Afryka, moja miłość

Adam Maciejewski, przedsiębiorca, były prezes GPW SA, laureat Grand Prix Manager Award 2014, o tym, co się traci, spędzając kilkanaście godzin dziennie za biurkiem, oraz o swojej fascynacji Namibią

Co aktualnie robi manager, którego nagrodziliśmy naszym Grand Prix trzy lata temu?
Jak zwykle jestem zaangażowany w wiele projektów, ale postanowiłem zdecydowanie więcej czasu poświęcić swojej największej pasji, czyli podróżowaniu w miejsca niezwykłe. Mam teraz mocną świadomość wartości czasu i jakości życia. Stąd decyzja, by wreszcie zacząć cieszyć się życiem, a nie po kilkanaście godzin dziennie poddawać się stresowi managerskiemu. I co ważne, te podróże są elementem mojej aktywności zawodowej. Po 21 latach na rynku kapitałowym wróciłem do turystyki, którą studiowałem na SGH.

O ile pamiętam, podróżował pan od czasów studiów, w tym wielokrotnie po Afryce…
Od Kenii w 1993 r. zacząłem swoje poważne podróże. W ostatnich kilkunastu miesiącach w Afryce byłem już trzykrotnie. Niemal miesiąc spędziłem w Namibii, gdzie przemierzyłem ponad 6 tys. km. To był typowy off-road.

Największa przygoda?
Przejechanie pustyni Namib, a konkretnie Parku Narodowego Namib-Naukluft. To obszar zamknięty dla normalnego ruchu turystycznego. Żeby przejechać Namib, trzeba uzyskać zezwolenie. Trochę formalności, a potem wjeżdżamy do krainy niesamowitości. Pustynia Namib w części południowej i centralnej to jedno  najbardziej niezwykłych i najpiękniejszych miejsc na Ziemi.

To miejsce kojarzy się z wysokimi wydmami. Jak je przejechać samochodem?
Faktycznie, najwyższe sięgają grubo powyżej 300 m. Dla porównania, najwyższe wydmy w Polsce, w Słowińskim Parku Narodowym, osiągają 40 m, a Pałac Kultury i Nauki, ze wspornikiem antenowym, ma 237 m. Wydmy pustyni Namib ciągną się szerokimi i bardzo długimi pasmami. Jazda po takich wydmach nie jest łatwa, a czasami wręcz bardzo trudna i niebezpieczna. 2017 Kwiecień 39 Bez przygotowania, bardzo dobrego samochodu i lokalnego doświadczonego przewodnika lepiej tego nie próbować. Przejechanie pustyni zajmuje ok. sześciu dni. Nie ma tam żadnych dróg. Jazda odbywa się bezpośrednio po wydmach.

Jakieś wskazówki?
Przede wszystkim odpowiedni samochód z wysokim i wypłaszczonym momentem obrotowym. Chodzi o to, by potrafił, jak to popularnie się mówi, ciągnąć, czyli długo utrzymywać przyspieszenie. Podjazdy pod wydmy bywają bowiem bardzo długie, a piasek zdradziecki. Dlatego trzeba jechać szybko aż do szczytu wydmy, gdzie należy się zatrzymać maską w dół stromego stoku zjazdowego. Potem bardzo powolny zjazd w dół. Oczywiście samochody z napędem na cztery koła, reduktorem oraz możliwością rozłączania mechanizmu różnicowego na obu osiach. I mało powietrza w oponach – jeździmy prawie na „flakach”.

Co poza pustynią?
Wraki statków, szkielety wielorybów, opuszczone kopalnie diamentów, plemiona Himba na pograniczu z Angolą, gigantyczny płaskowyż Waterberg z niesamowitymi formacjami skalnymi oraz żyjącymi tu w spokoju zwierzętami, takimi jak groźne leopardy, potężne bawoły i nosorożce, a nawet majestatyczne żyrafy. Wreszcie uważana za najtrudniejszą w Namibii górska przełęcz Van Zyl’s Pass – z sukcesem zaliczona w wersji „pod górę” i na dodatek w deszczu. Wiele by opowiadać. Ale najlepiej pojechać. Ja z pewnością tam wrócę.