Europejski Kongres Gospodarczy – Polski eksport zdobywa nowe rynki

Zanotowana w 2015 roku, pierwsza od czasów zmiany ustroju, nadwyżka w wymianie towarowej z zagranicą to nie tylko pochodna rosnącego eksportu do głównych partnerów handlowych – jak Niemcy. Coraz więcej sprzedajemy do Afryki, teraz celem jest otwierający się na współpracę po zniesieniu sankcji Iran

W ostatniej dekadzie eksport produkowanych w Polsce towarów rósł w tempie niemal 10 proc. rocznie, osiągając w 2015 roku wartość – wg danych Głównego Urzędu Statystycznego – 747 mld złotych. Głównym odbiorcą są Niemcy, do których kierujemy ponad jedną czwartą naszego eksportu. W 2015 roku pierwszą dziesiątkę najważniejszych dla nas rynków zbytu uzupełniały cztery inne państwa strefy euro (Francja, Włochy, Holandia, Hiszpania – łącznie na obszar wspólnej waluty przypada ponad połowa krajowego eksportu) oraz Wielka Brytania, Czechy, Rosja, Szwecja i Węgry. Ale sukces polskiego eksportu, który doprowadził do 15-miliardowej nadwyżki w wymianie towarowej z zagranicą, to także coraz odważniejsze wchodzenie na nowe, dotychczas słabo spenetrowane rynki. W ciągu dekady udział eksportu do krajów rozwijających się w całości zagranicznej sprzedaży zwiększył się z 6 do 9 procent. Wartość towarów sprzedawanych do Afryki rosła w tempie 15 proc. rocznie, osiągając 10,8 mld złotych w 2015 roku. Kolejnym rynkiem, na którym będą starały się mocniej zaistnieć polskie firmy, jest Iran.

Ursus wraca do Afryki

– Ekspansję w Afryce zaczęliśmy od kontraktu z firmą Metec w Etiopii. Wejście akurat na ten rynek znacznie ułatwia rozmowy w kolejnych krajach, ponieważ to tu znajduje się siedziba Unii Afrykańskiej, a Etiopia jest punktem odniesienia dla innych afrykańskich państw – mówi Karol Zarajczyk, prezes Ursusa. Wspólnie z ojcem, Andrzejem Zarajczykiem, w 2011 roku przejęli kontrolę nad upadłym państwowym producentem ciągników. Konsekwentnie odbudowują dobrze znaną w przeszłości, także na światowych rynkach, markę, która w Afryce wciąż ma silną pozycję – w Etiopii wszystkie ciągniki nazywane są ursusami. Pierwszy kontrakt, na dostawę 3000 maszyn, Ursus podpisał w 2013 roku. Do końca 2015 roku firma podpisała trzy umowy – dwie w Etiopii i jedną w Tanzanii – o łącznej wartości 175,7 mln dolarów. Ursus jest uczestnikiem rządowego programu Go Africa, promującego polskie produkty na rynku afrykańskim. Podpisanie kontraktu z Metec poprzedziło podpisanie międzyrządowego porozumienia, a kredytu na zakup ciągników udzielił etiopskiej firmie Bank Gospodarstwa Krajowego.

Ursusowi udało się zdobyć kontrakty w Afryce, bo był w stanie zaoferować produkt w porównaniu z ciągnikami zachodnimi atrakcyjny cenowo i łatwiejszy w obsłudze. Konkurencję ze strony, mających silną pozycję w Afryce, Chin polska firma pokonała lepszą jakością, która przejawia się m.in. długą żywotnością produktu: Karol Zarajczyk zapewnia, że ciągniki Ursusa mogą być użytkowane nawet 25 lat. To ważne, bo chociaż afrykański rynek jest bardzo perspektywiczny ze względu na wysokie tempo wzrostu gospodarczego w ostatnich latach, to w dalszym ciągu siła nabywcza tamtejszych konsumentów jest relatywnie niska. W 2015 roku Produkt Krajowy Brutto przypadający na mieszkańca, z uwzględnieniem różnic w poziomie cen, wyniósł w Etiopii 1800 dolarów i był niemal 15 razy niższy niż w Polsce. Pod względem wielkości gospodarki Etiopia zajmuje 71. miejsce na świecie, z PKB o wartości 62 mld dolarów, osiem razy mniejszym niż w przypadku Polski.

Ta przepaść w poziomie zamożności w ostatnich latach stopniowo się zmniejszała, ale nie musi tak być w najbliższych latach, bo rozwojowi Afryki nie sprzyjają niskie ceny surowców, których kontynent jest eksporterem. Znaczna część Afryki ogarnięta jest konfliktami zbrojnymi, religijnym ekstremizmem, u wybrzeży kwitnie piractwo. Choć z 10 najszybciej rozwijających się w ostatniej dekadzie państw świata aż 6 pochodziło z Afryki, to tempo wzrostu PKB całego kontynentu w 2015 roku spadło do 3,4 proc. i było najniższe od 2009 roku. Według Banku Światowego, afrykańska gospodarka jest bardzo wrażliwa na wszelkiego rodzaju globalne zawirowania. Ale Karol Zarajczyk na rozwój swojej firmy na kontynencie afrykańskim patrzy z optymizmem i w zeszłym roku w etiopskiej Adamie otworzył montownię ciągników.

