Magda Jethon

Rozmowa z Magdą Jethon, dyrektorem Programu III Polskiego Radia

– Niewiele nominacji wywołało taką burzę medialną, jak pani powrót na stanowisko dyrektora radiowej „Trójki”.

– Najbardziej cieszy mnie to, że zespół stanął za mną murem. Jednak czas mojej nieobecności w „Trójce” to nie były dla mnie miłe chwile. Zostałam odwołana po 10 miesiącach sprawowania tej funkcji, w momencie, w którym rozpoczęłam realizację wielu nowych pomysłów. Patrzyłam z daleka, jak się marnują. Mam tu na myśli np. konkurs „Talenty Trójki”. Wróciłam po 11 miesiącach i zaczynam od nowa.

– Szef instytucji artystycznej, jaką w dużej mierze jest „Trójka”, ma inne priorytety niż prezes typowej firmy.

– Najważniejsi są tu ludzie. Ludzie w zespole oraz słuchacze. Zespół musi czuć, że dyrektor wie, czym zarządza. Ponadto oczywiste jest, że dla nas wszystkich najważniejszy jest słuchacz – nasz, trójkowy szczególnie. Nie można też zapominać, że w dzisiejszym świecie o wszystkim decydują pieniądze. Dla wielu, również moich poprzedników, publiczne pieniądze to takie, którymi można szastać. Kiedy po raz pierwszy zaczęłam kierować „Trójką” przygotowałam sobie skomplikowany arkusz kalkulacyjny, tworząc coś na kształt własnej księgowości. Skutki przeszły oczekiwania, ponieważ udało mi się w ten sposób ograniczyć wydatki o około 40 proc.

– Słucham tego ze zdumieniem, robi pani wrażenie artystki, a nie twardej księgowej.

– Najlepszą ilustracją tej strony mojej osobowości stanowi pierwszy kierunek studiów, jaki wybrałam. Była to matematyka, ponieważ egzamin wstępny nie stanowił dla mnie żadnego problemu. Najwyraźniej, jako jedyna spośród trójki rodzeństwa, odziedziczyłam zdolności po moim ojcu, który przed wojna ukończył politechnikę. Moja matka starała się rozbudzić w nas zdolności artystyczne, dlatego graliśmy na fortepianie. Skutek był taki, że moje dwie siostry i brat zostali dziennikarzami. Zanim trafiłam na studia dziennikarskie, udało mi się zaliczyć jeszcze 4 inne uczelnie, m.in. plastyczną, co zresztą okazało się bardzo przydatne w stanie wojennym.

– W jaki sposób?

– Kiedy komisja weryfikacyjna w 1982 roku zadecydowała, że nie mogę pracować jako dziennikarka, zaczęłam malować ikony, a potem szyłam nietypowe kreacje. Dzięki temu nauczyłam się, na czym polega praca na własny rachunek. Coś z tego zostało mi do dziś – każdy ciuch staram się jakoś przerobić, dotyczy to nawet butów. Sama projektuję też biżuterię. Jednak co tu dużo mówić – nie była to moja ulubiona rola życiowa, więc odetchnęłam z ulgą wracając do „Trójki” .

– Prowadziła pani szereg audycji, które słuchacze pamiętają do dziś, jak choćby słynny program „Pani Magdo, pani pierwszej to powiem”.

– Dzięki tej audycji opublikowałam dwie książki. Byłam też autorką „Twarzą w twarz”, „Naszego Parnasu”, „Polityk też człowiek” oraz licznych „Klubów Trójki”. Wiele uwagi poświęcałam pracy z młodymi reporterami, co docenił ówczesny szef i mianował mnie kierownikiem pasm dziennych.

