Energetyka w Europie coraz bardziej zielona. Które kraje wyróżniają się na rynku OZE?

Już teraz na mapie Starego Kontynentu pojawiają się ośrodki, które wyraźnie odbiegają od średniej europejskiej w sektorze OZE. Trend na odnawialne źródła energii zyskuje na sile, a kraje modyfikujące swoją politykę na rzecz zielonej energii już wkrótce mogą rozdawać karty nawet na rynku globalnym. Które państwa stawiają na innowacje i przodują w kategorii źródeł odnawialnych?

Zielona jak Skandynawia

Nie jest tajemnicą, że absolutnymi liderami w sektorze OZE są kraje skandynawskie. Siłą regionalnej polityki energetycznej jest ścisła współpraca m.in. gabinetów w Sztokholmie i Oslo. Już w 2015 roku oba państwa zadeklarowały wspólny cel na rok 2020 – regularną produkcję zielonej energii na poziomie 28,4 TWh (sama Norwegia ma przyczynić się do wygenerowania 13,2 TWh). Na ten moment w krainie fiordów dominuje energetyka wodna — aż 97% krajowego miksu opiera się na tego typu ośrodkach. Co więcej, według zapowiedzi instytutów doradczych rządu w Oslo, Norwegia ma szansę na rezygnację z paliw kopalnianych do roku 2050. Klucz? Współpraca władz z biznesem.

– Naszym celem w Norwegii jest opieranie energetyki o elektrownie wodne i lepsza współpraca pomiędzy biznesem i władzami tak byśmy stali się pierwszym na świecie społeczeństwem w pełni zelektryfikowanym do 2050 roku. Pozwoli nam to odegrać wiodącą rolę w pracy na rzecz klimatu przy jednoczesnym podniesieniu naszej konkurencyjności – zaznaczał w 2017 roku, cytowany przez Biznes Alert, ówczesny dyrektor instytutu Energii Norge, Oluf Ulseth.

Ciekawą filozofię obrał również rząd w Sztokholmie. Szwecja wykorzystuje nie tylko potencjał farm wiatrowych oraz elektrowni wodnych, ale także biomasę. Według raportów z 2015 roku aż 99% szwedzkich odpadów wykorzystuje się do produkcji energii. Dla porównania, w Polsce ten współczynnik sięga około 6%. Na farmy wiatrowe z kolei stawia Dania. Rząd w Kopenhadze deklaruje, że w 2019 roku aż 47% krajowego miksu opierało się na energii wytwarzanej przez wiatraki. Co więcej, dalsze plany przewidują budowę sztucznej wyspy, na której powstanie największa krajowa farma o mocy do 10 GW. Koszt? Przynajmniej 200 mld koron, czyli 113 mld zł.

Trend z północy

Czy produkcja energii to domena wyłącznie dużych gospodarek? Niekoniecznie. Ciekawym przykładem jest Estonia, która już w 2 lata temu mogła się pochwalić 30-proc. udziałem energii ze źródeł odnawialnych w końcowym zużyciu energii brutto (celem na 2020 rok było 25%). Dostawą energii z OZE na rynku estońskim zajmują się głównie spółki Skarbu Państwa. W 1. kwartale 2008 roku oferta na pakiety ekologiczne spotkała się z zainteresowaniem dokładnie 12 636 klientów. Trend pojawił się również w kręgach biznesowych, ponieważ jeszcze 2 lata temu państwowy dostawca współpracował z 600 przedsiębiorcami na podstawie umowy o sprzedaży energii ze źródeł odnawialnych. Czym Estonia zachęciła firmy do OZE? Każdy klient otrzymuje oficjalny certyfikat, który przyczynia się do umocnienia pozycji przedsiębiorstwa na krajowym rynku.

Dużą dynamiką wzrostu w sektorze OZE może pochwalić się również sąsiednia Łotwa. Krajowy sektor OZE jest trzecim pod względem udziału energii odnawialnej w całej Unii Europejskiej z wynikiem 35,2%. Jak podają analitycy z Polskiego Instytutu Spraw Międzynarodowych, do tej pory rząd w Rydze opierał politykę energetyczną na drewnie opałowym, co ułatwiło walkę z emisją GHG, czyli gazów cieplarnianych. Łotwa może sobie pozwolić na dużą skalę wycinki ze względu na znaczne zalesienie kraju, jednak nie jest to strategia długoterminowa. Władze chcą zintensyfikować inwestycje w nowe technologie i oprzeć swoją politykę na farmach wiatrowych. Wdrażaniem strategii zajmie się krajowy dostawca — Latvenergo.

W przypadku państw bałtyckich nie bez kozery jest powiedzenie “przykład idzie z góry”. Na kulturę polityczną (w tym politykę energetyczną) Estonii i Łotwy duży wpływ ma Finlandia. To właśnie rząd w Helsinkach może pochwalić się drugim wynikiem w tabeli udziału energii odnawialnej w końcowym zużyciu energii brutto ze współczynnikiem 38,7%. Ciekawym elementem strategii Finów są również inwestycje w biogaz. W lutym br. władze przyjęły ustawę o zwiększeniu udziału biopaliw w transporcie drogowym do 30%. Cezurą jest rok 2029. Latem z kolei otwarto nieoczywistą stację autogazu — powstała we współpracy z firmą mleczarską Valio i oferuje kierowcom gaz pochodzący z przetworzenia… nieczystości z hodowli bydła.

Co z Europą Centralną?

O ile na północy kontynentu wyróżnia się przynajmniej kilka gospodarek dynamicznie inwestujących w OZE, to centrum Europy wydaje się pozostawać nieco w tyle. Regionalny suspens przełamuje Austria, której produkty z OZE w 2018 roku obejmowały 73% zużywanej energii elektrycznej. Miejscowy sektor w 76,5% bazuje na elektrowniach wodnych, jednak ÖVP kanclerza Sebastiana Kurza i Partia Zielonych chce inwestować w fotowoltaikę oraz wykorzystanie wodoru. W Tyrolu władze testowały już lokomotywy napędzane tzw. zielonym gazem. Ambicje? Stać się liderem globalnym.

Czy w Polsce sektor OZE jest w stanie dogonić Skandynawię, kraje bałtyckie oraz południe? Jak przyznaje Sebastian Jabłoński, prezes zarządu spółki Respect Energy (dawniej TRMEW Obrót S.A.) krajowy rynek musi postawić na innowacyjne podejście do sektora i angaż samych klientów. Według traderów z Respect Energy to właśnie konsumenci mogą przyczynić się do rozwoju niszy, a inne podmioty będą musiały wesprzeć trend zgodnie ze swoją ofertą. Taką strategię obrały już niektóre banki, oferując preferencyjne kredyty hipoteczne pod warunkiem wykorzystania m.in. energii z OZE na potrzeby całego gospodarstwa domowego.

– Perspektywa osiągnięcia celu energetycznego na rok 2020 to tylko jeden z pryzmatów, przez który powinniśmy postrzegać krajowy sektor OZE. Istotną osią przechodzenia z paliw kopalnych na OZE jest mobilizacja samych odbiorców oraz innowacje. Moim zdaniem należy holistycznie podchodzić do klienta i pokazywać, że zielona energia może być integralną częścią life-stylu – wyjaśnia Sebastian Jabłoński, prezes zarządu Respect Energy.