Biznes i ekologia

Sławomir Kowalski, prezes Organizacji Odzysku Opakowań Rebis SA o obowiązkach związanych z wprowadzaniem na rynek nowych produktów i działaniach na rzecz świadomości ekologicznej.

– W nazwie kierowanej przez pana firmy widnieje słowo: Organizacja. Dlaczego?

– Działamy zgodnie z założeniami ustawy o obowiązkach przedsiębiorców w zakresie gospodarowania niektórymi odpadami oraz o opłacie produktowej, która weszła w życie w 2002 roku. Głównym celem naszej działalności jest zapewnienie odzysku i recyklingu odpadów opakowaniowych. W tym celu przejmujemy na siebie obowiązki, jakie ciążą na przedsiębiorcach, producentach i importerach wprowadzających na rynek produkty w różnego rodzaju opakowaniach wykonanych z papieru i tektury, tworzyw sztucznych, aluminium i stali, szkła oraz drewna. Specyficzną kategorię stanowią odpady wielomateriałowe, które składają się z kilku niemożliwych do oddzielenia elementów, np. papieru i plastiku.

– Gdybym zaplanował sprzedaż tysięcy egzemplarzy Managera zapakowanych w plastikowe koszulki, powinienem zgłosić się do pana?

– Jeśli by pan tak zrobił, uniknąłby pan wielu problemów, a jednocześnie sporo zaoszczędził.

– W jaki sposób?

– Jak już wspomniałem, każdy producent lub importer bierze na siebie odpowiedzialność za przyszłą zbiórkę, segregację i proces odzysku i recyklingu odpadów opakowaniowych, które stosuje. Rzecz jasna dotyczy to masy i typu, a nie konkretnych, jednostkowych pudełek, toreb itp. Jeżeli porozumie się ze specjalistycznymi zakładami odzysku tzw. recyklerami i zapłaci im za przyszłą zbiórkę, segregację, proces odzysku i recyklingu odpadów opakowaniowych odpowiedniej ilości określonego rodzaju odpadu, nie będzie musiał uiścić tak zwanej opłaty produktowej, czyli kary lub zadośćuczynienia za wprowadzanie do obiegu opakowań. Organizacja takiego przedsięwzięcia nie jest łatwa; zazwyczaj wymaga zatrudnienia przynajmniej jednego pracownika, który w dodatku musi być specjalistą w tej dziedzinie i wiedzieć, jak interpretować często aktualizowane przepisy.

– Chcąc tego uniknąć…

– Należy zgłosić się do nas. Zanim podpiszemy umowę, musimy zebrać informacje na temat typu i ilości tzw. masy opakowaniowej, żeby ustalić, czy nadaje się ona do recyklingu, a my będziemy mogli przejąć na siebie obowiązki producenta lub importera. W związku z tym, że od wielu lat współpracujemy z zakładami odzysku i operujemy dużym wolumenem produktowym, możemy uzyskać nieporównywalnie lepsze warunki finansowe niż indywidualni zleceniodawcy. Co więcej – mamy dostęp do ogólnokrajowej sieci gospodarki odpadami, więc na rzecz naszego klienta

  1. ze Szczecina może działać recykler z Rzeszowa. Zgodnie z założeniami ustawodawcy – chodzi o zapewnienie odzysku i recyklingu określonej masy odpadów, a nie miejsce, w którym się to dzieje.

– Słowem – nie zapłacę opłaty produktowej za plastikowe koszulki lub torebki Managera, jeśli dzięki pomocy pańskiej firmy zostanie przetworzona taka sama masa tego rodzaju tworzywa.

– W uproszczeniu tak to właśnie tak to wygląda, choć w praktyce jest to skomplikowany proces. Bierzemy na siebie odpowiedzialność za odzysk i recykling określonej tzw. masy opakowaniowej. Żeby tak się stało, musimy najpierw zebrać wymaganą masę danego rodzaju opakowań, posegregować je i przetworzyć. Naszymi partnerami – jak już wspomniałem – są zakłady odzysku z całej Polski. Cześć odpadów trafia na eksport, ale za granicą możemy współpracować tylko z zakładami recyklingu posiadającymi uprawnienia honorowane w naszym kraju.

