Wino to sztuka

SONY DSC

Winnica Turnau to ciekawy przykład nie tylko rodzinnego biznesu opartego na mocnych podstawach ekonomicznych, niepozbawionego jednak elementów ryzyka graniczącego czasami z szaleństwem, lecz także ciekawej filozofii działania

Wszystko zaczęło się, tak jak w wielu tego typu przypadkach, niewinnie. Tomasz Kasicki – szef ds. produkcji w podszczecińskim gospodarstwie rolnym prowadzonym przez Zbigniewa Turnaua – wrócił w 2009 r. z urlopu w Hiszpanii. Zdając relację z wakacji, zakomunikował: „Koło winnic rosły pszenica i słoneczniki, więc może koło naszej pszenicy urosłyby winogrona?”.

Luźno rzucona uwaga zaowocowała posadzeniem w maju 2010 r. 500 sadzonek winorośli różnych szczepów hybrydowych sprowadzonych z Niemiec. Rośliny przetrwały bardzo mroźną zimę 2010/2011, co było pozytywnym sygnałem. Nasadzono kolejne prawie 5 ha, szukając w tym czasie odpowiedniego miejsca na docelową winnicę. Projektem zainteresowali się kuzyn Zbigniewa, Grzegorz Turnau, który Winnica Turnau to ciekawy przykład nie tylko rodzinnego biznesu opartego na mocnych podstawach ekonomicznych, niepozbawionego jednak elementów ryzyka graniczącego czasami z szaleństwem, lecz także ciekawej filozofii działania bywa częstym gościem w rodzinnym domu Jolanty i Zbigniewa w Baniewicach, i syn Jacek odpowiedzialny za finanse w rodzinnej firmie. Koncepcja stworzenia spółki przez wyżej wymienioną czwórkę ziściła się 28 lutego 2012 r. Owocnie zakończyły się też poszukiwania odpowiedniego miejsca na dużą winnicę. Południowo nachylony stok, łagodnie schodzący do 6-hektarowego jeziora, wydawał się miejscem idealnym. Zamówiono sadzonki, konstrukcje stalowe i tak w 2012 r. winnica powiększyła się o 5 ha, a w 2013 r. o kolejne 10 ha.

W 2013 r. rozpoczęto też gruntowną renowację XIX-wiecznego budynku, do którego miały być wstawione kadzie, ale który miał też stanowić miejsce spotkań połączonych z degustacją win i ze słuchaniem muzyki. Aby wykorzystać pojawiające się na horyzoncie fundusze unijne, w trybie ekspresowym powstał projekt winiarni, przy wydatnym udziale Agnieszki Rousseau, uznanego autorytetu winiarskiego. Za namową przyjaciela rodziny Pawła Zwierza, który większość życia spędził we Francji, wspólnicy wybrali się w rejon Bordeaux, gdzie mieli okazję przyjrzeć się temu, jak funkcjonują najlepsze francuskie winnice. Tutaj też poznali enologa, który zgodził się być ich doradcą. Pomysł, by przenieść doświadczenia z rynku francuskiego do Polski, nie pasował jednak do koncepcji Zbigniewa i pozostałych wspólników.
Szukali dalej.


W rejonie Kaiserstuhl w Niemczech poznali doświadczonego winiarza, który wstępnie wyraził zgodę na współpracę, ale po namyśle stwierdził, że wiek nie pozwoli mu na tak trudne dojazdy do Baniewic. Wrócili do domu z kolejnymi doświadczeniami, gdyż odwiedzili najlepszych winiarzy w regionie. Nastąpiła kolejna zmiana projektu uwzględniająca podpatrzone u innych rozwiązania. Atmosfera na budowie robiła się coraz bardziej napięta. Kierownik budowy zmuszony był wprowadzać coraz to nowe zmiany i mimo swojej łagodnej natury klął jak szewc. Nikt nie przypuszczał, że prawdziwe zmiany dopiero nastąpią. Dzięki pomocy zaprzyjaźnionego z krakowskimi Turnauami Marka Kondrata udało się nawiązać kontakt z młodym, niezwykle zdolnym winmakerem niemieckim Frankiem Faustem, który należy do piątego pokolenia winiarzy. Pozyskanie go do współpracy nie było wcale proste, ale – jak wspomina Frank – w czasie krótkiej wizyty w Baniewicach urzekły go zapał i rodzinna atmosfera, a brak bariery językowej też miał niebagatelne znaczenie. We wspomnieniach Zbigniewa i Jacka pozostał wieczór, w czasie którego Frank opowiadał o niuansachtworzenia szlachetnego trunku, a oni nie mogli powstrzymać się od wzruszenia, bo czuli, jakby opowiadał o sprawach najbardziej intymnych. Tak rodziły się fascynacja i pewność , że udało się poznać kogoś naprawdę wyjątkowego. Do pełni szczęścia brakowało tylko akceptacji matki i babci Franka, gdyż one rządziły w klanie Faustów. Po dwóch tygodniach nadeszła upragniona wiadomość – kobiety wyraziły zgodę. Wtedy zaczęła się rewolucja. Frank z charakterystycznym dla siebie zapałem wkroczył w sferę już realizowanego projektu winiarni. Zmiany, które zaproponował, przewracały dotychczasową koncepcję do góry nogami.

