Maciej Lew-Mirski, członek zarządu Polskiej Grupy Zbrojeniowej, o pozytywnych efektach podporządkowania PGZ Ministrowi Obrony Narodowej, potencjale polskiej zbrojeniówki i znaczącym wzroście eksportu
Minął rok, od kiedy PGZ ma nowy zarząd. Można pokusić się o podsumowanie?
Ten miniony rok pracy określiłbym jednym słowem – odrodzenie. Wreszcie podjęto w Polsce działania, aby zbudować rzeczywisty potencjał obronny. Fundamentem zaistniałego przełomu była decyzja o podporządkowaniu Polskiej Grupy Zbrojeniowej Ministrowi Obrony Narodowej. To minister Antoni Macierewicz jest głównym autorem tego sukcesu. Nastąpiła prawdziwa synergia strukturalna i informacyjna między głównym zamawiającym a producentem sprzętu. Dzięki temu PGZ jest obecna nie tylko w dialogu dotyczącym najważniejszych programów zbrojeniowych, ale również przy tworzeniu planów, tak jak np. w przypadku tworzenia wojsk obrony terytorialnej. W PGZ został powołany pełnomocnik dedykowany temu projektowi, który jest w stałym kontakcie z analogicznym zespołem w MON. Na bieżąco prowadzone są rozmowy, jak zoptymalizować pod względem taktycznym i finansowym uzbrojenie dla obrony terytorialnej, jak przy tym wykorzystać rodzimą produkcję i dobrać taki sprzęt, aby nie ustępował sprzętowi zagranicznemu.
Poprzednicy podobno wyznawali zasadę, że łatwiej kupić, niż samemu wyprodukować…
Myślę, że sytuacja, jaką zastaliśmy w tym sektorze, była wypadkową filozofii i myślenia poprzedniego rządu. Zbrojeniówka nie jest zresztą odosobnionym przypadkiem. Proszę zauważyć, że wszystkie ważne strategicznie projekty gospodarcze były lokowane za granicą. Robiono wszystko, aby spełnić oczekiwania kapitału zagranicznego, np. większość dróg budowały firmy zagraniczne. Jednocześnie nie tworzono warunków do rozwoju polskiej przedsiębiorczości i polskiego przemysłu. A jeżeli chodzi o sektor zbrojeniowy, to wręcz podejmowano działania, aby go sprzedać. Tymczasem ten przemysł miał już opracowane fantastyczne produkty – jeśli nawet jeszcze nie gotowe do sprzedaży, to co najmniej w końcowej fazie badawczo-rozwojowej. PGZ ma dzisiaj w swoim portfolio rozwiązania, nad którymi pracowano latami, a które dzisiaj są unikalne w skali światowej. Inne koncerny zbrojeniowe takimi możliwościami sprzętowymi po prostu nie dysponują.
Na przykład…
Samobieżny moździerz Rak. W pełni autonomiczny, jedyny moździerz, który może prowadzić ogień do celów widocznych na wprost. Pierwsze duże zamówienie dotyczące Raka zostało podpisane w obecności pani premier Beaty Szydło pod koniec kwietnia ubiegłego roku w Hucie Stalowa Wola. Takich unikatowych produktów jest w Grupie PGZ naprawdę wiele, choćby karabinek MSBS z naszej radomskiej Fabryki Broni „Łucznik”. Lekki rakietowy system przeciwlotniczy Piorun. Radar artyleryjski Liwiec. To są technologie absolutnie bezkonkurencyjne. PGZ jest w tym przypadku liderem.
Karabinek MSBS wpisuje się ponoć w standardy światowe.
Zdecydowanie tak. MSBS jest technologicznie zaawansowaną bronią modułową. Tego typu konstrukcja pozwala na dowolną konfigurację broni, w zależności od potrzeb żołnierza. Trwa jeszcze faza certyfikacji. Karabinek został przekazany do polskich jednostek specjalnych, aby tam, w najtrudniejszych warunkach, przy największych obciążeniach została przetestowana jego wytrzymałość. Oczywiście, czekamy też na opinie dotyczące walorów użytkowych i to wszystko będziemy brali pod uwagę przy wypracowaniu końcowych rozwiązań.
