Szczęściarz robi to co kocha

    Grzegorz Krychowiak mówi o swojej karierze piłkarskiej i z powodzeniem rozwijanym biznesie modowym w rozmowie z Krzysztofem Kunikiem z Fundacji Polish Soccer Skills i Jarkiem Dotka z „Managera”

    Krzysztof Kunik: Na początek anegdota. W 2015 r. młodzi zawodnicy z Polski, dzięki Fundacji Polish Soccer Skills, pojechali do Sevilli na spotkanie z Grzegorzem Krychowiakiem. W klubowym sklepie bardzo chcieli kupić oryginalne koszulki z twoim nazwiskiem. Wyobraź sobie, ze nie było ani jednej. Wszystkie sie wyprzedały! Sprzedawcy proponowali innych słynnych piłkarzy, mówiąc: nie wiemy, o co chodzi z tym Polakiem, po prostu wszyscy chcą być Krychowiakami. Wróćmy zatem do czasu, kiedy jeszcze nie byłeś idolem młodych piłkarzy i zdobywca europejskich pucharów, tylko jako kilkunastolatek dopiero marzyłeś o wielkiej karierze. Co takiego było w głowie nastoletniego Grzegorza Krychowiaka, ze spośród tysięcy rówieśników to ty odniosłeś tak wielki sukces?

    Grzegorz Krychowiak: Przede wszystkim edukacja ze strony rodziców, tym bardziej ze opuściłem dom w wieku 13 lat. Mój tata był żołnierzem, kładł na moje wychowanie wielki nacisk. Był surowym nauczycielem. Nauka po szkole codziennie, przez dwie godziny od 17 do 19. Nie było szans, żeby cos opuścić albo przełożyć. Chociaż jak każdy młody człowiek buntowałem sie przeciwko zasadom, to z perspektywy czasu oceniam to bardzo pozytywnie. Dyscyplina pomogła mi zaadaptować sie do życia w internacie, w którym było mnóstwo pokus i powodów, żeby odpuścić sobie naukę. Skupiłem sie na dwóch rzeczach: nauce i tym, co naprawdę lubiłem robić, czyli na graniu w piłkę.

    K.K.: We Francji twoja kariera nabrała tempa. Czy gdybyś jako nastolatek został w Polsce, byłbyś w tym samym miejscu?

    G.K: Nie wiem. We Francji zobaczyłem, co znaczy profesjonalna piłka, nawet na poziomie nastolatków. O nic nie musiałem sie martwic. W tym czasie zarabiałem już więcej niż moi rodzice. Wszystko było w zasięgu ręki. Moim zadaniem była jedynie dyscyplina w podejściu do treningów, a tego, jak Doceniłem wtedy, ze zostałem wybrany do klubu i dostałem możliwość nauki i grania. Wtedy postanowiłem, ze to jest moja droga, ze będę dawał z siebie więcej niż inni, nie dam sie stamtąd wyrzucić. Nigdy nie miałem więcej talentu niż inni zawodnicy, z którymi grałem, ale zawsze pracowałem ciężej niż inni i poświeciłem wszystko dla piłki nożnej.

    K.K.: Nie da sie zaprzeczyć, ze jesteś zawodnikiem obdarzonym wielka wola walki i charyzma. Czy zawsze tak było?

    G.K.: Często zmieniałem kluby. Były Kołobrzeg, Szczecin, później Gdynia, aż w końcu Francja. Za każdym razem ważna była aklimatyzacja w nowym miejscu i dobre wejście w zespół. W związku z tym musiałem i chciałem pokazać, co potrafię. Generalnie jestem człowiekiem pozytywnym. Doceniam rzeczy dobre, a nad tymi złymi i nad porażkami staram sie jak najszybciej przechodzić do porządku. To ważne, żeby umieć sie cieszyć ze zwycięstw, po porażkach wyciągnąć wnioski, a o reszcie najszybciej zapomnieć. Pewność siebie tez jest tutaj ważna. Piłkarze codziennie walczą o miejsce w składzie, wiec jak w siebie zwątpisz, to ktoś inny może ci je zabrać. Jak wychodzisz na stadion, to głowa jest tak samo ważna jak nogi.

    K. K.: Właśnie o to chciałem cię zapytać. Często 16-, 17-latkowie rzucają piłkę, bo nie dają rady psychicznie z hejtem. Wystarczy być dobrym, żeby trafic na celownik. W jaki sposób sobie z tym radzisz?

    G.K.: Z jednej strony trzeba sie od tego odciąć, a z drugiej zaakceptować i znać swoja wartość. Oceny innych, a zwłaszcza tych, którym wydaje sie, ze sie znają, powinny być kompletnie bez znaczenia. Najważniejsze jest to, co myśli trener, ty sam oraz ludzie, którym na tobie zależy. W dzisiejszych czasach krytyczne wpisy maja więcej kliknięć niż merytoryczne komentarze. Jest wielu piłce, bo grali w nią w liceum. Ciągle najlepsza notę w zespole najczęściej dostaje strzelec bramki, nikt nie patrzy, ze 10 zawodników pracowało na to równie ciężko. Pamiętam taki mecz w Rosji, zagrałem taki piach, ze jak schodziłem w przerwie, to było mi autentycznie wstyd. Po przerwie strzeliłem farfocla i zostałem zawodnikiem meczu, a ja siebie ściągnąłbym w 60. minucie.