– A co się stanie, jeśli nie znajdziecie odpowiedniego ekwiwalentu danych odpadów?

– W związku z tym, że przejmujemy na siebie obowiązki przedsiębiorców, producentów lub importerów, musimy zapłacić za niego opłatę produktową. Słowem – odpowiedzialność spada na nas. Może to oznaczać dla nas poważny kłopot, ponieważ zwykle umawiamy się z klientami na stawkę na poziomie pewnej procentowej części tej opłaty.

– Jak się to przekłada na złotówki?

– Opłaty produktowe są generalnie dość wysokie i uzależnione od typu opakowań. W przypadku np. opakowań z tworzyw sztucznych stawka opłaty produktowej wynosi 2,7 zł/kg.

– W pewnym sensie pełnicie rolę nietypowej ubezpieczalni.

– Nigdy nie patrzyłem na naszą działalność pod takim kątem, ale rzeczywiście – dużym firmom, które muszą się liczyć z opłatą produktową na poziomie kilku a nawet kilkudziesięciu milionów złotych, umowa z Organizacją Odzysku Opakowań pozwala zapomnieć o niepotrzebnych zagrożeniach i karach.

– Co dzieje się z opakowaniami nie nadającymi się recyklingu?

– Trzeba je zutylizować. Część z nich trafia do spalarni śmieci, znaczne ilości wykorzystują cementownie – jako wsad do pieców. Pomimo licznych apeli ekologów, nadal poważny stanowią torby foliowe. Ich liczba się zmniejsza, ale znacznie wolniej niż byśmy sobie tego życzyli. Wygląda na to, że jedynym rozsądnym rozwiązaniem jest powszechne zastąpienie folii – materiałem biodegradowalnym. Jak widać – najtrudniej jest walczyć z nawykami rynkowymi…

– Jest pan managerem z wieloletnim stażem. Kiedy zdecydował się pan na uruchomienie własnego biznesu?

– Najprościej byłoby powiedzieć, że impuls ten stanowiła wiedza, jaką zdobyłem na Wydziale Zarządzania Uniwersytetu Warszawskiego. Ale to niepełna odpowiedź… Podczas studiów, pod koniec lat 80. poleciałem do Nowego Jorku, gdzie – jak wielu rodaków – starałem się zarobić na lepszą przyszłość w kraju. Był to dla mnie okres bardzo inspirujący, amerykańska przedsiębiorczość zrobiła na mnie wielkie wrażenie. Poznałem wielu wspaniałych ludzi, m. in. mojego przyszłego wspólnika, z którym później prowadziłem biznes na Ukrainie. Po powrocie do Polski, ukończyłem studia, a na początku lat 90. założyłem firmę wydawniczo-reklamową, co stanowiło realizację moich zainteresowań. Udało mi się wydać, jak dotąd najobszerniejszy, album poświęcony twórczości mojego ulubionego malarza – Jacka Malczewskiego. Znalazły się w nim liczne mało znane obrazy znajdujące się w zasobach muzealnych jak również w kolekcjach prywatnych. Przygotowując to wydawnictwo od strony merytorycznej współpracowałem ze znanymi uczonymi, m. in. z prof. Teresą Grzybkowską autorką albumu, prof. Zdzisławem Żygulskim, nieodżałowaną prof. Marią Janion. W promocji  albumu pomogły mi Zachęta w Warszawie i Muzeum Narodowe w Krakowie oraz znakomici prelegenci aktorzy – Jerzy Sthur i Krzysztof Gosztyła.

– A jednak zmienił pan branżę.

– Co tu kryć – tego rodzaju działalność nie jest szczególnie dochodowa, a w życiu przychodzi czas, gdy trzeba myśleć nie tylko o duszy… Będąc w zgodzie z tym, co mnie interesuje – bo nie umiem funkcjonować inaczej – zaangażowałem się w działania na rzecz ochrony środowiska. W 2002 roku współtworzyłem i uruchomiłem Rebis, a następnie zostałem udziałowcem firmy, która bezpośrednio zajmuje się gospodarką odpadami, czyli Polskiej Grupy Recyklingu Proeko. Moją pasję podróżniczą łączę z inwestycjami w Kambodży, przede wszystkim w ekologiczne plantacje awokado i marakui.