LOTTO: inwestycja w dobre samopoczucie

Wojciech_SzpilO misji Totalizatora Sportowego, jego znaczeniu dla polskiego sportu i kultury, biznesie i liczbie medali, jakie przywieziemy z Igrzysk Olimpijskich w Rio de Janeiro z Wojciechem Szpilem, prezesem Totalizatora Sportowego

Totalizator Sportowy działa już od 60 lat. To niewielu wygranych i bardzo wielu naiwnych, przegranych. I co jeszcze?

To tak naprawdę cała masa ludzi szczęśliwych, bo nawet ci, którzy nie wygrali, są szczęśliwi, biorąc pod uwagę dopłaty, które generujemy. Myślę, że bez tych dopłat nie byłoby wielu basenów, stadionów, teatrów. Z jednej strony, dajemy dużo pozytywnych emocji, ale z drugiej – added value w postaci obiektów sportowych, wydarzeń kulturalnych, sportowych…

Jak się ma dzisiejszy Totalizator i marka LOTTO do swojego przodka sprzed 60 lat?

Totalizator Sportowy powstał na zlecenie Polskiego Komitetu Olimpijskiego. W 1955 roku pojawiła się uchwała mówiąca o tym, żeby stworzyć firmę, która będzie zasilała finansowo polski sport. Pieniądze z Totalizatora były częściowo przeznaczane na odbudowę infrastruktury sportowej. Później także na inne przedsięwzięcia, jak, na przykład, odbudowę Zamku Królewskiego w Warszawie. Dzisiaj angażujemy się pośrednio, nasze działania marketingowe czy sponsoringowe wspierają zarówno sport, jak i kulturę. Jest to związane z ustawą, która precyzyjnie określa, że 19 groszy z każdej złotówki trafia na specjalny fundusz rozwoju kultury fizycznej i sportu oraz kultury.

Dałoby się porównać obroty czy znaczenie Totalizatora sprzed 60 lat i dzisiaj, uwzględniając wartość pieniądza w czasie?

To była nowość. Próba. Jak sama nazwa wskazuje, mówimy o Totalizatorze Sportowym, czyli o lidze polskiej, później angielskiej. Jeszcze później doszedł Toto-Lotek, Duży Lotek, obecnie Lotto 6 z 49. Wtedy to była raczej ograniczona rozrywka.

Totalizator to firma specyficzna, ale o gigantycznych obrotach. Co, Pana zdaniem, najbardziej różni ją od innych uczestników polskiego życia gospodarczego, np. od Orlenu?

Jest jedna zasadnicza różnica. My obracamy się w tzw. segmencie FMCG, dóbr szybko zbywalnych, co znaczy, że nasze działania marketingowe muszą uwzględniać, na przykład, kumulacje, o których – jeśli się pojawiają – musimy informować.