7 grzechów głównych GPW

Jesienią 2018 r. ma być gotowa nowa strategia rozwoju warszawskiej giełdy. Rynek kapitałowy wiąże z nią duże nadzieje. W końcu ma ona być jednym z filarów Strategii Odpowiedzialnego Rozwoju premiera Mateusza Morawieckiego

Zanim jednak ujrzymy ten dokument, który ma tchnąć nowe życie w warszawski parkiet, warto krytycznym okiem spojrzeć na rodzime podwórko. A nie jest różowo, biorąc pod uwagę fakt, że w 2017 r. więcej firm opuściło giełdę niż na niej zadebiutowało. I nie jest to trend, który wyhamowuje, ale wręcz przeciwnie. W mojej ocenie, osoby, która od 25 lat z rożnych stron opisuje giełdową rzeczywistość, należy sobie już darować fascynacje wielkością (w tej części Europy), dojrzałością, nowoczesnością, bogactwem infrastruktury i wspaniałością regulacyjną.

Z punktu widzenia indywidualnych inwestorów, których rzesze w ostatnich latach skutecznie przetrzebiono jak korniki w Puszczy Białowieskiej, warszawska giełda to dzisiaj przede wszystkim stres, pot i łzy. Dlaczego? Bo odeszliśmy od zdrowej zasady, której hołdowano przez lata, a brzmiała ona: jedna akcja, jedno prawo, jeden głos. I niestety, tej zasady jako jeden z pierwszych przestał przestrzegać główny właściciel GPW, czyli Skarb Państwa. Uznał, że są akcje równe i równiejsze i w 2014 r. uprzywilejował 22 kontrolowane przez siebie spółki nadając im status strategiczny. A co za tym idzie, nie można przejąć nad nimi kontroli, np. w drodze ogłoszenia publicznego wezwania. W zamian przynajmniej teoretycznie mniejszościowi akcjonariusze mogą spać spokojniej, bo wiadomo że nie upadną.

Status strategiczny oznacza też służebny wobec interesów państwa i społeczeństwa, o czym inwestorzy przekonali się w późniejszych latach, zwłaszcza w spółkach energetycznych zaprzęgniętych do ratowania rodzimego górnictwa. Ale nie to jest główną zmorą krajowych drobnych akcjonariuszy, ale:

  1. Prywatne emisje uprzywilejowane cenowo. Jest to ulubiony ostatnio instrument, stosowany głównie przez spółki, które szybko chcą pozyskać kapitał. To zmora drobnych inwestorów, dla których taka oferta to nic innego, jak drukowanie wielkiej ilości tanich akcji, w większości trafiających potem na rynek dołując O dodruku decydują na WZA główni akcjonariusze, cenę wyznacza przeważnie zarząd. Emisja jest dla wybranej grupy, a drobni muszą się obejść ze smakiem zapominając o czymś, co kiedyś było niemal regułą – prawie poboru.
  2. Niska płynność. To zmora zwłaszcza małych i średnich spółek, gdzie przy niskich obrotach upłynnienie pakietu wartego kilkaset tysięcy złotych bez dołowania kursu jest nie lada sztuką. Jedyną nadzieją na rozsądne wyjście jest wówczas tylko wezwanie lub skup akcji. Dlatego akcjonariusze chętnie z nich korzystają nawet jeśli zaproponowany kurs jest niższy od rynkowego. To jest bowiem okazja, która może już się nie powtórzyć. Karą dla akcjonariuszy jest też przenoszenie przez GPW spółek „groszowych” z notowań ciągłych na fixing, gdzie mogą dokonywać transakcji tylko na dwóch sesjach dzienne.
  3. Kreatywne transakcje z podmiotami powiązanymi. Pomysłowość wyprowadzania środków ze spółek publicznych nie zna O wielu dziwnych transakcjach możemy dowiedzieć się dopiero z raportów kwartalnych. Wyceny aktywów, które są kupowane, sprzedawane, wnoszone, dokapitalizowywane bywają oderwane od ich rzeczywistej wartości rynkowej. Za transakcjami stoją przeważnie osoby lub podmioty kontrolujące giełdowe firmy.
  4. Emisje dla wierzycieli. Jeśli w ramach konwersji zadłużenia otrzymują oni akcje za ułamek ich wartości giełdowej to czeka nas na giełdzie nie przecena, ale prawdziwy Wierzyciele zrobią wszystko, by spieniężyć je jak najszybciej i za wszelką cenę, topiąc przy okazji oszczędności pozostałych akcjonariuszy.
  5. Akcje managerskie po wartości nominalnej. Jeśli przydzielane są one bez żadnego powiązania z wynikami ekonomicznymi i traktowane jako dodatkowa gratyfikacja finansowa, to stanowią dodatkowe źródło podaży zbijającej
  6. Grający na giełdzie Co prawda, co nie jest zabronione jest dozwolone, ale lewarowanie się środkami pozyskanymi ze sprzedaży akcji „wyrzucanych” na rynek jest wielce dyskusyjne, tym bardziej, że doskonale orientują się w meandrach prowadzonego biznesu. Okresy zamknięte nie mają tu żadnego znaczenia.
  7. Lekceważenie akcjonariuszy mniejszościowych. Brak Ograniczenie się tylko do obowiązków informacyjnych. Publikacja wyników w ostatnich przewidzianych prawem terminach. Organizacja walnych w terminach i miejscach trudno dostępnych.

Do tego należałoby przygotować podobne zestawienie dotyczące emitentów, dla których warszawski parkiet jest przede wszystkich zbyt drogi i zbyt restrykcyjny, by na niego wchodzić lub na nim pozostawać. Ale to już pozostawię Stowarzyszeniu Emitentów Giełdowych, podobnie jak kwestie stosunkowo wysokich prowizji maklerskich Izbie Domów Maklerskich.

autorem jest Dariusz Jarosz, który Od lutego 2007 roku pełni funkcję Prezesa Zarządu Martis CONSULTING. Wcześniej był Prezesem zarządu PARKIET Media, wydawcy Gazety Giełdy PARKIET. Przed objęciem tej funkcji zajmował stanowisko członka zarządu oraz dyrektora marketingu i sprzedaży Gazety PARKIET (2003-2004). W latach 1999 – 2003 był zastępcą redaktora naczelnego Gazety Giełdy PARKIET. Od 1994 roku dziennikarz finansowy, autor kilkuset publikacji, opracowań, wywiadów i felietonów. Komentator giełdowy TVN24. Ukończył specjalistyczne kursy: maklera papierów wartościowych, doradców inwestycyjnych, CFA (Chartered Financial Analyst). Absolwent Wydziału Dziennikarstwa i Nauk Politycznych Uniwersytetu Warszawskiego oraz Wydziału Analizy Rynku i Marketingu w Szkole Głównej Handlowej. Przewodniczący RN Martis S.A. Członek Rad Nadzorczych Boryszew S.A., Alchemia S.A.