Kryptologiczny Mount Everest odtworzony!

Rękopis znany z niekończących się ekspertyz i teorii genezy, zakupiony od Jezuitów włoskich w 1912 przez polskiego antykwariusza – Michała Wojnicza, jako bezcenny unikat przechowywany jest w Bibliotece Ksiąg Rzadkich Beinecke należącej do Uniwersytetu Yale. Od lat spędza sen z oczu kryptologom, językoznawcom i innym tęgim mózgom, które chciałby rozwikłać jego zagadkę. Nad jego wierną kopią naukową tzw. FAKSYMILE, wydaną przez oficynę Manuscriptum, odtwarzającą każdy najmniejszy szczegół oryginału, pochla się dr Mark Grajek – matematyk, ceniony konsultant w zakresie zastosowań kryptologii w obrocie finansowym i na rynkach kapitałowych.

Jest pan matematykiem i uznanym kryptologiem, przez kilkanaście lat prowadził badania nad historią Enigmy. Stworzył pan solidną, rzeczową i treściwą monografię na prawie 700 stronach poświęconą jej złamaniu. Michał Wojnicz podobnie jak pan poświęcił ostatnie lata swojego życia na odszyfrowanie zakupionego od Jezuitów manuskryptu. Można rzecz bardzo żmudna praca obydwu panów, nomen omen jak i na krajanów rodowodem ze Żmudzi przystało. Ale co ma wspólnego manuskrypt Wojnicza z Enigmą? I czy próbował Pan deszyfrować manuskrypt Wojnicza, który poniekąd wiem jest bardzo bliski Pana sercu?

Żyjemy w świecie konkurencji, ale nie wszyscy muszą się jej poddawać. Manuskrypt Wojnicza jest wśród kryptologów odpowiednikiem Everestu wśród wspinaczy; kolejka chętnych do zdobycia szczytu jest tak długa, że chyba lepiej spróbować swych sił na innych górach, równie pięknych, nawet jeśli nieco niższych. Poza tym sądzę, że odczytanie manuskryptu jest wyzwaniem raczej dla specjalistów zajmujących się odczytywaniem wymarłych lub sztucznych języków niż kryptologów.

Ale chociaż przez wzgląd na swoje rodzinne korzenie z Wojniczem, powinien pan mu się może poświęcić?

Legenda rodzinna mówi, że faktycznie nasze rodziny były skoligacone, choć nigdy nie zdołałem zweryfikować tej legendy. Jedna z gałęzi mojej rodziny faktycznie pochodzi, tak jak Wojnicz, ze Żmudzi, ale to odległe i słabo udokumentowane dzieje.

Dlaczego więc to kryptolodzy, zaraz po językoznawcach stawiają sobie za wyzwanie próbę deszyfracje tego tajemniczego manuskryptu? Dlaczego on tak fascynuje kryptologów?

Powróćmy do analogii z Everestem; na pytanie o przyczynę podejmowania ryzyka zdobycia szczytu wspinacze odpowiadają, że usiłują nań wejść, ponieważ jest i prowokuje samą swoją obecnością! Manuskrypt Wojnicza to dla kryptologów i ludzi zajmujących się odcyfrowywaniem zapomnianych języków lub tajemniczych manuskryptów taki właśnie Everest. Mój przyjaciel, amerykański kryptolog Craig Bauer, napisał książkę pt. „Unsolved! History and mystery of the world’s greatest ciphers from ancient Egypt to online secret societies” na temat zagadek kryptologicznych, które do dziś pozostały nieodszyfrowane. Mimo tego, że współcześni kryptolodzy dysponując komputerami zdołali odszyfrować większość historycznych zagadek, jest jeszcze trochę nieodszyfrowanych tekstów, które oddziaływają na wyobraźnię. Pierwszy rozdział książki autor poświęcił właśnie manuskryptowi Wojnicza jako najważniejszej z nich. Jest to zdecydowanie największe wyzwanie, jakie pozostało dla kryptologów i językoznawców. Oczywiście niezależnie od tego, że stanowi on nie tylko podnietę intelektualną, lecz także estetyczną; jego wizualne piękno przemawia do wyobraźni artystycznej.

Skoro tak wielu kryptologów podejmuje się tego wyzwania, dlaczego według Pana opinii to bardziej robota dla językoznawców?

Kryptolodzy mają sporo narzędzi pozwalających określić rodzaj wyzwania, przed którymi stają. Stosując te narzędzia, zdołali potwierdzić, że manuskrypt najprawdopodobniej nie stanowi szyfru ani kodu. Posłużyli się w tym celu pojęciami z dziedziny teorii informacji; redundancją i entropią. Redundancja to innymi słowy nadmiarowość tekstu, cecha języka naturalnego, która pozwala np. prowadzić rozmowę telefoniczną przy bardzo słabej jakości połączenia; słyszymy co trzecie słowo rozmówcy, ale mimo to jesteśmy w stanie zrozumieć sens przekazu. W kryptografii celem jest uniknięcie wszelkiej redundancji i sprawienie, by szyfrogram cechowała możliwie najwyższa entropia, czyli brak jakiegokolwiek porządku. Otóż analiza manuskryptu Wojnicza dowiodła, że jego tekst cechuje wysoki poziom redundancji. Innymi słowy jego struktura odpowiada strukturze normalnego języka, a nie szyfru.

