Volkswagen up! GTI – szalony kumpel

Volkswagen up! GTI

Gdy oddawałem go po tygodniowym teście, czułem się tak, jakbym żegnał dobrego kumpla, z którym można się nieźle zabawić na mieście. Jeszcze siedem dni wcześniej nie sądziłem, że można tak mile spędzić czas z autem, które na pierwszy rzut oka jest tylko miejskim wozidełkiem.

Tekst: Michał Garbaczuk

Zacznijmy jednak od początku. Volkswagen up! to najmniejszy model niemieckiego producenta. Powstał, ponieważ rynek zgłosił zapotrzebowanie na małe, figlarne pojazdy dla jednej osoby bądź dwóch, które od czasu do czasu chcą podrzucić gdzieś znajomych… Samochodzik jest malutki. Mierzy dokładnie 360 cm, a to stawia go w ścisłej czołówce najkrótszych samochodów na rynku. Gdy do niego podchodziłem, na mojej twarzy pojawił się uśmiech, bo to nie jest zwykły up! To up! GTI – najmocniejsza i najbardziej zadziorna wersja małego Volkswagena. Czerwone nadwozie, inaczej niż w „zwykłych” wersjach wystylizowane zderzaki i czarne paski po bokach. Stylistom udało się narysować bardzo ładne, choć proste w formie nadwozie. Samochód może się podobać.

We wnętrzu przewidziano miejsce dla czterech pasażerów i muszę przyznać, że na tylnej kanapie zmieszczą się nie tylko filigranowe niewiasty. Za to z przodu miejsca jest aż nadto. Poczułem się jak w aucie o dwa numery większym. Do tego sportowe fotele obite materiałem w kultowa kratę przypominające tę z pierwszego Golfa GTI, fortepianowe, ale burgundowe wykończenie deski rozdzielczej oraz fabryczny uchwyt na smartfon w górnej jej części… stylówy ciąg dalszy.

Czego mogę więc się spodziewać pod maską? Up! GTI zasilany jest znanym z większych modeli Grupy Volkswagen silnikiem benzynowym 1.0 TSI. Jednak tak, gdzie otwiera on cennik danego modelu, tu jest na absolutnym szczycie. Jego moc to 115 koni mechanicznych, które pod filigranową maską brzmią bardzo obiecująco. Silnik ma trzy cylindry, a to połowa rzędowej sześciocylindrówki. Wiem, że to brzmi jak żart, ale wrażenia akustyczne są bardzo korzystne. Szczególnie gdy silnik wkręca się powyżej 4 tys. obrotów na minutę. Gdy wyjechałem na drogę, zauważyłem, że samochód przykuwa uwagę przechodniów. Nie spotkałem chłopca, który nie obróciłby się za up!-em, wskazując na niego palcem. Co ciekawe, instynktownie obracały się za nim również mamy…

Znacie to uczucie, kiedy idziecie na zakupy do centrum handlowego i prowadzicie wózek ze swoim potomkiem? Żona kupuje buty, a wy przechadzacie się po centrum, ściągając na siebie spojrzenia wszystkich kobiet? Ten samochód to prawdziwy afrodyzjak. Nie tylko dla niej, lecz także dla ciebie. Ma nietuzinkową stylistykę, jest dynamiczny i bardzo sprytny w miejskim ruchu. Z miejsca rusza jak mała torpeda, zostawiając w tyle wszystkich macho w swoich dużych ego. Nie sprint ze świateł jest jednak jego żywiołem. Kluczowe okazują się: zwinność auta, jego predyspozycje do przeskakiwania z pasa na pas oraz niesamowita elastyczność malutkiego silnika. Zmiana biegów jest precyzyjna, a charakterystyka przełożeń przyjemnie sportowa. Nieważne, jak spokojnie byś jechał. Gdy zobaczysz lukę na pasie obok, musisz się w nią zmieścić. Potem w następną i następną… Nie możesz przestać.

Będę szczery. Choć to najmniejszy model niemieckiego producenta, wzbudza agresję męskiej części użytkowników dróg. Będą chcieli utrzeć ci nosa, dlatego spodziewaj się rywala do wyścigu. Na wszystkich światłach będą chcieli ci udowodnić, że są szybsi. Jednak to ty jesteś zwycięzcą, bo choć 115 KM w tym aucie to nie jest mało i powinno wystarczyć do pokonania większości zawodników, twoją największą bronią są: zwinność, przyczepność i doskonały układ kierowniczy. Autko wchodzi w zakręty jak gokart, a zawieszenie wykazuje się szaloną wręcz przyczepnością. Jedziesz jak wariat, wrzucając to małe pudełko w kolejny zakręt i nagle uzmysławiasz sobie, że licznik wskazuje wciąż …70 km/h! Absolutna rewelacja!

Po tygodniu takiej zabawy nadszedł czas na pożegnanie kumpla up!-a i powrót do codzienności. Producent obiecuje, że spalanie w mieście to trochę ponad 6 l na każde 100 km. Mnie nie udało się zejść poniżej 8 l. Ciągłe szukanie wolnego miejsca gdzieś z przodu, frajda z prawdziwie sportowego prowadzenia, dźwięk silnika oraz precyzyjna skrzynia biegów nie sprzyjają ekonomice jazdy. Natomiast bogate wyposażenie, ogrom miejsca na przednich fotelach oraz ciekawskie spojrzenia przechodniów pozwolą poczuć się w tym aucie wyjątkowo. Myślę, że kiedyś jeszcze się spotkamy.

zdjęcia: materiały prasowe Volkswagen