    K.K.: Czy mistrzostwa świata w Katarze będą swoistym ukoronowaniem twojej kariery, podobnie zresztą jak Roberta Lewandowskiego?

    G.K.: Mamy trudna grupę, ale najważniejsza jest wola walki i chęć zwycięstwa. Oczywiście będziemy starali sie pokazać z jak najlepszej strony.

    K.K.: Pokazałeś, ze warto być człowiekiem prawym, wiernym zasadom, nie bacząc na ewentualne straty finansowe.

    G.K.: Decyzje o zakończeniu kontraktu z rosyjskim klubem podjąłem bardzo szybko z pełna świadomością, ze pociągnie to za sobą straty finansowe. Ani przez chwile tego nie żałowałem. Zasady są ważniejsze niż pieniądze.

    Jarek Dotka: Ale Grzegorz Krychowiak to nie tylko piłka, to również biznes. W tym zakresie postawiłeś na branże modowa.

    G.K.: Moda i wszystko, co sie z tym wiąże, sprawia mi ogromna przyjemność. Nie jest to łatwa działka, ale podobnie jak z piłka wyszedłem z założenia, ze najlepiej zarabia sie na rzeczach, których robienie sprawia olbrzymia frajdę. Ważne, żeby biznes zacząć teraz, a nie po karierze, kiedy pieniędzy zaczyna ubywać i stres związany z nowymi inwestycjami jest zupełnie inny. Bo celem powinno być życie na tym samym czy wyższym poziomie, a nie zastanawianie sie, jak żyć, żeby wystarczyło na 30 czy 50 lat.

    J.D.: Twoja firma, Balamonte, specjalizuje sie w szyciu na miarę garniturów. Masz w tym zakresie spora konkurencje.

    G.K.: W tej branży podobnie jak jakość produktu liczą sie serwis i indywidualne podejście do klienta. Garnitur uszyty na miarę to nie to samo, co zdjęty z wieszaka. Odpowiednio potraktowany klient, jeśli raz uszyje na miarę, nigdy już nie wróci do normalnego sklepu.

    J.D.: Od czego zależy cena garnituru?

    G.K.: Od materiału i od krawca. Co do pierwszego, to nie ma dzisiaj problemu z dostępnością wysokiej klasy materiałów. Co do szycia, to prym wiodą Włochy, które maja najlepszy balans ceny do jakości. Dobre garnitury można już tez uszyć w Polsce.

    J.D.: Czy angażujesz sie osobiście w wybór materiałów i dodatków?

    G.K.: Podobnie jak na boisku w biznesie najważniejszy jest zespół. Owszem, robię swoje kolekcje, żeby pokazać klientom, jakie są możliwości doboru zarówno materiałów, jak i kolorów. Staram sie to robić dwa razy w roku. Oczywiście mam doświadczony zespół, który zawsze doradzi, ale większość wyborów zależy od klienta.

    J.D.: Jak oceniasz pod tym względem polski rynek?

    G.K.: Bardzo rozwojowo. Polacy coraz większą wagę przykładają do tego, jak wyglądają i co maja na sobie. Czują to tez światowi potentaci rynku, otwierając w Warszawie swoje butiki.

    J.D.: Czy na pewno tak jest? W naszych sklepach wszystko jest niebiesko-, szarobure. Czy Polacy boja sie kolorów?

    G.K.: Wszystko jest kwestia balansu, dobierania ubioru casualowego lub biznesowego. Bardzo często kiedy klient szyje swój pierwszy garnitur, jest on niebieski lub szary. Kiedy masz już bezpieczne, biznesowe kolory i doświadczenie w szyciu na miarę, trzeci garnitur pokazuje, jak naprawdę chcesz sie ubierać i komunikować sie przez swój strój. Naturalnie zdarzają sie mężczyźni, którzy wiedza to od razu. Inaczej sprawa ma sie w przypadku kobiet. Tutaj paleta kolorów i krojów jest nieograniczona, w kwestii mody kobiety są dużo bardziej świadome niż mężczyźni, co często widać, kiedy para przychodzi wybierać razem.

    J.D.: Twoje hobby to podróże. Jak wybierasz miejsca, które odwiedzasz?

    G.K.: Mam taka autorska listę 100 cudów świata, które chciałbym zobaczyć.

    J.D.: A na którym jesteś już miejscu?

    G.K.: 76. Generalnie jeżdżę z braćmi, bo moja zona nie jest fanka podróży związanych z intensywnym zwiedzaniem. Oglądanie niesamowitych miejsc i poznawanie ciekawych ludzi sprawia mi ogromna przyjemność.

    J.D.: Czyli lepiej wspominać, niż marzyc.

    G.K.: Jestem szczęściarzem, bo robię to, co kocham, i jeszcze dostaje za to pieniądze. Staram sie wiec maksymalnie to wykorzystać. Dalajlama powiedział kiedyś: „Raz do roku idź w miejsce, gdzie nie byłeś nigdy wcześniej”. Podróże kształcą, dzięki nim odpoczywasz, poznajesz inna kulturę, jesteś ciekawszym człowiekiem. Wiem, ze piłkarzom jest łatwiej, ale jest wiele pięknych miejsc w Polsce, które można zobaczyć, ja zapraszam serdecznie do Mrzeżyna czy kopalni soli w Wieliczce.