Był taki moment, że polscy producenci broni wycofali swoje produkty z krajowego rynku odbiorców indywidualnych. Na półkach stały produkty wszystkich światowych firm, ale nie made in Poland. Czy wrócą one na te półki?
PGZ widzi pilną potrzebę wejścia na rynek cywilny – nie tylko w Polsce i nie tylko z tą gamą produktów, która obecnie jest w ofercie. Będziemy tę ofertę powiększać i uatrakcyjniać właśnie z perspektywy odbiorcy cywilnego. Ten rynek w Polsce jest bardzo duży, więc wiążemy z nim spore nadzieje. Dla nas – co się łączy z pierwszą częścią mojej odpowiedzi – niezmiernie ważne jest także budowanie świadomości proobronnej. To jeden z elementów polityki rządu, polityki MON. Nie chodzi o to, aby ludziom rozdać tę broń, ale o to, aby te osoby, które czują taką potrzebę, miały do niej dostęp, oczywiście regulowany przez racjonalne przepisy.
W ostatnich miesiącach podpisali państwo wiele umów z różnymi kontrahentami, polskimi i zagranicznymi. Czy są już jakieś efekty tej aktywności?
Współpraca z zagranicznymi partnerami na odpowiednich warunkach jest jednym z priorytetów Polskiej Grupy Zbrojeniowej. Nasi poprzednicy nie oczekiwali niczego od zachodnich kontrahentów. Godzili się z tym, że MON będzie kupowało za olbrzymie pieniądze sprzęt od zachodnich koncernów, ale nie będą za tym szły ani transfer technologii, ani tworzenie polskich centrów serwisowych. My natomiast od pierwszych dni naszego urzędowania jako zarządu PGZ narzuciliśmy bardzo wysoki benchmark. Powiedzieliśmy zachodnim koncernom, że jesteśmy krajem, który planuje duże wydatki na obronność, na zakup sprzętu i że w dużej mierze będzie to sprzęt zagraniczny, ale w związku z tym oczekujemy daleko posuniętej współpracy, polonizacji oferowanych produktów, transferu technologii do spółek PGZ oraz włączenia ich w stały łańcuch dostaw.
Filozofia umów partnerskich przyświeca od początku nowemu zarządowi PGZ.
Tylko taka forma współpracy przy danym projekcie realizowanym dla MON może stanowić fundament wieloletniej kooperacji. I tak, w przypadku firmy Raytheon, która oferuje swój system w ramach programu obrony powietrznej średniego zasięgu „Wisła”, udało nam się wynegocjować, że 50 proc. produkcji trafi do polskich zakładów, 50 proc. wartości kontraktu zostanie w Polsce, w PGZ. I mówimy tu o dziesiątkach miliardów złotych. Zresztą bez względu na to, od kogo kupimy system, te ogromne sumy pozostaną w PGZ. Obaj oferenci, Raytheon i MEADS, gwarantują, że w przypadku podpisania umowy z polskim rządem 50 proc. jej wartości zostanie w polskim przemyśle obronnym. To oczywiście nie będą walizki z pieniędzmi. Będzie to transfer technologii, będą wspólne prace badawczo-rozwojowe. Ponadto elementy tego systemu będą produkowane w Polsce i wejdą w łańcuch dostaw danego koncernu. Te korzyści rozciągają się na wiele płaszczyzn i na wiele lat.
Nie obawiacie się zastrzeżeń, że stawiając na polską myśl techniczną, polski przemysł, nierówno traktujecie partnerów zagranicznych?
