Grzegorz Zalewski

Rozmowa z Grzegorzem Zalewskim, Prezesem Renault Polska

– Jeden z najwyżej notowanych managerów na świecie – Carlos Ghosn, prezes Renault-Nissan Alliance – ma podobno obsesję na punkcie jakości.
– Rozszerzyłbym to twierdzenie: dla nas wszystkich jakość to sprawa najwyższej wagi. Jestem przekonany, że zarówno Renault, jak i Nissan mogą dziś wyznaczać standardy w tej dziedzinie. Znakomicie rozumiemy, jak ważne jest to dla naszego koncernu. Na wielki sukces modelu Renault 19 czy też pierwszego Clio miał wpływ nie tylko znakomity design, przysłowiowa francuska wygoda, ale przede wszystkim bezawaryjność. Od kilku lat nasi dilerzy żartobliwie narzekają: „Nie dajecie nam zarobić na naprawach gwarancyjnych”. Trudno o lepszą rekomendację. Nie boimy się konkurencji, która proponuje wydłużone okresy gwarancji – również proponujemy atrakcyjne warunki.

– Słowem, firma wyciągnęła wnioski z przykrego doświadczenia z awaryjną Laguną drugiej generacji… Jako użytkownik Mégane Coupé-Cabriolet, w którym od ponad dwóch lat nic się nie zepsuło, skłonny jestem się z tym zgodzić.
– Dziękuję za tę opinię. To, co mówią na nasz temat użytkownicy naszych samochodów, jest dla nas szczególnie istotne. Przywiązujemy wielką wagę do poziomu satysfakcji klientów. Staramy się, żeby wszystkie naprawy były przeprowadzane w ekspresowym tempie, oferujemy auta zastępcze. Zdajemy sobie sprawę z tego, jak ważna jest wierność użytkowników, którzy od wielu lat zawsze wybierają Renault. W badaniu obsługi klientów, przeprowadzonym przez TNS OBOP, zajęliśmy pierwsze miejsce, w teście magazynu „Auto Świat” – czwarte. Nie zapominamy również o tym, jak ważne są dla klientów warunki zakupu samochodu. Proponujemy własne rozwiązania we współpracy z  RCI Banque – myśląc nie tylko o oprocentowaniu. Staramy się być elastyczni i reagować na sugestie klientów. Nierzadko osoby kupujące auta w ramach ofert 50/50, umożliwiających zapłacenie połowy ceny po roku, proszą o rozłożenie pozostałej kwoty na 2-3 lata. Co więcej – proponujemy, by rata uwzględniała opłatę za przeglądy, opony zimowe, itp.

– Na czym polega wspólna polityka grupy Renault-Nissan?
– Obie marki występują zawsze oddzielnie, w pewnym zakresie nawet konkurują. Powiem żartem: kiedy w zespole fabrycznym wyścigów F1 występuje kilku kierowców – każdy chce zająć pierwsze miejsce. Podobnie jest w naszym przypadku. Korzystamy nawzajem z know-how, ale każda marka sama musi pracować na swój sukces. To, jak się uzupełniamy widać na mapie świata – Nissan jest obecny od lat w Japonii, USA i Chinach. Dla Renault najważniejszym rynkiem zbytu jest Francja, kolejne to Brazylia i Rosja. Współpracujemy też z innymi producentami, przede wszystkim z Mercedesem, dla którego w swojej fabryce w Maubeuge produkujemy model Citan – na bazie Kangoo. Na marginesie warto zauważyć, że bez trudu spełniamy kryteria jakości wyznaczone przez niemiecki koncern…

– A jak pozycjonujecie markę Dacia?
– To bardziej skomplikowana sprawa. Grupa Renault obejmuje trzy marki: Renault, Dacię i Samsung. Renault ma też pakiet udziałów w olbrzymiej rosyjskiej fabryce AvtoVAZ, która korzys­ta ze swojego brandu. Samochody znane w Polsce jako Dacia są produkowane w 9 fabrykach na całym świecie. Auta z logo Dacii sprzedajemy tylko w Unii Europejskiej i Afryce Północnej. W Azji, Ameryce Południowej i wielu innych krajach modele Duster i Logan oferujemy pod marką Renault. Dzieje się tak tylko i wyłącznie ze względów marketingowych. Stwierdziliśmy, że nie należy na nowe rynki wprowadzać naszych dwóch marek, bo spowodowałoby to niepotrzebne zamieszanie.

– Wiele mówi się o wielkim sukcesie Dacii w naszym kraju.
– I słusznie. W Polsce w ubiegłym roku zanotowaliśmy wzrost na poziomie 87 proc., zdobywając 3,3 proc. udziałów w rynku. Dacia to – zgodnie ze sloganem reklamowym – naprawdę „smart buy”. Za relatywnie niewielkie kwoty można kupić auta doskonale spełniające potrzeby średniozamożnego, rozsądnego klienta. Oferujemy dziś atrakcyjne nowe modele: Duster, Logan czy też Sandero Stepway. Muszę dodać, że w przypadku marki Dacia, wielka inwestycja w rumuńską fabrykę przełożyła się na jakość samochodów. Istotnym argumentem prozakupowym jest, rzecz jasna, cena: Dacię Sandero można kupić za 29,9 tys. zł, a Renault Clio za 40,9 tys. zł.

