Kogo bolą sankcje?

    Sankcje nakładane na Rosję to dziś jeden z dyżurnych tematów. Jaki mogą mieć wpływ na przebieg wojny w Ukrainie? Czy rzeczywiście dokuczą najeźdźcom? Istnieje tylko jedna odpowiedź na to pytanie: sankcje mogą być skuteczne pod warunkiem, że będą wprowadzane konsekwentnie i kompleksowo przez wszystkie kraje Unii Europejskiej i USA.

    Nie wdając się w skomplikowane rozważania, wypada stwierdzić, że organizatorom sankcji najbardziej brakuje właśnie konsekwencji. Każde z państw ma na uwadze własne interesy, politycy świetnie zdają sobie sprawę, że poparciem społecznym dla Ukrainy, a następnie dla rządzących, może zachwiać brak paliwa, ogrzewania i ciepłej wody. Niekonsekwentne sankcje są jednak lepsze niż żadne. Totalną klęskę poniosła niemiecka polityka Wandel im Handel, której celem była demokratyzacja krajów autorytarnych przez nawiązanie z nimi ścisłych relacji handlowych. Jej pomysłodawcy najwyraźniej opacznie zrozumieli hasło z 1989 r., że z komunizmem wygrały nie armie, ale jeansy i coca-cola. Zachodni wzór kulturowy rzeczywiście był atrakcyjny dla społeczeństw sowieckiej strefy wpływów, ale o przegranej komunizmu zadecydowała niesprawność socjalistycznej gospodarki planowej.

    Co gorsza, zwolennicy Wandel im Handel postanowili udostępnić rosyjskim elitom wszystko, co wcześniej symbolizowało hasło „Jeansy i coca-cola”, nie oczekując niczego w zamian. Jak słusznie zauważył komunistyczny klasyk: kapitalista to człowiek, który gotów jest sprzedać sznurek na własny stryczek. Putinowscy funkcjonariusze na potęgę zaczęli więc kupować na
    Zachodzie nieruchomości, dzieła sztuki, luksusowe jachty i samochody, kreując obraz nowych Ruskich, którzy wszystko mogą. Prawosławne święta Bożego Narodzenia były prawdziwymi żniwami dla producentów wymyślnych przedmiotów zbytku. Kurorty narciarskie przyjmowały tysiące przybyszy ze Wschodu, dla których nic nie było zbyt kosztowne. Hotelowe sklepy oferowały luksusowe zabawki, których nie kupiłby nikt o zdrowych zmysłach, np. zegarki za miliony euro. Korzystało z tego również Zakopane, choć gościło drugi sort nowych Ruskich.

    Słowem, Europa Zachodnia stała się czymś w rodzaju parku rozrywki dla oligarchów. Ostatnio relatywnie niewielka grupa ludzi szczególnie wyróżnionych przez reżim Putina w widowiskowy sposób traci swe dobra. Czytamy o zabranym jednemu czy drugiemu miliarderowi jachcie. Czy jednak to wystarczy, by ukarać całą klasę nowych Ruskich, służących wiernie dyktatorowi? Z pewnością nie. Sankcje wymierzone w tę grupę są wybiórcze. Obrazowo mówiąc, grabie, które czyszczą tę stajnię Augiasza, mają zbyt szeroko rozstawione zęby… Przemykają między nimi tysiące funkcjonariuszy systemu, którzy zachowują swoją uprzywilejowaną pozycję. A dla najbogatszych, obracających miliardami dolarów, utrata jachtu lub willi to prztyczek.

    Ostentacyjna pogarda nowych Ruskich dla ideałów Zachodu ukazuje słabość świata, w którym wszystko jest na sprzedaż. Właśnie dlatego tak ważny jest dziś system konsekwentnie stosowanych sankcji zarówno w makroskali, jak i personalnych, które spowodują, że wspólnicy zbrodniarza nie będą się czuli dobrze i bezpiecznie na terenie Unii. Na razie sankcje działają wybiórczo: rodziny oligarchów nadal mieszkają w swoich zachodnioeuropejskich rezydencjach, zagrożone majątki są transferowane, a w Internecie nadal brylują obecne i byłe żony rosyjskich miliarderów. A kibice klubu Chelsea udzielają moralnego wsparcia swojemu idolowi Romanowi Abramowiczowi.

