Prawdziwe pieniądze na sztuczną inteligencję

Zachodzące w globalnej gospodarce procesy są już nazywane czwartą rewolucją przemysłową. Pojawia się natychmiast frapujący problem: czy Polska weźmie w niej udział jako podmiot, czy będzie jedynie biernie czekać na działanie skutków przemiany?

W przeszłości było niestety tak, że w rewolucyjnych skokach gospodarki nasz kraj nie uczestniczył na równych prawach. Gdy dokonywała się pierwsza rewolucja, inicjująca wiek pary, Rzeczpospolita dogorywała pod ciosami zaborców. Gdy świat wchodził w wiek elektryczności, decyzje dotyczące podzielonych ziem polskich zapadały w obcych stolicach. Gdy wreszcie w masowe użycie wchodziły komputery, Polska kierować się musiała światłymi ideami płynącymi ze Związku Radzieckiego, a tam towarzysze nadal zachwycali się wydobyciem milionów ton węgla i produkcją stali na czołgi.

Czwarta rewolucja to transformacja cyfrowa. Komputery przestają być narzędziami, lecz wchodzą w rolę partnera człowieka, którego są w stanie zastąpić przy powtarzalnych czynnościach, a nawet w twórczym myśleniu. Tworzą się cyfrowe ekosystemy zdolne do sterowania nie tylko maszynami, ale całym procesem produkcji i handlu. Do potocznej świadomości wchodzą takie pojęcia, jak sztuczna inteligencja, samouczenie się maszyn, internet rzeczy, autonomiczne pojazdy, inteligentne domy. Z literatury S-F do codzienności przesuwa się wirtualna rzeczywistość.

Wygląda na to, że podobne przemiany mogą zachodzić i u nas, nie ma tym razem żadnych historyczno-politycznych przeszkód. Ale jest inna bariera – pieniądze, to znaczy ich brak. Szkopuł w tym, że wejście w cyfrowy świat jest niebywale kosztowne, a polskie firmy odłożonych kapitałów nie mają. Przeciwnie, większość żyje na kredyt, z dnia na dzień.

Tymczasem cechą czwartej rewolucji przemysłowej jest, że dokonywać się musi jednocześnie na poziomie wszystkich przedsiębiorstw, nawet najmniejszych. Kto się nie załapie, odpadnie.

Renomowana firma doradczo-analityczna PwC ogłosiła wiosną analizę, z której wynika, że do 2020 roku polskie firmy będą wydawać na transformację cyfrową po ponad 100 miliardów złotych rocznie. Nie ujmując niczego fachowości konsultantów, warto tę analizę minimalnie skorygować: firmy nie „będą” wydawać, ale „powinny”. A nie będą, bo nie mają.

W tym momencie sprawa nie jest jeszcze przegrana, ale za chwilę będzie. To naprawdę ostatni dzwonek, by powstał rozbudowany plan wykorzystujący wszystkie, ale naprawdę wszystkie formy pozyskiwania przez firmy, zwłaszcza te mniejsze, środków na działania innowacyjne. Jest tu miejsce na wielkie krajowe i mniejsze regionalne programy dotacji, rozmaite ulgi podatkowe, odpisy amortyzacyjne, preferencyjne dopłaty do kapitału i wiele, wiele innych. Dosłownie wszystko, co tylko zna księgowość. Bo inaczej znowu będziemy mądrzy po szkodzie.

Czyli, jak podobno mawiał pewien zapomniany działacz doby PRL: ja rzucam myśl, a wy go łapcie