Cywilizowanie rynku pożyczek

Intensywny marketing, stałe poszerzanie oferty i rozwój kanału internetowego sprawiły, że poza bankami z pożyczek online i tzw. chwilówek skorzystał już co dziesiąty Polak, a blisko 60 proc. deklaruje, że zrobi to ponownie

Przez lata dla wielu polityków, ekonomistów branża pożyczkowa była solą w oku. Pozbawiona typowej dla instytucji bankowych kontroli, choćby ze strony Komisji Nadzoru Finansowego, mimo licznych prób uregulowania z roku na rok rosła w siłę. Od oferty chwilówek nie odstraszały klientów ani drakońskie niekiedy poziomy odsetek, prowizji, ani też innych wymyślnych dodatkowych opłat, co w wielu przypadkach kończyło się wpadnięciem w pętlę zadłużenia. Przyciągały za to przede wszystkim: dostęp online, krótki czas rozpatrywania wniosków oraz brak stosowanych przez banki obostrzeń dotyczących zdolności kredytowej. I ludzie będą nadal szukać pomocy w instytucjach tej branży, przede wszystkim ze względu na poziom zarobków.

Według prof. Jerzego Żyżyńskiego, nowego członka Rady Polityki Pieniężnej, aż 60 proc. Polaków nie ma żadnych oszczędności, a ci, którzy nawet uważają, że je mają, dysponują kwotą zaledwie kilku tysięcy złotych. Tymczasem według ekspertów, o oszczędnościach można mówić dopiero wtedy, kiedy na koncie ma się tyle pieniędzy, by żyć za nie przez minimum rok bez uzyskiwania dochodów. Niedawna nowelizacja ustaw o nadzorze nad rynkiem finansowym i kredycie konsumenckim (określana popularnie jako antylichwiarska – Dz.U. z 2015 r., poz. 1357) ma za zadanie ucywilizować ten, rozwijający się prężnie poza typową dla instytucji bankowych kontrolą, rynek. Część przepisów obowiązuje już od 11 marca, a kolejne wejdą w życie w kwietniu. Gra idzie o duże pieniądze. Według szacunków Związku Firm Pożyczkowych grupującego głównie podmioty działające na rynku krótkoterminowych pożyczek w internecie, wartość udzielonych w 2016 roku chwilówek może przekroczyć 6 miliardów złotych.

Dynamiczny rynek
Branża pożyczek pozabankowych ma w Polsce niezbyt długą historię. Według Andrzeja Rotera, dyrektora generalnego Konferencji Przedsiębiorstw Finansowych (KPF), jej rozwój można podzielić na dwa etapy. Do roku 2011 był to rynek o bardzo ubogiej ofercie i minimalnej konkurencji. Praktycznie za ponad 80 proc. wartości oferty odpowiadała jedna firma (działający w Polsce od 1997 roku Provident). Według ekspertów KPF, w okresie 2008-2011 wartość pożyczek udzielonych przez tę branżę mieściła się w przedziale 2,3-2,6 mld złotych. Wyraźne przyspieszenie nastąpiło od roku 2012, kiedy na rynku pojawiło się wielu nowych graczy, specjalizujących się głównie w sprzedaży internetowej. Wartość umów zawartych przez firmy pożyczkowe przekroczyła wtedy 3 mld złotych, by w roku 2014 osiągnąć już 4,8-4,9 mld złotych. To niezbyt dużo w porównaniu z wartością umów podpisanych w tym samym roku na bankowym rynku kredytu konsumenckiego (77,8 mld zł). Gdy jednak uwzględnimy wyłącznie wartość pożyczek udzielanych w kolejnych latach okresu 2012-2014, dynamika wzrostu wartości rynku wynosiła średnio ok. 23 proc., gdy dla bankowych kredytów konsumenckich – ok. 10 proc.