    Znacznie bardziej konsekwentni w dziedzinie zwalczania nowych Ruskich są Amerykanie. Polowanie odbywa się na różnych poziomach, inspektorzy skarbówki skutecznie wyszukują beneficjentów rzeczywistych firm zawiązanych z rosyjskim biznesem. Poważnym ciosem w rosyjską propagandę stanowiło zamknięcie telewizji Russia Today, czyli RT America, której gwiazdą i współwłaścicielem był syn słynnego reżysera, zdobywcy Oscara Olivera Stone’a, a przy okazji piewcy Castro, Cháveza i Putina… O upadku stacji zadecydowały działania oddolne: operatorzy sieci kablowych zerwali współpracę z RT America. We wtorek 15 marca amerykańskie media, wyprzedzając urzędową reakcję, uderzyły w wielką gwiazdę telewizji Fox News Tuckera Carlsona, który kłamliwie uzasadniał rosyjską rację stanu tak przekonująco, że codziennie cytowały go putinowskie media.

    W trzecim tygodniu wojny Rosjanie ze Stanford w USA postanowili zademonstrować swe poparcie dla Putina, naklejając na samochodach duże litery Z, takie same jak na rosyjskich czołgach. Już pierwszej nocy nieznani sprawcy spalili dwa luksusowe auta oznaczone w taki właśnie sposób, a następnego dnia organizacja obywatelska solidaryzująca się z Ukrainą opublikowała listę nazwisk i adresów właścicieli samochodów z literą Z. A potem poinformowała o tym pracodawców zwolenników Putina. Jak się łatwo domyślić, natychmiast zaczęli oni zdrapywać symboliczne Z, co uwieczniono na filmach krążących w Internecie.

    Sankcje wymierzone w nowych Ruskich to jedna strona medalu. Znacznie mniej
    widowiskowe, ale nieporównywalnie ważniejsze są pełnowymiarowe sankcje gospodarcze. Stany Zjednoczone wprowadziły zakaz importu rosyjskiej ropy, gazu i energii. Wielka Brytania poinformowała, że do końca 2022 r. całkowicie zrezygnuje z importu ropy naftowej z Rosji. Przywódcy Unii Europejskiej, która uwikłała się w wiele interesów z Rosją, byli mniej stanowczy, ale i tak zastosowali sankcje obejmujące: sektor finansowy, energię i transport, produkty podwójnego zastosowania, kontrolę i finansowanie eksportu, politykę wizową, a także zakaz transakcji z putinowskim Bankiem Centralnym. Z systemu SWIFT wykluczono siedem rosyjskich banków, które zostały odłączone od międzynarodowego obrotu finansowego. Unia zakazała też inwestowania w projekty współfinansowane przez Rosyjski Fundusz Inwestycji Bezpośrednich i dostarczania banknotów euro do Rosji. Wszystko to spowoduje, że kraj Putina w szybkim tempie może zamienić się w pariasa w stylu Korei Północnej. Oczywiście, o ile sankcje będą stosowane konsekwentnie…

    Efekty sankcji od razu odczuli młodzi Rosjanie, którzy nie wyobrażali sobie życia bez burgerów, bez wizyt w McDonald’s, iPhone’ów i Netfliksa. Popularna moskiewska influencerka postanowiła przypodobać się władzy i opublikowała filmik, na którym widowiskowo niszczy markowe produkty zachodnich firm. Nakręciła go… najnowszym modelem iPhone’a. Cudem udało się jej zaprezentować to wiekopomne dzieło, ponieważ dzień później kremlowskie władze zablokowały dostęp do Facebooka,Twittera i YouTube’a. W kogo najbardziej uderzą sankcje? W pierwszej kolejności w najbiedniejszych Rosjan, ogłupionych agresywną propagandą Putina. Już dziś w sklepach brakuje podstawowych towarów: racjonowany jest cukier i makaron. Starszym czytelnikom skojarzy się to z systemem kartkowym z lat 80. Wtedy też ograniczenia zaczęły się od cukru, żeby w szybkim tempie objąć mięso, alkohol, papierosy i inne towary. Pewnie niedługo tak będzie wyglądało życie mieszkańców glinianego imperium Putina.

    Naturalnym odruchem czysto ludzkiej solidarności byłaby chęć ulżenia ich losowi. Zanim jednak zaczniemy się litować nad Rosjanami, spójrzmy na zniszczoną przez nich Ukrainę. To ona potrzebuje pomocy, dziś militarnej, a miejmy nadzieję, że już wkrótce – gospodarczej, która pozwoli naszym sąsiadom na odbudowę, transformację systemową i dołączenie do Unii Europejskiej.

     

    Piotr Cegłowski