– Partnerzy z Afryki oczekują, że kontraktom inwestycyjnym będzie towarzyszył dostęp do know-how inwestora, do jego wiedzy i nowoczesnych technologii – mówi prezes Ursusa. Etiopia i Tanzania, gdzie kontrakty zdobył Ursus, to relatywnie nowe afrykańskie rynki zbytu dla polskich towarów Tradycyjnie najwięcej sprzedajemy do RPA, Algierii, Egiptu, Maroka i Liberii – na te państwa przypada dwie trzecie polskiego eksportu do Afryki. W ostatnich latach naszą specjalnością eksportową w tym kierunku stały się zboża. W sezonie 2014/2015 sprzedaliśmy ich za granicą 6,5 mln ton, z czego blisko dwie trzecie stanowiła pszenica. Największymi jej odbiorcami są Arabia Saudyjska i Niemcy, ale w pierwszej dziesiątce nabywców znajduje się także Maroko, Algieria, Egipt i RPA. Zapotrzebowanie na polskie towary rolno-spożywcze zgłasza także Iran, który, po zniesieniu w styczniu sankcji nałożonych na ten kraj przez Stany Zjednoczone i Unię Europejską w związku z programem atomowym, otwiera się na wymianę handlową z zagranicą.

Iran jako brama do regionu

– Irańczycy wysoko nas oceniają i zgłosili popyt na konkretne produkty i usługi – mówi Andrzej Piłat, wiceprezes Krajowej Izby Gospodarczej, który był w Iranie z dwoma misjami gospodarczymi: we wrześniu 2015 roku i w marcu tego roku. Iran jest zainteresowany modernizacją infrastruktury i taboru kolejowego, rozbudową przetwórstwa rolno-spożywczego i zakupem dobrego materiału siewnego, w ramach unowocześniania służby zdrowia zgłasza także zapotrzebowanie na kompleksowe wyposażenie szpitali w sprzęt medyczny. Irańskie górnictwo jest zainteresowane zakupem polskich maszyn wydobywczych, nasze firmy mają także szanse na kontrakty przy budowie i remontowaniu przestarzałych irańskich gazociągów i rurociągów. Współpracę z firmą Iran Tractor nawiązał Ursus – Irańczycy mają dostarczyć podzespoły do montażu ciągników o wartości 5 mln dolarów. To ma być pierwszy etap współpracy, dzięki której Ursus chciałby wzmocnić swoją pozycję na Bliskim Wschodzie i w Afryce w rywalizacji z firmami hinduskimi i chińskimi.

– Irańczycy są bardzo zainteresowani tego rodzaju współpracą i tworzeniem spółek joint venture. Dla polskich firm to szansa na zaistnienie nie tylko w Iranie, ale także na rynkach ościennych, na które samodzielnie byłoby nam wejść bardzo trudno – podkreśla Andrzej Piłat.

Miliard dolarów
Iran ma dobre relacje handlowe między innymi z Afganistanem, Pakistanem czy Tadżykistanem, gdzie Polska eksportuje niewiele. Żeby jednak Iran mógł stać się przyczółkiem dla polskich firm do dalszej ekspansji w regionie, potrzebujemy zwiększenia skali współpracy z samym Iranem. W latach 90., kiedy kontakty handlowe między oboma państwami była najintensywniejsze, obroty sięgały 700 mln dolarów. Jeszcze w roku 2009 sprzedaliśmy w Iranie towary o wartości 450 mln złotych, a import wyniósł 120 mln złotych. Jednak pod wpływem sankcji wymiana handlowa stopniowo zanikała i w zeszłym roku sprzedaliśmy na tamtejszym rynku towary o wartości 190 mln złotych. Iran ledwo zmieścił się w pierwszej setce naszych partnerów handlowych, choć – biorąc pod uwagę potencjał ekonomiczny – wartość gospodarki w 2015 roku wyniosła 387 mld dolarów, co daje Iranowi 29. miejsce na świecie, cztery pozycje poniżej Polski. Mógłby być znacznie wyżej. Na razie udało się uruchomić bezpośrednie przepływy między polskimi i irańskimi bankami (w ostatnich latach rozliczaliśmy handel za pośrednictwem instytucji finansowych z państw trzecich), a Korporacja Ubezpieczeń Kredytów Eksportowych otworzyła polskim przedsiębiorcom możliwość ubezpieczenia kredytów eksportowych dla Iranu. Na jesień planowane jest uruchomienie bezpośredniego połączenia lotniczego między Warszawą i Teheranem.

– Wsparcie ze strony rządu w ekspansji polskich firm na nowe rynki oceniam bardzo pozytywnie. Ale przedsiębiorcy oczekują następnego kroku – żeby pomoc w ramach takich programów jak GO Africa czy GO Iran miała konkretny wymiar finansowy. W postaci, na przykład, preferencyjnych kredytów czy możliwości relatywnie taniego ubezpieczenia płatności eksportowych – dodaje Andrzej Piłat. Takie wsparcie bardzo pomogłoby osiągnąć ambitny cel, jakim jest zwiększenie obrotów handlowych z Iranem do wartości 1 mld dolarów.