– Czy nie obawia się pan wewnętrznej konkurencji?
– O zakupie Dacii decydują względy czysto praktyczne. Renault to auto dla tych, którzy zwracają uwagę na design, wygodę, staranne wykończenie wnętrza. Biorąc pod uwagę fakt, że w przypadku Renault oferujemy – poza Clio – modele sprzed kilku lat, nie mamy powodów do narzekania na poziom sprzedaży. Wielkie nadzieje wiążę z premierami, które pojawią się w tym roku. W salonach są już nowe Clio Grandtour, nowy Fluence, Mégane Coupé-Cabriolet w serii limitowanej Floride, czekamy na uterenowionego Scenica XMod i nadzwyczaj udany SUV Capture.

– Jak Renault zakończył rok ubiegły?
– Licząc łączną sprzedaż Renault i Dacii (samochody osobowe i dostawcze) – nasz udział w krajowym rynku uplasował się na poziomie. 9,1 proc., co oznaczało wzrost o 0,6 punktu procentowego. Do sukcesu – obok znakomitej sprzedaży Dacii – przyczyniła się nasza polityka w dziedzinie aut dos­tawczych. Od wielu lat specjalizujemy się w pojazdach modyfikowanych pod kątem indywidualnych potrzeb klientów. Współpracujemy z siecią 22 polskich firm, które wykonują zabudowy spełniające normy Renault. Wszystkie te auta mają homologację. Zdarza się, że zmodyfikowane auto jest pięciokrotnie droższe od standardowego – decyduje o tym cena wyposażenia, jak np. w przypadku pojazdów dla telekomunikacji. Jesteśmy w stanie realizować najróżniejsze zlecenia. Klienci zamawiali np. samochody dla straży pożarnej, do transportu koni, a nawet ruchomy piec do pizzy, itp.

– Renault kojarzy się z elegancją, a pan mówi o zaletach aut przez­naczonych do ciężkiej pracy.
– Sprzedaż dla firm zawsze była jednym z naszych priorytetów. Specjalnie dla tej grupy klientów stworzyliśmy program Renault Pro+, będący odpowiedzią na potrzeby firm – zarówno dużych, średnich, jak i małych. Naszych 16 stacji Pro+ ma szczególnie dużo zleceń w weekendy – gdy ciężko pracujące przez cały tydzień samochody można odstawić do serwisu. Poza tym, zgodnie z potrzebami klientów zapewniamy zastępcze auta dostawcze.

– Wygląda na to, że waszą kolejną specjalnością będą samochody o napędzie elektrycznym. Ostatnio miałem okazję jeździć Renault ZOE po Lizbonie.
– Jestem zakochany w ZOE. Jest to auto piękne i nowoczesne, a jednocześnie eleganckie. Prezentuje komfort porównywalny z Clio. Ma wszystkie zalety pojazdu miejskiego. Jest niewielkie i łatwo je zaparkować, a jednocześnie ma obszerne wnętrze i spory bagażnik. Po całkowitym naładowaniu jest w stanie przejechać 200 kilometrów. A w dodatku – w związku z tym, że było od podstaw projektowane jako auto elektryczne – jest pozbawione wad innych tego rodzaju konstrukcji. Akumulatory rozmieszczono w taki sposób, że nie ograniczają powierzchni bagażnika. Wielką zaletę stanowi możliwość szybkiego ładowania – z odpowiednio mocnego terminala zaledwie w ciągu 30 minut. Sam zwykle tracę na stacji benzynowej 15-20 minut, tak więc ekspresowe ładowanie można porównać z klasycznym tankowaniem paliwa. Niedawno usłyszałem opinię, że ZOE jest jak oryginalny gadżet podkreślający osobowość właściciela. Trudno się z tym nie zgodzić.

– Masowa produkcja ZOE to odważna decyzja – jeżeli rynek zaakceptuje ten pomysł, powstanie wyraźny podział na auta miejskie oraz przeznaczone do długiej podróży. Muszę przyznać, że to atrakcyjna wizja.
– Nie tylko z punktu widzenia potencjalnych użytkowników, ale też w kontekście przyszłej organizacji ruchu w centrach miast. Wspólnie z Nissanem wypełniamy lukę rynkową, więc jestem przekonany, że musimy odnieść sukces także w tej dziedzinie. Premierę ZOE poprzedziło wprowadzenie elektrycznego Fluence i Kangoo. Były to również udane konstrukcje, bazowały jednak na istniejących modelach. ZOE to prawdziwa rewolucja. W tym roku na polskim rynku pojawi się także Twizy.

– Renault to jedna z nielicznych firm, z którą pracownicy wiążą całą swoją karierę zawodową. Ma to wpływ na sposób zarządzania.
Stabilność kadry, to jeden z kluczowych elementów sukcesu firmy. Pracując wspólnie przez długie lata, musimy stosować wysokie kryteria etyczne. Nie ma u nas miejsca na nieuczciwość i nielojalność. W cenie jest natomiast kreatywność i zaangażowanie.

Co lubi Grzegorz Zalewski?

Zegarki – sportowe
PIÓRA – Waterman
Ubrania – zczególnie ceni wygodny casual. Ulubione marki: Camel, Quiksilver, North Face
Wypoczynek – we własnym domu nad jeziorem na Mazurach. Za granicą – na południu Europy, zwłaszcza w Chorwacji, ale z pokładu jachtu
Kuchnia – ostatnio kupuje tylko produkty bez tzw. substancji uszlachetniających i konserwantów. Piecze chleb żytni na prawdziwym zakwasie. Bardzo lubi ryby i owoce morza
Restauracja – Atelier Amaro i Amber Room w Warszawie
Samochód – Renault Espace
Hobby – żeglarstwo (ma własny katamaran), jazda na rowerze, narciarstwo.  Niedawno uprawiał narciarski freeride w Kaszmirze