Robert Kuraszkiewicz, prezes Rafako, ekspert w dziedzinie geostrategii i globalnych trendów energetycznych, udowadnia, że można harmonijnie łączyć różnego rodzaju doświadczenia, by osiągać biznesowe cele
Jak zaczęła się pańska przygoda z biznesem?
Może to dziwnie zabrzmi, ale moje pierwsze kroki w dziedzinie zarządzania związane są z działalnością na rzecz antykomunistycznej opozycji. Pochodzę z Gorzowa Wielkopolskiego, gdzie powstała jedna z największych w Polsce organizacji podziemnych – Ruch Młodzieży Niezależnej, do której wstąpiłem jako uczeń pierwszej klasy liceum. Wydawaliśmy nielegalne pismo, posługując się bardzo prostymi środkami. Musiałem nauczyć się bezbłędnie pisać na maszynie, żeby przygotowywać matryce białkowe do druku na powielaczu. Szybko wszedłem na poziom zarządzania organizacją. Do moich obowiązków należał rozwój struktury kolportażu, zdobywanie niezbędnych materiałów drukarskich itp. Sporo też pisałem, zdarzało się, że od razu na matrycy. Dzięki pomocy płynącej z Zachodu następował postęp technologiczny. Najpierw do druku używaliśmy ramek, potem powielaczy, a kolejny krok stanowił sitodruk. Miałem dużo szczęścia, zaliczyłem tzw. dołki, czyli krótkie pobyty w areszcie, liczne zatrzymania i przesłuchania, ale nie zostałem wyrzucony ze szkoły, jak kilkoro moich kolegów i koleżanek. Nasze pisma „Sokół” i „Szaniec” adresowane do młodzieży, przetrwały do 1989 roku. Warto podkreślić, że gorzowska opozycja młodzieżowa działała równie prężnie, jak organizacje w dużo większych ośrodkach – jak Warszawa, Wrocław i Gdańsk.
A jak później wykorzystał pan te doświadczenia?
Podczas studiów historycznych na poznańskim Uniwersytecie Adama Mickiewicza zostałem wiceprezesem samorządu uczelnianego i szefem Związku Akademickiego Młoda Polska. Na marginesie – zgadzam się z autorami książek dotyczących zarządzania, że dobry manager musi mieć kompetencje miękkie, których nie można się nauczyć z samej teorii. Można je zdobyć wcześniej, np. angażując się społecznie. Kolejnym bardzo ważnym etapem mojej kariery były dwuletnie studia w USA, na które zakwalifikowałem się w ramach programu pomocowego dla liderów przekształcającej się Polski. East Central European Scholarship Program był finansowany przez Kongres. Ukończyłem program Financial Management by Georgetown University na University of Wisconsin – La Crosse. Był to bardzo intensywny kurs – sam się z tego śmieję, ale niektóre pojęcia dotyczące rachunkowości do dziś odruchowo tłumaczę z angielskiego na polski.
Karierę managerską rozpoczął pan po powrocie z USA?
Przed wyjazdem za ocean byłem dyrektorem spółki organizującej szkolenia dla maklerów. Choć – realizując swoje pasje – wybrałem historię, to jednak już podczas studiów zacząłem interesować się ekonomią, a zwłaszcza giełdą i finansami. Punktem zbieżnym dla tych z pozoru różnych dziedzin jest geopolityka, a co za tym idzie – geostrategia. Podczas pobytu w USA miałem unikalną okazję, by odbyć kilkumiesięczną praktykę w prestiżowym Center for Strategic and International Studies w Waszyngtonie. Tam też zdobyłem fantastyczne doświadczenia, współpracując z prof. Zbigniewem Brzezińskim w Poland Action Committee. Działo się to w ciekawym okresie, poprzedzającym wejście Polski do NATO. Była to dla mnie motywacja, by profesjonalnie zająć się geostrategią. Wielka szkoda, że analizy CSIS tak rzadko są cytowane przez polskich specjalistów. Wracając do pańskiego pytania – kiedy wróciłem ze Stanów Zjednoczonych, przez kilka miesięcy pracowałem w Kancelarii Prezesa Rady Ministrów, ale stwierdziłem, że biznes bardziej mnie interesuje niż polityka.
