Broń Elona Muska

    Jaka firma najwięcej zyskała wizerunkowo na wojnie w Ukrainie? Niewątpliwie SpaceX Elona Muska, który po raz kolejny udowodnił, że jest nie tylko wizjonerem kreującym nowe technologie, lecz także genialnym marketingowcem umiejącym wykorzystać każdą okazję…

    W pierwszych dniach wojny Musk podjął decyzję o przekazaniu Ukrainie pięciu tysięcy terminali Starlink, zapewniających łączność z Internetem w każdym miejscu. W taki właśnie sposób odpowiedział na prośbę, jaką przedstawiciele władz Ukrainy skierowali do niego na Twitterze. Podziękował mu wicepremier Mychajło Fiodorow, który – podobnie jak inni członkowie ekipy prezydenta Zełenskiego – świetnie rozumie, że w warunkach wojny nowej generacji media są nie mniej ważne niż rakiety, czołgi i samoloty. W odróżnieniu od niektórych europejskich polityków, którzy deklarują szeroką pomoc, lecz mają ogromne problemy z realizacją obietnic, amerykański guru biznesu zadziałał natychmiast – pierwsze terminale dotarły do Kijowa już 1 marca. Równie szybko podjęli decyzję w tej sprawie managerowie koncernu PKN ORLEN, który sfinansował zakup kolejnej transzy terminali. I była to odpowiednia decyzja we właściwym czasie, ponieważ Starlink doskonale sprawdził się w trudnych wojennych realiach, zapewniając Ukrainie łączność ze światem, ale też możliwość uodpornienia się na rosyjskie cyberataki. Nie jest tajemnicą, że nie istnieje lepszy test sprzętu wojskowego niż sprawdzian na polu walki. Zasada ta sprawdziła się doskonale również w przypadku – z założenia cywilnego – Starlinka. Wręcz trudno uwierzyć, że jeszcze do niedawna system ten miał więcej przeciwników niż zwolenników.

    Najbardziej nieprzejednanymi wrogami pomysłu Muska są astronomowie. Dlaczego? Starlink systematycznie się rozrasta. W 2027 r. system ma składać się z 12 tys. małych satelitów komunikacyjnych ulokowanych na niskiej orbicie okołoziemskiej na trzech wysokościach – 340 km, 550 km i 1150 km. Cóż, niewątpliwie w poważny sposób utrudni to obserwację nieba. Dla porównania wcześniej Ziemię okrążało 6500 satelitów, a SpaceX umieścił ich już 2100.

    Satelity te łatwo zaobserwować. Elon Musk w celach promocyjnych wykorzystał tak zwane łańcuchy, składające się z kilkudziesięciu obiektów. Kiedy na niebie po raz pierwszy pojawił się gwiezdny sznur, poinformowały o tym światowe media. Oznacza to, że nocne niebo już nigdy nie będzie takie samo jak dotąd.

    Niektórzy naukowcy mówią o syndromie Kesslera, czyli rosnącym zaśmiecaniu orbity. Warto przypomnieć, że właśnie w taki sposób określa się scenariusz, w jakim gęstość różnych obiektów na niskiej orbicie okołoziemskiej będzie tak duża, że pojawi się poważne ryzyko kaskadowych kolizji. Każdy, nawet najdrobniejszy element rozbitego satelity może doprowadzić do kolejnych zderzeń, powodując efekt domina. A to z kolei stworzy zagrożenie dla funkcjonowania całego systemu komunikacji satelitarnej. Trudno powiedzieć, czy ten katastroficzny scenariusz może się wydarzyć. Na razie jedno jest pewne – największy problem, z jakim boryka się świat, nie dotyczy kosmosu, tylko agresywnej polityki Rosji. A łączność internetowa to priorytet dla obrońców Ukrainy.

    Druga grupa przeciwników SpaceX używa argumentów ekonomicznych. Gigantyczna inwestycja Muska musi zacząć zarabiać. A to oznacza, że orbitalny Internet musi być znacznie droższy niż tradycyjny. Rzeczywiście, ceny nie są niskie.

    Chcąc korzystać ze Starlinka, należy kupić zestaw do odbioru, który wyceniono na 500 dol. Miesięczny abonament to 99 dol. Umożliwia to odbiór Internetu z prędkością od 50 do 150 Mbps. Dla wymagających użytkowników firma przygotowała ofertę Premium, gwarantującą znacznie szybszą transmisję danych – na poziomie 500 Mbps – za 500 dol. co miesiąc. Wariant ten wymaga zastosowania droższego odbiornika – za 2500 dol. Polskie ceny są bardzo podobne: miesięczny abonament kosztuje 449 zł, sprzęt – 2269 zł, a za dostawę trzeba zapłacić 276 zł.

    Użytkownikiem Starlinka może zostać każdy, kto zdecyduje się na taki wydatek. Instalacja jest bardzo prosta. W skład zestawu odbiorczego wchodzą: antena, podstawa do jej zamocowania, router Wi-Fi, kable i zasilacz. Antenę trzeba umieścić na zewnątrz, a dołączony router umożliwia podłączenie wielu urządzeń. Ze względu na specyficzne wymagania użytkowników z Ukrainy SpaceX wprowadził dwie ważne zmiany w oprogramowaniu. Pierwsza, z pozoru banalna, ale bardzo ważna w warunkach wojennych, to możliwość zasilania odbiornika z gniazdka zapalniczki w samochodzie. Druga dotyczy możliwości odbioru Internetu w jadącym aucie, co oznacza zmianę filozofii funkcjonowania Starlinka, ponieważ standardowo odbiornik działa tylko stacjonarnie, w miejscu wybranym przez użytkownika, który nie ma możliwości samodzielnej zmiany lokalizacji. W praktyce Starlink sprawdza się znakomicie. Pierwszy polski użytkownik zestawu podzielił się swoimi doświadczeniami z internautami. Korzystając z podstawowej wersji sprzętu, uzyskał prędkość transmisji na poziomie 200–250 Mbps. Co ciekawe, służba celna poprosiła go o wypełnienie deklaracji potwierdzającej, że Starlink nie jest bronią ani towarem podwójnego zastosowania cywilno- militarnego… Przesadnie czujni celnicy mieli jednak trochę racji – biorąc pod uwagę wykorzystanie sprzętu na Ukrainie, trzeba stwierdzić, że SpaceX opracował potężną broń w walce propagandowej.

    Zgodnie z planami w USA Starlink ma umożliwić dostęp do Internetu 60 mln użytkowników mieszkających z dala od miast. System rozwiąże problem z dostępem do sieci także w innych częściach globu. Ponad 40 proc. mieszkańców naszej planety nie ma łączności z globalną siecią. Gigantyczna inwestycja SpaceX może to zmienić. Przedsięwzięcie pokazuje, jak wielką siłą dysponują dziś korporacje, które mogą sobie pozwolić na realizację projektów niewykonalnych dla państwa średniej wielkości.

    Na marginesie, wojna na terytorium Ukrainy wzmocniła pozycję Elona Muska nie tylko w dziedzinie kosmicznego Internetu. Produkcja elektrycznych samochodów marki Tesla otrzymała silny impuls rozwojowy za sprawą rosnących cen benzyny. Wygląda na to, że analitycy, którzy mówili o przeszacowaniu wartości akcji firm Muska, szybko zmienią zdanie.