Uprzejmy wojownik

Myślenie stereotypowe może być czasem mylące. Na przykład Volvo od razu kojarzy się z bezpiecznym, zaawansowanym technicznie, prostym w formie samochodem, którym rano zawieziemy dzieci do szkoły. Czy takie auto może dać nam jednak radość z jazdy?

Volvo3Do naszej redakcji trafiło nowe Volvo V40 Cross Country. Samochód może się podobać, szczególnie wersja po liftingu, która z przodu stylistycznie zbliżyła się do flagowych modeli producenta – XC90 oraz najnowszych S90 i V90. Przekonstruowane przednie lampy otrzymały charakterystyczne LED-owe światła dzienne w kształcie litery T. Szwedzki producent przyzwyczaił nas już do prostoty swoich kokpitów, ale designerzy postarali się, aby było wykwintnie. Aluminium łączy się na desce rozdzielczej z ekskluzywnym drewnem. Do tego fotele i boczki drzwi wykończone miłą w dotyku skórą sprawiają wrażenie luksusu. To ciekawe uczucie, gdy wsiadamy do auta o dość małych rozmiarach, a przenosimy się do klubu dla dżentelmenów… Należy wspomnieć, że pozycja za kierownicą jest bardzo wygodna, a duże fotele pewnie trzymają w objęciach. Przyjemna w dotyku wielofunkcyjna kierownica dopełnia wrażenia, że Volvo, tak jak dobry gospodarz, dba o swoich gości. Odpalamy silnik i wieziemy dzieci do szkoły. Bezpiecznie, cicho, wręcz bezszelestnie.

A co z przyjemnością? Wystarczy mocniej wcisnąć pedał przyspieszenia i V40 Cross Country zmienia się z rodzinnego autobusu w wyścigowy bolid. Nasz egzemplarz wyposażony został w benzynowy, doładowany silnik T5 o mocy 245 KM i momencie obrotowym wynoszącym 350 Nm, dostępnym już od 1,5 tys. obrotów na minutę. Za przeniesienie napędu odpowiada automatyczna skrzynia biegów Powershift. Wszystko sprzężone z napędem na cztery koła, z opatentowanym systemem Instant Traction, który inteligentnie rozdziela moment obrotowy na koła mające najlepszą przyczepność. Ta mieszanka powoduje, że samochód wystrzeliwuje spod świateł jak oszalały, zostawiając wszystkich z tyłu. Na następnych możemy oglądać już zdziwione twarze motocyklistów. Pierwsza setka pojawia się na liczniku już po 6,1 s, a auto prze do przodu z niezmienną siłą, aż – powiedzmy – do dozwolonej prędkości autostradowej. Dynamiką dorównuje samochodom powszechnie określanym jako sportowe.

Niech nas nie zwiedzie napis „Cross Country” na listwie tylnego zderzaka. Nastawy zawieszenia są przyjemnie sprężyste, tak jak w cywilnych wersjach modelu, a zwiększony o 17 mm prześwit udało się uzyskać poprzez zastosowanie opon o wyższym profilu. Samochód jedzie w zakrętach jak przyklejony do nawierzchni i w żadnej sytuacji nie może być mowy o braku poczucia bezpieczeństwa. Do dyspozycji mamy ponadto systemy czynnego bezpieczeństwa, np. City Safety, wykorzystujący laserowe czujniki, aktywny tempomat oraz radary monitorujące martwe pole lub niezamierzoną zmianę pasa ruchu. Samochód dba o kierowcę do tego stopnia, że gdy wyczuje jego zmęczenie, zasugeruje przerwę na kawę stosownym dźwiękiem i napisem na ekranie: „Time for a brake”. Szkoda, że nie zawiezie nas sam do najbliższej włoskiej kawiarni, ale wiedząc o zaawansowanych pracach Volvo nad autami autonomicznymi, kolejne wcielenie V40 Cross Country pewnie będzie miało tę funkcję. Stare porzekadło mówi, że gdy coś jest do wszystkiego, to jest do niczego… W tym przypadku należy powiedzieć: jeśli coś jest do wszystkiego, to musi to być Volvo V40 Cross Country T5.