– Ekipa na budowie przyzwyczajona do ciągłych zmian, dowiedziawszy się o nowej docelowej formie, patrzyła na nas jak na niespełna rozumu, rozkapryszonych, błądzących we mgle inwestorów – wspomina Zbigniew. – Frank szybko też ostudził nasze zadowolenie dotyczące winnicy. Należało szybko przyhamować bardzo intensywny wzrost winorośli. Pięknie wyglądającą między szpalerami winogron trawę należało zastąpić specjalną mieszanką roślin zabierających wszystkie składniki z górnej części gleby, a tym samym zmuszających winorośl do lepszego ukorzeniania się. Nad prawidłowym przebiegiem wszystkich prac w winnicy czuwali Tomasz Kasicki i jego córka Kasia, która również prowadzi profesjonalne degustacje.

Wszyscy producenci i miłośnicy wina wiedzą, że nie jest ono zwykłym produktem takim jak twarożek czy jogurt, w przypadku których z góry określona receptura i dobrze wyposażona wytwórnia dają gwarancję powtarzalnej jakości. Wino to serce i troska na każdym etapie powstawania, to codzienne doglądanie, częste próbowanie, wymiana doznań i dzielenie się wrażeniami. Wino to sztuka. Świadomość, że uczestniczy się w tworzeniu czegoś wyjątkowego, niepowtarzalnego, to radość i nieopisana
satysfakcja, kiedy się uda.

– Tego wszystkiego uczy nas Frank, a to, że uczymy się od najlepszych, jest gwarancją, iż polskie wino może konkurować z najlepszymi, a co najważniejsze – wypada w tej rywalizacji nadspodziewanie dobrze – zauważa Zbigniew.

Pierwsze wina zabutelkowano w kwietniu 2015 r., a w maju odbyła się ich krajowa premiera. Zanim wina pojawiły się na rynku, konieczne były: wybór kształtu i koloru butelek, zaprojektowanie odpowiedniej etykiety, stworzenie logotypu itp. Burzliwym dyskusjom nie było końca. W ich wyniku dopracowano się koncepcji , na podstawie której poznański grafik Łukasz Piekut stworzył oryginalny projekt. Dzięki niepowtarzalnej etykiecie wina z Winnicy Turnau są rozpoznawalne i kojarzone z produktem wyjątkowym. Mimo tych, bądź co bądź, misternych zabiegów marketingowych początki nie były łatwe. Relatywnie wysoka cena i nieufność do jakości nie przyciągały klientów. Trzeba było nastawić się na długi, wyczerpujący pojedynek. Obniżenie ceny nie wchodziło w rachubę, gdyż poniesiono olbrzymie koszty finansowe, co przy założeniu produkcji wyłącznie win Premium (a to oznacza redukcję i selekcję gron na krzakach w celu osiągnięcia doskonałej ich jakości) dawało w efekcie bardzo wysoki koszt wytworzenia.

Przekonanie dużych firm dystrybucyjnych do wprowadzenia na rynek wysokiej klasy polskiego wina nie było łatwe. Pierwszym partnerem, który zaryzykował, był Marek Kondrat. Organizacja wizyt w winnicy połączonych ze zwiedzaniem i z degustacją zaowocowało niezłą sprzedażą na miejscu. Dużym powodzeniem cieszą się imprezy firmowe organizowane w sali degustacyjnej lub, gdy pogoda pozwala, w winnicy, gdzie postawiono stylową wiatę mogącą pomieścić 80 osób. Nad sprawną organizacją degustacyjno-kulinarnych przeżyć czuwa Jolanta Turnau. Organizowane co dwa miesiące w winnicowej sali koncertowej recitale Grzegorza Turnaua przyciągają rzesze fanów. Dzięki niemu zainteresował się tym miejscem szczeciński jazzman Sylwester Ostrowski, który dziś jest przyjacielem winnicy oraz współtwórcą wielu niezapomnianych wydarzeń jazzowych. Fanem winnicy stał się też szczeciński estradowiec Piotr Szulc, który zaprasza na koncerty zarówno wschodzące, jak i uznane gwiazdy fortepianu oraz koncertujące na całym świecie zespoły chóralne.

Po każdym koncercie goście mają możliwość zwiedzenia winiarni, później podejmowani są przekąską i oczywiście winem, mają okazję spotkać się z artystami, zrobić wspólne zdjęcie czy zdobyć autograf. W efekcie w baniewickiej winotece sprzedaje się 30 proc. całej produkcji. Spodziewany duży wzrost sprzedaży przyniosło zatrudnienie doświadczonego handlowca Macieja Karpińskiego. Udział w krajowych i międzynarodowych targach winiarskich to kolejny sposób promocji. Winnica Turnau uczestniczy w nich chętnie, a i klienci to doceniają, licznie oblegając ich stoiska. Także coroczne partnerstwo w największym krajowym tenisowym przedsięwzięciu ,Pekao Szczecin Open to ciekawa okazja do prezentacji win. Sukcesy na wielu krajowych i międzynarodowych konkursach winiarskich przyczyniają się do wzrostu zainteresowania winami w kraju i za granicą. Rozwój winnicy w takim tempie nie byłby możliwy, gdyby nie udział funduszy europejskich pozostających w dyspozycji Urzędu Marszałkowskiego Województwa Zachodniopomorskiego. Pozyskanie ich, a potem (co jeszcze trudniejsze) rozliczenie było i jest możliwe dzięki zaangażowaniu Jacka Turnaua. Jako ekonomista czuwa on nad finansami przedsięwzięcia, a pod nieobecność Franka nadzoruje wszystkie prace w winiarni. Udziałowcy mają wiele pomysłów na najbliższą przyszłość. I trudno się temu dziwić, ponieważ liczba osób, które połknęły winiarskiego bakcyla, stale się powiększa.