Klasa E = wyzwanie

Każda nowa klasa E jest automatycznie najważniejszym tematem motoryzacyjnym świata. Ale jeszcze żaden model stuttgarckiej marki nie miał w sobie tak gigantycznego potencjału niszczącego dla wszystkich potencjalnych rywali

Nowa limuzyna segmentu dyrektorskiego jest o wiele bardziej obła niż jej poprzedniczka, wpisuje się jednoznacznie w język designu stworzony dla klasy S. Teraz elegancji sedana towarzyszy nowy rodzaj dostojeństwa – świadomość, że nie trzeba nikomu niczego udowadniać. Linie nowej klasy E są miękkie, czego efektem jest wyśrubowana aerodynamika, wyrażająca się we współczynniku Cx na poziomie 0,23, czym może się pochwalić niewiele pojazdów eksperymentalnych! Taki poziom dopracowania karoserii skutkuje obniżeniem poziomu hałasu, ale i stawia wyzwanie przed inżynierami układu jezdnego i silnika, bo to, co wychodzi spod ich ręki, zostaje natychmiast poddane najostrzejszej ocenie jako wysuwające się akustycznie na pierwszy plan.

Silniki (część z nich to jednostki zupełnie nowe) pracują niemal niesłyszalnie, także ich mocowanie do karoserii jest perfekcyjne i nie pozwala na przenoszenie drgań na konstrukcję auta. Zaś układ jezdny został po prostu dopracowany bez zarzutu: w testowanym egzemplarzu oparto go na opcjonalnym resorowaniu pneumatycznym, które ma niewielkie problemy tylko z krótkimi nierównościami poprzecznymi, a i to wyłącznie jeśli najedzie się na nie jednocześnie oboma kołami jednej osi. Nawet jest to czysta perfekcja, także dźwiękowo. Poza tym nawet przy autostradowych 180 km/h kierowca może bez podnoszenia głosu swobodnie rozmawiać z każdym z pasażerów tylnej kanapy. Kabina jest ogromna i bardzo komfortowa, choć – co może zaskoczyć np. tych, którzy uważają każdego Mercedesa E za archetyp taksówki – wyraźnie czteroosobowa. Naturalnie, jest i środkowy pas, ale samo uformowanie kanapy jest jednoznaczne. Miejsce kierowcy jest wyposażone nie tylko w znakomity fotel (już seryjny jest po prostu wspaniały, a Mercedes oferuje kilka odmian), ale też perfekcyjne użytkowo, ergonomicznie. Pozycja jest wspaniała, regulacja pozwala wygodnie zasiąść każdemu kierowcy o wzroście w zakresie od 150 do 210 cm.

Zdarzają się też błędy wynikające z choroby nowości, które powinny zostać szybko wyeliminowane. Trudno o pełen zachwyt nad wspaniałymi materiałami, jakimi wykończono pięknie narysowany kokpit, jeśli już podczas regulacji temperatury klimatyzacji pod naciskiem palca (lekkim, to wszak po prostu przełącznik!) konsola środkowa trzeszczy… A przypominam: kabina jest fenomenalnie wyciszona, więc takie rzeczy dostrzega się natychmiast! Poza tym kokpit nowej limuzyny jest fascynująco piękny, w przeciwieństwie do klasy S nie musi go nawet psuć ogromny tablet zastępujący klasyczny zestaw zegarów (niestety, wszystkie testowe egzemplarze wyposażono w to akcesorium). Można tu mieć klasyczne zegary – są wyposażeniem seryjnym. Nowa klasa E jest też pierwszym modelem stuttgarckiej marki, w którym zastosowano nowy system multimedialny, wreszcie z interfejsem w pełni logicznym i zrozumiałym nie tylko dla fanów marki. Jest – mówiąc w największym uproszczeniu – właściwie równie intuicyjny i sprawny, a w dodatku można nim sterować z wielu poziomów, w tym swego rodzaju dżojstikiem – niesamowicie wygodnym – na kierownicy. Szkoda tylko, że szybkość działania nie jest już tak imponująca. Błyskawicznymi reakcjami i zachowaniami cechuje się za to 9-stopniowa skrzynia automatyczna.Jest gotowa na każde skinienie kierowcy („skinienie”, nie „ruch stopy”, bo reaguje dosłownie natychmiast także na naciskanie łopatek pod kierownicą), zawsze pracuje na odpowiednim przełożeniu, a nawet po włączeniu trybu pracy „Sport” nie trzyma silnika niepotrzebnie na wysokich obrotach. To zupełne novum i w klasie E, i w ogóle w marce. Tak trzymać!

To samo warto powiedzieć o pracy układu jezdnego, który umie nie tylko transportować swych pasażerów jak na puchowej poduszce, ale też z wielką zwinnością pokonywać zakręty i z chęcią uczestniczyć w nawet dość brutalnych zabawach na krętych drogach. W efekcie zawieszenie nowej klasy E trudno ocenić inaczej niż jako perfekcyjną kombinację luksusu klasy S i spontaniczności oraz zwinności klasy C. Wspaniałe osiągnięcie! Jeśli chodzi o wyposażenie – w tym ochronne – Mercedes znów wysuwa się na czoło producentów. Zarówno specyfikacja seryjna, jak i lista opcji robią ogromne wrażenie. A wszyscy inni, którzy aspirują do klasy Premium w segmencie dyrektorskim, muszą swe aspiracje przemyśleć.