Po pierwsze gospodarka

Adam Abramowicz, Rzecznik Małych i Średnich Przedsiębiorców, mówi o ważnych inicjatywach i pracy urzędu, ustawie Polski Ład, a także o własnych doświadczeniach biznesowych i politycznych

Występuje pan w interesie przedsiębiorców jako pełnoprawny reprezentant tego środowiska.

Zostałem przedsiębiorcą, gdy tylko pojawiła się taka możliwość. W 1989 roku skorzystałem z ustawy Wilczka umożliwiającej podejmowanie działalności gospodarczej. Jako absolwent Wydziału Maszyn i Urządzeń Górniczych na Politechnice Lubelskiej mogłem wybrać typową ścieżkę kariery. Przez pewien czas pracowałem jako inżynier, ale miałem zupełnie inne ambicje. Postanowiłem uruchomić własna firmę. Środki na start, czyli tysiąc dolarów, zdobyłem zbierając truskawki i jabłka w Szwecji. Wspólnie z dwoma kolegami założyliśmy hurtownię spożywczą. Z dzisiejszego punktu widzenia wyglądało to humorystycznie – przywieźliśmy z Warszawy Wartburgiem kombi i Żukiem trzy palety towaru, który rozłożyliśmy w wynajętej hali. I tak to się zaczęło. Przez pierwsze trzy lata interes rozkwitał. Urzędnicy skarbowi zachowywali się życzliwie. Podczas pierwszej kontroli inspektor poinstruował mnie, jak powinniśmy prawidłowo prowadzić księgę przychodów i rozchodów. Nie ukarał nas, tylko powiedział: „Panowie, trzeba to robić porządnie”.

Ten wybuch przedsiębiorczości procentuje do dziś…

Wszystko sprzyjało wówczas rozwojowi prywatnego biznesu: bardzo niskie składki na ubezpieczenie społeczne, zwolnienie z podatku dochodowego, słowem Eldorado. Powstawały tysiące firm, część z nich upadała, ale na ich miejscu pojawiały się kolejne. Dziś rynek jest tak poukładany, że gdy komuś się nie powiedzie, trudno mu wystartować ponownie. Początek lat 90. w Polsce kojarzy mi się ze złotym okresem przedsiębiorczości w USA.

Jak to wyglądało w pańskim przypadku?

Miałem cztery firmy, które zamykałem i otwierałem następne. Sprzedawałem książki, prowadziłem szkołę języków obcych. Moim najbardziej udanym biznesem była jednak wspomniana wcześniej hurtownia, która przekształciła się w sieć sklepów. Kiedy pojawiła się zagraniczna konkurencja, założyliśmy sieć detalistów „Nasze sklepy”. Działając w 23-osobowej spółce mieliśmy 200 sklepów franczyzowych na Ścianie Wschodniej.

Kiedy i dlaczego skończyło się Eldorado?

Złożyło się na to wiele czynników. W 1993 roku pojawił się VAT. Urzędników skarbowych zaczęto nagradzać premiami za kwoty naliczonych zaległości. Sam zostałem ofiarą tego rozwiązania, przez trzy lata walczyłem przedstawiając swoje racje. W końcu wygrałem, ale zadziałał efekt zaciśniętego hamulca. Mój biznes przestał się rozwijać i zostałem w tyle za kolegami.

Co skłoniło pana do podjęcia kariery politycznej?

Działałem wówczas w Białej Podlaskiej, której władze nie rozumiały, że w ich interesie jest prowadzenie polityki sprzyjającej lokalnym przedsiębiorcom i szeroko otworzyły bramy dla zagranicznych sieci handlowych. Śmialiśmy się wówczas z kolegami, że strategia prezydenta miasta to supermarket na każdym rogu. Chcąc temu przeciwdziałać uruchomiliśmy lokalną Izbę Gospodarczą, a następnie wystartowaliśmy w wyborach samorządowych. Jako jedyny z naszego grona zostałem radnym. Wyborcy docenili moje zaangażowanie, wsparli mnie, gdy kandydowałem do Sejmu. Warto podkreślić, że startowałem z piątego miejsca na liście PiS i wygrałem. Będąc posłem pracowałem w kolejnych komisjach gospodarki i założyłem zespół na rzecz wpierania przedsiębiorczości złożony z posłów różnych formacji. Moje doświadczenia z pracy w Sejmie były, delikatnie mówiąc, bardzo różne. Jako członek komisji Przyjazne Państwo kierowanej przez Janusza Palikota, miałem wielkie nadzieje na korzystne zmiany dla przedsiębiorców. Okazało się jednak, że ówczesne władze nie chciały tych zmian. Widziałem, jak wielokrotnie szef komisji odbijał się od różnych drzwi, nie mogąc załatwić najprostszych spraw. Po trzech miesiącach zorientowałem się, że ta komisja to zwykła zasłona dymna.