Poważny życiowy zakręt…
Z dzisiejszego punktu widzenia mogę stwierdzić, że dobrze wybrałem. Trafiłem do Domu Maklerskiego BMT. Zawsze jednak szukałem czegoś więcej. W roku 2006 zająłem się problematyką odnawialnych źródeł energii. Choć od tego czasu minęły niecałe dwie dekady, to jednak w tej branży zmieniło się wszystko. Kiedy usiłowałem mówić o OZE, trafiałem na mur obojętności. Aż trudno uwierzyć w to, co mówili wówczas dzisiejsi promotorzy zielonej energii. Pomimo to zaangażowałem się w największy w naszej części Europy projekt farmy wiatrowej Margonin o mocy 120 MW składającej się z 90 wiatraków. Zostałem też prezesem Stowarzyszenia Energii Odnawialnej, które reprezentowało interesy dużych inwestorów na polskim rynku. Przez wiele lat współpracowałem z portugalskim koncernem EDPR. Dziś o OZE mówi każdy, ale proszę mi uwierzyć, że zmiana nastawienia nie dokonała się w sposób prosty i automatyczny.
Niestety, błędne decyzje na szczeblu centralnym spowolniły u nas proces transformacji energetycznej.
Gorzej – został on zatrzymany na dwa lata. Poświęciłem wiele czasu i starań, by przekonać decydentów do zmiany tej katastrofalnej polityki. Widząc, że podobnie jak wielu inwestorów i przedsiębiorców muszę poczekać na lepsze czasy dla OZE – zmieniłem branżę. Dzięki wiedzy zdobytej podczas amerykańskich studiów, w 2016 roku otrzymałem propozycję wejścia do zarządu Banku Pocztowego, który wcześniej dobrze poznałem jako członek jego rady nadzorczej. Po dwóch latach zostałem prezesem. W ciągu dwóch lat przeprowadziłem udaną restrukturyzację, stawiając na nowoczesne rozwiązania, obniżając koszty i poprawiając jakość portfela. Pomimo niewątpliwego sukcesu, okazało się, że nie mieszczę się w ramach polityki personalnej i ówczesnej – nazwijmy to – kultury biznesowej.
Czym zajął się pan po odejściu z banku?
Postanowiłem poświęcić większość czasu na pisanie książek, dzięki czemu powstała „Polska w nowym świecie”, która ukazała się w 2021 roku. Dwa lata później wydałem „Świat w cieniu wojny”. W swoich analizach opieram się na zmianach gospodarczych, które implikują późniejsze procesy polityczne. W styczniu 2022 roku, miesiąc przed atakiem wojsk rosyjskich, opublikowałem esej „Dlaczego Putin zaatakuje Ukrainę?”. Ze smutkiem stwierdzam, że nie pomyliłem się. W zeszłym roku napisałem wstęp do niezwykle ważnej pozycji: „Era sztucznej inteligencji”, której autorzy to wielki polityk – Henry A. Kissinger, znakomity technolog, przedsiębiorca i filantrop, były prezes Google – Eric Schmidt oraz dziekan MIT Schwarzman College of Computing – Daniel Huttenlocher. Osoby, które chcą zrozumieć zmiany zachodzące we współczesnym świecie, powinny koniecznie sięgnąć po tę książkę. Przygotowałem też – we współpracy z Maciejem Stańczukiem – „Raport o transformacji energetycznej”, dla Fundacji CASE, wskazując, że jesteśmy na progu rewolucji cyfrowo-energetycznej, a elektryczność za chwilę będzie dla nas równie ważna, jak powietrze. Wszystkie nowe technologie potrzebują elektryczności, na naszych oczach powstaje gospodarka nowego typu.
W ten sposób dochodzimy do kolejnego zwrotu w pańskiej karierze. Ma pan nowy cel – postawienie na nogi Rafako.
