4 razy lepsze…

Zima za pasem, w niektórych częściach kraju sypnęło śniegiem i generalnie zapomnieliśmy już o złotej polskiej jesieni. W pośpiechu ustawiamy się do zakładów wulkanizacyjnych, gdzie fachowcy wymienią opony na zimowe, a do spryskiwacza lejemy już płyn niezamarzający. Skrobaczka w bagażniku i jesteśmy przygotowani do najgorszych warunków pogodowych

Każdy z nas przeżył jednak na własnej skórze sytuację, gdy nie był w stanie ruszyć z miejsca spod świateł na jednocentymetrowej warstwie śniegu, gdy przód lub tył auta uślizgiwał się niebezpiecznie na boki, sprawiając, że oblał nas zimny pot. Podjazd pod niewielkie wzniesienie graniczył z cudem, a po wjechaniu w zakręt nie byliśmy pewni, czy wyjedziemy z niego przodem, bokiem czy tyłem… Oczywiście, przytaczam przypadki ekstremalne, ale musimy być przygotowani na najgorszy scenariusz. Kompletując wyposażenie naszego auta, sprawdzamy dwa razy, czy zamówiliśmy podgrzewane fotele, a przecież nie korzystamy z nich codziennie, może nawet robimy to kilka razy w roku. Zawsze zwracamy uwagę na zestaw audio, który umili nam podróż. A poduszki powietrzne… Też lepiej mieć ich więcej, choć raczej zakładamy, że nigdy ich nie zobaczymy w akcji.

Wydaje mi się, że podobnie powinniśmy postępować przy wyborze napędu. Napędu, który jest elementem kluczowym, jeśli chodzi o zachowanie auta na drodze. To odpowiednie przekazanie mocy i momentu obrotowego na koła pozwoli poczuć się bezpiecznie na każdej nawierzchni. Naturalnie, kierowcy lubią się spierać, przytaczając argumenty typu: „ja nigdy nie zjadę z asfaltu” albo „jeżdżę tylko po mieście, więc przy niewielkich prędkościach co  może mi się stać?”. Otóż może. Wyobraźmy sobie sytuację, gdy kilka minut przed nami z budowy wyjechała wywrotka i na łuku drogi zostawiła błoto, które pięknie pokryło asfalt. Sytuacja wyjątkowa, ale auto z przednim napędem traci przyczepność i wynoszone jest poza drogę. Uderzenie w krawężnik przy prędkości 50 km/h skończy się w najlepszym przypadku urwaniem zawieszenia…

Auto z napędem na cztery koła przejedzie przez zakręt niewzruszone, utrzymując trakcję na każdym kole. Ktoś powie: „Ale ja mam ESP, więc elektronika mi pomoże”… Jestem świeżo po symulowanych jazdach na torze i matach poślizgowych i chciałbym wyrazić to dosadniej, ale napiszę jedynie, że te systemy są przereklamowane… Jeśli nie mamy do dyspozycji mocy choćby na jednym kole, to na mokrej nawierzchni suniemy pięknym slajdem prosto w krajobraz. Oczywiście, to nie jest tak, że jeśli mamy czteronapędowe auto, to nic nam nie grozi. Zachowanie zdrowego rozsądku wskazane jest w każdej sytuacji. Dzisiejsze konstrukcje napędów są tak dopracowane, że kierowca praktycznie nie jest w stanie powiedzieć, która oś jest napędzana, a nad naszym bezpieczeństwem czuwa komputer, który inteligentnie dozuje moment obrotowy na poszczególne koła.

Żyjemy w klimacie umiarkowanym, a to oznacza, że przez ponad dziewięć miesięcy w roku pada deszcz lub śnieg. Sprawia to, że ryzyko poślizgu jest całkiem duże. Silniki osiągają coraz większą moc, a nawet małolitrażowe doładowane silniki osiągają moment obrotowy grubo powyżej 200 Nm. Siła przekazywana na koła jest tak duża, że na mokrej nawierzchni pojawiają się kłopoty z trakcją, zaczyna wkraczać elektronika, ASR, ESP i zabawa się kończy, bo silnik jest dławiony, a koła dohamowywane, aby zlikwidować ich uślizg. Rozkładając tę siłę na obie osie, uzyskujemy korzystniejszy jej rozdział, mniejsze naprężenia na układ napędowy, a tym samym lepszą trakcję i mniejsze ryzyko poślizgu. Praktycznie każdy producent ma w swojej ofercie auta z napędem na wszystkie koła. I nie muszą to być tak popularne obecnie SUV-y. Już auta kompaktowe możemy kupić z napędem na cztery koła. Volkswagen kusi Golfem, Škoda Octavią, przedstawiciel Audi zaproponuje nam oznaczenie Quattro na każdym modelu tej marki, z najmniejszym A1 włącznie (będzie to odmiana S1). Ford proponuje napęd na obie osie nie tylko w supersportowym Focusie RS. Znaczek 4 x 4 możemy mieć także w rodzinnych modelach S-Max i Galaxy.

BMW świętuje w tym roku 25-lecie napędu xDrive, co świadczy o wielkiej wadze, jaką producent przykłada do tego napędu. Japończycy także od dawna specjalizują się w produkcji aut czteronapędowych. Subaru wraz z technologią symmetrical AWD to absolutna legenda rajdowych tras, dzisiaj przeniesiona do miejskiej dżungli. Auta bardzo cenione są szczególnie na terenach górzystych, gdzie wspinaczka i ostre zjazdy są na porządku dziennym. Oferta rynkowa jest zatem ogromna. Zainteresowanie klientów autami czteronapędowymi potwierdzają przedstawiciele producentów. Stanisław Dojs, PR Manager w Volvo Car Poland, przyznaje, że klienci od aut premium wręcz oczekują napędu na cztery koła. – Najlepiej sprzedający się model marki – XC60 – wyjeżdża z salonów praktycznie tylko z takim rozwiązaniem. SUV-y i crossovery stanowią ponad 70 proc. sprzedaży marki i ich popularność wzrasta każdego roku. Wciąż jednak są klienci, którzy wolą niżej zawieszone samochody. Dla nich mamy nasze najnowsze modele: S90 i V90. I tu ciekawostka. W Europie Zachodniej klienci wolą nadwozia kombi.

W Polsce więcej zamówień mamy na limuzynę – S90 – tłumaczy. Aby dołożyć na koniec jeszcze łyżkę dziegciu do tej beczki miodu, muszę przypomnieć jeden znany fakt: samochody z napędem na cztery koła wykazują się wyższością praktycznie w każdej sytuacji, bez względu na rodzaj nawierzchni, jej stan i przyczepność. Proszę pamiętać jednak, że bez względu na rodzaj napędu samochód zatrzyma się na takim samym dystansie. Największe bezpieczeństwo podczas jazdy zapewni nam zatem zachowanie zdrowego rozsądku na drodze. Pamiętajmy o tym, ruszając za kilka dni na świąteczne przyjęcia i spotkania z rodziną.