmy 99 proc. oglądalności. Następnie przez 12 lat pracowałem dla Nestle w Ukrainie jako szef komunikacji. Kolejna moja funkcja managerska to wiceprezes ukraińskiego odpowiednika Orlenu. A potem już emerytura i własna działalność w agencji eventowej.

    Na czym polega patriotyzm?

    Mam rodzinę w Rosji, ale poza tym nic z tego nie wynika. Jestem Ukraińcem. Na Ukrainie jest mój dom, który osiem lat temu zaatakowali Rosjanie, zajmując Krym. Nie mogło to pozostać bez wpływu na mój sposób myślenia o ojczyźnie. Patriotyzm ukraiński kształtuje się na naszych oczach. Dwa dni przed wybuchem wojny mój kolega stwierdził, że jeśli Rosja zaatakuje Charków, to 80 proc. mieszkańców będzie witać jej żołnierzy. Życie pokazało, jak bardzo się mylił. W rosyjskojęzycznym Chersoniu i innych miastach na wschodzie bezbronni ludzie, ryzykując życie, protestowali przeciw okupantom. Patrząc wstecz – bardzo ważny był 2004 r. w Kijowie, kiedy 1,5 mln ludzi wyszło na ulice i kwestionowało sfałszowane wybory prezydenckie. I wygrali. Po dziesięciu latach znów doszło do protestów okupionych stu ofiarami. Ponownie zakończonych sukcesem. Nawet oligarchowie, którzy stanowią ogromny balast dla kraju, wsparli wysiłek wojenny Ukrainy. Nie tego spodziewali się Rosjanie. Pomimo wojennej tragedii patriotyczne przebudzenie budzi wielkie nadzieje.

    rozmawiał Piotr Cegłowski