W końcu uzyskał pan jednak możliwość, by realnie wspomagać przedsiębiorców.

Kiedy uchwalono Konstytucję dla biznesu, premier Mateusz Morawiecki, doceniając moje zaangażowanie w sejmowym zespole, zaproponował mi w czerwcu 2018 roku objęcie funkcji Rzecznika Małych i Średnich Przedsiębiorstw. Uwzględniając moje wcześniejsze doświadczenia, zwłaszcza z komisji Przyjazne Państwo, zapytałem: czy tym razem będzie to działanie na poważnie… Premier potwierdził. Złożyłem wiec mandat poselski i zacząłem budować od podstaw urząd, przy którym działa dziś 318 organizacji przedsiębiorców. Na początku nie było łatwo, słyszałem opinie, że stworzono kolejną synekurę dla polityków. Postanowiłem udowodnić, że tak nie będzie. Zaczynaliśmy we trzech – ja i dwóch wolontariuszy – w małym pokoiku w Ministerstwie Rozwoju. Kiedy w końcu udało nam się pokonać różne biurokratyczne, nierzadko absurdalne przeszkody, zacząłem kompletować zespół, w którym większość stanowią prawnicy. Wielką satysfakcję zarówno mnie, jak i moim współpracownikom sprawił prawdziwy wysyp nagród, jakimi uhonorowały nas organizacje przedsiębiorców. Udało nam się stworzyć urząd, który jest autentyczny, działa na rzecz środowiska.

Jak na co dzień funkcjonuje urząd Rzecznika?

Konstytucja Biznesu pozwala mi na wchodzenie do postępowań administracyjnych na prawach prokuratora. To ciężki kaliber. Korzystam z tych uprawnień, kiedy mam pewność, że urzędnicy w określonym postępowaniu łamią prawo. Wiele spraw kończy się pozytywnie dla przedsiębiorców. Na szczęście coraz więcej sędziów i urzędników rozumie reguły rządzące biznesem. Czasem samo zaangażowanie Rzecznika wystarczy, by urzędnik z definicji nie traktował już przedsiębiorcy jak przestępcy, szanował zasadę, że co nie jest zabronione, jest dozwolone i rozstrzygał wątpliwości na rzecz pokrzywdzonego. Wszystkim tym zajmuje się nasz Wydział Prawny. Kolejny z wydziałów, legislacyjny, ma możliwość opiniowania projektów ustaw. Szukając sojuszników przedstawia własne rozwiązania przedstawicielom rządu i klubów parlamentarnych. W związku z tym powołałem Radę Przedsiębiorców przy Rzeczniku, której członkowie pracują w zespołach roboczych zajmujących się problemami określonych branż. Co ważne, sporo naszych propozycji wchodzi w życie.

Niektóre z waszych interwencji są szeroko komentowane przez przedsiębiorców.

Niedawno, na nasze wnioski, NSA w tzw. siódemkowym składzie wydał dwie bardzo ważne dla przedsiębiorców uchwały, co jest niewątpliwym sukcesem instytucji Rzecznika MŚP. Stwierdzono, że sąd administracyjny ma prawo badać, czy przepisy karno-skarbowe nie zostały zastosowane wobec firmy instrumentalnie, tzn. tylko po to, by zawiesić bieg przedawnienia. Inny przykład to urzędnicza nadgorliwość, polegająca na próbie zmuszenia przedsiębiorcy, który prywatnie wynajmował kilka mieszkań, by zrezygnował z ryczałtowego opodatkowania najmu i włączył te kwoty do przychodów swej firmy. NSA potwierdził, że jeżeli mieszkania nie są w środkach trwałych firmy to można przychody z ich wynajmu opodatkowywać ryczałtem. Warto dodać, że działamy nie tylko na rodzimym gruncie, ale mamy też przedstawiciela w Brukseli. W Parlamencie Europejskim zapadają decyzje ważne dla naszego sektora, które naprawdę łatwiej zmienić na etapie tworzenia przepisów, niż po fakcie.

Codzienne zmartwienia przedsiębiorców dotyczą zwykle drobnych, przykrych spraw.

To prawda, z własnego doświadczenia wiem, jak tego typu historie potrafią utrudnić działalność. Każdy, kto prowadzi firmę musiał składać tzw. czynny żal w urzędzie skarbowym, w przypadku zmiany części ewidencyjnej JPK VAT. Wnioskowaliśmy aby usunąć ten biurokratyczny absurd. Ustawa Polski Ład wprowadza w tym zakresie istotną zmianę. W przypadku korekty faktury, lub błędu w dokumentach zmiana ewidencji nie będzie wymagała już składania czynnego żalu.