Regulacje unijne dotyczą także sektora zbrojeniowego, ale jest możliwe odstąpienie od nich w sytuacji, kiedy buduje się narodowy potencjał obronny. MON chce mieć silne zaplecze w postaci własnego, polskiego przemysłu obronnego. Jeśli chodzi o współpracę z zagranicznymi partnerami, to zawsze powtarzamy, że rozmawiamy z każdym, kto ma wolę i techniczne możliwości współpracy z PGZ. Wszystkim oferujemy te same warunki współpracy i wszyscy znają obowiązujące kryteria. To w procesie negocjacji wychodzi, kto i na jak głęboką współpracę jest gotowy. Następnie dokonujemy ewaluacji ofert i składamy je do MON z naszą rekomendacją. Nie oceniamy przy tym walorów taktycznych sprzętu, pochylamy się jedynie nad korzyściami przemysłowymi, technologicznymi. Walory taktyczne oceniają już zawodowcy, czyli wojsko i specjaliści z tych dziedzin.
To co PGZ ocenia?
Oceniamy oferty przez pryzmat biznesowy, pryzmat budowania rodzimego przemysłu obronnego. Ten dialog możemy prowadzić dzięki decyzji ministra Antoniego Macierewicza o przejęciu nadzoru nad PGZ. Ministerstwo z uwagą słucha, co mamy do powiedzenia w przedmiocie budowania potencjału polskiej zbrojeniówki. Dzisiaj MON jest zainteresowane tym, żeby jak największy procent prac był wykonywany w Polsce, żeby jak najnowocześniejsze technologie wchodziły do polskiego przemysłu i żeby PGZ budowała długoletnie sojusze z partnerami zagranicznymi. Jednym z priorytetów dla MON jest ciągłość produkcji. Oznacza to, że po wykonaniu zlecenia zakład nie może mieć przestojów w oczekiwaniu na kolejne. Ten czas, dzięki dobremu zarządzaniu, powinien być wykorzystany na produkcję eksportową lub prace serwisowe. To są rozwiązania, które pozwalają uwierzyć, że za parę lat PGZ będzie światowym graczem o silnej, ugruntowanej pozycji międzynarodowej.
Czy Polska kiedykolwiek była liczącym się graczem w sektorze zbrojeniowym?
Po raz pierwszy został stworzony plan prowadzący do tego, aby polski przemysł zbrojeniowy stał się graczem światowym. Wcześniej tego planu nie było. Istniało kilkadziesiąt konkurujących ze sobą zakładów zbrojeniowych, często podległych różnym resortom, dublującym swoje kompetencje, które nie zakładały wspólnych celów, wspólnej polityki ani nie prowadziły wspólnych działań eksportowych. To powodowało, że nie miały możliwości przebicia się na rynkach wewnętrznym, europejskim i światowym. Ten stan w sposób konsekwentny teraz zmieniamy.
Jak dzisiaj wygląda eksport spółek z grupy PGZ?
Eksport się zwiększa, bo rośnie zaufanie do produktów z Polski. W 2016 r. wyeksportowaliśmy o 100 proc. więcej, niż założyli nasi poprzednicy. Aktywna promocja polskich produktów na świecie, zarówno przez PGZ, jak i przez MON, powoduje, że polska zbrojeniówka jest odkrywana na nowo. Dzisiaj okazuje się, że mamy nowoczesne technologie w interesujących świat obszarach i że nasze badania i prace nie służą jedynie modernizacji postsowieckiego sprzętu. Dla nikogo nie jest przecież tajemnicą, że mamy najlepsze na świecie radary i kamery termowizyjne, które są instalowane także w niemieckich czołgach.
Wartością dodaną konsolidacji PGZ są nowe miejsca pracy i rozwój poszczególnych regionów, gdzie są usytuowane zakłady PGZ.
