Baobaby, słonie i diamenty, czyli bogactwa Botswany

Carter begins writing a bucket list, or things to do before he kicks the bucket – to pierwszy przykład jaki przywołuje internetowa wersja Cambridge Dictionary w odniesieniu do bucket list. Często słyszymy, że ktoś tworzy swoją bucket list wpisując na nią miejsca, które chciałby odwiedzić

Ta lista marzeń lub raczej naszych celów, to jednak coś znacznie więcej niż tylko lista miejsc do zobaczenia. To lista zjawisk, których chcemy jeszcze w naszym życiu doświadczyć. Jeszcze, czyli zanim nadejdzie moment, który Anglicy potocznie nazywają „kick the bucket” (stąd właśnie bucket list), a Polacy „kopnięciem w kalendarz”. Warto pozwolić sobie na głębszą refleksję co powinniśmy wpisać na naszą osobistą listę celów. I oby to było coś więcej niż lista kolejnych cudów przyrody, czy architektury.

Co prawda podróżowanie i poznawanie świata jest absolutnie fantastyczne, jednak pamiętajmy, że życie jest i powinno być bogatsze. Tymczasem zachęcam jednak do poznawania świata. Bądźmy podróżnikami, którym „z oczu nie spojrzenia płyną, a okręty, z serca lokomotywa wieczysta wylata, i jak łuk są ich myśli napięte, na wszystkie strony świata”. Te piękne słowa zapisał polski poeta, Stanisław Baliński, a ja przyjąłem je za swoje motto życiowe.

Jakiś czas temu jeden z twitterowych obserwatorów Jeremiego Clarksona (tego od programu „Top Gear”) tworząc swoją listę marzeń poprosił go o sugestie dotyczące najbardziej niezwykłego krajobrazu jaki widział. Clarkson na pierwszym miejscu wymienił… Kubu Island. Miejsce, o którym mało kto słyszał, a już na pewno w którym mało kto był. Ale też i nie ma w tym nic dziwnego, bo to kawał porośniętej baobabami wulkanicznej skały, zagubiony na wielkim solnisku Makgadikgadi Pan, w basenie Kalahari na terenie dzisiejszej Botswany (do 1966 noszącej swojsko brzmiącą nazwę Beczuana).

Makgadikgadi to niegdyś ogromne jezioro, które wyschło kilkadziesiąt tysięcy lat temu tworząc gigantyczne solnisko. Tereny te, niegdyś niesłychanie żyzne i obfitujące w zwierzynę, były zamieszkane przez przodków Homo sapiens już ponad 200 tys. lat temu. Znając pochodzenie pierwszych istot zaliczanych do rodzaju Homo, można przypuszczać, że nawet znacznie wcześniej, a tylko brakuje na to dowodów. Obecnie obszar ten to szereg poprzedzielanych terenami pustynnymi różnej wielkości solnisk o łącznej powierzchni większej niż słynna Salar de Uyuni w Boliwii. Okresowo nawadniany rzekami Nata (z Zimbabwe) i Boteti (z delty Okawango), przez część roku pokrywa się wodą i algami. Wtedy też ściągają tam liczne zwierzęta, głównie antylopy gnu i zebry oraz wiele gatunków ptaków.

To tam znajduje się jedna z dwóch wielkich populacji lęgowych flamingów różowych w południowej Afryce. Do Kubu Island można dotrzeć w porze suchej dobrym, terenowym samochodem. Ale i tak trzeba uważać, by nie utknąć w solnym błocie, co prawie mi się przydarzyło. Kubu Island to faktycznie miejsce niezwykłe. Majestatyczne baobaby na tym skalnym wzniesieniu pośród tysięcy kilometrów kwadratowych solnej bieli robią niesłychane wrażenie. A noc przy ognisku i z rozgwieżdżonym niebem nad głową to przeżycie niemal metafizyczne.

Ale Botswana ma do zaoferowania dużo więcej niż te niezwykłe solniska i Kubu Island. To też wspaniała, ogromna kotlina Kalahari oraz przede wszystkim kipiąca życiem Delta Okawango.

Kotlina Kalahari zajmuje obszar kilkukrotnie większy od Polski i jest niesłusznie nazywana pustynią. Jest to obszar pokryty sawanną i nawadniany wodami Okawango oraz okresowo deszczami. Dzięki temu w porze deszczowej Kalahari potrafi zamienić się w tętniące życiem, zielone pastwisko.

Rzeka Okawango tworzy natomiast największą atrakcję Botswany – Deltę Okawango. To największa na świecie delta śródlądowa. Okawango bierze swój początek w Angoli. Płynie częściowo przez Namibię, by w Botswanie stworzyć gigantyczne rozlewisko, zwane właśnie Deltą Okawango. Niezwykłość tej rzeki polega na tym, że nie uchodzi ona do morza czy oceanu, ale właśnie znika wewnątrz afrykańskiego lądu – najpierw tworząc deltę, a następnie znikając w Kotlinie Kalahari. Niegdyś kończyła swój bieg we wspomnianym jeziorze Makgadikgadi, ale jak już wiemy, jezioro wyschło wiele tysięcy lat temu.

Delta Okawango to królestwo świata zwierząt, uznane za jeden z siedmiu naturalnych cudów Afryki. Ciągle jest to cud natury, ale niestety poważnie zagrożony. W miejscowych skałach osadowych odnaleziono bowiem złoża ropy naftowej, a Namibia planuje budowę tamy na swoim odcinku Okawango. W maju 2020 roku wystąpiło tam też niespotykane dotychczas na tak wielką skalę wymieranie słoni – padło ich ponad 330 sztuk. Przyczyną były podobno toksyny wytwarzane przez glony rozmnażające się w wodzie. Na szczęście Botswana to wciąż dość bezpieczny dom dla 1/3 wszystkich słoni afrykańskich. Ich populacja w Botswanie ciągle rośnie i osiągnęła już ok. 130 tys. osobników. Podróżując po tym wspaniałym i jeszcze relatywnie mało turystycznie popularnym kraju bardzo łatwo się o tym przekonać, czego państwu szczerze życzę…

Botswana to też największy w Afryce producent diamentów. To tam znaleziono dwa z trzech najcięższych, dotychczas odkrytych diamentów. Ten najcięższy wydobyto w roku 1905 na terenie obecnej RPA (3106 karatów), zaś kolejne dwa (1111 oraz 1098 karatów) pochodzą z Botswany, przy czym ten ostatni został wydobyty ledwie kilka miesięcy temu. Znalezienia diamentu na terenie Botswany jednak nie życzę, bo bez licencji wydobywczej może to znalazcy przynieść więcej problemów niż radości…

Będąc w Botswanie trzeba zajrzeć na pogranicze Zimbabwe i Zambii, by zajrzeć w gardziel majestatycznych Victoria Falls. Ale o tym może innym razem.

 

Z podróżniczym pozdrowieniem

Adam Maciejewski