Najpierw firma musi uporać się z ogromnym zadłużeniem. Obecnie rozmawiamy z wierzycielami i interesariuszami. Jestem przekonany, że spółka ma potencjał biznesowy, by wziąć udział w transformacji energetycznej. Nadal będą potrzebne kotły parowe, które produkuje Rafako – napędzać je mogą odnawialne źródła, a w okresie przejściowym – gaz. W tym kontekście szczególnie ważną rolę powinny pełnić elektrownie SMR-owe. Bardzo istotny jest też rozwój technologii, które uelastycznią polską energetykę węglową, bo przecież będzie ona ważna i potrzebna jeszcze co najmniej przez dekadę. Wspólnie z firmą Energotherm pracujemy nad rozwiązaniem, które ma bardzo mocno zwiększyć elastyczność bloków węglowych.
Choć zarządza pan dużą firmą, nie rezygnuje pan z działalności popularyzatorskiej i naukowej.
Od niedawna kieruję Instytutem Geostrategii i Polityki Międzynarodowej Akademii Polonijnej w Częstochowie. Jak już wspomniałem, szczególnie interesuje mnie analizowanie strategii w kontekście ekonomicznej rywalizacji państw i mocarstw. Gra potencjałów obecnie uzależniona jest od rozwoju nowych technologii. Zapóźnienie naszego kraju w różnych dziedzinach paradoksalnie otwiera nam pewne możliwości. Myślę o przeskoczeniu określonych etapów rozwoju, jak to miało miejsce w bankowości elektronicznej, a zwłaszcza mobilnej. To jest nasz niepodważalny sukces, ale też znakomita inspiracja dla innych branży. Polska energetyka zbiera tryliardy danych, z którymi nie umie nic zrobić. Stawiając na supernowoczesne technologie zarządzania siecią, możemy zaproponować wiele rozwiązań korzystnych zarówno dla operatorów sieci, jak i konsumentów. Odbiorca energii będzie mógł już niedługo samodzielnie zarządzać sposobem korzystania z energii, do czego zachęcą go zróżnicowane stawki, od wysokich do niskich, nawet do ujemnych. Może się okazać, że właściciel elektrycznego auta będzie nim jeździł za darmo. Chciałbym, żeby Instytut był liderem we wskazywaniu i opisywaniu takich trendów.
Zdaniem wielu ekspertów, panaceum na większość problemów będzie sztuczna inteligencja.
Wiele zależy od tego, jak będą projektowane algorytmy maszynowego uczenia. Planujemy wykłady poświęcone cyberbezpieczeństwu w epoce AI. Niektórzy specjaliści nie zdają sobie sprawy, co zmieni szerokie wprowadzenie sztuczniej inteligencji. Współpracuję w tej dziedzinie z Nikodemem Rybakiem, który jest kierownikiem programu AI na Queensland University of Technology, czyli jednej z najlepszych uczelni na świecie.
rozmawiał Piotr Cegłowski
Ankieta „Managera”
Robert Kuraszkiewicz
Najważniejsze wartości, jakie pan wyznaje?
Wiara, patriotyzm, rodzina.
Gdyby nie istniały żadne ograniczenia, z kim chciałby pan spotkać się na długą rozmowę?
Z Romanem Dmowskim, ponieważ inspiruje mnie żelazna logika jego myślenia geopolitycznego.
Prywatne pasje.
Każdą wolną chwilę spędzam, czytając. Uwielbiam wędrówki górskie, zwłaszcza po Beskidzie Niskim i Sądeckim. Niestety, przestałem grać w piłkę. Bardzo lubię narciarstwo.
O czym najchętniej rozmawia pan pozazawodowo?
O świecie, nowych wydarzeniach, ale też o naukach ścisłych.
Książka, która ostatnio zrobiła na panu duże wrażenie?
Wojna Stalina autorstwa Seana McMeekina. To historia II wojny światowej napisana z perspektywy polityki tyrana zarządzającego wschodnim mocarstwem, który był największym wygranym wojny, dzięki głupocie polityków amerykańskich –jak pisze autor.
Najważniejsza chwila pańskiego życia.
Zawodowo to decyzja o wyjeździe na stypendium do USA.