To istotna część realizacji programu wicepremiera Morawieckiego w odniesieniu do zbrojeniówki jako koła zamachowego gospodarki. Zawsze w czasach kryzysu elementem napędzającym gospodarkę były zbrojenia. Teraz kryzysu na taką skalę nie mamy, ale polska armia rzeczywiście potrzebuje nowoczesnego sprzętu. Dedykowanie tego zadania PGZ daje ten wysoce pozytywny efekt ożywienia gospodarczego, zwiększenia produkcji, zwiększenia zatrudnienia, a w konsekwencji ożywienia się regionów.
Powstanie WOT też może ożywić gospodarczo różne polskie regiony?
PGZ chce – jak już wspomniałem – być liderem technicznym tego projektu. Jednocześnie rozumiemy misję, która stanowiła podstawę decyzji, aby taki rodzaj wojsk powołać. Jest to ze wszech miar genialny pomysł zarówno dla bezpieczeństwa państwa, jak i dla gospodarki oraz przemysłu.
Czy techniki satelitarne i rakietowe są priorytetem sektora zbrojeniowego?
Na pewno są priorytetem w polityce rządu. PGZ jest gotowa odpowiedzieć na to zapotrzebowanie. Jeśli chodzi o techniki satelitarne, to jesteśmy w toku rozmów z największymi światowymi graczami. Mamy konkretne propozycje i umiejscowione w czasie rozwiązania. Wiemy, co, kiedy i z kim możemy zrobić. I taką informację przekazaliśmy do MON. Jeśli chodzi o technologie rakietowe, to towarzyszy tym działaniom wielkie oczekiwanie z kilku stron. Oczywiście ze strony wojskowej, ale i ze społecznej. Także ze strony naszych sojuszników z NATO. Dotyczy to głównie budowy w Polsce tarczy antyrakietowej. Zwłaszcza teraz, w obliczu niestabilnej sytuacji na Ukrainie, wrogiej postawy Rosji, wydaje się wskazane i słuszne podniesienie tego typu zdolności obronnych w Polsce. Jesteśmy gotowi uruchomić realizację tego projektu. W stanie gotowości są też nasze zakłady, aby współprodukować te systemy, wdrażać nowe technologie i aby zapewnić serwisowanie tego sprzętu. Polska Grupa Zbrojeniowa współfinansuje również studium doktoranckie na Politechnice Warszawskiej w dziedzinie rakiet i technologii kosmicznych, a studenci tej znamienitej uczelni pracują w spółkach PGZ, wnosząc wkład nie do oceniania.
Czy PGZ przygotowuje technologie skutecznie odpierające cyberataki, które najprawdopodobniej w obliczu konfliktu stałyby się bardziej destruktywne niż broń konwencjonalna?
To jest zdecydowanie w przedmiocie naszych zainteresowań. Jeszcze rok temu nie mieliśmy zbyt wielu możliwości na tym polu. Przez ostatnie 12 miesięcy podjęliśmy działania, aby uzyskać zdolności w tym zakresie. Budowanie takich systemów od podstaw jest czasochłonne i kosztowne. Dlatego w tym roku nastąpi istotna zmiana w tej materii, mogę też zdradzić, że przygotowujemy się do dwóch przejęć, które będą miały istotne znaczenie dla tego projektu.
Tradycyjnie w tej części Europy za liderów zbrojeniówki uchodzili nasi południowi sąsiedzi. Jak jest dzisiaj?
Szanujemy naszych konkurentów i ich produkty, myśl techniczną, innowacje. Wiele państw z dawnego bloku wschodniego potrafiło wykorzystać czas po upadku muru berlińskiego i pokierować z sukcesem rozwojem swoich przedsiębiorstw zbrojeniowych. Mamy tego świadomość. Jednak w tej części Europy koncernu na miarę PGZ nie ma i to jest naszą szansą, by stać się liderem nie tylko w Europie Środkowej, ale w świecie. I szansy, którą otrzymaliśmy, nie zmarnujemy. Zdajemy sobie sprawę, że drugiej takiej polski przemysł obronny może już nie mieć.