Herbert Wirth

Rozmowa z prezesem KGHM Herbertem Wirthem

– Postawił pan na międzynarodowy rozwój KGHM. To odważna decyzja.
– Z mojego punktu widzenia jest to jedyny racjonalny, właś­ciwy kierunek. Choć w Polsce dysponujemy znacznymi złożami, to jednak koszty wydobycia rosną, ponieważ musimy sięgać do coraz trudniej dostępnych zasobów. W marcu ubieg­łego roku – tworząc KGHM International Ltd. – przejęliśmy notowaną na giełdzie w Toronto firmę Quadra FNX Mining Ltd. W efekcie eksploatujemy kopalnie: Robinson i Carlota w USA, Franke w Chile oraz McCreedy West, Levack  i Podolsky w Kanadzie. To jednak nie wszystko. Postawiliśmy na projekty górnicze w fazie przedoperacyjnej. Najciekawszy to Sierra Gorda w Chile – złoże to powstało 2 mld lat temu wskutek uderzenia olbrzymiego meteorytu. Dla mnie – jako geologa – to fascynujący temat, nie tylko z biznesowego punktu widzenia. Kolejne nasze przedsięwzięcia, to projekty Victoria w Kanadzie oraz Malmbjerg na Grenlandii. Należy dodać, że spółki Grupy Kapitałowej KGHM International zajmują się nie tylko produkcją górniczą, świadczą także usługi – pod marką DMC Mining Services – m.in. w zakresie drążenia szybów, robót przygotowawczych, budowy kopalń. Dodatkową korzyścią związaną z powstaniem KGHM International jest to, że obie firmy tworzą wspólną platformę zakupową, co ma znaczący wpływ na obniżenie kosztów produkcji.

– Zanim na giełdach zapaliły się zielone światełka sygnalizujące zbliżanie się hossy, ceny akcji KGHM poszybowały w górę.
– Rzeczywiście, kurs naszych akcji wzrósł o 67 proc. w sytuacji, kiedy wzrosty innych firm z branży metali nieżelaznych wyniosły kilka do kilkunastu procent. W ubiegłym roku spółka wypłaciła wysoką dywidendę. Jeśli zsumuje się zyski, wynikające z kursu akcji i dywidendy, to okazuje się, że akcjonariusze zyskali nawet 90 proc. w skali roku.

– Niejednokrotnie analitycy ironizowali: KGHM zyskuje najwięcej, gdy ceny miedzi idą w górę.
– Biorąc pod uwagę nasze ostatnie przedsięwzięcia, tego rodzaju podsumowanie byłoby – delikatnie mówiąc – nieuprawnione. Wypracowaliśmy ponad 4,8 mld zł zysku. Efektem inwestycji w Quadrę był 18-proc. wzrost produkcji miedzi. Znacząco wzrosła też produkcja srebra, a warto przypomnieć, że w tej dziedzinie jesteśmy światowym liderem. Poza tym, uzyskaliśmy dostęp do poszukiwanych surowców: złota, platyny i palladu.

– Jest pan jednym z nielicznych managerów, którzy jednocześnie są przedstawicielami świata nauki.
– Najkrócej rzecz ujmując: z wykształcenia i zamiłowania jestem geologiem. Studiowałem na znakomitej uczelni – AGH w Krakowie. Mam tytuł doktora habilitowanego nauk technicznych, jestem też profesorem nadzwyczajnym Politechniki Wrocławskiej. Uważam, że moją powinnością jest łączenie praktyki i teorii. Staram się tę wiedzę przekazać studentom. Nie chcę, żeby zabrzmiało to nieskromnie, ale chyba nieźle sobie radzę w tej dziedzinie, ponieważ Pracodawcy RP uhonorowali mnie nagrodą „Wektora” właśnie za łączenie nauki i biznesu.

– Jak rozwijała się pana kariera?
– Zacząłem od pracy w przedsiębiorstwie geologicznym poszukującym miedzi na terenie monokliny przedsudeckiej. Następnie przez dwa lata uczyłem matematyki i niemieckiego w szkole podstawowej. Uprzedzając pytanie wyjaśnię, że nawet nie przyszło mi do głowy, żeby zostać dyrektorem tej placówki. Po prostu – ulokowana była blisko mojego domu, a mając niewiele lekcji, mogłem poświęcić się pracy naukowej. Wkrótce jednak znów wciągnął mnie biznes – podjąłem pracę w Niemczech w G.E.O.S. GmbH Freiberg. Wiele się tam nauczyłem, zwłaszcza na temat ochrony środowiska. W tamtym okresie – był to rok 1993 – nasi zachodni sąsiedzi znacznie wyprzedzali nas pod tym względem. Przez kolejnych pięć lat byłem dyrektorem firmy proGEO Sp. z o.o., a następnie kierownikiem Zakładu Studiów i Analiz Geologicznych w Centrum Badawczo-Projektowym Miedzi CUPRUM Sp. z o.o. Było to pod wieloma względami fascynujące doświadczenie – odwiedziłem wówczas większość krajów, które specjalizują się w wydobyciu miedzi.

