Uroda i medycyna

fot.Dariusz Iwanski www.iwanski.com.pl +48 601 362 305 d.iwanski@interia.pl

Dr n. med. Kamila Padlewska, prof. nadzw. w WSZKiPZ, właścicielka kliniki Oricea, o rozwoju medycyny estetycznej w naszym kraju i związanych z tym zagrożeniach

Rozmawiał Piotr Cegłowski

O tym, że medycyna kosmetyczna zawędrowała pod strzechy, świadczą jej mimowolne ofiary – coraz liczniejsze kobiety z maskami zamiast twarzy i dziwnymi rybimi ustami, nazywane złośliwie „glonojadami”…
To, co pan mówi, brzmi okrutnie, ale rzeczywiście na rynku pojawiło się wielu samozwańczych specjalistów, którzy potrafią wyrządzić krzywdę. Na szczęście w przypadku wstrzykiwania botoksu lub kwasu hialuronowego po kilku miesiącach efekt nieudanego zabiegu znika.

Obecnie mamy do czynienia z modą na przesadnie wydatne usta, w stylu Angeliny Jolie. Tylko że ta aktorka nigdy nie musiała korzystać z żadnego zabiegu – po prostu ma wydatne wargi.

Niedawno przyszła do mojego gabinetu bardzo ładna 19-latka, która stwierdziła, że matka przysłała ją na zabieg powiększania ust… ponieważ otrzymała pracę jako recepcjonistka i powinna atrakcyjnie wyglądać. Rzecz jasna zniechęciłam ją do zabiegu. Co tu dużo mówić – bardzo często staram się hamować skłonność pacjentek do przesady. Jako lekarz mam pomagać, a nie szkodzić, więc czasem odmawiam wykonania zabiegu, który – według mnie – może mieć skutek odwrotny do zamierzonego. Zdarza się, że do naszej kliniki matki przyprowadzają dziewczynki w wieku 13–14 lat, co uważam za karygodne. W takim przypadku kusi mnie, by wysłać rodziców na konsultację psychiatryczną.

Czyżby pani – jedna z pionierek medycyny estetycznej w naszym kraju – uważała, że jej rozwój wymknął się spod kontroli?
Gorąco wspieram rozwój tej dziedziny, wykładam w Wyższej Szkole Zawodowej Kosmetyki i Pielęgnacji Zdrowia w Warszawie, sama cały czas poszerzam wiedzę. Korygując wady, lecząc schorzenia dermatologiczne, pomagamy pacjentom lepiej funkcjonować w społeczeństwie, a jednocześnie, niejako przy okazji, pomagamy im pozbyć się kompleksów i urazów, które bardzo utrudniają życie. Podobnie jak inne gałęzie medycyny dziedzina ta powinna być domeną specjalistów – dermatologów, lekarzy medycyny estetycznej i chirurgów plastycznych. Zgodnie z prawem nikt poza lekarzami nie może przerywać ciągłości tkanek. Pacjentka decydująca się na korzystanie z usług osoby, która nie ma odpowiednich uprawnień, np. wstrzykiwanie kwasu hialuronowego, może – pomijając kwestie estetyczne – narazić się na poważne komplikacje natury zdrowotnej. Nieraz już odwiedzały mnie ofiary tego rodzaju zabiegów, prosząc o pomoc.

Kiedy zaczęła się moda na medycynę estetyczną?
Myślę, że słowo „moda” jest w tym przypadku nieodpowiednie. To kwestia świadomości tego, co oferuje ta gałąź medycyny. Jeszcze 15 lat temu wizyta u lekarza mojej specjalności była czymś wstydliwym i budziła jednoznaczne skojarzenia. Miałam na pieczątce słowa: „dermatolog wenerolog”… 22 lata temu zobaczyłam ogłoszenie w „Gazecie Lekarskiej” informujące, że powstaje sekcja medycyny estetycznej. Próbowałam namówić kilka koleżanek, żeby poszły ze mną na spotkanie założycielskie – wszystkie stanowczo odmówiły. Wybrałam się więc sama. Jak się okazało, byłam jedyną młodą lekarką w gronie kilku profesorów. Poznałam wówczas Andrzeja Ignaciuka, który studiował we Włoszech i był jednym z pionierów medycyny estetycznej w naszym kraju. Jak się łatwo domyślić, moje koleżanki w ciągu kilku następnych lat zmieniły zdanie i kilka z nich prowadzi własne gabinety. A ja jestem teraz we władzach powstałego wówczas stowarzyszenia, a obecnie Towarzystwa Medycyny Estetycznej i Anti-Aging. Moja aktywność w tej dziedzinie zaowocowała kontaktami międzynarodowymi – od 12 lat jestem związana z dublińską kliniką dr. Patricka Leahy’ego notabene pioniera laparoskopii. Przyjmuję tam przez kilka dni – raz na sześć tygodni. Moi irlandzcy pacjenci zapisują się obecnie na konsultacje na wrzesień. Na marginesie – nie wolno mi wymieniać nazwisk, ale poznałam tam wiele gwiazd światowego formatu.

