Marek Durlik

Rozmowa z prof. dr hab. n. med. Markiem Durlikiem, dyrektorem Centralnego Szpitala Klinicznego MSW w Warszawie

– Jakie jest największe wyzwanie, z którym musi się zmierzyć dyrektor szpitala?
– Planowanie przyszłych potrzeb medycznych stanowi wyjątkowe wyzwanie, ponieważ charakter medycyny zmienia się tak szybko. Podczas gdy dawniej szykowało się pacjentów do przeprowadzenia poważnej operacji, teraz mamy możliwość zastosowania zamiast niej laparoskopowych technik umożliwiających minimalnie inwazyjne zabiegi. Nanotechnologia, która jeszcze zaledwie 10 lat temu wymagała walki o przyciągnięcie inwestycji w badania i rozwój, jest dzisiaj rzeczywistością. Obecnie mogę użyć antynowotworowy nóż do zabiegów metodą nieodwracalnej elektroporacji (IRE). To nano nóż, który umożliwia operację na poziomie komórkowym.

Dzięki takim osiągnięciom technologicznym, możemy teraz usunąć komórki nowotworowe nawet z trudno dostępnych miejsc. Te technologie nie istniały albo uważane były za coś rodem z science-fiction jeszcze kilka lat temu. Jak słusznie powiedział amerykański bejsbolista „Yogi” Berra: „Przyszłość nie jest tym, czym była kiedyś”. Z perspektywy czasu możemy zobaczyć, że nasze wcześniejsze prognozy, jaka będzie przyszłość, przekroczyły wszelkie oczekiwania, podczas gdy w wielu przypadkach mogą jeszcze zostać zrealizowane lub okazać się całkowicie błędne. Kolejnym głównym wyzwaniem jest zarządzanie i administracja. Ideologie i zasady funkcjonowania polityki zdrowotnej zmieniają się cały czas i dlatego dyrektorzy szpitali muszą być przede wszystkim elastyczni.

– Jak w takim razie można robić plany na przyszłość?
– Na pewno trudno jest przewidywać metody leczenia, ponieważ jakieś odkrycie naukowe może zrewolucjonizować medycynę. Jednym z wielkich przywilejów bycia praktykującym lekarzem w szpitalu klinicznym jest fakt, że jest się w czołówce. Nasza codzienna praktyka jest odzwierciedleniem sejsmicznych zmian w medycynie. Mam możliwość ciągłego treningu, nauki i mogę próbować nowych technik. Dziś usuwam nowotwory w sposób, o którym dawniej mógłbym tylko pomarzyć. Dlatego nawet średnioterminowe planowanie jest tak trudne. Mimo wszystko możemy jednak dość dokładnie przewidzieć, co będzie trzeba leczyć. 10 lat temu przewidywano, że głównymi zagrożeniami dnia dzisiejszego będą choroby układu krążenia oraz nowotwory.

Rzeczywiście, w chwili obecnej stanowią one 80 proc. wszystkich schorzeń. Już wtedy wiedziałem, że oddział onkologii będzie mieć kluczowe znaczenie dla funkcjonowania tak interdyscyplinarnego zakładu, jak nasz. Z tego powodu zdecydowałem się rozwijać nasze możliwości właś­nie w tych obszarach, stawiając między innymi na stworzenie od podstaw oddziału onkologii. Dziś działa on na pełnych obrotach.

– Co sądzi pan o propozycji ministra zdrowia zmniejszenia kolejek w szpitalach, szczególnie w onkologii, poprzez przejęcie części opieki nad pacjentem przez lekarzy pierwszego kontaktu?
– To rozwiązanie nie ma jeszcze mocy prawnej. Wszystko zależy od stanowiska Narodowego Funduszu Zdrowia. Mamy bardzo rygorystyczne zobowiązania jeżeli chodzi o umowy z NFZ i każdego roku limity przyjęć, badań, zabiegów są coraz bardziej ograniczone. Jeśli wzrośnie liczba pacjentów, będziemy potrzebować gwarancji, że procedury lecznicze zostaną opłacone. Jeśli NFZ pogodzi się ze zwiększeniem finansowania onkologii, tym chętniej my, lekarze zwiększymy nasze moce, ale musimy mieć zagwarantowane finansowanie z NFZ. Mechanizmy finansowania leczenia przez NFZ są bardzo surowe. Szpitale nie mają prawa do dystrybucji funduszy w obrębie placówki w zależności od potrzeb, tak by niewykorzystane w jednym obszarze fundusze pokryły niedobory w innym, gdzie, na przykład, liczba procedur wykonywanych okazała się mniejsza od przewidywanych. Możemy zrobić tylko tyle, ile mamy finansowania od NFZ w danej dziedzinie.