Nie sposób nie wspomnieć o waszym zaangażowaniu w proces powstawania tej, jakże ważnej dla przedsiębiorców, ustawy.

Polski Ład ma wiele zalet, ale też nie jest pozbawiony wad. Cenna zmiana to 30 tys. zł kwoty wolnej od podatku, czego od dawna się domagaliśmy. Kolejną zaletę stanowi podniesienie progu podatkowego. Trudno natomiast zgodzić się ze zmianami w podatku liniowym wprowadzonym w 2004 roku, który świetnie się sprawdził. Przez kolejnych pięć lat nastąpił stuprocentowy wzrost wpływów do budżetu z tego podatku. Podobnie wyglądało to w ciągu ostatnich pięciu lat. Słowem, sukces dowodzący, że koncepcja krzywej Laffera jest słuszna. Przypomnę, że krzywa ta pokazuje, jak rosną wpływy z podatków i jak spadają, gdy stają się one zbyt wysokie. Przygotowaliśmy petycję w obronie podatku liniowego i niepodwyższania go o 9 proc. składki, którą podpisało 55 tys. Polaków. A to najlepiej pokazuje skalę problemu. Nasze starania przyniosły częściowy efekt – składkę zmniejszono z 9 do 4,9 proc. W negocjacjach wspierał nas poseł PiS z Poznania Bartłomiej Wróblewski i skupiona wokół niego grupa posłów. Obawiam się, że budżet niewiele skorzysta na tych zmianach, ponieważ przedsiębiorcy będą szukali innych, korzystniejszych form opodatkowania przez zmiany organizacyjne w firmach.

Jako rzecznik występuje pan w interesie ogromnej rzeczy Polaków.

Sektor MŚP to 2,5 mln firm, z czego ponad 2 mln stanowią mikrofirmy. Definicja MŚP dotyczy firm zatrudniających do 250 pracowników. Trzeba jednak pamiętać, że działania rzecznika w dziedzinie legislacyjnej dotyczą wszystkich podmiotów, a nie tylko MŚP. Na spotkania rad konsultacyjnych, które mamy we wszystkich województwach, zapraszam zarówno przedstawicieli sektora MŚP, jak i dużych spółek, które dysponują cenną wiedzą i doświadczeniem w wielu dziedzinach. Organizujemy spotkania z dyrektorami izb skarbowych, żeby skrócić dystans między przedsiębiorstwami i urzędami. W tej dziedzinie obserwujemy pozytywne zmiany. Administracja skarbowa wprowadza wiele zmian ułatwiających podatnikom życie. Wkrótce potrzebne dokumenty, jak np. zaświadczenie o niezaleganiu w podatkach, będzie można załatwić w dowolnym urzędzie na terenie całego kraju lub przez internet.

Podkreślał pan wielokrotnie, że polityczne antagonizmy nie powinny się przekładać na gospodarkę.

Niezależnie do zapatrywań mamy przecież podobne cele. Chcemy, żeby polska gospodarka była silna i nowoczesna. Bieżąca polityka nie powinna mieć na nią wpływu. Rozumiał to znakomicie, pochodzący z lewicowej formacji, Mieczysław Wilczek, który pod koniec lat 80. głośno mówił, że jedyną szansą dla naszego kraju jest wolny rynek. Gdyby w 1989 roku nie przeforsował swojej ustawy, dziś bylibyśmy w znacznie gorszej sytuacji. Moje pokolenie weszło w kapitalizm podobnie jak bohaterowie „Ziemi obiecanej”. Wszyscy zaczynaliśmy od zera, wolność gospodarcza dała silną podbudowę tego, czym dysponujemy dzisiaj. Właśnie dlatego występujemy z inicjatywą budowy pomnika upamiętniającego pionierów transformacji gospodarczej w Polsce , który ma uhonorować ludzi, którzy – tak jak np. Stefan Kisielewski i Mirosław Dzielski czy Mieczysław Wilczek – walczyli o wolność gospodarczą.

Co lubi Adam Abramowicz?

Wypoczynek – „Na działce nad jeziorem Białym na Lubelszczyźnie. Podczas wakacji chętnie spędzam tydzień lub dwa w Chorwacji.”

Kuchnia – polska

Sport – „Bardzo lubię pływać, regularnie, kilka razy w tygodniu chodzę na basen. Dziesięć lat temu odkryłem jak wiele dla zdrowia daje sauna. Przestałem chorować na grypę.”

Hobby – „Nie ma lepszego lekarstwa na stres niż rock z lat 70. i 80. – Pink Floyd lub U2. Jestem też otwarty na nowe trendy, mam pięcioro dzieci i czasem to one mnie inspirują w dziedzinie muzyki.”