Robot z ludzką duszą

Andrzej Dąbrowa i Dominik Dubrowski – pomysłodawcy i szefowie platformy FlowDog umożliwiającej obniżenie kosztów, przyśpieszenie działań, poprawę kontroli i zwiększenie efektywności, a także zapewniającej porządek w procesach zarządzania

Czy to, co panowie wymyślili, można nazwać biznesem na pilota? Dajecie narzędzie z guzikami, klient je naciska i procesy zarządzania dzieją się same?

Dominik Dubrowski: Tak i nie. W dobie sztucznej inteligencji platformy Business Process Management nie są niczym nowym. Firmy zlecają im coraz więcej działań, powierzają coraz trudniejsze zadania, oczekują rozwiązywania coraz poważniejszych problemów, które wymagają zaangażowania dużych zespołów specjalistów. Tymczasem platforma załatwia to wszystko od ręki. Szybko i skutecznie. Oczywiście można to porównać do operowania pilotem wybierającym programy, ale pilot jest zaledwie wykonawcą poleceń. Platforma działa inaczej.

Myśli?

Andrzej Dąbrowa: Niesamodzielnie. Ale tak – myśli tak, jak chcemy, aby myślała. Tak, jak ją zaprogramujemy dla siebie. Dla naszej organizacji. Wtedy staje się prawdziwym, sprawdzonym i niezawodnym partnerem zarządzania. Załatwia nasze sprawy, optymalizuje nasze procesy, robi dla nas dokładnie to, czego od niej oczekujemy.

D.D.: FlowDog tym właśnie różni się od innych podobnych platform webowych, że jest elastyczny i potrafi idealnie dopasować się do potrzeb klienta.

Wszyscy tak mówią.

A.D.: Ale nie wszyscy robią. My zaczynamy od wnikliwego, wręcz drobiazgowego rozpoznania potrzeb i problemów, a następnie – korzystając z możliwości FlowDoga – proponujemy rozwiązania szyte na miarę.

Na przykład?

D.D.: Zwrócił się do nas międzynarodowy producent mieszanek, premiksów, koncentratów i pasz specjalnych dla bydła, drobiu i trzody chlewnej. Firma olbrzymia, zatem codziennie przyjeżdżało do niej mnóstwo ciężarówek po odbiór towaru. I robił się kocioł. Nie wiadomo na jakich zasadach jednych wpuszczano szybciej, innych później. Czas oczekiwania na wjazd dłużył się w nieskończoność, a jak już kierowcy wjeżdżali, to spotykali się z usterkami logistycznymi, które potęgowały ich irytację, bo krążyli po placu jak we mgle. W sieci pokazywało się wiele negatywnych komentarzy i generalnie wszyscy byli niezadowoleni. Odbiorcy narzekali na bałagan, pracownicy spedycji i magazynów, a nadmiar obowiązków, a zarząd na jedno i drugie. Trzeba było to szybko uleczyć.

A.D.: Zainstalowaliśmy intuicyjne terminale, w których rejestrują się kierowcy przyjeżdżający po towar. Dzięki temu pracownik z obsługi wie, kto czeka w kolejce, po co konkretnie przyjechał i kiedy go wpuścić, żeby wszystko szło gładko i optymalnie. Poruszanie się ciężarówek po terenie zakładu odbywa się bez przeszkód, dzięki systemowi „biletów”, które usprawniają nawigację. Są zintegrowane z systemem wewnętrznym, który wysyła zamówienia i nie trzeba ich wypisywać ręcznie. Mało tego: mogą być korygowane i w tej samej sekundzie przekazywane do wag, które informują, kto co odebrał i w jakiej ilości. O ginięciu towaru z powodu nieładu organizacyjnego już nie ma mowy. System rejestruje każdy kilogram, automatycznie odczytując numer rejestracyjny ciężarówki wjeżdżającej na wagę.

FlowDog dobrze się czuje w logistyce?

D.D.: Bardzo dobrze. Tworzy nowoczesne, o niebo lepsze od excelowych, bazy klientów. A w nich wszystkie informacje zdolne odpowiedzieć na każde pytanie o status, potrzeby i terminy. Platforma potrafi precyzyjnie zlecać transporty i skrupulatnie kontrolować wykonywanie zadań przez kierowców. A potem automatycznie i bezbłędnie fakturować. Bez kilogramów papierów wymagających kosztów ich drukowania i magazynowania.