Warto w tym miejscu zauważyć, że analizę tego sektora utrudnia brak danych o jakości zbliżonej do statystyk, jakie przygotowuje w przypadku banków KNF czy NBP. Lukę tę starają się wypełnić organizacje grupujące firmy pożyczkowe, które udostępniają dane oparte na badaniach ankietowych. Obecnie w polskim sektorze pozabankowym funkcjonują trzy modele biznesowe domowy, reprezentowany przez takie firmy, jak Provident (należy do międzynarodowej grupy International Personal Finance) czy Bocian Pożyczki (Everest Finanse); oddziałowy (Profi Credit, który wchodzi w skład międzynarodowej grupy Profireal i KREDYTY- Chwilówki) oraz internetowy (Vivus, który należy do 4finance Group, działającej w Europie Środkowej i Skandynawii) oraz brytyjski Wonga.com). Jak wynika z raportu Domu Maklerskiego NWAI „Rynek firm pożyczkowych”, cały sektor osiągnął w 2015 roku 3-3,1 mld złotych przychodów. Ponad połowa rynku należy do Providenta (1,5 mld zł), a jego główni rywale to Profi Credit (ok. 450 mln zł) i Vivus (ok. 350 mln zł). Jak podsumowuje autor raportu Piotr Miliński, „lider zmaga się się jednak ze stagnacją wzrostu, podczas gdy rywale notują 30-40-procentową dynamikę przychodów”.

Zmiany już są widoczne
Ostatnia nowelizacja ustawy antylichwiarskiej, której część przepisów weszła w życie 11 marca, już zmieniła pożyczkowy rynek pozabankowy, przede wszystkim jeśli chodzi o kwestie bezpieczeństwa konsumentów. Wspominaliśmy już o tym w marcowym „Managerze”, więc teraz tylko przypomnijmy w skrócie, o co chodzi. Po pierwsze: nowe uregulowania wprowadziły limity kosztów pozaodsetkowych pożyczek (prowizja, ubezpieczenie, wizyta w domu klienta, opłata przygotowawcza, itp.). Nie mogą być one większe niż 25 proc. pożyczanej kwoty i 30 proc. tej kwoty w skali roku. Jeśli chodzi o maksymalną wysokość odsetek, nadal obowiązuje 4-krotność stopy lombardowej NBP, czyli 10 proc. w skali roku. Po drugie: wprowadzono maksymalny limit opłat za opóźnienie w spłatach. Do 11 marca pożyczkodawcy mieli tu wolną rękę i stąd zdarzało się naliczanie opłat rzędu 50 zł (a niekiedy i więcej) za wezwanie listowne. Teraz jest to maksymalnie 6-krotność stopy lombardowej NBP, czyli 15 proc. (limit ten ma również obejmować opłaty za czynności windykacyjne). I wreszcie trzecia kwestia to ograniczenie tzw. rolowania długu, czyli spłacania jednej pożyczki kolejną.

Od 11 marca wszystkie opłaty związane z odroczeniem spłaty muszą mieścić się we wspomnianym wyżej limicie kosztów pozaodsetkowych, który liczy się od pierwszej udzielonej pożyczki i obejmuje także wszystkie inne pożyczki wzięte w ciągu 120 dni. W praktyce oznacza to, że dla firmy pożyczkowej rolowanie stało się nieopłacalne. Już po pobieżnej analizie najnowszych ofert firm pożyczkowych widać wyraźne zmiany, będące konsekwencją tych zapisów. Na przykład Provident, specjalizujący się do tej pory w pożyczkach z tzw. obsługą domową, zdecydował się na wejście na rynek z ofertą internetową. Powód? Obsługa domowa wliczana jest do limitu kosztów i nie można na niej zarabiać już tyle, ile przed 11 marca. Kilka firm zdecydowało się na wydłużenie okresu kredytowania. Zamiast popularnych do niedawna 30-dniowych chwilówek, np. Wonga. com wydłużył ten okres do 60 dni. Wszystko dlatego, że zarówno prowizja, jak i odsetki naliczane są w skali roku, więc im dłuższy okres spłaty, tym zarobek na pożyczce większy. Spory ruch obserwowany jest również jeśli chodzi o prowizje. Te firmy, które oferowały chwilówki z prowizjami przekraczającymi dopuszczalny limit obniżyły je zgodnie z nowymi wymogami. Są jednak i takie, które wcześniej miały prowizje niższe i teraz podniosły je w pobliże ustawowej granicy.

