W magazynie – Siła zniesławienia

Żeby przedsiębiorca spał spokojnie, muszą o niego dbać specjaliści w dziedzinie prawa, podatków i PR, i to ściśle ze sobą współpracując. Jest to odpowiedź na czasy, które są bardziej złożone niż to było np. przed wiekiem. Ze Stanisławem Kluzą, prezesem Quant Tanku, wykładowcą SGH, byłym szefem KNF, o roli doradztwa w dziedzinie prawa i relacji zewnętrznych rozmawia Piotr Cegłowski

Sto lat temu można było naprawić samochód za pomocą klucza francuskiego i młotka. Dzisiaj bez pewnej wiedzy trudno jest nawet otworzyć maskę lub bagażnik. Podobne reguły dotyczyły prowadzenia firm. Kiedyś ktoś, kto był ekspertem w dziedzinie, w której działała firma, mógł ją niemal samodzielnie sprawnie prowadzić. Otoczenie regulacyjne, prawne i podatkowe było na tyle intuicyjne, że mógł to objąć jeden człowiek, który skupiał się przede wszystkim na swojej podstawowej działalności. Przez ostatnie sto lat złożoność procesów gospodarczych i funkcjonowania firm bardzo się zwiększyła, stanowiąc przy okazji dla nich znaczny koszt. Dzisiaj osoba, która jest specjalistą produkcji, niekoniecznie musi znać się na prawie, podatkach i ekonomii. Zrozumienie tych wszystkich spraw staje się coraz bardziej złożone. Jednocześnie, ze względu na pewne niuanse postępowań procesowych, rośnie w biznesie ryzyko zachwiania działalnością firmy przez zdarzenia jednorazowe, które mogą mieć zarówno wymiar reputacyjny, jak i formalno-prawny.

I tu powinien pojawić się zespół, który zarządzi kryzysem?

Obecnie siła zniesławienia jest potężna, ponieważ uderza błyskawicznie. Kiedyś szybkość rozprzestrzeniania się wiadomości była liczona w tygodniach lub miesiącach i zaatakowany przedsiębiorca miał czas na przygotowanie obrony. Dziś media elektroniczne, a zwłaszcza społecznościowe i różnego rodzaju komunikatory nie czekają na weryfikację informacji, po prostu ją upowszechniają. Zniesławiony, załóżmy niesłusznie, przedsiębiorca ma ograniczone możliwości, żeby zaradzić wszystkim towarzyszącym takiemu zdarzeniu okolicznościom. Szczególnie ważne jest ryzyko reputacyjne.

Wyobraźmy sobie taki scenariusz: przedsiębiorca zostaje wezwany na przesłuchanie, informacja natychmiast przedostaje się do mediów. Gdy po kilku godzinach wraca do firmy, dowiaduje się, że stracił kilku ważnych klientów, a kluczowi pracownicy przechodzą do konkurencji. Na pozór nic wielkiego się nie stało, ale dla firmy może to mieć katastrofalne skutki.

Jeżeli rzuci się na kogoś infamię, a ta osoba nie zdąży zareagować, nie mówiąc już o tym, by mogła się natychmiast wybronić, może to skutkować bardzo poważnym kryzysem. Wystarczy, że zadzwonią kontrahenci, a nikt nie odbierze od nich telefonu… Możemy założyć, że zniesławiony ma kredyt w banku i różne inne zobowiązania. W oparciu o wzrost ryzyka reputacyjnego analitycy mogą obniżyć wycenę spółki lub dodać premię za ryzyko. Co gorsza, brak szybkiej informacji dla najważniejszych pracowników może spowodować, że czując się niepewnie złożą wypowiedzenia. To wszystko zagraża nie tylko przedsiębiorcy jako osobie fizycznej, ale całemu biznesowi. Bardziej na takie darzenia są narażone podmioty średniej wielkości, tzw. MŚP.

Z tego co pan mówi można wyprowadzić wniosek, że ryzyko prawne może być w takiej sytuacji mniej istotne…

Zniesławienie zwielokrotnione przez media w konsekwencji nie dotyka jednej osoby, lecz dużej grupy: pracowników, kontrahentów, wierzycieli. Dotyczy wszystkich możliwych relacji o charakterze handlowym, ale też reputacji w społeczności lokalnej – w mieście, powiecie, gminie. Co gorsza, ma to przełożenie na reputację osobistą i dotyka rodziny. Dzieci chodzą do szkoły, współmałżonek gdzieś pracuje, podobnie jak rodzice, dziadkowie, kuzyni. W dzisiejszym świecie ochrona tych wartości ma ogromne znaczenie.

Natura nie lubi próżni…

No właśnie, w tle zniesławienia może się kryć czyjaś zła wola. Ktoś może chcieć przejąć spółkę lub znacząco ją osłabić, żeby zrealizować swój nieuczciwy cel ekonomiczny. Można to nazwać swoistym zajazdem prawnym, zorganizowanym po to, by skorzystać z powstałego zamieszania. Wówczas sytuacja może być jeszcze trudniejsza, bo trzeba bezzwłocznie reagować nie tylko w dziedzinie PR, ale też prawa.

Warto tu przywołać przykład firmy Astra Zeneca, której szczepionki zostały zdeprecjonowane podczas negatywnej kampanii mediowej.

Nie jestem specjalistą w dziedzinie szczepionek, ale na pewno dało się wyczuć w medialnej debacie na te tematy, że niektóre szczepionki były niebywale chwalone, a co do innych kreowano poczucie niepewności. Dawało się wyczuć wyraźną asymetrię w dziedzinie budowania ich wizerunku w mediach. Wszystko to jednak wykracza poza zakres naszej rozmowy, ponieważ mamy tu do czynienia z pewnym procesem społecznym i firmami o olbrzymich zasobach. Warto jednak zwrócić uwagę, że nawet mając do dyspozycji gigantyczne środki trudno jest walczyć z negatywnym PR, ponieważ w świadomości społecznej zostaje zawsze nuta niepewności: „może to nieprawda, ale chyba jednak coś w tym było”. W naszej świadomości funkcjonuje od dzieciństwa przysłowie: „Ukradł, albo mu ukradli. To znaczy, że był zamieszany w kradzież”.

zdjęcie: pixabay.com