Gdybyście panowie mieli wyliczyć podstawowe korzyści z używania FlowDoga na palcach jednej ręki…

A.D.: Obniżenie kosztów, przyśpieszenie działań, poprawa kontroli, zwiększenie efektywności, porządek w procesach zarządzania.

D.D.: To wszystko korzyści wymierne i odczuwalne szybko po wdrożeniu naszego systemu. Dla mnie jednak największym pożytkiem jest zindywidualizowany charakter FlowDoga. Można kupić najdroższy i najpiękniejszy garnitur topowej marki, ale nigdy nie dorówna on garniturowi szytemu na miarę. Idealnie dopasowanemu i uwzględniającemu wszystkie, nawet najdrobniejsze potrzeby klienta. Nie tylko przygotowujemy taki „osobisty” produkt, ale też służymy doradztwem, jak go dobrać, używać i połączyć w całość z innymi korzyściami, jakie daje platforma: na przykład pełne możliwości raportowe.

Dwa niewygodne pytania do podziału: Czy FlowDog jest drogi i jak szybko się starzeje?

D.D.: Koszty dobrze przygotowanego wdrożenia są pokrywane z nawiązką przez otrzymane oszczędności, co każdemu jesteśmy w stanie udowodnić. Dzięki modułowej budowie systemu i przejrzystej konstrukcji cennika klient dobiera rozwiązania, jakie są mu najbardziej potrzebne i z góry wie, ile za nie zapłaci.

A.D.: Gwarantuję swoim dwudziestoletnim doświadczeniem w branży, że dostarczamy systemy, które będą niezawodnie działać przez długie lata. Solidne i wyposażone w możliwości łatwej i taniej aktualizacji, jeśli zajdzie taka potrzeba.

Dla kogo jest FlowDog? Dla każdego?

A.D.: Teoretycznie tak. Choć najlepiej rozwija skrzydła w dużych przestrzeniach, czyli w dużych organizacjach, gdzie funkcjonuje mnóstwo procesów. Zaufały nam między innymi renomowane sieci sklepów wielkopowierzchniowych Leroy Merlin, której zbudowaliśmy nowoczesny system reklamacji, czy OBI – z bardzo szerokim zestawem procesów od zautomatyzowanego prowadzenia kalendarza projektantów po obsługę oferty montażu i instalacji. Pracujemy dla dużych firm logistycznych, ale również medycznych, gdzie FlowDog z poziomu systemu zarządza chociażby terminami wizyt i zabiegów, dostępnością usług oraz tworzeniem wniosków refundacyjnych. Nie wspominając o budowie bazy indywidualnych potrzeb zdrowotnych pacjenta.

A dla kogo jest FlowDog w firmie? Jakimi kompetencjami trzeba się legitymować, aby obsługiwać system?

D.D.: To łatwiejsze niż można przypuszczać. Po pierwsze zapewniamy klientowi stałego analityka i wdrożeniowca. Po drugie szkolimy i doradzamy w zakresie obsługi aplikacji. Z rozbudowanym systemem poradzi sobie każdy, kto potrafi ułożyć coś z klocków lego. Zwłaszcza że działamy podobnie: budujemy różne moduły, ale tak, żeby klient je rozumiał i potrafił się nimi posługiwać sprawnie i swobodnie.

A.D.: Dodałbym, że dostęp FlowDoga możliwy jest z każdego urządzenia z przeglądarki, bez konieczności dodatkowych instalacji. Dajemy nowoczesny, intuicyjny interfejs użytkownika i elastyczność w zarządzaniu uprawnieniami różnych grup użytkowników.

Skąd nazwa?

A.D.: O, były do niej rożne przymiarki, bo projekt ma długą historię. Technologicznie pracował nad nim Tomek Brzozowski, twórca dwóch największych platform telekomunikacyjnych w Polsce. Kiedy połączyliśmy siły i dołączyłem ze swoim doświadczeniem w architekturze systemów informatycznych, najpierw powstała platforma o dość zagadkowym kryptonimie, który potem przemianowaliśmy na FlowDog. Flow, bo automatyzujemy procesy biznesowe i tworzymy ich płynność. Dog, bo to synonim przyjaźni i bliskości. Dla nas relacje międzyludzkie są kluczowe i najważniejsze. Nawet jeśli wprowadzamy do organizacji robota supersprawnego w zarządzaniu procesami, to profilujemy go tak, aby myślał i czuł jak człowiek. Dlatego FlowDog jest aplikacją dopasowaną do biznesu, a nie wymagającą, aby biznes dopasował się do niej.

rozmawiał Piotr Grabosz