Ale językoznawcom również nie udało się tego języka rozszyfrować.

Bo tekst jest zapisany nieznanymi skądinąd znakami i zapewne w nieznanym języku. Jest to najprawdopodobniej język sztuczny, oparty o zasady konstrukcji odmienne niż w językach naturalnych. Większość języków sztucznych nawiązuje konstrukcją i słownikiem do języków naturalnych. Np. w esperanto rozpoznajemy przetworzone słowa zaczerpnięte z kilku języków, z racji pochodzenia jego autora nawet z języka polskiego. Języki sztuczne używają odmiennych od swego źródła, najczęściej uproszczonych form fleksyjnych, innych wzorców budowy zdania, ale mimo wszystko ich zasady konstrukcji nawiązują do języków naturalnych. Obok języków naturalnych i sztucznych funkcjonują języki syntetyczne, konstruowane na odmiennych zasadach. Wyobraźmy sobie język, w którym nie określamy rzeczowników w sposób naturalny, lecz tworzymy hierarchie kategorii . Na szczycie hierarchii sytuujemy kategorię obejmującą wszystkie przedmioty i oznaczamy ją ustalonym znakiem. Dalej wyróżniamy kategorie przedmiotów ożywionych i nieożywionych, po czym oznaczające je znaki dołączmy po znaku odpowiadającym wszystkim przedmiotom. Dalej tworzymy kolejne warstwy podkategorii, oznaczając je kolejnymi znakami. Stworzony w opisany sposób język będzie całkowicie niezrozumiały dla kogoś, kto nie zna zasad jego konstrukcji.

Biorąc pod uwagę, że manuskrypt datowany jest na czasy średniowiecza proszę powiedzieć, czy to czasy kiedy została wynaleziona kryptologia?

Początki kryptologii sięgają dużo głębiej niż średniowiecza. Najstarsze znane nam tajemne pisma pochodzą z egipskich grobowców, z okresu około 2-2.5 tysiąca lat przed naszą erą. Bibliści znają rodzaj szyfrowania określany atbasz. Polega on na zastąpieniu pierwszej litery alfabetu aramejskiego ostatnią, drugiej – przedostatnią itd. W efekcie w aramejskim zapisie biblii pojawiło się określenie Szeszak, którego bibliści nie bardzo potrafili zinterpretować. Dopiero zastosowanie podstawienia atbasz pozwoliło wyjawić, że za tajemniczym określeniem kryje się Babilon. Kryptografia jest naprawdę dojrzałą, choć ciągle młodą damą. A wracając do średniowiecza musimy pamiętać, że nie był to okres życzliwy dla nauki. Ówcześni badacze mieli sporo powodów, by swą wiedzę raczej utajniać niż komunikować powszechnie.

Jedna hipotez przypisuje autorstwo manuskryptu angielskiemu filozofowi średniowiecznemu, Franciszkaninowi – Rogerowi Baconowi, a przecież wyniki badania pergaminu, na którym został spisany wskazują, że powstał kilkaset lat po nim?

Hipotezy próbujące określić autora manuskryptu sięgają 2 połowy XIII wieku, ale na podstawie badań fizyko-chemicznych wiemy, że pergamin rękopisu powstał w początku XV wieku, jakieś 150 lat po czasach Bacona. Najprawdopodobniej hipotezy dotyczące genezy manuskryptu nie odpowiadają faktom. Teoria, że manuskrypt może mieć coś wspólnego z Baconem, wzięła się stąd, że był on znany z obsesyjnego wręcz zainteresowania metodami utajniania wiedzy. Bacon uważał, że wiedza powinna być domeną zastrzeżoną tylko dla umysłów zdolnych udźwignąć jej ciężar. Wiedza to potęga, więc należy używać jej w sposób rozważny, a to oznacza, że nie każdy powinien mieć do niej dostęp.

Gdyby jednak stał za tym Bacon, co chciałby ukryć w manuskrypcie?

Na przykład recepturę produkcji prochu strzelniczego, która właśnie w jego czasach dotarła z Chin do Europy. Tak, jak dzisiaj staramy się ukrywać tajniki produkcji broni jądrowej, tak i w średniowieczu sekret produkcji prochu był tajemnicą najwyższej wagi

Jest też wiele hipotez co do wymarłych już języków w jakich mógłby być napisany manuskrypt. Ponoć ostania hipoteza wzięta z przeskanowania tekstu metodą sztucznej inteligencji wskazuje, że jest to starohebrajski. Czy dopuszcza Pan tę hipotezę biorąc pod uwagę ilustracje nagich kobiet kąpiących się w naczyniach przypominających żydowskie łaźnie?