Co jeszcze czeka firmy pożyczkowe?

Kolejne zmiany, dotyczące tym razem funkcjonowania samych firm pożyczkowych, wprowadzają zapisy nowelizacji ustawy antylichwiarskiej, które wchodzą w życie od 11 kwietnia. Chodzi o obowiązek dostosowania do nowych wymagań formy prawnej prowadzonej działalności oraz minimalnej wysokości kapitału zakładowego. Od tej daty podmiotami, które prowadzą działalność pożyczkową, nie będą już mogły być ani osoby fizyczne, ani spółki osobowe (jawne, partnerskie, komandytowe). Nowelizacja wprowadza obowiązek prowadzenia takiej działalności tylko w formie spółki kapitałowej, czyli spółki z o.o. lub akcyjnej. Dodatkowo określono minimalną wysokość (200 tys. złotych) i sposób wniesienia kapitału zakładowego (wyłącznie w postaci wkładu pieniężnego). Ustawodawca zastrzegł przy tym, że środki na jego pokrycie nie mogą pochodzić z kredytu, pożyczki, emisji obligacji lub ze źródeł nieudokumentowanych. Nowelizacja wprowadza również obowiązek niekaralności osób zasiadających we władzach spółki pożyczkowej. Taka osoba nie może być wcześniej prawomocnie skazana za przestępstwo przeciwko wiarygodności dokumentów, mieniu, obrotowi gospodarczemu, obrotowi pieniędzmi i papierami wartościowymi lub skarbowe. Kara za niedostosowanie się do nowych przepisów jest dotkliwa – grzywna do 500 tys. złotych i kara pozbawienia wolności do lat dwóch. Z kolei grzywną do 1 mln złotych i karą pozbawienia wolności do lat trzech zagrożone jest ujawnienie informacji stanowiących tajemnicę bankową lub wykorzystanie jej niezgodnie z upoważnieniem określonym w ustawie. Informacje te, po uzyskaniu odpowiedniej zgody klienta, mogą być zbierane i przetwarzane przez instytucję pożyczkową wyłącznie w celu oceny zdolności kredytowej oraz analizy ryzyka kredytowego. Znowelizowana ustawa uprawnia też KNF do prowadzenia postępowania wyjaśniającego wobec firm pożyczkowych, co do których zachodzi podejrzenie, że wykonują działalność bez zezwolenia, a w szczególności z zamiarem oszustwa. Za utrudnianie takiego postępowania będzie grozić grzywna do 500 tys. złotych, kara ograniczenia wolności albo więzienia do lat dwóch.

Kosztowne dostosowanie, czyli nie wszyscy mogą zdążyć
Ta grupa zmian prawnych również przyniesie zmiany na rynku. Istnieją obawy, że cześć firm pożyczkowych po prostu może nie zdążyć przed upływem terminu dostosować się do nowych zapisów. Przekształcenie działalności w spółkę kapitałową to bowiem procedura czasochłonna i kosztowna.

– Dlatego oczekujemy, że na rynku nastąpi konsolidacja i firmy najmniejsze połączą się lub zostaną przejęte przez liderów branży – przyznaje Jarosław Ryba, prezes Związku Firm Pożyczkowych.

– W oparciu o wyniki finansowe za ostatni rok wyliczyliśmy, że koszt nowych regulacji to dla nas około 30 mln funtów (ok. 168 mln złotych) – powiedział na niedawnej konferencji David Parkinson, prezes Provident Polska. – Wydaje się jednak, że koszty regulacji można ograniczyć o nawet 50 procent, choć będzie to uzależnione od zachowania klientów i konkurencji – dodał.