Mało serwerowni z Tier IV

Sylwester Biernacki prezes zarządu ATM SA

Certyfikat Tier jest pewnym wyznacznikiem jakości świadczonych usług i potwierdzeniem zdobytego przez operatora doświadczenia, jednak nie należy przewartościowywać jego znaczenia, zwłaszcza na polskim rynku, gdzie klienci w związku z ograniczaniem budżetów IT skrupulatnie liczą pieniądze i nie zamierzają przepłacać za funkcjonalności, które nie mają wymiernego wpływu na ich biznes. Wiem to z własnego doświadczenia – zdarzało nam się analizować z klientem potrzebę wybudowania dedykowanego fragmentu infrastruktury Tier IV i nasz obiekt jest do tego przystosowany, jednak biorąc pod uwagę potrzeby firm i tzw. Portfel polskiego klienta, posiadany przez nas standard Tier III+ jest wystarczający. Jego podwyższenie oznaczałoby konieczność podniesienia cen naszych usług bez większej korzyści dla klientów.

Moim zdaniem na polskim rynku nie bez powodu nie ma dziś serwerowni, która w 100 proc. spełnia wymagania Tier IV. Na takie usługi nie ma po prostu zapotrzebowania. OVH, które konsekwentnie rozwija swoją sieć hubów serwerowych tworzonych na podstawie własnych sprawdzonych standardów, otworzyło niedawno pod Ożarowem nowy obiekt w stalowych kontenerach i zrobiło to nie bez powodu. Duża część klientów woli zapłacić mniej, niż mieć gwarancję wysokiej niezawodności, bo zwyczajnie jej nie potrzebuje. Klient powinien patrzeć nie tyle na certyfikację, ile na doświadczenie dostawcy, opinie i referencje, bo doświadczenia pokazują, że to człowiek, a nie technologia, jest najsłabszym ogniwem w obszarze bezpieczeństwa. Niezależnie od tego, jakim poziomem certyfikacji może pochwalić się data center, każdy manager powinien złożyć wizytę w centrum danych i zobaczyć, jak ono funkcjonuje w praktyce. I przekalkulować ryzyko oraz swój budżet. Dostosować Tier do swoich potrzeb, a nigdy odwrotnie.