W mojej opinii manuskrypt nie jest spisany w żadnym z języków naturalnych, lecz w stworzonym w sposób arbitralny, być może na potrzeby jednego dzieła. Wracając do Pani pytania o obrazy nagich kobiet warto zapytać, czy ilustracje pozostają w jakiejkolwiek relacji do tekstu? Analiza cech manuskryptu wskazuje, że tekst powstał w innym czasie niż ilustracje. Możemy dopuścić możliwość, że ktoś zdobył stronice pergaminu z ilustracjami i nadpisywał na nich tekst. Treść manuskryptu może, ale nie musi być powiązana z ilustracjami.

Podział manuskryptu na działy tematyczne jest więc też umowny?

Został oparty na treści ilustracji, ale to ryzykowna hipoteza. Z drugiej strony ich znaczenie można powiązać z różnymi aspektami średniowiecznego pierwowzoru współczesnej nauki, czyli alchemii. Weźmy na przykład rozdział opatrzony ilustracjami gwiazd i planet; alchemicy wierzyli w oddziaływanie ciał niebieskich na procesy, które dzisiaj określilibyśmy mianem procesów fizycznych. Jeszcze łatwiej uzasadnić związek z alchemią części botaniczno-przyrodniczej; alchemicy często warzyli wywary z rozmaitych ziół, na dobrą sprawę byli kimś w rodzaju proto-lekarzy. Na dobrą sprawę ilustracje we wszystkich sekcjach mają jakiś związek z alchemią, co tłumaczy zainteresowanie manuskryptem ze strony jego najbardziej znanego posiadacza – cesarze Rudolfa II.

A według pana hipoteza o wiadomości pozostawionej przez przybyszów z innej cywilizacji, jest jakkolwiek sensowna?

Przybysze z innej galaktyki wydrukowaliby swoje przesłanie do ludzkości raczej używając swojej galaktycznej drukarki, a nie sięgając po pomoc kilku skrybów. Nie ma jakiegokolwiek powodu, by drukując swój manifest zmieniali po drodze czcionkę w galaktycznym edytorze tekstu.

 

Co ma pan na myśli mówiąc „kilku skrybów”? Jaka jest więc Pana teoria na proweniencję manuskryptu?

Zróżnicowanie sposobu zapisu poszczególnych znaków manuskryptu sugeruje, że jego sekcje zostały zapisane przez kilku różnych skrybów. Co więcej, tekst w sekcjach, które wyszły spod pióra różnych skrybów daje nieco odmienny obraz statystyczny języka. Całość wygląda tak, jakby manuskrypt został zapisany przez grupę ludzi pracujących zespołowo pod nadzorem kogoś, kto zaprojektował znaki sztucznego języka i sformułował jego gramatykę, po czym przekazał reguły wykonawcom. Stworzone prawa języka musiały być jednak dość elastyczne i podlegały interpretacji ze strony skrybów, toteż możemy dostrzec różnice w stylu części manuskryptu pisanych ręką różnych skrybów. Nie ośmielę się sformułować hipotezy, czy ich twór stanowił jedynie sztukę dla sztuki, czy też kryje się w nim jakaś treść. Jedno jest pewne; z punktu widzenia metod analizy stosowanych przez kryptologów tekst został zapisany przez kilku ludzi, a fragmenty, które wyszły spod ich piór różnią się wzajemnie.

Czyli kilku piszących? Ilu mniej więcej?

Mniej niż 10 skrybów. Wygląda to tak, jakby twórcom spisującym manuskrypt dano tylko ogólne wytyczne dotyczące jego formy i treści, pozostawiając sporą swobodę co lub jak mają zapisać. Co ciekawsze, różnice stylu nie pokrywają się z umownymi granicami pomiędzy rozdziałami.

Ale dlaczego ktoś miałby angażować aż tyle rąk do pracy?

Spisywanie manuskryptu w sztucznym języku, zapisanym sztucznymi znakami musiało być tak pracochłonnym zadaniem, że udział kilku skrybów był zrozumiały. To zresztą kolejny argument przeciwko autorstwu Rogera Bacona dowolnego innego pojedynczego człowieka.

W świetle tego co pan opowiedział, nasuwa się wniosek, że móc dziś obcować z manuskryptem w postaci wydanej przez Dom Emisyjny Manuscriptum faksymile to czysta przyjemność. Dziękuje za rozmowę.

Manuskrypt Wojnicza pozostaje do dnia dzisiejszego największym wśród nierozwikłanych wyzwań dziedziny jaka jest kryptologia, to dobrze, że w Polsce powstała jego faksymile, tym bardziej, że wyzwanie manuskryptu zawdzięczamy naszemu rodakowi, człowiekowi o równie fascynującym życiorysie, jak historia księgi, którą udostępnił światu. Ja również bardzo dziękuję za rozmowę!