Finansowanie NFZ jest również ważnym czynnikiem, jeśli chodzi o podejmowanie decyzji inwestycyjnych i przewidywanie, co będzie potrzebne. Musimy być pewni, że będziemy świadczyć usługi, dla których Narodowy Fundusz Zdrowia zapewni finansowanie w przyszłości. Aby to zapewnić, ważne jest oferowanie szerokiego zakresu usług. Nie wystarczy tylko zwiększenie zabiegów chemioterapii czy możliwości operowania. To nie satysfakcjonuje ani pacjentów, ani NFZ. Nasza oferta musi być kompleksowa. Obecnie dostarczamy szeroką gamę usług w zakresie leczenia chorób układu sercowo-naczyniowego, od kardiologii inwazyjnej i chirurgii naczyniowej po rehabilitację kardio. Budujemy oddział radioterapii, który jest niezbędny, a bez którego pozostalibyśmy w tyle w dziedzinie onkologii.

– Skąd pochodzą fundusze na tego typu inwestycje?
– Część od rządu, część jest pozyskiwana z funduszy unijnych, reszta z naszych własnych źródeł dochodów. Nie możemy czekać 20 lat na to, by ewentualnie otrzymać stuprocentowe finansowanie rządowe projektów. Musimy oferować usługi radioterapii teraz. Co więcej, radioterapia jest dobrze płatna, więc oferując ją, będziemy mogli zakontraktować nasze usługi w NFZ i zarabiać pieniądze dla szpitala. Pieczemy dwie pieczenie na jednym ogniu. Działamy dla dobra naszych pacjentów, a jednocześnie to dobra inwestycja.

– A jakie są trendy jeśli chodzi o przyszłość?
– Usługi medyczne dla osób starszych; nie tylko chirurgia i neurologia, ale medycyna zapobiegawcza oraz rehabilitacja. Musimy poprawić jakość egzystencji osób o większej oczekiwanej długości życia. Dzięki temu starość będzie dla nich przyjemniejsza i zmniejszy się obciążenie systemu opieki zdrowotnej. Stoimy w obliczu poważnych zmian demograficznych w wyniku starzenia się społeczeństwa.

Seniorzy mają większe zapotrzebowania na opiekę zdrowotną i obciążają budżet, nie płacąc na Narodowy Fundusz Zdrowia. W związku z tym utrzymanie ich w dobrej formie leży w gestii naszej społecznej odpowiedzialności, i to nie tylko dlatego, by poprawić stan ich zdrowia, ale też po to, by nie musieli być hospitalizowani, co ma również duże znaczenie ekonomiczne.

Nasz szpital kupił niedawno grunty w Konstancinie, gdzie chcemy zbudować specjalistyczną klinikę rehabilitacyjną dla osób w podeszłym wieku, ze szczególnym uwzględnieniem leczenia chorób układu krążenia i przemiany materii. Dodatkowo będzie on oferować terapie prewencyjne. Obiekt będzie miał 150 łóżek szpitalnych, a jeśli dodać do tego usługi ambulatoryjne, spodziewamy się, że będziemy obsługiwać ponad 10 tys. pacjentów rocznie. Mamy też w planach stworzenie centralnego ośrodka opieki zdrowotnej dla więźniów z całej Polski. Ministerstwo Sprawiedliwości jest bardzo zadowolone z naszego pomysłu, zwłaszcza w obliczu rosnącej krytyki w odniesieniu do stanu polskiego więziennictwa. Myślę, że będziemy mogli zaoferować ministerstwu rozwiązanie, które pomoże spełnić unijne standardy w tej dziedzinie.

– A co z przyszłością samego zawodu lekarza?
– Poprzez fundację naszego szpitala jesteśmy bardzo aktywni na polu rozwoju zawodowego lekarzy zarówno w CSK MSW, jak i w innych obszarach. Fundacja zorganizowała niedawno drugie sympozjum naukowe pod patronatem Polskiego Towarzystwa Patologów i Towarzystwa Chirurgów Polskich. Dla wielu, słowo „sympozjum” przywołuje skojarzenia rodem z dzieł starożytnych filozofów, takich jak Platon, ale sama koncepcja nie jest przestarzała. Pomysł przekazywania wiedzy i doświadczenia młodszym pokoleniom nadal jest bardzo ważną częścią rozwoju zawodowego lekarza. Ale nie chodzi o przekazywanie samej wiedzy.