A jak kształtowała się świadomość pacjentów w Polsce?
Z roku na rok wizyty w gabinecie dermatologicznym przestawały być kwestią wstydliwą. Spora w tym zasługa osób publicznych, które były pierwszymi pacjentami decydującymi się na korektę twarzy. Co ciekawe, w pionierskim okresie artyści przychodzili do mnie kierowani przez swoich managerów. Liczba pacjentów szybko rosła – w czym na pewno pomogła, jakże pozytywna, moda na zdrowy tryb życia i związany z tym wizerunek. Reasumując – medycyna estetyczna ma pomagać, a nie szkodzić. Znam wiele osób, którym kilka zabiegów przywróciło poczucie własnej wartości, co w konsekwencji odmieniło ich życie.

Jakie zabiegi wykonuje klinika Oricea?
Lista jest bardzo długa. Specjalizujemy się w dermatologii, medycynie estetycznej i anti-agingu. Pierwsza z dziedzin obejmuje oczywiście leczenie schorzeń dermatologicznych, ale również między innymi dermatochirurgię (wycinanie znamion), skleroterapię (zamykanie naczyń), leczenie wrastających paznokci. Wykonujemy różne testy w kierunku diagnostyki grzybów, nużeńca, mykoterapię oraz testy alergiczne. Prowadzimy także badania kliniczne z wykorzystaniem pionierskich leków. Z kolei medycyna estetyczna dotyczy wielu różnych zabiegów ambulatoryjnych – wygładzanie skóry za pomocą specjalnych nici, wspomniane wcześniej dyskretne wypełnienia kwasem hialuronowym i botoksem, ostrzykiwanie kolagenem, mezoterapia itd. Stosujemy wiele bardzo nowoczesnych urządzeń, np. lasery do fotoodmładzania, trwałej depilacji, usuwania naczyń, blizn, rozstępów i innych defektów skóry. Mamy też maszyny do karboksyterapii (natlenianie tkanek CO2) – między innymi redukujemy cellulit – ujędrniania za pomocą RF i inne. Anti-aging w przeważającej mierze obejmuje zabiegi o charakterze kosmetycznym, choć nie tylko. Współpracujemy z lekarzem endokrynologiem oraz ginekologiem estetycznym. Podjęłam bardzo owocną współpracę z fizjoterapeutą podologiem, który za pomocą dedykowanych wkładek do butów koryguje postawę.

Wiedzę o medycynie estetycznej promuje pani w telewizji, ale też we własnych książkach.
Studenci, nie tylko na mojej uczelni, korzystają z „Medycyny estetycznej i kosmetologii” mojego autorstwa. Obecnie jako redaktor naukowy i współautorka przygotowuję „Kosmetologię ciała”. Wszytko, co robię – począwszy od pisania książek, a na pracy w klinice, zajęciach ze studentami i konsultacjach za granicą skończywszy  – powoduje, że niewiele mam czasu dla siebie. Nie żałuję jednak, ponieważ robię to, co lubię.

Co lubi Kamila Padlewska?

Ubrania klasyczne z nutą fantazji
Wypoczynek „Lubię nowe miejsca, najdalsze zakątki świata. Gdy nawet gdzieś bardzo mi się podoba, nie wracam tam – jest jeszcze tyle do zobaczenia”.
Samochód ma już drugie auto elektryczne. Jest to Nissan LEAF o zasięgu 160 km
Hobby „Sporo czytam, najchętniej biografie. Zawsze bardzo interesowała mnie archeologia, ale brak mi czasu, by poświęcić jej dość uwagi. Marzę o tym, by zająć się ogrodem”.