Jak wygląda życie miłośników rozgrywek w dobie zamkniętych stadionów?

Na zdjęciu od Lewej_Bartłomiej Szczepański, Mateusz Zimnowodzki, Piotr Lewicki

Ostatnie miesiące nie rozpieszczały fanów sportu. Oprócz wciąż zamkniętych siłowni i klubów fitness również śledzenie zmagań sportowców stało się w dużym stopniu ograniczone. Zamrożona działalność stadionów i hal widowiskowych to niemały cios zarówno dla widzów, jak i gwiazd rozgrywek — drużyn i zawodników. O ile same zgrupowania i mecze są możliwe, to na trybunach nadal zadomawia się nienaturalna cisza. Jak w takiej scenerii odnajdują się sami kibice?

Już nie na trybunach

Adam i Sebastian poznali się w trakcie studiów na jednym z meczów organizowanych na warszawskiej Agrykoli. Dla wówczas dwudziestoparoletnich zawodników AZS Szkoły Głównej Handlowej rozgrywki z innymi uczelniami były wyłącznie jedną stroną medalu. Po sparingach zawodnicy mogli przejść do górującego nad boiskiem kompleksu stołecznej Legii, aby śledzić poczynania profesjonalnych drużyn. Dla Sebastiana i Adama studencki zwyczaj zmienił się w cotygodniową tradycję również po odebraniu dyplomów.

— Oprócz samego oglądania meczu, dużą frajdę sprawia nam typowanie wyników. Pamiętam, że przy bramie wejściowej od strony Łazienkowskiej zapisywaliśmy naszym zdaniem najbardziej prawdopodobną punktację i tuż przed zajęciem miejsc niemiłosiernie ugniataliśmy te kartki, aby ograniczyć pokusę dopisania innego scenariusza już podczas spotkania. Dawało nam to sporo funu, choć po 90 minutach z naszych zapisków nic nie mogliśmy wyczytać [śmiech] — wspomina 31-letni Sebastian.

Pandemia koronawirusa brutalnie zakończyła wypady Sebastiana i Adama. Wiosenny, a następnie jesienny lockdown obiektów widowiskowych odbił się na grafikach tysięcy kibiców. Początkowo fani pokładali swoje nadzieje w spotkaniach barowych, jednak po rozporządzeniu władz o zamrożeniu działalności gastronomii, miłośnikom rozgrywek pozostały spotkania we własnych czterech ścianach.

Przejście do sieci

Według obecnie obowiązujących przepisów na terenie obiektów sportowych mogą przebywać uczestnicy zawodów, osoby odpowiedzialne za organizację oraz ściśle ograniczona liczba dziennikarzy. Przed wejściem do obiektu każdy musi przejść pomiar temperatury oraz zdezynfekować ręce. Z wyjątkiem samych sportowców, management i przedstawiciele mediów są zobligowani do zakrywania ust i nosa. Kibice z kolei są zdani wyłącznie na relację telewizyjną lub stream w internecie.

— Jeszcze latem nasze wyjścia przypominały po prostu mniej intensywny scenariusz leniwego weekendu. Wieczorne śledzenie Ligi Mistrzów w barach nie było złe, choć brakowało atmosfery prawdziwych trybun. Nasz zwyczaj zapisywania wyników w notatnikach, albo serwetkach przeszedł do lamusa. Nieco “higienicznej” wypada opcja obstawiania w aplikacji. Nie chodzi jednak o dedykowane buchmarcherce platformy, ale apki, takie jak chociażby NOINN. Faktycznie, kibicowanie idzie z duchem czasu, a w momencie całkowitego zamknięcia gastronomii, nie musieliśmy wysyłać wyników SMS-ami — wyjaśnia 33-letni Adam.

Na pomysł stworzenia aplikacji umożliwiającej wspólne obstawianie rozgrywek sportowych wpadli trzej znajomi, którzy jeszcze podczas studiów próbowali swoich sił w tzw. typingu. Architekt Piotr Lewicki, scenarzysta Mateusz Zimnowodzki oraz prawnik Bartłomiej Szczepański doszli do wniosku, że nie trzeba iść do bukmachera, aby poczuć dreszczyk emocji, oglądając mecz, czy śledząc rozgrywki. Co więcej, panowie zaobserwowali brak narzędzi, które umożliwiałyby wspólne obstawianie wyników w większym gronie. Wspólna burza mózgów zaowocowała powstaniem aplikacji NOINN.

Z aplikacją również na stadionach

Początkowo NOINN był dostępny wyłącznie w języku polskim, ale twórcy postanowili rozszerzyć swoją ofertę o kolejne wersje. Nawet będąc tysiące kilometrów od znajomych użytkownicy, mają możliwość połączenia się z osobami anglo i hiszpańskojęzycznym współtworząc społeczność fanów nie tylko piłki nożnej, ale i siatkówki, koszykówki, skoków narciarskich, a nawet… MMA. Wkrótce zespół NOINN chce wprowadzić również opcję śledzenia rozgrywek, tenisowych, skoków narciarskich oraz żużla. Tylko w ciągu ostatniego półrocza propozycją zespołu zainteresowało się blisko 500 tys. odwiedzających.

— Szczególnie w dobie covidu kontakt z przyjaciółmi mamy znacznie utrudniony, ale dwa lata temu zakładając spółkę, nie myśleliśmy o scenariuszu powszechnej izolacji. Na szczęście zakończyliśmy prace długo przed pojawieniem się hasła “koronawirus”. Teraz wiemy, że NOINN jest potrzebny, jak nigdy dotąd. Nie chodzi nawet o obstawianie wyników, łączenie się w drużyny, czy zdobywanie bonusów. Przyczyniliśmy się do powstania darmowego narzędzia, które integruje i daje choć namiastkę realnego spotkania przy meczu — podkreśla Bartłomiej Szczepański, założyciel i Dyrektor Operacyjny NOINN.

Z poziomu aplikacji zrealizowano już 3,75 mln zakładów, a dostęp do wszystkich opcji NOINN jest całkowicie darmowy. Sami twórcy deklarują, że platforma jest bardziej nastawiona na współpracę z reklamodawcami oraz integrację środowiska kibiców, aniżeli rozwój hazardu online. Co więcej, wśród samych użytkowników pojawiają się głosy, że nawet po powrocie na stadiony, śledzenie rozgrywek będzie dopełniane nie tylko popcornem, ale i aplikacjami mobilnymi.

— Federacje zapowiadają powrót dużych rozgrywek, takich jak Copa America, Euro 2021, czy Igrzyska w Tokio. Środowisko kibiców znacząco odczuło skutki pandemii, ale covid nauczył nas kilku rzeczy. Przede wszystkim kontakt ze znajomymi z poziomu dedykowanych aplikacji sprawdza się lepiej, niż uniwersalne komunikatory, a jeśli na koncertach większość osób nagrywa solówki ulubionych zespołów smartfonem, to czy większym faux paux będzie wyciągnięcie telefonu podczas meczu? Oczywiście, że nie — puentuje Sebastian.