Irytujące dobre rady

    Wiele osób w Polsce, ale i w całej Europie nie wie już, czy może sobie pozwolić na normalne życie i z niepokojem myśli o zimie. Mędrcy z różnych mediów dają wskazówki z podniesionym palcem wskazującym: powinieneś gromadzić rezerwy i inwestować pieniądze. Taka rada rozwściecza wielu adresatów.

    Wszystko jest drogie i coraz droższe. Całe społeczeństwo odczuwa inflacyjną presję. A co można znaleźć w mediach? Wskazówki i zapewnienia, że węgla nie zabraknie, energia będzie miała niskie ceny. A także porady, jak najlepiej oszczędzać. Wskazówki, które ciągle słyszę, brzmią: „Odłóż pieniądze!”, „Buduj rezerwy!”, „Zainwestuj pozostałe środki!”. Takie rady doprowadzają mnie do szału, ponieważ docierają do ludzi, którzy nie wiedzą, jak zapłacić za obiady dziecka w szkole.

    Już dzisiaj podczas zakupów wielu Polaków nie wypełnia całego wózka, lecz jedynie mały koszyk. Nie kupują nowych ubrań. Pomimo konieczności radzenia sobie z rosnącymi kosztami życia pod koniec miesiąca nie mają rzecz jasna pieniędzy na „budowanie rezerw”, „oszczędzanie” czy „inwestowanie”. Każdy grosz obracają trzy razy. Nie sposób uciec od ignoranckich porad. Widać to w mediach: „Zrób listę, zanim pójdziesz na zakupy, i kup tylko to, czego potrzebujesz”. W sumie to najmniej szkodliwa wskazówka dotycząca oszczędzania. Nasuwa się jednak pytanie, czy ludzie, których na nic nie stać, podczas cotygodniowych zakupów powinni mieć wyrzuty sumienia, gdy kupują takie „luksusowe” produkty, jak chipsy, słodycze, świeże owoce, warzywa lub mięso? Słowem, wskazówki udzielane przez bogatych biednym działają na mnie jak płachta na byka. To zwykła ślepota na problemy źle sytuowanych.

    Bieda dotyka też studentów, którzy pod koniec miesiąca zbierają ostatnie grosze na makaron i sos pomidorowy. I emerytów, którym niewielka emerytura nie wystarcza na trochę lepsze życie. I ludzi chorych.

    W Polsce jest wielu ludzi, których tak bardzo dotknęły podwyżki cen, że nie mogą już więcej zaoszczędzić, aby gromadzić rezerwy. I to już teraz, wczesną jesienią, media, polityka i biznes podsycają obawy przed kosztowną zimą, a to sprawia, że duża część społeczeństwa czuje się bezsilna i zagrożona. Może więc spójrzmy na „dobre rady” z innej strony. Zamiast namawiać do oszczędzania, warto poszukać wskazówek, jak lepiej wiązać koniec z końcem. Bogaci z wyprzedzeniem zadbali, by ich pieniądze pracowały. Porady finansowe z głównego nurtu są dziś bardziej kpiną niż jakąkolwiek pomocą.

    Zamiast dawać wskazówki, osoby uprzywilejowane materialnie powinny rozważyć konkretną pomoc: zajrzeć do szafy, by oddać niepotrzebne ubrania. Przekazać niewielkie kwoty na cele charytatywne. Zaprosić kolegów ze szkoły lub współpracowników na kolację w restauracji. Docenią to wszyscy, dla których liczy się każdy grosz. To znacznie lepsza pomoc niż mądre porady, jak oszczędzać, bo to w niczym nikomu nie pomaga.

    Andrzej Mroziński