– Pomimo to zdecydował się pan przejść do KGHM.
– Zaproponowano mi pracę w stu procentach zgodną z moimi zainteresowaniami. W latach 2002-06 byłem dyrektorem Departamentu Nowych Przedsięwzięć i Zarządzania Projektami w Biurze Zarządu KGHM. Szukając nowych dróg rozwoju dla koncernu, spędziłem wiele czasu w Burkina Faso, a później w Maroku. Szkoda, że moje sugestie, by wejść w ten biznes, kiedy trzeba było zainwestować minimalne środki, zostały odrzucone. Dziś kupujemy koncentrat z tamtych złóż, oczywiście za znacznie większe kwoty… A ja w 2006 roku wróciłem do Cuprum, tym razem na stanowis­ko wiceprezesa. I znów po dwóch latach otrzymałem propozycję z KGHM – w 2008 roku zostałem pierwszym wiceprezesem zarządu, a w 2009 – prezesem.

– Wspomniał pan, że pracując w Niemczech zaczął pan inaczej patrzeć na problematykę ochrony środowiska. Dwadzieścia lat temu, jako młody dziennikarz, odwiedzałem wielokrotnie placówki KGHM – pamiętam z tamtego okresu grożące katastrofą zbiorniki poflotacyjne, kłęby dymu ścielące się nad Legnicą…
– To już historia. Wydajemy ogromne kwoty, by spełniać coraz bardziej wyśrubowane normy dotyczące emisji niebezpiecznych substancji. Co więcej – uważam, że to słuszna polityka. Nie można planować zysków w pespektywie roku lub kilku lat, zapominając o tym, ile w przyszłości będzie kosztowało naprawienie szkód, jakie przemysł wyrządza środowisku. W legnickiej hucie ograniczyliśmy emis­ję tlenku siarki o 96 proc. Największy w Europie zbiornik poflotacyjny Żelazny Most spełnia unijne wymogi. Proszę pamiętać, że niemożliwe jest wyeliminowanie uciążliwości dla środowiska. Można je tylko zmniejszać, stosując nowe technologie. Jednym z ciekawszych kierunków rozwoju naszej branży może być przeniesienie pod ziemię zakładów wzbogacania rudy.

– Większość mieszkańców Lubina, Legnicy czy też Polkowic, patrząc  na górnicze szyby i hutnicze kominy, pamięta, że to cena wyższych niż gdzie indziej zarobków, licznych inwestycji komunalnych. Jak długo potrwa jeszcze boom w zagłębiu miedziowym?
– Przy obecnym poziomie wydobycia, na poziomie 30 mln ton rocznie, dolnośląskie zasoby miedzi wystarczą na około 40 lat. Już dziś wydobycie odbywa się na głębokości około 1 000 metrów. Chcąc je utrzymać, musimy sięgać coraz niżej, co z kolei oznacza coraz wyższe koszty. Przyszłość, to niewątpliwie inteligentne kombajny, które zastąpią górników w najbardziej niebezpiecznych i niedostępnych miejscach. Tego rodzaju maszyna uczy się – interpretuje informacje o zawartości miedzi w złożu, sprawdza temperaturę, wilgotność, itp. W listopadzie 2011 roku wprowadziliśmy w Polkowicach prototyp kombajnu, który jest w stanie pozyskiwać rudę z bardzo wąs­kich, metrowych pokładów. Cóż – kilkumetrowe pokłady w tych okolicach to już przeszłość. W związku z tym nie tylko stawiamy na innowacyjność w procesie wydobywczym, ale też aktywnie szukamy nowych złóż – np. w Niecce Grodzieckiej pod Bolesławcem. Analizując dane z odwiertów stwierdziliśmy, że zawartość miedzi wynosi tam 1,4 proc., a srebra 50 g w tonie rudy. Badamy także teren w okolicach Weisswasser w Niemczech.

– Na koniec proponuję zmianę tematu: co wyróżnia – pana zdaniem – dobrego managera?
– Przede wszystkim, umiejętność budowy zespołu. Świetny team jest w stanie zrealizować najtrudniejsze zadania. Cechy wyróżniające dobrego szefa, ale też szeregowego pracownika, to uczciwość, konsekwencja i umiejętność pracy zespołowej. Szczególnie ważna jest też dla mnie sprawa szacunku dla współpracowników każdego szczebla.

Co lubi Herbert Wirth?

Zegarki – Longines
PIÓRA – Aurora
Ubrania – wrocławska firma Twins
Wypoczynek – poleca Świnoujście
Kuchnia – chińska
Restauracja – „Przystań” we Wrocławiu
Samochód – jeździ firmowym Audi oraz własną Toyotą
Hobby – minerały, ma duży zbiór. Jak podkreśla, „jest pazerny na wiedzę”, w związku z tym mnóstwo czyta, ostatnio fascynują go doktryny ekonomiczne