Często nowe pomysły czy rozwiązania pochodzą od niższych szczebli i są wprowadzane w całej organizacji lub wręcz dyscyplinie naukowej. To podejście coraz bardziej popularne w dzisiejszym świecie biznesu. Jak już mówiłem, często bywam zaskoczony przełomem technicznym, który był niewyobrażalny w czasach mojej młodości. Czasami są one dziełem kogoś z dużo mniejszym doświadczeniem w danej dziedzinie. To paradoksalna zaleta braku doświadczenia, która ułatwia tzw. myślenie out of the box, czyli sposobu myślenia poza przyjętymi standardami. Połączenie przełomów technologicznych z bogatym doświadczeniem może przyczynić się do stworzenia całkowicie nowego praktycznego zastosowania. To prawdziwe znaczenie nadużywanego ostatnio słowa „innowacja” oraz przyszłość naszego zawodu.

– Wspiera pan kliniczne i doświadczalne badania medyczne poprzez wydawanie przez szpital własnej publikacji, czasopisma medycznego „Medical Problems”. W tym roku obchodzi ono swoje 60-lecie. Czy ta rocznica jest dla pana okazją do refleksji na temat przeszłości?
– Tak, oczywiście, jak również implikacją przyszłości. Kiedy pisałem wstępniak do ostatniego numeru naszego pisma, miałem okazję, aby spojrzeć wstecz na ostatnie 60 lat i zrobić przegląd niektórych przełomowych momentów tego okresu, nie tylko w medycynie, ale także w historii ludzkości. Człowieka szerzej. Nie zapominajmy, że w 1954 roku byliśmy wciąż zajęci odbudową kraju po zniszczeniach wojennych. W świetle dzisiejszych napięć, powinniśmy być świadomi korzyści, które płynęły z najdłuższego okresu względnego pokoju w historii Europy. Skorzystał na tym niewątpliwie świat nauki, bo zamiast strat spowodowanych przez powtarzające się konflikty, badania naukowe nabierały tempa i kwitła współpraca międzynarodowa. To prawdziwe korzyści z Pax Europaea i ustanowienia Unii Europejskiej.

W 1954 roku RFN dopiero co uzyskał ponowną suwerenność, ale dotyczyło to tylko połowy rozdzielonego narodu. Dziś to nasz przyjazny sąsiad. Ściśle współpracujemy z niemieckimi ekspertami medycznymi, a nasz szpital jest wyposażony w wiele niemieckich rozwiązań technicznych. Wtedy wzbudzałoby to tylko śmiech. W 1954 roku byliśmy również w środku epoki baby-boom i świat wdrażał pierwsze masowe szczepienia dzieci przeciwko polio. W Bostonie przeprowadzono pierwszy udany przeszczep narządu. To był inny świat. Dziś, po części w wyniku baby-boomu, zmagamy się z problemem starzenia się społeczeństwa.

Niektóre choroby zniknęły albo znaleźliśmy sposoby na radzenie sobie z nimi, przeszczepy stały się powszechne. Dzięki medycznym i farmaceutycznym wynalazkom średnia długość życia zwiększyła się o 10 lat do wieku 77 lub 78 lat. Oczywiście, w krajach takich jak Japonia, Włochy, Monako, Singapur czy Australia, gdzie jakość życia jest wyższa, to dobrze ponad 80 lat. Ale nie jesteśmy daleko w tyle. To jednocześnie nieoczekiwane, ale przede wszystkim ogromne osiągnięcie. Oznacza to również, że mamy rosnącą liczbę coraz starszej populacji w wieku wymagającym operacji zaćmy, stentów wieńcowych i ośrodków oferujących wsparcie dla osób z chorobą Alzheimera.

Mówię z własnego doświadczenia. Moi rodzice dobiegają 90 lat i wymagają coraz więcej pomocy medycznej. Poprzez skoncentrowanie się na stworzeniu jak najlepszej opieki dla osób starszych będziemy mogli nie tylko poprawić ich jakość życia, ale także zwiększyć ich niezależność tak długo, jak to możliwe. Dziś opieka szpitalna powinna być ostatnią instancją, a nie pierwszą, i to nie tylko dla osób starszych, ale dla wszystkich.

Co lubi Marek Durlik?

Zegarki – sportowe, Breitling
Ubrania – styl klasyczny, Oscar Jacobson
Wypoczynek – Chorwacja
Kuchnia – śródziemnomorska
Samochód – Audi A6 kombi, którym często wozi psa
Hobby – narty, dobra literatura historyczna, a przede wszystkim opieka nad ulubionym wyżłem weimarskim. Jest to niezwykły pies, który zawsze wyczuwa nastrój właściciela. M. Durlik poleca wszystkim milośnikom zwierząt książkę Jana Fennella „Zapomniany język psów”