– I taki był początek pani kariery jako managera…

– To mocno powiedziane. Myślę, że zarządzaniem zajęłam się później, kiedy jako dyrektor „Trójki” stwierdziłam z przerażeniem, że kasa jest pusta. Był marzec, a z rocznego budżetu zostały marne resztki. Zaczęłam – jak wspomniałam wcześniej – od oszczędności, ale to nie wystarczało. Postanowiłam więc zarabiać. Podstawowym sposobem na zarabianie są konkursy SMS-owe. Problem w tym, że nienawidzą ich i nasi dziennikarze, i słuchacze. Najpierw musiałam więc przekonać kolegów, że „Trójka” nie ucierpi z tego powodu. Zaczęliśmy od sympatycznego żartu. Wojciech Mann zgodził się odczytać życzenia przekazane przez uczestników konkursu, które zostały wysłane z okazji Dnia Matki. Potem opublikowaliśmy na stronie internetowej zdjęcia dziennikarzy z dzieciństwa. Trzeba było odgadnąć, kogo przedstawiają. Słuchacze zaakceptowali takie zabawy, a zwłaszcza konkurs „Prawda to, czy fałsz?”. Dzięki temu przeżyliśmy najtrudniejsze chwile. Kolejny dochód przyniosły nam umowy sponsorskie. A na koniec zdobyliśmy dodatkowe 800 tys. zł w ramach zbiórki publicznej, której organizacja z formalnego punktu widzenia była bardzo trudna.

– Dzięki temu „Trójka” mogła znów rozwinąć skrzydła.

– Również dzięki pomocy artystów, którzy za koncerty na Myśliwieckiej nie pobierali wynagrodzenia. Kiedy stwierdziłam, że nie stać nas na finansowanie audycji poza Warszawą, miasta, które tradycyjnie odwiedzaliśmy, zdecydowały się pokryć te koszty. Oczywiście, dbałość o finanse to nie wszystko – potrzebna jest nam promocja. Dlatego dziś robimy wszystko żeby o „Trójce” było głośno. Nasze ostatnie benefisy Wojciecha Manna i Marka Kondrata zostały zauważone przez wszystkie media.

– Mówi pani o tym z ogromną pasją.

– Nie potrafię inaczej. Kiedy zostałam zdymisjonowana, zaproponowano mi tworzenie tematycznych kanałów internetowych. W związku z tym, że kocham „Trójkę” i kocham pracować, przygotowałam w krótkim czasie 15 kanałów trójkowych.

– To niezły pomysł na przyciągnięcie słuchaczy, zwłaszcza młodych, którzy nie widzą świata poza Internetem. Dlaczego nie nadajecie wspaniałych adaptacji powieści, przecież audiobooki święcą triumfy.

– Zgadzam się, że warto by odświeżyć i zaprezentować na nowo cykl „Codziennie powieść w wydaniu dźwiękowym”, czy też „Teatrzyk Zielone Oko”. Nie straciły one nic ze swej atrakcyjności. Jednak prawa autorskie są tak drogie, że nie stać nas na takie powtórki.

– Miejmy nadzieję, że „Trójka” ma już za sobą najgorsze zakręty związane z upolitycznieniem i walką o tzw. słuchalność, która kilka lat temu zniszczyła większość z tego, co lubią wierni słuchacze.

– Badanie słuchalności radia nie opiera się na radiometrii. Nie dysponujemy, tak jak telewizje, precyzyjnym narzędziem badawczym. W przypadku radia słuchalność liczy się na podstawie deklaracji rozpoznawalności marki. Tak więc, gdy wokół „Trójki” wybucha burza, wskaźnik ten natychmiast rośnie. Nie znaczy to przecież, że dobrze się dzieje. Mimo wszystko jednak, w tym szaleństwie jest metoda.

– Plany na przyszłość?

– Planuję kolejne benefisy, koncerty–niespodzianki, jak ten dla naszych podopiecznych – 200 dzieci z rodzinnych domów dziecka – w pałacu prezydenckim, z udziałem pary prezydenckiej. Zrobię wszystko, żeby „Trójka” była coraz bardziej atrakcyjna, żeby „Trójkowy znak jakości” był przepustką dla młodych artystów do wielkiego świata. Będę wymyślała nowe projekty, ale też hołubiła to, co składa się na legendę naszej anteny.

Co lubi Magda Jethon?

Zegarki – mają dla niej znaczenie tylko z powodu designu. Uważa je za coś w rodzaju bransoletki

Wypoczynek – ciepłe kraje. Notorycznie wraca na Teneryfę. Nie wyobraża sobie spokojnych, wiejskich wakacji

Ubrania – sama projektuje, czasem też szyje

Biżuteria – wyłącznie własnej produkcji

Kosmetyki – Shiseido, perfumy Chanel Mademoiselle

Samochód – jest wierna Hondzie, ma piąty samochód tej marki

Hobby – „Nie chcę powiedzieć, że praca, choć tak właśnie jest”. „Nauczyła się” gry na fortepianie – ulubiona forma muzyczna – ragtime